wtorek, 30 września 2014

[1] MUZYCZNIE: Hurts

Dziś w końcu rusza nowa seria postów zatytułowana MUZYCZNIE, do której zabierałam się od dłuższego czasu. Będziecie mogli w niej poczytać o moich ulubionych zespołach oraz wykonawcach, a pod koniec każdego miesiąca będę ukazywać wam playlistę utworów, które w tym okresie słuchałam najczęściej.

I co sądzicie? Jeśli jesteście ciekawi, co też tu wykombinowałam zapraszam do dalszej lektury!

A więc w pierwszym muzycznym poście chciałam przedstawić wam mój ulubiony zespół, a mowa nie o kim innym tylko o Hurts.


Moja przygoda tymi dwoma wspaniałymi facetami zaczęła się od piosenki Calvin'a Harris'a Under Control, w której Theo Hutchcraft (po prawej) - wokalista i frontman zespołu zajął się wokalem. Od tego momentu namiętnie męczę każdą kolejną ich piosenkę.

Ale zacznijmy od początku. Hurts składa się z dwóch członków, a mianowicie wyżej wspomnianego już Theo Hutchcraft'a, który nie tylko śpiewa wszystkie piosenki, ale jest też autorem większości tekstów oraz Adama Anderson'a - głównego kompozytora i muzyka. Obaj chłopcy pochodzą z Manchesteru w Wielkiej Brytanii. Ich debiutanckim utworem, który odniósł ogromny sukces jest singiel Wonderful Life, który prezentuje ciekawe połączenie muzyki z lat 80. z tym znanym nam teraźniejszym brzmienie. Można więc powiedzieć, że to dzięki temu utworowi zespół odniósł tak ogromny sukces. Chłopcy swoją inspirację czerpią z piosenek formacji Depeche Mode, a więc możemy usłyszeć pewne podobieństwa w brzmieniu co niektórych utworów.


Debiutancka płyta Hurts nosi tytuł Happiness i została wydana w 2010 roku. Możemy znaleźć na niej jedenaście kawałków utrzymanych w klimacie synthpop, wśród nich odnajdziemy wyżej wymieniony utwór Wonderful Life, jak i Sunday, Better Than Love, czy też Stay. Kolejną, drugą płytą wydaną w 2013 roku, czyli całkiem niedawno jest Exile z utworami w gatunku synthpop, elecronic rock oraz new wave. Krążek ten różni się od swojego poprzednika, lecz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest równie wspaniały co Happiness. Utwory takie jak Miracle, Mercy i Exile powodują, że podczas słuchania towarzyszy nam ciągła gęsia skórka, a dech w piersiach zapiera wspaniale skomponowana muzyka i niesamowity głos Theo.

Niedawno, bo 14 czerwca bieżącego roku fani zespołu mieli okazję posłuchać ich na żywo, gdyż występowali na Orange Warsaw Festival. Niestety nie dostąpiłam tego zaszczytu z czego bardzo ubolewam, jednakże mam ogromną nadzieję na wybranie się na ich koncert w przyszłym roku (trzymajcie kciuki, żeby przyjechali).

 

A za co tak uwielbiam Hurts? A za niesamowity, niespotykany głos Theo, w którym zakochałam się, gdy tylko usłyszałam Under Control, oraz za wspaniałą, sięgającą głębi serca muzykę. Te dwie rzeczy sprawiają, że gdy tylko słucham Theo i Adama, za każdym razem nie mogę uwierzyć, że można skomponować i stworzyć coś tak genialnego. Poza tym jak można ich nie lubić? Obaj panowie obdarzeni są taką charyzmą, że choć nigdy jeszcze nie miałam okazji widzieć ich na żywo, nie mówiąc już o porozmawianiu z nimi, dzięki licznym wywiadom zgromadzonym w internecie czułam się jakbym znała ich od wieków.


Moje top 10 utworów autorstwa Hurts:
(tytuły są jednocześnie linkami do utworów na YouTube)
2. Miracle
3. Sunday
5. Mercy
6. Stay
plus dodatkowo cover utworu Wonderwall zespołu Oasis oraz utwór Calvin'a Harris'a - Under Control


A jak jest z wami? Słyszeliście kiedykolwiek o Theo i Adamie? A może jesteście równie wielkimi ich fanami jak ja?
Pozdrawiam Katherine Parker

niedziela, 28 września 2014

[12] Anna we Krwi

Autor: Kendare Blake
Tytuł oryginału: Anna dressed in blood
Cykl: Anna
Tom: I
Ilość stron: 318 stron
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Moja ocena: 9/10

Cas Lowood odziedziczył po ojcu niezwykły zawód: zabija umarłych.

Ojciec chłopaka został w makabryczny sposób zamordowany przez ducha, którego sam miał uśmiercić. Teraz Cas, uzbrojony w tajemniczy i śmiercionośny sztylet athame, podróżuje po całym kraju ze swoją matką - czarownicą i potrafiącym wyczuć obecność zjaw kotem. Razem śledzą lokalne legendy, próbując wyplenić co bardziej niebezpieczne upiory ze świata - nie dopuszczając jednocześnie do siebie nieprzyjemnych myśli o sprawach typu przyszłość czy przyjaźń.

Gdy przybywają do kolejnego miasta w poszukiwaniu ducha nazywanego przez mieszkańców Anną we Krwi, Cas nie spodziewa się niczego odbiegającego od normy: chce zjawę wyśledzić, zdybać, zabić. Zamiast tego spotyka obłożoną klątwą dziewczynę, istotę, z jaką nigdy przedtem się jeszcze nie mierzył. Zjawa wciąż nosi sukienkę, którą włożyła w dzień swego morderstwa w 1958 roku: dawniej śnieżnobiałą, teraz czerwoną, ociekającą krwią. Po śmierci Anna zabijała wszystkich, którzy odważyli się postawić nogę w opuszczonym domu, gdzie sama się wychowała.

Z jakiegoś jednak powodu Casa postanawia oszczędzić...

Tezeusz Cassio Lowood specjalizuje się w bardzo dziwnej profesji... zawodowo zabija duchy, które pozostały na ziemi i teraz same mordują niewinnych w taki sposób jak same zginęły. Zajęcie to odziedziczył po ojcu, od którego otrzymał także athame - nóż pozwalający mu na pozbywanie się niechcianych gości. Choć ma dopiero siedemnaście lat nie jest normalnym nastolatkiem. Do szkoły chodzi tylko po to, aby móc dowiedzieć się czegoś na temat zjawy, której ma się pozbyć. Jego praca wymaga od niego ciągłych przeprowadzek, a zatem i ciągłych poświęceń. Nie ma zbyt wielu znajomych, o przyjaciołach już nie wspomnę. Jednak Cass lubi to co robi i nie wyobraża sobie, by jego życie mogło wyglądać inaczej. Po swoim ostatnim zleceniu wyrusza do Kanady, by w miejscowości Thunder Bay zająć się Anna... Anną we Krwi.


"Wyobraźnia ma słabą pamięć i wszystko się w niej zaciera i odpływa. Oczy zapamiętują na dłużej, znacznie dłużej."

Chcąc zdobyć więcej informacji na temat zjawy Cassio próbuje wkupić się w łaski najpopularniejszej dziewczyny w szkole - Carmel. Ta jednak nie przypomina innych "księżniczek", jakie zdążył już poznać w innych miejscowościach. O nie. W przeciwieństwie do tamtych dziewczyna jest bystra, i to bardzo. Carmel zaprasza Cas'a na coroczną imprezę Końca Świata, gdzie chłopak ma nadzieję usłyszeć historie o duchach (a zwłaszcza o tym jednym), które są mu potrzebne do wykonania zadania. W międzyczasie poznaje Thomasa - chłopaka mieszkającego w Thunder Bay, który okazuje się być telepatą i dobrze wie z jakiego powodu Cas pojawił się w mieście. Bohater dowiaduje się, że to dziadek Thomasa skontaktował się z jego znajomym, który poinformował go o Annie we Krwi.

W dniu Końca Świata znajomi Carmel, za namową Cas'a pokazują bohaterowi dom nawiedzany przez zjawę. Cassio nie wie jednak, że Mike - były chłopak dziewczyny chce go nastraszyć. Za pomocą deski ogłusza go i porzuca w nawiedzonym domu. Nikt nie spodziewał się, że właśnie wtedy Anna się pojawi... a jednak. Dziwnym sposobem duch oszczędza Cas'a, lecz jako kolejną ofiarę upatruje sobie Mike'a, którego ciało rozrywa na dwie połowy.

"Miej nadzieję na najlepsze, przygotuj się na najgorsze."

 Normalną reakcją Cassio w takim przypadku byłaby jeszcze większa potrzeba szybkiego pozbycia się zjawy, lecz Anna jest inna niż dotychczasowe duchy. Cały czas zaprząta głowę bohatera. Dlaczego słynna Anna we Krwi, najstraszniejsza zjawa jaką dotychczas spotkał, potrafiąca rozerwać ludzkie ciało na kilkanaście kawałków, nie znająca litości Anna Korlov pozwoliła mu odejść?

Sięgając po Annę we Krwi Kendare Blake nie miałam tak na prawdę pojęcia z czym się mierzę. Słyszałam dużo pochlebnych opinii na jej temat, lecz tak na prawdę nie miałam pojęcia co skrywa ta lektura. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się aż tak dobrej książki! Od razu mówię, że nie wszystkim ta pozycja może przypaść do gusty ze względu na występujące od czasu do czasu opisy zmasakrowanych przez duchy ciał. Ale radzę spróbować, bo może to was zaskoczyć i sprawi, że nie będziecie mogli wyobrazić sobie bez nich tej historii. 

Zacznijmy może jednak od bohaterów powieści. Główną postacią, a jednocześnie narratorem książki jest Cas (Tezeusz Cassio Lowood), który zajmuje się "zabijaniem" złych duchów, które zostały na ziemi i teraz same mordują niewinnych ludzi. Przyznajcie, że jest to oryginalny pomysł. Ja przynajmniej nie spotkałam jeszcze niczego podobnego. Początkowo jest bardzo skrytym chłopakiem, który uważa, że sam najlepiej sobie ze wszystkim poradzi, że towarzystwo to strata czasu, no bo po co mieszać w sprawy duchów niewinnych cywili. Od momentu, gdy stracił ojca stara się w tajemnicy przed matką odnaleźć jego zabójcę pieczołowicie się do tego przygotowując. Musi jednak liczyć tylko na siebie i własne szczęście. Od momentu jednak, gdy przeprowadza się do Thunder Bay nie wszystko idzie mu tak gładko jak zawsze. Poznaje ludzi, dla których staje się ważny, z którymi się zaprzyjaźnia i nie chce by stało im się coś złego, a oni jak na złość nie chcą pozwolić mu działać w pojedynkę, bo cała sytuacja również ich dotyczy i prawdę mówiąc Cas, w tym przypadku sam by sobie nie poradził. Z samotnika zmienia się w kogoś, komu zaczyna podobać się fakt iż ma przyjaciół, z którymi w normalnych okolicznościach pewnie poszedł by do kina, czy po prostu rozmawiał o codzienności. Muszę powiedzieć, że z początku zachowanie Cassio trochę mnie denerwowało. Później jednak zorientowałam się, że potrzebował kogoś kto by nim po prostu potrząsnął i pokazał, że życie w samotności w odosobnieniu od rówieśników jest strasznie monotonne i że każdy w końcu potrzebuje kogoś z kim mógłby po prostu posiedzieć chociażby w milczeniu. Carmel natomiast nie raz pokazała, że nie jest jakąś tam zwykłą głupiutką dziewczynką, która jest popularna tylko ze względu na swój wygląd, pochodzenie, czy styl bycia. Udowodniła, że jest mądra i potrafi zdecydować co jest słuszne a co nie. 


W książce nie brakuje również wątku miłosnego, który trochę mnie zaskoczył. Nie chcę jednak zdradzać wam zbyt wielu szczegółów. Więc jeśli jesteście tego ciekawi zapraszam do lektury.



Podsumowując Anna we Krwi to książka, która potrafi zaskoczyć i na prawdę godna jest uwagi. Styl pisarki również zwraca na siebie uwagę, gdyż potrafiła stworzyć na prawdę wiele różnych osobowości, a także pisząc wspaniale wcieliła się w rolę głównego bohatera. Książka na bardzo długo zapadnie w mojej pamięci i mam tylko nadzieję, że kolejna część ukaże się w Polsce i nie będzie to kolejna "seria nieukończona", gdyż byłaby to istna hańba. 



Książa bierze udział w wyzwaniu:

piątek, 26 września 2014

[7] FILMOWO: Pitch Perfect

Tytuł oryginału: Pitch Perfect
Reżyseria: Jason Moore 
Scenariusz: Kay Cannon
Gatunek: Komedia romantyczna, Muzyczny
Produkcja: USA
Na podstawie: Mickey Rapkin "Pitch Perfect: The Quest for
                         Collegiate A Cappella Glory"
Czas trwania: 1 godz. 52 min.
Premiera: 28 września 2012 (świat)
Moja ocena: 9/10

Beca (Anna Kendrick) rozpoczyna studia na uniwersytecie, gdzie wykłada jej ojciec. Dziewczyna nie jest tym faktem zachwycona, gdyż wolała mieszkać w Los Angeles, gdzie mogłaby się zająć tworzeniem muzyki. Życie jednak to nie bajka i Beca musi zostać tu gdzie jest. Sytuacji nie poprawia jej nowa współlokatorka, która mimo iż widzi bohaterkę pierwszy raz w życiu od razu pała do niej nienawiścią. Wkrótce dziewczyna trafia na przesłuchanie do grupy a cappella, by później wraz ze "Słowikami" wziąć udział w konkursie studenckich chórów.

Tym razem opis filmu jest krótszy niż zazwyczaj w moich recenzjach, gdyż po prostu nie umiem tego dokładniej opisać. To po prostu trzeba zobaczyć. Nie jest to jednak pozycja dla każdego, gdyż jest to zdecydowanie film muzyczny. Występuje w nim kilka cover'ów znanych piosenek, choć na przykład Right Round zespołu Flo Rida, czy też Just The Way You Are Bruno Mars'a. Choć z reguły jestem zdecydowaną zwolenniczką oryginałów muszę przyznać, że te wersje przedstawione w Pitch Perfect były na prawdę dobre, a w dodatku wykonane zostały w formie a cappella, co jest dla mnie czymś niesamowitym. Sama chciałabym umieć wykonywać utwory w ten sposób.

Jeśli chodzi o dobór aktorów możemy spotkać tu między innymi Annę Kendrick, która może być znana tym, którzy widzieli Sagę Zmierzch. Tu widzimy ją jednak w zupełne innym wydaniu i trzeba przyznać, że wcieliła się w rolę Beci bardzo dobrze. Z radosnej dziewuszki, której buzia się nie zamyka zmieniła się w milczącą dziewczynę odtrącającą wszystkich tych, których na niej zależy. Co prawda znam ją tylko z tych dwóch ról, ale w obu wersjach zaprezentowała się nadzwyczaj dobrze. Strasznie podobała mi się również postać Grubej Amy, w którą wcieliła się Rebel Wilson . Nie raz uśmiałam się przy jej zabawnych tekstach, czy też dziwnym i specyficznym zachowaniu.

Przejdźmy teraz do samej fabuły. Osobiście nigdy nie spotkałam się jeszcze z filmem, w którym głównym motywem jest a cappella. Bardzo mi się jednak to spodobało i z chęcią obejrzałabym inne pozycje tego typu. Z tego co przeczytałam ma powstać sequel, ale obawiam się, że nie będzie już tak udany jak jego poprzednik. W Pitch Perfekt występuje również wątek miłosny, jednakże nie jest on aż tak mocno dominujący, co moim znaniem jest dużym plusem, gdyż dzięki temu możemy skupić się chociażby na muzyce.

Podsumowując, Pitch Perfekt to bardzo interesująca pozycja nie tylko dla fanów filmów muzycznych. Z pewnością czas z nim spędzony nie będzie należał do straconych. Kto wie, może niektórym wpadną nawet w ucho zaprezentowane tam covery i mixy różnych utworów...



Pozdrawiam Katherine Parker

PITCH PERFECT:

pitch perfect 1 | pitch perfect 2 pitch perfect 3

wtorek, 23 września 2014

[11] Bogini oceanu

Autor: P. C. Cast
Tytuł oryginału: Goddessof the Sea
Cykl: Wezwanie bogini
Tom: I
Ilość stron: 407 stron
Wydawnictwo: Książnica
Ocena: 6/10

W dniu dwudziestych piątych urodzin Christine Canady wypowiada zaklęcie z nadzieją, że odmieni ono jej bezbarwne życie singielki. Nie spodziewa się jednak, że magiczne słowa w tak niezwykły sposób zaczarują rzeczywistość. Kiedy jej samolot rozbija się nad oceanem, życie dziewczyny zmienia się na zawsze. Odzyskawszy przytomność, odkrywa, że znajduje się w miejscu i czasie, w którym rządzi magia, a jej ciało przybrało postać mitycznej syreny Undine. Jednakże w wodach czai się niebezpieczeństwo. Litościwa bogini Gaja zmienia Christine ponownie w kobietę, by mogła poszukać schronienia na lądzie. Kiedy na ratunek przybywa przystojny wybawiciel, Christine zamiast cieszyć się ze spełnionego marzenia, zaczyna tęsknić za oceanem i seksownym trytonem, który skradł jej serce...

Christine Canady, czy CC, jak woli by ją nazywano, wiedzie spokojne życie singielki. Jest sierżantem sił powietrznych Stanów Zjednoczonych Ameryki, mimo iż strasznie boi się latać. Bohaterkę poznajemy w dniu jej dwudziestych piątych urodzin. Zdaje się, że wszyscy zapomnieli, jaki dzisiaj jest dzień i CC nie ma innego wybory jak tylko świętować go sama z dwiema butelkami szampana, kubełkiem pełnym jedzenie z KFC oraz filmem Czarownice z Eastwick. Dziewczyna bardzo chciałaby zmienić coś w swoim monotonnym życiu, przede wszystkim chciałaby aby mężczyźni zaczęli zwracać na nią uwagę - pragnęła być pożądana, seksowna, podziwiana. Chciała, aby w jej życiu zagościła magia, tak jak w życiu bohaterek filmu. Widząc kuszące światło księżyca na balkonie, zachęcona alkoholem, postanawia wypowiedzieć zaklęcie skierowane do bogini Gaii, o której uczyła się w szkole. Wkrótce zmożona snem, postanawia położyć się do łóżka, aby mieć siły na jutrzejszy dzień. Wkrótce bowiem miała wylecieć do Arabii Saudyjskiej na trzy miesiące w celach związanych z jej pracą.

"Cholernie dobrze, że mamy siebie. - Poklepała z czułością telefon i ocaliła drugą butelkę szampana przed samotnością w lodówce."

Podczas lotu dochodzi do katastrofy i samolot CC rozbija się na środku oceanu. Dziewczyna zostaje wciągnięta pod wodę, gdzie spotyka niewiarygodnie piękną dziewczynę, która okazuje się być syreną. Okazuje się, że CC wkrótce umrze, jednakże syrena zna sposób aby bohaterka mogła przeżyć. Kobiety zamieniają się ze sobą ciałami - syrena umiera, a CC staje się zupełnie inną istotą. Przenosi się do średniowiecza, gdzie żyły wszystkie magiczne istoty uważane teraz za mit. Syrena Undine, której ciało posiada teraz CC jest córką Lira - boga mórz, oraz Gaii - boginią ziemi, do której modliła się bohaterka. Okazuje się, że Undine nie była szczęśliwa w swoim ciele, a na domiar złego prześladował ją jej przyrodni brat - tryton Sarpedon, który chciał ją posiąść za wszelką cenę. By uchronić CC przed niebezpieczeństwami w morzu Gaja przenosi ją na ziemie, pozbawia ją ogona a w zamian obdarowuje nogami. By jednak pozbyć się klątwy, dzięki której CC może przebywać na ziemi kobieta musi znaleźć prawdziwą miłość. Ale czy będzie to możliwe na ziemi?

"Czyż nie tym właśnie jest kobieta: magicznym połączeniem różnic?"

P. C. Cast to autorka znana głównie z serii Dom nocy. W tej książce nie mamy jednak do czynienia z postaciami, czy też zdarzeniami, które występowały w tamtej serii. Tu spotykamy się z zupełnie czymś innym. Sam pomysł na książkę jest bardzo ciekawy i imponujący. Jeszcze nie spotkałam się z książką, która zbliżona byłaby do fabuły przedstawionej w Bogini oceanu. Ale czy sam pomysł wystarczy, aby książka była udana? 

Strasznie trudno jest mi ocenić tą powieść. Jednocześnie podobała mi się historia głównej bohaterki, ale coś mi tam jeszcze brakowało. Bardzo się tam wszystko "ciągnęło". Nie potrafię tego wytłumaczyć, bo jak już mówiłam pomysł przedstawienia bohaterki, która zamienia się w syrenę i przeniesienie jej do średniowiecza jest ciekawy, jednakże ubranie tego wszystkiego w słowa nie wyszło autorce aż tak dobrze. 

Duży wpływ na nasze odczucia odnośnie danej lektury ma także jej bohater. Osobiście nie polubiłam CC, a rzadko zdarza mi się, abym nie lubiła głównego bohatera. Najbardziej chyba denerwowały mnie te różne teksty, które kobieta mówiła sama do siebie pod nosem. Kto tak robi?

"Prawdziwa miłość to nie napój, który jedna osoba może wypić, a druga odstawić. O prawdziwej miłości można mówić tylko wtedy, gdy dwie dusze łączą się w jedno."

Podsumowując, książka autorstwa P. C. Cast nie urzekła mnie tak jak było to w przypadku Naznaczonej jej autorstwa. Odnoszę wrażenie, że trochę niepotrzebnie traciłam czas na dalsze brnięcie w lekturę. Myślę jednak, że gdyby trochę dłużej popracować nad całością, byłaby to na prawdę dobra lektura.

Książka bierze udział w wyzwaniu:


niedziela, 21 września 2014

[1] DIY Lemon Hand Scrub


Dzisiejszy post nie będzie dotyczył ani książek, ani filmów, a także przepisów. Bardzo lubię od czasu do czasu wypróbować domowej roboty kosmetyki. Jest to ciekawa, a przede wszystkim naturalna odskocznia od kosmetyków, które stosuję na co dzień. Takie kosmetyki są tanie, a przede wszystkim łatwe w wykonaniu. Mam nadzieję, że tego typu posty wam się spodobają. Dajcie znać, w komentarzach, czy chcecie takich więcej :)

Bohaterem tego postu będzie cytrynowy peeling do dłoni. Wypróbowałam go na sobie już kilka razy i jestem z niego bardzo zadowolona.

A więc przejdźmy do składników:
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1/4 szklanka oleju lub oliwy z oliwek
  • 1 łyżka soku z cytryny
Wszystkie składniki mieszamy ze sobą, a powstałą masę przekładamy do słoiczka. Z podanej ilości składników otrzymamy peeling wystarczający na kilkanaście aplikacji. Polecam przechowywanie go w lodówce, gdyż po pierwsze ułatwi nam to nabieranie masy, a po drugie przedłuży jego żywotność.

Jeśli chodzi o samo działanie DIY Lemon Hand Scrub dłonie, za sprawą cukru w roli "ścieraka", są bardzo miękkie i pozbawione martwego naskórka. Cukier powoduje także przyjemny masaż, co jak dla mnie jest dodatkową zaletą produktu. Po zastosowaniu peelingu nie musimy stosować już kremu ochronnego, gdyż olej zdecydowanie spełnia rolę nawilżacza zarówno dla skóry dłoni jak i dla paznokci i skórek. Sama cytryna pozostawia przyjemny zapach, który towarzyszy nam również podczas całej aplikacji. Mówiąc krótko same zalety :)

Ten słoiczek z peelingiem, który widzicie obok przeznaczony jest dla mojej przyjaciółki Emily B. z bloga Gold Coast is Always Good Idea która, jako że na swoim blogu zajmuje się właśnie między innymi recenzowaniem kosmetyków, zgodziła się go przetestować. Tak że chętnych mających ochotę zapoznać się z jej opinią na temat Lemon Hand Scrub zapraszam już niedługo do odwiedzin jej bloga.

Jeśli znacie inne ciekawe przepisy na domowej roboty kosmetyki piszcie na adres kasia9502@wp.pl, lub po prostu dajcie znać w komentarzach.




Pozdrawiam Katherine Parker

piątek, 19 września 2014

[6] FILMOWO: Piękne istoty

Tytuł oryginału: Beautiful Creatures
Reżyseria: Richard LaGravenese
Scenariusz: Richard LaGravenese
Gatunek: Fantasy, Melodramat
Produkcja: USA
Na podstawie: Kami Garcia & Margaret Stohl "Piękne istoty"
Czas trwania: 2 godz. 4 min.
Premiera: 13 lutego 2013 (Polska i świat)
Moja ocena: 7/10

Ethan Wate (Alden Ehrenreich) wiedzie normalnie, niczym nie wyróżniające się życie w małym zapomnianym Gatlin w Karolinie Południowej, gdzie jak film wyświetlany jest w kinie, oznacza to, że został już dawno wydany na DVD. Chłopak zdecydowanie różni się jednak od innych mieszkańców miasteczka. W przeciwieństwie do nich Ethan ma własne zdanie, nie robi tego co wypada, bo KTOŚ tak powiedział, nie osądza, a przede wszystkim, gdy tylko skończy szkołę chce opuścić Gatlin, aby zasmakować życia i poznać inne miejsca.

Z początkiem nowego roku szkolnego, do miasta przybywa nowa dziewczyna, która ma także zacząć naukę w szkole Ethana. Nazywa się Lena Duchannes (Alice Englert) i jest siostrzenicą starego Macona Ravenwooda (Jeremy Irons) - miejscowego dziwaka, od lat nie wychodzącego ze swojego zapuszczonego domu, który uchodzi za miejsce grozy, gdzie można spotkać różnego rodzaju zjawy. Wszyscy mieszkańcu od razu wyrobili sobie zdanie na temat Leny, choć nawet jej jeszcze nie spotkali. Tylko Ethan stara się nie słuchać plotek. Gdy tylko dziewczyna zjawia się na jednej z lekcji chłopak uświadamia sobie, że jest to ta sama osoba, która od wielu dniu mu się śniła i w której zakochał się mimo iż tak na prawdę nie wiedział, że istnieje.

Ethan Wate stara się zaprzyjaźnić z nową uczennicą, gdyż wydaje mu się ona zupełnie inna niż dziewczyny z miasteczka. Intryguje mu też to, że Lena widziała świat, mieszkała w tylu miejscach, gdy tymczasem on całe życie spędził w Gatlin. Daje jej w prezencie znaleziony niedawno stary medalion. Gdy oboje go dotykają dzieje się coś niespodziewanego - doznają wizji, która przenosi ich w czasy bitwy pod Honey Hill, gdzie widzą młodą kobietę i jej kochanka, którzy starają się ukryć przed żołnierzami przeciwnych oddziałów. Koniec wizji jest taki, że mężczyzna zostaje zastrzelony.

Wkrótce Ethan dowiaduje się, że Lena, jak zresztą cała jej rodzina, należą do Obdarzonych - mają specyficzne moce, które zdecydowanie różnią ich od śmiertelników. Dziewczyna wyjawia mu także, że w dniu jej nadchodzących szesnastych urodzin dobro i zło upomną się o nią przydzielając ją albo do Istot Światła lub Istot Cienia. Od tego momentu chłopak stara się pomóc ukochanej znaleźć jakieś wyjście, które uchroni ją przed przejściem na tą złą stronę. Sytuacji nie polepsza niespodziewane pojawienie się Ridley (Emma Rossmu) - kuzynki Leny, która jakiś czas temu została Istotą Ciemności. Wszyscy wiedzą bowiem, że jej przybycie nie zwiastuje niczego dobrego.
Czy potęga miłości przezwycięży potęgę magii?

Przeczytawszy pierwszą cześć Kronik obdarzonych, z której recenzją możecie zapoznać się w tym miejscu, nie mogłam doczekać się, aż obejrzę film na podstawie książki, która aż tak mi się spodobała. Niestety nie powalił mnie aż tak jak było to w przypadku powieści. Miejscami miałam nawet ochotę wyłączyć film, gdyż strasznie mnie nudził, jednakże nie zrobiłam tego ze względu na postać Ethana, w którego wcielił się Alden Ehrenreich. Muszę się przyznać, że jak dotąd nie miałam o nim zielonego pojęcia i pierwszy raz ujrzałam go dopiero w Pięknych istotach.

Jak widać był to duży błąd, który mam zamiar szybko nadrobić. Idealnie wcielił się w rolę Ethana, a jego zabawne testy wypowiadane z niezwykłą naturalnością sprawiły, że nie raz uśmiech zagościł na moich ustach. Zdecydowanie jednym z powodów, dla których warto obejrzeć ten film jest Alden.

Sam film nie był do końca aż taki zły i pewnie gdybym prędzej nie zapoznała się z książką bardziej przypadł by mi do gustu. Mimo tych niektórych wad sądzę, że warto jednak go zobaczyć, jednakże najpierw polecam zapoznanie się z książką, gdyż w niektórych miejscach można się pogubić.

Podsumowując, film pod tytułem Piękne istoty, mimo wad, których zdążyłam się doszukać i zmienionego zakończenia wart jest chwili uwagi, choć myślę, że tym którzy wcześniej przeczytali książkę może nie przypaść za bardzo do gustu. Ale jak już mówiłam, dla genialnej roli Aldena warto się poświęcić :)

Pozdrawiam Katherine Parker

niedziela, 14 września 2014

[10] Piękne istoty

Autor: Kami Garcia & Margaret Stohl
Tytuł oryginału: Beautiful Creatures
Cykl: Kroniki Obdarzonych
Tom: I
Ilość stron: 531 stron
Wydawnictwo: Łyński Kamień
Ocena: 10/10

Gatlin nie wyróżniało się niczym szczególnym. Byliśmy w samym środku zwyczajności. Tak mi się przynajmniej wydawało. Ale nie mogłem się bardziej mylić.

Była klątwa. Była dziewczyna. A na końcu był grób.

Ethan marzy o wyjeździe z Gatlin w Karolinie Południowej, gdzie ostatnim wielkim wydarzeniem była wojna secesyjna. Chłopak od miesięcy śni o dziewczynie, której nigdy wcześniej nie widział. Kiedy po wakacjach spotyka ją na szkolnym korytarzu, od razu się w niej zakochuje. Lena ukrywa jednak klątwę, która od pokoleń ciąży na jej rodzinie. Czy Ethan zmieni przeznaczenie i uratuje Lenę przed nią samą? W mieście bez przyszłości jedna tajemnica zmieniła wszystko...

Ethan mieszka w Gatlin w Karolinie Południowej. Jest to stare miasteczko, ze swoimi tradycjami, w którym rodziny mieszkają od pokoleń. Każda osoba spoza Gatlin, która chce tam zamieszkać traktowana jest jak intruz w ogóle nie pasujący do tutejszej ludności. Ethan jako jedyny marzy aby po ukończeniu liceum opuścić je i wyprowadzić się do innego miasta a może nawet kraju.

Od jakiegoś czasu Ethan codzienne śni o pewnej dziewczynie - nigdy jej nie widział, nie wie jak ma na imię, ale wie, że potrzebuje ona jego pomocy, choć ją odtrąca. Słyszy również piosenkę, której nikt poza nim nie może usłyszeć - Szesnaście księżyców. W tajemniczy sposób pojawia się ona na jego iPod'zie, a gdy chce puścić ją swojemu przyjacielowi - Linkowi - w tajemniczy sposób znika.


"Od lat jeździłem z Linkiem codziennie do szkoły. Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi, gdy w autobusie podzielił się ze mną ciastkiem z kremem. Później dowiedziałem się, że ten kawałek spadł mu na podłogę."

 Pierwszego dnia szkoły chłopcy dowiadują się, że do ich klasy trafia nowa dziewczyna. Nikt nie wie jeszcze jak ma na imię, ale za to wiedzą, że zamieszkała w domu starego Macona Ravenwooda - dziwaka mieszkającego w wielkim domu Ravenwood'ów, który od wielu wielu lat go nie opuścił. Jakież wielkie było zaskoczenie Ethana, gdy dowiedział się, że ta ów tajemnicza dziewczyna to ta sama, która śniła mu się już od jakiegoś czasu. Nazywa się Lena Duchannes, a Macon jest jej wujem. Mieszkańcy Gatlin nie są zadowoleni faktem, iż siostrzenica Ravenwooda uczęszcza do szkoły razem z ich dziećmi, a gdy w niewyjaśniony sposób dziewczyna rozbija szybę na jednej lekcji, zaniepokojone matki, pod przewodnictwem pani Lincoln, postanawiają pozbyć się dziewczyny za wszelką cenę.

Wszyscy uczniowie, z wyjątkiem Ethana są wrogo nastawieni względem Leny. Chłopak postanawia stanąć po stronie dziewczyny i się z nią zaprzyjaźnić. Okazuje się, że ona też od jakiegoś czasu śniła o nim, lecz obydwoje nie znają zakończenia ich wspólnych snów. Kolejną rzeczą, która łączy bohaterów jest fakt iż potrafią porozumiewać się telepatycznie - słyszą nawzajem swoje głosy, a czasem odczuwają również swoje emocje. Dziewczyna wyjawia Ethanowi, że zarówno ona jak i członkowie jej rodziny należą do Obdarzonych. Mają pewne moce, które zdecydowanie różnią ich od śmiertelników. Każdy z nich na dodatek ma inną moc. Lena wyjawia chłopakowi, że w dniu jej szesnastych urodzin dowie się czy jest Istotą Ciemności (tą złą), czy też może Istotą Światła (tą dobrą). Etan chce pomóc jej znaleźć sposób, dzięki któremu Lena postanie pod tej dobrej stronie i nadal będzie sobą.Czy mu się uda? Co wspólnego z dziwnymi wydarzeniami w otoczeniu Leny ma jej dawno nieżyjąca matka? I jaki sekret skrywa Macon Ravenwood?


"Czy można kogoś pokochać zanim się go zobaczy?"

O książce Piękne istoty słyszałam już jakiś czas temu. Zawsze mnie do niej ciągnęło, lecz nigdy nie nadarzyła się sprzyjająca do przeczytania jej okazja. Gdy w końcu jednak całkiem przypadkiem natrafiłam na nią w bibliotece, nie powiem ucieszyłam się jak dziecko. Czy książka była warta uwagi?

Zacznijmy może jednak od bohaterów wykreowanych przez autorki. Strasznie polubiłam postać Macona Ravenwooda, która zdecydowanie wyróżniała się na tle innych bohaterów. Zbudowana byłą wokół niego otoczka tajemniczości, którą czytając odkrywamy z kolejnymi rozdziałami. Macon to jedna wielka mieszanka różnych cech charakterów - od staroświeckiego dżentelmena, przez nieobliczalnego furiata, po kochającego wujka gotowego poświęcić własne życie w imię siostrzenicy. Macon Ravenwood zdecydowanie należy do grona moich faworytów. Godnym uwagi jest też główny bohater powieści, a mowa oczywiście o Ethanie. Nie powiem, czasami zachowanie chłopaka strasznie mnie denerwowało, jednakże bez niego i jego gotowego do poświęceń charakteru książka ta by nie istniała.

Strasznie spodobał mi się świat wykreowany przez obydwie autorki. Z pozoru niczym nie wyróżniające się Gatlin skrywało swoje tajemnice, dzięki którym tak ciągnęło mnie do dalszego czytania. Jest to zdecydowanie typowe amerykańskie miasteczko ze swoimi tradycjami, jednakże świetne opisy, które sprawiły, że czytelnik może poczuć się jakby sam tam był, sprawiły, że sama chciałabym je odwiedzić. Szczególnie podobała mi się rekonstrukcja miejscowej bitwy.

Podsumowując, Piękne istoty to książka warta każdego czasu z nią spędzonego. Nie mogę doczekać się sięgnięcia po dalsze części Kronik obdarzonych. Ma wszystko to, co powinna zawierać każda dobra książka (szczególnie zaskakujące zakończenie). Polecam ją każdemu, kto tak jak ja uwielbia tego typu książki. Z pewnością się nie zawiedziecie. 

Książka bierze udział w wyzwaniach:


 
KRONIKI OBDARZONYCH:
piękne istoty | istoty ciemności | istoty chaosu | beautiful redemption

piątek, 12 września 2014

[5] FILMOWO: Zmierzch

Tytuł oryginału: Twilight
Reżyseria: Catherine Hardwicke
Scenariusz: Melissa Rosenberg
Gatunek: Horror, Romans
Produkcja: USA
Na podstawie: Stephenie Meyer "Zmierzch"
Czas trwania: 2 godz. 2 min.
Premiera: 9 stycznia 2009 (Polska), 17 listopada 2008 (świat)
Moja ocena: 8/10

Bella Swan (Kristen Stewart) przeprowadza się do Forks w stanie Waszyngton, aby zamieszkać ze swoim ojcem - Charlie'm (Billy Burke). Trafia do nowej szkoły, gdzie poznaje swoich rówieśników. Od razu jej uwagę zwraca rodzina Cullen'ów. Zdecydowane wyróżniają się na tle pozostałych uczniów. Lecz najbardziej zainteresował ją Edward (Robert Pattinson), chłopak jednak unika jej, można wręcz powiedzieć, że stara się ją do siebie zrazić. Belli nie daje on jednak spokoju, stale o nim myśli.

Pewnego dnia dziewczyna staje oko w oko ze śmiercią. Zostaje prawie potrącona przez samochód. Z opresji ratuje ją jednak Edward. W nienaturalnie szybki sposób zjawił się u boku Belli i odepchnął auto nie odnosząc żadnych obrażeń. Od tego momentu jeszcze bardziej stara się jej unikać, a także nie chce ujawnić jej w jaki sposób udało mu się ją uratować.

W Forks i okolicach zaczynają się dziać różne niewyjaśnione rzeczy, które z reguły prowadzą do tajemniczych zgonów. Okoliczna policja stara się rozwikłać sprawę, niestety śledztwo do niczego nie prowadzi.

Bella wraz ze swoimi nowymi przyjaciółkami wybiera się kupić sukienkę na nadchodzący bal maturalny. Postanawia wybrać się do pobliskiej księgarni, aby dowiedzieć się czegoś na temat legend Quileute'ów. W drodze powrotnej zostaje zaatakowana przez miejscowych chuliganów. Z opresji nieoczekiwanie znów ratuje ją Edward. Podczas rozmowy z nim dziewczyna dowiaduje się, że chłopak potrafi czytać w myślach. Wkrótce Bella skleja wszystkie wątki w całość i dowiaduje się, że tajemniczy Edward Cullen jest wampirem. Fakt ten jednak jej nie przeszkadza, gdyż jest w nim szalenie zakochana, zresztą z wzajemnością. Poznaje rodzinę chłopaka, której członkowie również są wampirami.

Rodzina Cullen'ów różni się jednak od innych wampirów, gdyż żywią się tylko i wyłącznie krwią zwierząt. Za tajemnicze morderstwa odpowiada więc grupa innych wampirów.

Nie wszystkie wampiry jednak traktują ludzi jak równych sobie.

Historia przedstawiona w Zmierzchu znana jest z całą pewnością nie jednemu. Któż nie słyszał bowiem o wampirze, który zakochał się w ludzkiej dziewczynie. Jedni mówią, że jest to fantastyczna historia pełna fantastycznej miłości.
Inn natomiast sądzą, że jest to ogromna strata czasu, a sama historia to przesłodzona historyjka dla szalonych nastolatek. Cała saga cieszy się jednak ogromną popularnością zarówno ze względu na książkę autorstwa Stephenie Meyer, jak i ekranizację.

Jeśli chodzi więc o samą historię przedstawioną w Zmierzchu uważam, że jest to coś fantastycznego i wciągającego. Mimo, że film oglądałam już setki razy a i książkę mam już za sobą zawsze chętnie wracam do Belli i Edwarda i przeżywam razem z nimi całą tą historię od nowa.

Jeśli chodzi o grę aktorską to niestety nie jest aż tak dobrze jak w przypadku fabuły. Nie mówię, że jest to coś okropnego, ale niektórzy aktorzy mogli się troszkę bardziej postarać. Na ogromne brawa zasługuje jednak Peter Facinelli wcielający się w postać Carlislea Cullena, jak i Nikki Reed - Rosalie Hale, a także Ashley Green (filmowa Alice Cullen). Myślę, że to między innymi te osoby sprawiają, że zawsze chętnie wracam do Zmierzchu. Choć nie przepadam za Kristen Steward, to jednak nie wyobrażam sobie tego filmu bez jej osoby. Zdecydowanie idealnie dobraną osobą do swojej roli jest nie kto inny niż Robert Pattinson. Tak właśnie wyobrażałam sobie Edwarda.

Podsumowując, mimo różnych niedociągnięć, na które zawsze marudzę podczas oglądania  filmu, to i tak uważam, że świetnie przedstawia on fabułę zawartą w książce. Zmierzch to film, który zdecydowanie zapada w pamięć i sprawia, że zawsze chętnie do niego wracam. Może coś wspólnego z tym ma muzyka występująca w ekranizacji, która zdecydowanie należy do moich faworytów. Tak więc tych ,którzy jeszcze jakimś cudem nie zapoznali się z historią wampira, który zakochał się w zwykłej dziewczynie zapraszam do czytania i oglądania. Zdecydowanie warto poświęcić temu parę chwil...

Pozdrawiam Katherine Parker 

FILMOWO: SAGA ZMIERZCH
zmierzch | księżyc w nowiu | zaćmienie | przed świtem część pierwsza | przed świtem część druga

środa, 10 września 2014

[1] Liebster Blog Award



Jakiś czas temu zostałam nominowana do LIEBSTER BLOG AWARD, a to wszystko za sprawą Claudii Ann, za co jej serdecznie dziękuję. Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie. Tym, którzy nie wiedzą jeszcze na czym polega LBA postaram się to trochę wytłumaczyć.

A więc Liebster Blog Award to nagroda od blogera, który uzna nasz blog za interesujący i wart uwagi. Akcja ma na celu rozreklamowanie mało znanych blogów, które warte są odwiedzin. Osoba nominowana musi odpowiedzieć na 11 pytań zadanych przez blogera, który ją nominował, a następnie sama musi nominować 11 blogów i wymyślić dla tych osób 11 pytań. W całej akcji istnieje tylko jeden warunek: nie można nominować osoby, która nas nominowała. I to by było na tyle :)

A teraz pytania, które zadała Claudia Ann:

1. Wiążesz przyszłość ze swoją pasją?
    Bardzo bym chciała, aby moja przyszłość związana była oczywiście z książkami. Może kiedyś uda
    mi się stworzyć własne wydawnictwo. :)
2. Gdybyś mogła zamieszkać w dowolnej książce, to jaki byłby twój wybór i dlaczego?
    Hmn... Myślę, że najbardziej chciałabym zamieszkać w świecie Harry'ego Potter'a. Od chwili, gdy
    tylko poznałam magiczny świat czarodziejów chciałam się tam przenieść. I chyba nie będę należeć
    do wyjątków mówiąc, że zawsze liczyłam na to, że też któregoś dnia dostanę list z Hogwartu :)
3. Książka vs jej ekranizacja?
    Zdarzają się książki, które są świetnie odwzorowane w ich ekranizacjach, jak na przykład
    wcześniej wymieniony Harry Potter. Są również i takie ekranizacje, które mimo ogromnych starań
    ich twórców znacznie różnią się od książek, co nie zawsze jest dobre. Osobiście lubię oglądać
    ekranizacje moich ulubionych książek, gdyż wtedy mogę jeszcze bardziej zagłębić się w danej
    historii.
4. Jak długo blogujesz?
   Moja przygoda z blogowaniem nie jest nadzwyczaj długa, gdyż sięgają tylko początku czerwca -
   jeśli dobrze pamiętam. 
5. Jaka jest twoja ulubiona postać książkowa?
    To jest trudne pytanie, gdyż istnieje dużo postaci wykreowanych przez autorów, które uwielbiam.
    Z całą pewnością należy do nich Harry Potter, oraz Damon Salvatore z Pamiętników wampirów.
6. Co sprawia, że czujesz się szczęśliwa?
    Z całą pewnością książki, muzyka, chwile spędzone z rodziną i przyjaciółmi.
7. Jakie są twoje marzenia?
    Bardzo chciałabym umieć płynnie angielski, oraz wybrać się do Wielkiej Brytanii, a także udać się
    na koncert mojego ulubionego zespołu - Hurts.
8. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
    Kiedyś rozmawiałam z jedną z moich koleżanek, że ze względu na to, że ona uwielbia oglądać
    filmy i o nich opowiadać, a ja kocham czytać i zawsze zdaje  jej relacje na temat przeczytanych
    lektur mogłybyśmy pisać o tym na blogu. Tak więc postanowiłyśmy założyć naszego pierwszego
    bloga. Później jednak zdecydowałam się na prowadzenie własnego bloga.
9. Ulubiona piosenka?
    Nie mam jednej ulubionej piosenki. Bez przerwy mogłabym słuchać Wonderful life i Sunday
    zespołu Hurts oraz The Kill (Bury Me) 30 Seconds To Mars.
10. Co cię motywuje do pisania?
    Największą motywacją dla mnie, jaki i zapewne dla innych blogerów są komentarze i rosnąca
    liczba odwiedzin czytelników. Dzięki temu wiem, że ktoś jednak tu zagląda, co sprawia mi
    ogromną radość i popycha do dalszego pisania.
11. Masz swojego fikcyjnego męża (albo mężów)?
    Raczej nie. Przynajmniej teraz nic mi się nie  przypomina (pewnie później dostanę olśnienia).

Osoby, które nominowałam:
1. Emily B.
2. Amanda
3. Agnieszka P.
4. Literatka M.
5. Suza
6. Justyna Kornelia
7. Elenkaa_
8. Healy Rom i Elfik Book
9. Amelia Grey
10. VoyJoy
11. Wonderlandofbooks

A oto moje pytania dla was:
1. Dlaczego blogujesz?
2. Ulubiony film?
3. Na co zwracasz uwagę wybierając książkę, którą chcesz przeczytać?
4. Ulubiony zespół?
5. Autor, którego wielbisz bezgranicznie?
6. Najlepszy moment twojego życia?
7. Jakiego typu muzyki słuchasz?
8. Twoje hobby?
9. Ulubiony aktor?
10. Najgorsza ekranizacja?
11. Książka, którą według ciebie każdy powinien przeczytać?

Pozdrawiam Katherine Parker

poniedziałek, 8 września 2014

[9] Magia Avalonu

Autor: Aprilynne Pike
Tytuł oryginału: Spells
Cykl: Laurel
Tom: II
Ilość stron: 297 stron
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ocena: 7/10

Magia Avalonu to druga - po Skrzydłach Laurel - powieść bestsellerowego cyklu Aprilynne Pike. Tytułowa bohaterka Laurel Sewell odkryła, że jest wróżką i ma do spełnienia wyjątkową misję. W tym celu udaje się do magicznego Avalonu i doskonali swoje nadprzyrodzone umiejętności. Opuszcza jednak tę krainę, gdyż nie chce porzucić ludzkiej rodziny, przyjaciół i ukochanego Davida. Ale w Avalonie czeka na nią ktoś, z kim łączy ją głęboka więź - Tamani, niezwykły wartownik o szmaragdowych oczach. Tamani nie traci nadziei, że Laurel wróci do jego świata, Dziewczyna będzie musiała dokonać wyboru, który może złamać jej serce...

Minęło już kilka miesięcy odkąd Laurel dowiedziała się, że jest wróżką, a jej rodzice tak na prawdę nie są jej prawdziwymi rodzicami. Mimo  tego dziewczyna stara się żyć normalnie, chce być szczera z rodzicami (wyjawia im to kim jest) i ma nadzieję, że mimo jej odmienności będzie mogła żyć normalnie, jak każda amerykańska nastolatka. Pewnego poranka Laurel znajduje na swojej poduszce list zaadresowany właśnie do niej. Dziewczyna została wezwana do Akademii Avalińskiej, gdzie uczą się wszystkie wróżki jesienne, takie jak ona. Ma stawić się przed Bramą prowadzącej do Avalonu pierwszego dnia lata, aby nadrobić swoje drastyczne zaległości w nauce.

"Wielka władza wiąże się z wielką odpowiedzialnością"

Powrót do Avalonu wiąże się jednak z powrotem do dawnego życia, życia którego Laurel w ogóle nie pamięta. Gdy została bowiem podrzucona przez wróżki jej rodzicom musiała mieć wymazaną pamięć, aby choć przez przypadek nie zdradzić tajemnic Avalonu. Jest to nie lada problem, gdyż te wróżki wiedzą o niej znacznie więcej niż ona sama wie o sobie. Jednak dzięki Jamisonowi - wróżce zimowej, a także Tamianiemu - wartownikowi, który cały czas pilnował bezpieczeństwa Laurel, a także był jej najlepszy przyjacielem w poprzednim życiu dziewczyny, bohaterka może dowiedzieć się trochę więcej o swojej ojczyźnie i panujących tam zwyczajach. 

Gdy okres nauki mija końca dziewczyna wraca do Crescent City, by tam, dzięki umiejętnością nabytym w Akademii, chronić swoją rodzinę, chłopaka i przyjaciółkę. Okazuje się bowiem, że Jeremiasz Barnes - troll, który jeszcze kilka miesięcy temu chciał ją zabić i przejąć ziemie, na której znajduje się Brama do Avalonu, wciąż na nią poluje chcąc się zemścić za zrujnowanie swojego planu. 

"Czasem trzeba odłożyć na bok własne pragnienia, by służyć wyższym celom."

Bohaterka musi także zdecydować, którego chłopaka wybiera - czy będzie to tajemniczy Tamani, z którym w jej poprzednim życiu łączyła ją coś co teraz wydaje się dla niej zupełnie obce, czy też Dawid - człowiek, który zrobi dla niej wszystko, nawet poświęci własne życie, by ta mogła być bezpieczna. Kogo wybierze Laurel? Czy zdoła ochronić tych, których kocha przed żądnym zemsty trollem? Kim jest tajemnicza Klea, która uratowała ją i Dawida z rąk trollów?

"Magia Avalonu" to druga część serii autorstwa Aprilynne Pike. Wraz z Laurel przeżywamy dalsze przygody, a także dowiadujemy się nieco więcej o magicznym Avalonie. W części tej dziewczyna jest jeszcze bardziej rozdarta. Nie chodzi tylko o wybór pomiędzy Tamanim a Dawidem, ale również Avalonem, a jej dotychczasowym życiem wśród ludzi. Jest to bardzo wielki orzech do zgryzienia, gdyż Avalon przyciąga Laurel swoją egzotycznością, tajemniczością i życiem jak w bajce. 

Aprilynne Pike świetnie wykreowała magiczny świat Tamaniego, dokładnie opisała każdy szczegół, dzięki czemu czytając tą książkę czułam się tak, jakbym sama tam była. Avalon zdecydowanie różni się od znanego nam świata. Panują tam całkiem inne zwyczaje, niekiedy są one lepsze, lecz czasem także i gorsze. Denerwowało mnie na przykład wyobrażenie człowieka w głowach wróżek. Postrzegają go jako nieokrzesane zwierze, z którym kontakt jest wielką hańbą . Nie podobało mi się również, tak jak Laurel, sposób w jaki postępowało się z wróżkami innymi, że tak powiem rangą. Otóż wróżki dzielą się na wróżki wiosenne (jest ich najwięcej i nie mają zbyt szczególnych mocy - są traktowane jako służące), letnie (drugie jeśli chodzi o ilość, odpowiadają za kulturę i wszystkie związane z nią efekty), jesienne (takie, jak główna bohaterka, tworzą róże eliksiry, dzięki którym świat wróżek może przetrwać), a także zimowe (jest ich najmniej, pełnią role władców i obdarzone są ogromnym szacunkiem). Wróżki wiosenne, takie jak Tamani, były traktowane jako te najgorsze, co było wyraźnie widać zarówno podczas różnych świąt, podczas spaceru, czy chociażby rozmów innych wróżek. 

Mimo tego uważam, że książka jest bardzo ciekawa i potrafi wprowadzić czytelnika w zupełnie inny, oryginalny świat. Choć niektórym książka może wydawać się być przeznaczona bardziej dla dzieci ja cieszę się, że mogłam ją przeczytać i zapoznać się z życiem Laurel. 

Podsumowując, książka Aprilynne Pike to z całą pewnością oryginalna lektura, po którą z całą pewnością warto sięgnąć. Już nie mogę doczekać się lektury kolejnych dwóch części, które z całą pewnością spodobają mi się tak, jak dwie poprzednie.

Książka bierze udział w wyzwaniach:

 


  

LAUREL:
skrzydła laurel | magia avalonu | złudzenie | moc przeznaczenia 

piątek, 5 września 2014

[4] FILMOWO: Jeden dzień

Tytuł oryginału: One day
Reżyseria: Lone Scherfig
Scenariusz: David Nicholls
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Na podstawie: David Nicholls "Jeden dzień"
Czas trwania: 1 godz. 48 min.
Premiera: 11 listopada 2011 (Polska), 8 sierpnia 2011 (świat)
Moja ocena: 8/10

Emma (Anne Hathaway) i Dexter (Jim Sturgess), po zakończeniu studiów chcą spędzić ze sobą noc. Gdy ma jednak dojść już do sedna sprawy, czar, który towarzyszył im jeszcze kilka sekund temu nagle prysł. Para decyduje się jednak na zostanie przyjaciółmi. Spotykamy się z nimi każdego roku, tego samego dnia - 15 lipca, przez kolejne dwadzieścia lat. Ciekawe życie towarzyskie Dex'a i zabawna osobowość Emm sprawiają, że tych dwoje stają się najlepszymi przyjaciółmi i mogą liczyć na siebie w prawie każdej sytuacji.

Przez te wszystkie lata poznajemy każdego z bohaterów, obserwujemy ich wzloty i upadki, rozwijającą się karierę, a także chwile załamania. Okazuje się, że czasem życia nie da się zaplanować tak jakbyśmy tego chcieli. Emma była ambitną dziewczyną, chciała zmieniać świat, pisać książki, robić coś ważnego. Z początku niestety utknęła w ohydnej restauracji sprzedającej meksykańskie żarcie, mieszkała w obskurnym mieszkaniu wraz ze swoją równie dziwną współlokatorką i żyła w związku z mężczyzną, którego wcale nie kochała. Dexter natomiast, jako że jego rodzice nie szczędzili mu pieniędzy wybrał się w podróż po różnych zakamarkach świata przeżywając kolejne romanse.

Niespodziewanie udało mu się rozwinąć swoją karierę prezentera telewizyjnego, choć nie cieszył się zbyt wielką sławą wśród widzów. Popadł jednak w alkoholizm, zażywał narkotyki, a jego matka ciężko zachorowała co doprowadziło ją do śmierci. Zawsze jednak Dex i Em mieli czas, aby się ze sobą spotkać czy też pisać listy.

Wszystko zmieniło się jednak, gdy Dexter bardziej posmakował sławy, popadł w głębsze uzależnienia, a Emma została nauczycielką i nie spełniała już swoich marzeń. Coś się między nimi zepsuło, coś co sprawiało, że nie lubili się już tak jak kiedyś.

Po kilku latach rozłąki spotykają się ponownie na weselu byłej współlokatorki Em. Dexter zdążył się już niestety zaręczyć i wkrótce się żenił. Para postanawia jednak znów się przyjaźnić, aby wszystko było tak jak kiedyś.

Małżeństwo Dexa okazuje się nieudane, mimo uroczej córeczki i mężczyzna wkrótce się rozwodzi...
 Spodziewałam się chyba czegoś lepszego po tym filmie...
Nie mogę powiedzieć, że film był zły, bo tak nie było, jednakże chyba nie oto mi chodziło. Przeczytałam część książki, na której oparty został film i chyba ta wydaje mi się być trochę lepiej zrobiona. Miejscami przedstawianie poszczególnego roku było trochę chaotyczne i można było pogubić się w fabule. Występowały jednak momenty, przy których można było się uśmiać - na przykład scena kompania się nago w basenie w wykonaniu Dexa i Em i moment, gdy ktoś ukradł bohaterowi ubrania... epickie :D
Jeśli chodzi o grę aktorów bardzo podobała mi się rola jaką odegrała Ann Hathaway. Znam ją już z kilku filmów, takich jak "Alicja w Krainie Czarów", "Pamiętnik księżniczki", czy "Miłość i inne używki" i muszę przyznać, że świetnie wcieliła się w postać Emmy (dokładnie takie było moje wyobrażenie bohaterki podczas lektury książki). Jim Sturgess również zasługuje na brawa. Nie znam go z żadnej innej roli, lecz uważał, że w przypadku tego filmu całkiem nieźle dał sobie radę - początkowo rozpieszczony, później pijak i narkoman, aż w końcu ustatkowany młody człowiek.

Jeśli chodzi o zakończenie filmu powiem tylko tyle, że będziecie bardzo zaskoczeni tym jak potoczyły się losy Dexa i Em.

Podsumowując "Jeden dzień" to nie do końca to, czego się spodziewałam, jednakże mimo to film mi się podobał i was również zachęcam do zapoznania się z  nim. Dodatkowym plusem, przynajmniej dla mnie, jest fakt, że akcja filmu ma miejsce w Londynie, więc ci, którzy tak jak ja kochają Wielką Brytanię z całą pewnością nie powinni go pominąć.

Na koniec pozostaje mi jeszcze pozdrowić moją przyjaciółkę Asię. Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy :D

Pozdrawiam Katherine Parker


środa, 3 września 2014

[8] Baśnie Barda Beedle'a

Autor: Joanne Kathleen Rowling
Tytuł oryginału: The Tales of Beedle the Bard
Cykl: Harry Potter
Ilość stron: 100 stron
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ocena: 10/10

Baśnie Barda Beedle'a zawierają pięć bardzo różnych opowieści. Każda z nich ma własny magiczny charakter i każda w inny sposób wywołuje wzruszenie, śmiech i dreszcz lęku przed śmiercią.
Baśnią towarzyszą komentarze profesora Albusa Dumbledore'a, które ucieszą zarówno mugoli, jak i czarodziejów. Profesor zastanawia się w nich nad morałem każdej opowieści i ujawnia sporo nowych informacji o życiu w Hogwarcie.

"Baśnie Barda Beedle'a" to książka znana każdemu czarodziejowi - małemu i dużemu. Mamy czytały je swoim dzieciom do poduszki, tak jak mamy mugoli czytają swoim mugolskim dzieciom. Baśnie takie jak "Czara Mara i jej gdaczący pieniek", czy "Czarodziej i skaczący garnek" w świecie czarodziejów są znane tak bardzo jak "Kopciuszek", czy "Śpiąca królewna" w świecie mugoli. Ale może zacznijmy od początku...

"Baśnie Barda Beedle'a" to zbiór pięciu opowiadać w którego skład wchodzą:
- Czarodziej i skaczący garnek
- Fontanna Szczęśliwego Losu
- Włochate serce czarodzieja
- Czara Mara i jej gdaczący pieniek
- Opowieść o trzech braciach.
Każda z baśni zakończona jest komentarzami Albusa Persiwala Wulfryka Briana Dumbledore'a - dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Przedstawia tam kilka ciekawych rzeczy związanych z daną baśnią, jak na przykład stosunek czarodziejskich rodziców do nich, czy historie z nimi związane.
Każda z baśni kieruje za sobą inne przesłanie, morał, który każdy czytelnik może odbierać w inny sposób.

Najbardziej, z pośród wszystkich "Baśni Barda Beedle'a" Podobała mi się Opowieść o trzech braciach i dlatego to na niej głównie się skupię.
Baśń ta opowiada o trzech braciach, którzy, będąc czarodziejami, zdołali oszukać samą Śmierć. W zamian za to otrzymali od Śmierci dary, których sami sobie zażyczyli.

" I Śmierć przemówiła do nich. Była zła, że tym trzem nowym ofiarom udało się ją przechytrzyć, bo zwykle wędrowcy tonęli w rzece. Nie dała jednak za wygraną. Postanowiła udawać, że podziwia czarodziejskie uzdolnienia trzech braci, i oznajmiła im, że każdemu należy się nagroda za przechytrzenie Śmierci."

Tak więc pierwszy z braci poprosił o różdżkę, która byłaby najsilniejszą różdżką ze wszystkich. Drugi zażądał kamienia, który pozwoliłby mu wskrzeszać zmarłych. Trzeci brat, najskromniejszy ze wszystkich poprosił o coś "co pozwoliłoby mu odejść z tego miejsca nie będąc ściganym przez Śmierć". Otrzymał więc Pelerynę-Niewidkę. W końcu Śmierci udało się zabrać z tego świata dwóch najstarszych braci - pierwszy zginął zamordowany przez mężczyznę, który ukradł mu różdżkę, którą się chwalił, drugi natomiast z rozpaczy popełnił samobójstwo. Ostatniemu z braci udało się ukrywać przed Śmiercią tak długo aż dożył sędziwego wieku. Gdy nadszedł odpowiedni moment przekazał Pelerynę-Niewidkę swojemu synowi i odszedł ze Śmiercią jak równy z równym.

Nie wiem jak jest w waszym przypadku, ale mnie baśń ta bardzo urzekła zawsze będę miło ją wspominać. Jest opowiedziana w bardzo ciekawy, charakterystyczny dla baśni sposób, co nadaje jej jeszcze większej tajemniczości. Jest to również legenda powstania tajemniczych Insygni Śmierci.

J. K. Rowling poprzez "Baśnie Barda Beedle'a" stworzyła coś na prawdę ciekawego, co z całą pewnością stanowi nie lada gratkę dla fanów Harrego Pottera. Lektura tej książki sprawiła mi wielką przyjemność, gdyż mogłam przeczytać coś, co czytali sami bohaterowie tego cyklu. Tak jak Harry Potter baśnie te są według mnie arcydziełem, a co ważne mogą przeczytać je ci, którzy nie mili jeszcze styczności z magicznym światem Harrego.

Podsumowując, książka jest na prawdę fantastyczna i warta wszystkich chwil poświęconych na szukanie (bardzo ciężko było ją znaleźć). :D
Polecam ją każdemu, a fanom Harrego w szczególności.

Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek