Strony

poniedziałek, 20 marca 2017

[151] Droga do Misty


Tytuł oryginału: Misty Falls
Autor: Joss Stirling
Cykl: Saga o braciach Benedictach
Tom: 4
Ilość stron: 382 strony
Wydawnictwo: Akapit Press
Ocena: 6/10

Misty to dziewczyna-katastrofa, obdarzona sawanckim „darem”, który sprawia, że nie potrafi kłamać. W wyniku tej niekontrolowanej prawdomówności na każdym kroku pakuje się w kłopoty. 

Kiedy poznaje Alexa, przystojnego, pewnego siebie i nieprawdopodobnie czarującego chłopaka, Misty w jednej chwili postanawia zachować bezpieczny dystans… Z pewnością ktoś tak doskonały jest poza jej zasięgiem. 

Tymczasem na całą sawancką społeczność pada strach: seryjny morderca tropi młodych ludzi obdarzonych niezwykłymi mocami. Wkrótce kolejna ofiara zostanie przez niego doprowadzona na granicę życia i śmierci… i jeszcze dalej.
[opis pochodzi z okładki książki]

Z wielką niecierpliwością czekałam na ukazanie się kolejnego tomu Sagi o braciach Benedictach. Serię tą pokochałam już od pierwszej strony Kim jesteś Sky? (recenzja klik) i z każdą kolejną powieścią zatracałam się w niej coraz bardziej. Cały czas myślałam jednak, że w Drodze do Misty, to właśnie ów Misty okaże się być tajemniczą przeznaczoną Uriego (czyli tak, jak to autorka czyniła do tej pory), a tu proszę! Choć oczywiście bracia Benedictowie nadal występują w powieści i to nawet bardzo często, to jednak tym razem autorka postanowiła poświęcić swoją książkę komuś całkiem innemu.

Główną bohaterką powieści jest niejaka Misty - sawankta, która przez swój dar ma wiecznie same problemy. Otóż nie potrafi ona kłamać, a gdy nie pilnuje swoich umiejętności wszyscy, którzy przebywają z nią w jednym pomieszczeniu, momentalnie zaczynają wyznawać najbardziej skrywaną prawdę. Już od pierwszych stron książki bardzo polubiłam Misty i choć mocno współczułam jej wszystkich tych jej wtop, to mimo wszystko na prawdę mocno uśmiałam się z niektórych jej wpadek. Przez cały czas mocno ciekawiło mnie to, jaką rolę przeznaczyła dla niej autorka książki. Z początku myślałam, że może okaże się być ona przeznaczoną dla jednego z braci Benedictów, jednak tak jak wspomniałam, tym razem grali oni raczej boczne skrzypce. Trochę się tym zawiodłam, gdyż przyzwyczajona byłam już do starego schematu - koniec końców mogę śmiało powiedzieć, że później w ogóle mi to nie przeszkadzało i całą historię śledziłam z zapartym tchem.

Gdybym jednak miała być szczera tak w stu procentach, muszę powiedzieć, że poprzednie części Sagi... podobały mi się znacznie mocniej. Nie chodzi tutaj już o tą całą Misty, czy brak Benedictów - zwyczajnie odnoszę wrażenie, że tej części zabrakło tego charakterystycznego klimatu, który można było dostrzec w poprzednich częściach sagi. Choć, tak jak mówię, historia mi się podobała, to jednak miejscami trochę się przy niej nudziłam. Dużo w tym przypadku ratowała Misty, dzięki swojemu humorowi, jednak chciałabym, żeby historia przedstawiona była nieco inaczej.
Miejscami bardzo mocno denerwowała mnie postać Alexa. Odkąd zaczęłam przygodę z książkami Joss Stirling wydawało mi się, że gdy przeznaczeni już się odnajdą, nic nie jest dla nich bardziej ważne, niż jego partner. W przypadku Alexa sprawy miały się jednak nieco inaczej i momentami swoją postawą po prostu strasznie mnie wkurzał. Dotychczas bardzo lubiłam wszystkich bohaterów poznanych w tej serii, jednak Alex zdecydowanie do tego grona nie trafił.

Przechodząc więc już do podsumowania, powiem po prostu, że choć całość mi się podobała, to jednak jestem nieco rozczarowana tym, co Joss Stirling tym razem dla nas przygotowała. Spodziewałam się historii, której bohaterem będzie kolejny z braci Benedictów, a otrzymałam tylko namiastkę swoich oczekiwań. Miejscami miałam wrażenie, że autorka na siłę napisała Drogę do Misty, by była to tylko kolejna część - taka zapchajdziura. Z tego co widziałam, kolejna część Sagi... również nie ma trzymać się sztywno braci Benedictów, co mnie bardzo smuci, jednak mam nadzieję, że wyjdzie ona autorce o niebo lepiej, niż właśnie Droga do Misty. Powiem więc tak - jako, że poprzednie części serii mam już za sobą, cieszę się, że przeczytałam i tą, jednak nic nie wniosła ona do historii i zdecydowanie można by się bez niej obejść.


PS przepraszam was, jeśli moja recenzja wyda się być nieco chaotyczna - zwyczajnie nie miałam zielonego pojęcia, co miałabym o tej książce powiedzieć... 

SAGA O BRACIACH BENEDICTACH:
kim jesteś, Sky? | jak Cię wykraść, Phoenix? | znajdę Cię, Crystal | droga do Misty | śmiało, Angel! | summer shadows 

6 komentarzy:

  1. Szkoda, że tu nie było takiego szału, jak przy poprzednich tomach, ale sama na razie niewiele mogę od siebie dodać, bo nie znam żadnej części. A w sumie jestem ciekawa, czy też bym miała takie wrażenia z tej lektury. Zapisuję tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednie tomy jak najbardziej ci polecam! Myślę że powinny ci się spodobać :)

      Usuń
  2. Czytałam "Kim jesteś Sky". Miałam do niej odrobinę wygórowane wymagania, dlatego odrobinę się na niej zawiodłam. :( Przez to po resztę tomów nie sięgnęłam. Jednak muszę przyznać, że pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał, a to, że Misty nie potrafi kłamać jest kolejnym fajnym bonusem. :)

    czytamogladampisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie powinnaś dać jeszcze jedną szansę całej serii :D

      Usuń
  3. uwielbiam autorkę, dobrze, że w kwietniu kolejny tom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Mam tylko nadzieję, że będzie on lepszy niż ten :)

      Usuń

Drogi czytelniku!
Twoja opinia jest dla mnie ważna. Tak więc zostaw po sobie jakiś ślad - tobie zajmie to tylko chwilę, a mi sprawi ogromną przyjemność i satysfakcję, że moja praca nie idzie na marne!
Katherine Parker