wtorek, 1 maja 2018

O miłości bezdomnego mężczyzny 👨 do zagubionej kotki 🐈, czyli recenzja książki 📖 "Mój przyjaciel kot" Britt Collins


CZEŚĆ! Po książkę, o której chciałabym wam dzisiaj opowiedzieć, zdecydowałam się sięgnąć głównie dlatego, że jestem zdecydowaną kociarą i bardzo chciałam w końcu poznać jakąś powieść, która będzie poświęcona właśnie tym małym cwaniakom. Zawsze uważałam to za niesprawiedliwe, że tak wiele powieści i filmów zawsze powstaje o psach, a o kotach nikt nie chce opowiadać. Dantego bardzo się ucieszyłam gdy dowiedziałam się o historii Tabor i Michaela, która dodatkowo jest w pełni prawdziwa!
Jeśli więc jesteście ciekawi, jak poszła mi lektura książki Mój przyjaciel kot i czy warto po nią sięgać, koniecznie przeczytajcie całą recenzję! 👇

Szczerze to gdy tylko usłyszałam o tej książce i gdy dowiedziałam się, jaką historię w sobie zawiera, niesamowicie się na nią nakręciłam i dość dużo zaczęłam od niej wymagać. Miałam nadzieję poznać fantastyczną powieść napisaną genialnym stylem, który nie pozwoli oderwać mi się od lektury. I chociaż z tym pierwszym nie miałam najmniejszego problemu, to jednak z tym stylem autorki było dosyć średnio... Jednak zanim przejdziemy do szczegółów, chciałabym najpierw nakreślić wam trochę, o czym Mój przyjaciel kot jest.

Nasza przygoda z ów książką zaczyna się od poznania Michaela Kinga - bezdomnego czterdziestoparoletniego mężczyzny, który już od bardzo dawna mieszka na ulicach Portland. Jak każda taka osoba i Michael, zwany przez przyjaciół Węszycielem, ma swoją historię, która sprowadziła do na tą drogę i którą to poznajemy podczas lektury. Pewnego razu, wraz ze swoim  przyjacielem Stinsonem, mężczyzna znajduje zranioną, wychudzoną i bardzo przestraszoną kotkę Z racji swojej miłości do zwierząt, Michael postanawia przygarnąć na jakiś czas to małe stworzenie, bo wie, że długo na ulicach Portland by nie przeżyła. Opatruje więc jej rany, karmi ją i stara się stworzyć dla niej przyjemny kącik, jednocześnie próbując odnaleźć jej właściciela. Szybko wychodzi jednak na to, że nie tak łatwo odnaleźć pana kotki, którą nazywa Tabor. W końcu ta osobliwa para bardzo się ze sobą zaprzyjaźnia i wyrusza w podróż przez Stany. 
Równolegle poznajemy również historię Rona, czyli właściciela Tabor (a raczej Mata Hari). Poznajemy uczucia, jakie targają mężczyzną po stracie ukochanego zwierzaka, obserwujemy jego powolnie rozwijające się szaleństwo jednak co najważniejsze, razem z bohaterem cały czas trzymamy się nadziei, że Mata żyje i kiedyś do niego wróci.

Powyższy opis jest tylko takim ogólnym zarysem tego, co prezentuje sobą cała historia. Bardzo spodobało mi się to, że autorka postanowiła w swojej powieści przedstawić również wszystkie te emocje, jakie towarzyszom bohaterom i jakimi, przede wszystkim, obdarzają małą kotkę. To zaskakujące, jak takie jedno małe stworzonko może odmienić czyjeś życie i jak mocno człowiek może być do niego przywiązany.
Gdy w trakcie czytania uświadamiałam sobie raz za razem, że cała ta historia wydarzyła się na prawdę, jeszcze bardziej nie mogłam wyjść z podziwu nad wyjątkowością Tabor oraz nad tym uczuciem, jakie zarówno Michael, jak i Ron obdarzyli tego zwierzaka. Dodatkowo te wszystkie opisy zachowania kotki, ta jej mądrość i wyrozumiałość jeszcze bardziej chwyciły mnie za serce. Czytając książkę cały czas myślałam o tym, że tą historię powinien poznać każdy, kto nigdy nie doceniał kotów, Wszyscy zawsze myślą, że to psy są najlepszymi przyjaciółmi człowieka, a koty to tylko te urocze puchate stworzenia, które mają człowieka tak na prawdę gdzieś. Ta książka świetnie pokazuje, jak błędne jest myślenie tych, którzy nigdy nie mieli prawdziwego kontaktu z kotami. Choć sama po moim kocie widzę, że te zwierzęta mają swój własny charakter i nigdy nie będą robić tak, jak człowiek sobie wymyślił, to nie wyobrażam sobie tego, żeby mogły zachowywać się inaczej. One również czują głęboką więź ze swoim panem, chociaż pan to nie jest dobre słowo. Człowiek jest dla kota obrońcą i jego towarzyszem. To właśnie dzięki tej swojej indywidualności są one takie wyjątkowe i niesamowite.

Na początku wspomniałam o tym, że byłam zawiedziona stylem autorki no i niestety to jest prawda. Samą książkę czytało mi się bardzo źle, bo choć historia niesamowicie mnie ciekawiła, to jednak autorka opisała ją w taki nudny i bardzo dłużący się sposób, że mam wrażenie, że dobrnięcie do końca powieści zajęło mi całe lata. Było tutaj zdecydowanie za dużo zbędnych opisów - wiele rzeczy można byłoby skrócić, a i tak zachowałoby się cały sens i ważne elementy. Autorka nie potrafiła moim zdaniem przyciągnąć uwagi czytelnika - tą rolę wykonała w pełni historia Węszyciela i Tabor. Wydaje mi się, że gdyby nie to, książka byłaby dla mnie kompletną klapą. 
Już po zakończeniu głównej części książki mamy zawarty fragment, w którym autorka opowiada o swoim spotkaniu z poszczególnymi bohaterami, już po całej tej historii z Tabor. Opowiada tam o tym, jak dalej potoczyły się ich losy. Tam zrobiła to fantastycznie! Pisała z własnej perspektywy i przez to było widać, że wie o czym pisze i jak w pełni oddać charakter tych sytuacji. Dla mnie cała książka mogłaby zostać napisana w taki sposób.

Podsumowując więc, warto sięgnąć po książkę Mój przyjaciel kot tylko po to, aby poznać tą wspaniałą i wzruszającą historię Michaela, Rona i ich wspólnej kotki. Szkoda, że styl, w jakim została napisana książka tak bardzo wszystko psuje i zniechęca do do czytania. Ja, choć bardzo się cieszę, że poznałam losy Tabor, to jednak czuję się, jakbym całkowicie zmarnowała ten czas, który na to straciłam. Opowiedzenie tej historii miało spory potencjał - szkoda, że został on tak bardzo zmarnowany...
Czy polecam? I tak i nie. Tak, no bo wiecie - Tabor. Nie, bo styl skutecznie utrudnia czytanie.

Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!







Tytuł oryginału: Strays

Autor: Britt Collins

Ilość stron: 328 stron

Wydawnictwo: Kobiece

Ocena: 6/10

📚 Wypożycz Mój przyjaciel kot Britt Collins w bibliotece! 📚

3 komentarze :

  1. W momencie gdy posiadamy kota to faktycznie bardzo ważne jest to, aby go dobrze wychować. Jak dla mnie spodobał się artykuł o kociakach w https://krakow-atrakcje.pl/sprowadzone-cieszyc-maine/ i jestem zdania, iż na pewno wielu z nas także tak uważa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie słyszałem takiej historii, ale jak widać to również i kot potrafi być bardzo fajnym przyjacielem. Mogę dodać, że ja również jakiś czas temu czytałem na stronie https://abc-kot.pl/imiona-dla-kota/ jakie imiona dla kotów są po prostu najfajniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. W moim mniemaniu koty są bardzo fajnymi zwierzętami i na pewno warto jest je posiadać u siebie w domu. Bardzo ciekawie napisano o nich w https://www.globewings.net/pl/zycie/kot-syberyjski-dla-kogo.html i ja jestem zdania,iż takie koty są naprawdę milutkie. Dlatego ja także rozważam teraz aby wziąć jeszcze kolejnego kota do siebie do mieszkania.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku!
Twoja opinia jest dla mnie ważna. Tak więc zostaw po sobie jakiś ślad - tobie zajmie to tylko chwilę, a mi sprawi ogromną przyjemność i satysfakcję, że moja praca nie idzie na marne!
Katherine Parker

Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek