wtorek, 26 lipca 2016

[66] FILMOWO: Zanim się pojawiłeś

Tytuł oryginału: Me Before You

Reżyseria: Thea Sharrock

Scenariusz: Jojo Moyes

Na podstawie: "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes

Gatunek: Dramat

Czas trwania: 1 godz. 50 min.

Premiera: 10 czerwca 2016 (Polska), 2 czerwca 2016 (świat)

Produkcja: USA

Obsada: Emilia Clarke, Sam Claflin, Stephen Peacocke, Matthew Lewis

Ocena: 9/10

Klikając na plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com


Pierwszą i jedyną jak dotąd pracą Lou Clark była posada kelnerki w jednej z miejscowych kawiarni. Gdy w końcu kawiarnia zostaje zamknięta, a Lou zwolniona, dziewczyna, aby pomóc w utrzymaniu rodziny, musi czym prędzej znaleźć dla siebie jakieś nowe zajęcie. Okazuje się jednak, że nie jest to wcale takie łatwe, jakby się to mogło wydawać, Gdy bowiem nie ma się praktycznie żadnego doświadczenia, prócz umiejętności obsługiwania klientów kawiarni, a do tego samemu jakoś ciężko jest się przyzwyczaić do wykonywania innego zajęcia, pracodawcy nie chcą cię zatrudnić. Zdesperowana Lou postanawia spróbować swoich sił, jako opiekunka osoby częściowo sparaliżowanej. Will jednak w ogóle nie ułatwia jej pracy. Po wypadku przemienił się z młodego pełnego życia człowieka w zamkniętego w sobie gbura, który zrobi wszystko, by uprzykrzyć innym życie. Lou nie daje jednak za wygraną i za wszelką cenę pragnie uzyskać aprobatę nowego podopiecznego. Z czasem jednak zaczyna rodzić się pomiędzy nimi uczucie.


Zanim się pojawiłeś to historia, którą przynajmniej molom książkowym, z całą pewnością nie trzeba przedstawiać. W bardzo krótkim czasie stała się ona niezwykle uwielbiana, zarówno dzięki książce autorstwa Jojo Moyes, jak i ekranizacji z Samem Claflinem i Emilią Clarke w rolach głównych. Co do książki, jak dotąd jeszcze jej nie przeczytałam, gdyż jakoś mnie do niej nie ciągnęło. Obiecałam sobie jednak, że na sto procent zapoznam się ekranizacją. Cóż, czy teraz mogę powiedzieć, że historia Lou i Willa zasłużyła sobie na te wszystkie zachwyty?


Pierwsze, co muszę tu powiedzieć to to, że chociaż książki nie czytałam i nie mam porównania do wykreowanych w niej bohaterów, strasznie spodobały mi się postaci Lou i Willa, a już w szczególności sposób, w jaki aktorzy się w nie wcielili. Co się tyczy Sama Claflina, jak dotąd widziałam go w Igrzyskach śmierci (recenzja klik) oraz Love, Rosie (recenzja klik), jednakże tamte postaci były raczej bardziej rozrywkowe i pełne życia. Will Traynor, choć przed wypadkiem stanowczo zaliczałby się również do tej grupy, w momencie, gdy go poznajemy, jest człowiekiem pełnym złości do całego świata. Przeżyłam nie mały szok, gdy go zobaczyłam - po raz kolejny przekonałam się po prostu, że Sam Claflin to na prawdę świetny aktor, który jeszcze nie raz pokaże nam, na czym polega jego talent. Ja byłam nim po prostu oczarowana!

Emilii Clarke natomiast jak dotąd nie znałam. Jest to jedna z gwiazd Gry o tron, a że jeszcze tego serialu nie oglądałam, to i Emilii nie miałam przyjemności poznać. Pierwsze, co mi się rzuciło, gdy ją zobaczyłam -"czemu ona tak dziwnie rusza tymi brwiami?". Serio, przez dłuższy czas strasznie mi się to rzucało w oczy i trochę mnie denerwowało! Ogólnie jednak stwierdzam, że jest to kolejna świetna młoda aktorka, na którą będę mieć oko. Świetnie wcieliła się w wyznaczoną rolę, tryskała wspaniałą energią i humorem, od którego nie można się oderwać. Ja jestem jak najbardziej na tak!


Sama historia jest po prostu urocza! Nie spodziewałam się, że spodoba mi się ona aż tak bardzo. Jedyne, czego nie mogę znieść to to zakończenie... no po prostu płakałam jak bóbr! Jednak nie zmieniłabym w nim dosłownie nic.

Strasznie spodobał mi się również sam klimat filmu. Nie wiem, czy kiedyś już wspominałam, ale po prostu uwielbiam brytyjskie filmy z wątkiem miłosnym, takie właśnie jak Zanim się pojawiłeś, Love, Rosie, czy Czas na miłość (recenzja klik). Wszystkie z tych, które dotąd oglądałam okazały się być samymi perełkami, a Zanim się pojawiłeś śmiało mogę zaliczyć do tego grona.


Strasznie się cieszę, że udało mi się w końcu zapoznać z historią Lou i Willa (zdecydowanie przeczytam książkę), choć po drodze nie obyło się bez drobnych problemów. Po obejrzeniu filmu śmiało mogę stwierdzić, że film jak najbardziej zasłużył sobie na te wszystkie ochy i achy - ja sama do tych zachwytów się przyłączam. Jeśli więc tak jak ja uwielbiacie takie historie, ten charakterystyczny brytyjski klimat i w ogóle liczycie na kawał na prawdę świetnego i wzruszającego filmu, to czym prędzej zaopatrzcie się w pudełko chusteczek i śmiało zabierajcie się za oglądanie! Na pewno nie będziecie żałować.


poniedziałek, 25 lipca 2016

[120] Silver. Pierwsza księga snów


Tytuł oryginału: Silber: Das erste Buch der Träume
Autor: Kerstin Gier
Cykl: Silver - księgi snów
Tom: 1
Ilość stron: 416 stron
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ocena: 7/10

Liv zawsze przywiązywała dużą wagę do snów. A odkąd zamieszkała w Londynie, znalazły się w centrum jej zainteresowań.

Tajemnicze zielone drzwi z klamką w kształcie jaszczurki. Gadające kamienne posągi. Niania z tasakiem ukryta w schowku na miotły... Tak, ostatnio sny Liv stały się bardzo dziwne.

A szczególnie ten: czterech chłopaków, łacińskie inkantacje, dziwny rytuał w środku nocy. Liv zna tych chłopaków z nowej szkoły - i co dziwne, zawsze, gdy spotykają się na jawie, oni wiedzą o niej więcej, niż powinni... Chyba, że... śnili ten sam sen, co ona?

Ta czwórka skrywa przed nią jakąś tajemnicę, ale ciekawska Liv nie powstrzyma się przed niczym, aby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. I wcale nie przeszkodzi jej fakt, że każdy z tych chłopaków jest wręcz zabójczo przystojny.
[opis pochodzi z okładki książki]

Silver. Pierwsza księga snów już od samego początku niezwykle zauroczył mnie swoją wspaniałą i rzucającą się w oczy okładką. No powiedzcie sami - nie da się od niej oderwać wzroku. Powiedziałam sobie, że nie ważne, o czym będzie ta powieść, po prostu muszę się z nią zapoznać. Dobrze jednak, że i jej opis był niczego sobie, bo jednak sięganie po książkę tylko ze względu na jej okładkę jest raczej dziwne. Czy więc fabuła zauroczyła mnie tak bardzo, jak oprawa?

Piętnastoletnia Liv to niezwykle zaradna i śmiała dziewczyna. Razem z młodszą siostrą już niezliczoną ilość razy zmieniała szkołę, miejsce zamieszkania, czy kraj. Jej rodzice rozwiedli się już jakiś czas temu, a z racji tego, że matka jest wykładowcą i po prostu nie potrafi wysiedzieć w jednym miejscu, Liv i Mii nie pozostaje nic innego, jak tylko podróżować pomiędzy rodzicami. Wbrew temu jednak, co by się mogło wydawać, im w ogóle to nie przeszkadza. Owszem chciały by w końcu móc jakieś miejsce nazwać swoim własnym domem, nie musieć żegnać się z dopiero co poznanymi przyjaciółmi, jednak każde z tych nowo zamieszkanych przez nie miejsc ma coś, co bardzo im się podoba - nowe tajemnice do odkrycia. Zarówno Liv jak i Mia uwielbiają zagadki, a gdzież indziej może być ich więcej, niż w nieznanym nam dotąd miejscu? Gdy przylatują do Londynu nie wiedzą jednak, że mama ma dla nich niespodziankę. Okazało się, że poznała mężczyznę z dwójką dzieci w podobnym do nich wieku. Jeden z bliźniaków - Grayson - ma jednak jakąś tajemnicę. Nic więc dziwnego, że wkrótce Liv mocno zaczyna się nią interesować.

Główną bohaterką, jak i narratorką powieści jest niejaka Olivia Silver. Piętnastolatka ta to niezwykle przyjazna osoba, którą polubiłam już od pierwszych stron. Najbardziej spodobał mi się w niej ten jej humor, który towarzyszy nam w książce cały czas. Niektóre z tekstów Liv zdecydowanie wywoływały uśmiech zarówno na mojej twarzy, jak i innych bohaterów książki. Z początku obawiałam się, że skoro główna bohaterka ma zaledwie piętnaście lat, powieść ta nie za bardzo mi się spodoba, gdyż autorka skierowała ją głównie do czytelników w wieku Liv. I choć miejscami było rzeczywiście kilka takich momentów, które z racji tego, że były raczej dziecinne mi się nie podobały, koniec końców mogę powiedzieć, że osoby, które wiek ten mają już dawno za sobą, w czasie lektury Silver. Pierwszej księgi snów zdecydowanie nie będą się nudzić. Prócz niej bardzo polubiłam tajemniczą postać Henry'ego - jednego z przyjaciół Graysona. Wcale się nie dziwię, że przyciągnął on uwagę Liv - ze mną zrobił zdecydowanie to samo.

Fabuła książki od samego początku wciąga i przez całą książkę niesamowicie trzyma w napięciu. Jak dotąd nie spotkałam się z podobną historią, więc jeśli chodzi o oryginalność, autorka poradziła sobie moim zdaniem na prawdę dobrze. Bardzo spodobał mi się ów motyw snów, z jakim możemy zapoznać się w trakcie trwania tej historii. Przedstawienie ich w formie korytarza, gdzie znajdują się drzwi do podświadomości wszystkich ludzi to świetny pomysł. Ja jestem tu jak najbardziej na tak. Co do stylu Kerstin Gier nie mogę tutaj jej nic zarzucić. Książkę czytało mi się bardzo dobrze. Z całą pewnością , gdy nadarzy mi się taka okazja, sięgnę po inne jej dzieła.

W przypadku Silver. Pierwszej księgi snów mogę śmiało powiedzieć, że jest to bardzo ciekawa, zabawna i wciągająca książka, której śmiało można poświęcić chwilę uwagi. Choć wydaje mi się, że została skierowana bardziej w stronę nieco młodszych ode mnie czytelników, mi czytało się ją bardzo dobrze. Oczywiście było parę nieco nudnych i jak na mój gust dziecinnych fragmentów, jednak jestem to autorce gotowa wybaczyć. Chętnie sięgnę po kontynuację serii, gdyż bardzo ciekawi mnie, jak dalej potoczą się losy Liv, Henry'ego, jak i innych bohaterów, których spotkałam w Pierwszej księdze snów.

SILVER - KSIĘGI SNÓW:

Za możliwość zapoznania się z tą książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

czwartek, 21 lipca 2016

[119] Naznaczeni


Tytuł oryginału: The Naturals
Autor: Jennifer Lynn Barnes
Cykl: Naznaczeni
Tom: 1
Ilość stron: 304 strony
Wydawnictwo: Pascal
Ocena: 7/10

Niewyjaśnione zagadki z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć.

Cassie ma naturalną zdolność rozszyfrowywania ludzi. Na podstawie najdrobniejszych szczegółów potrafi ustalić, kim jesteś i czym się zajmujesz. Nigdy nie traktowała tej umiejętności poważnie - przynajmniej do czasu, gdy upomniało się o nią FBI. Biuro rozpoczęło tajny program, do którego wciąga młodych ludzi o wyjątkowych uzdolnieniach, by przy ich pomocy zamknąć niechlubne sprawy z przeszłości.

Cassie dołącza do elitarnej grupy osób obdarzonych talentami równie niezwykłymi, jak jej własny. Michael doskonale odczytuje emocje, Dean jest zdolnym profilerem, Sloane ze statystykami radzi sobie znacznie lepiej niż z ludźmi, a Lia to żywy wykrywacz kłamstw. Ale nikt, kto bierze udział w programie, nie jest tym, za kogo się podaje.

Kiedy na ich drodze staje prawdziwy morderca - uwikłani w śmiertelną grę w kotka i myszkę, muszą wykorzystać wszystkie swoje zdolności, żeby ocaleć. Czy będą potrafili sobie zaufać?

Ta książka podnosi poziom adrenaliny i nie pozwala zasnąć, zanim nie dotrzesz do ostatniej strony.
[opis pochodzi z okładki książki]

Cassie przez całe życie wychowywała się tylko u boku matki. To razem z nią odbywała liczne podróże po kraju, gdzie jej mama zabawiała publiczność, jako wróżka. Zawsze były dla siebie wystarczające - nie potrzebowały nikogo i niczego. Gdy więc pewnego razu przed występem Cassie znajduje zakrwawioną garderobę matki już wie, że jej życie nigdy nie będzie już takie samo. Zamieszkała ze swoją ostatnią rodziną, jaka jej pozostała. Jej dziadkowie, oraz niezliczeni wujkowie, ciotki i kuzynki starali się robić wszystko, żeby dziewczyna poczuła się jak u siebie w domu. Dla Cassie jednak dom stracił swoje znaczenie, gdy straciła matkę. Pozostała jej po niej jedynie zdolność rozszyfrowywania ludzi - wystarczy, że tylko spojrzy na jakąś osoba, a już wie, kim ona jest, jaki ma zawód i co zamierza dalej robić. Gdy więc pewnego dnia zgłasza się do niej FBI z propozycją zwerbowania jej w swoje szeregi, by mogła wykorzystać swoje zdolności pomagając rozwiązywać niewyjaśnione zagadki, dziewczyna nie waha się ani na chwilę. Czy jednak była to słuszna decyzja?

Muszę przyznać, że niezwykle zaciekawił mnie sam opis książki. Od czasu do czasu lubię czytać różne thrillery (lekko mrożące krew w żyłach), jednak jak już kiedyś wspominałam, muszą mnie one bardzo mocno do siebie zachęcić, abym w końcu dała im szansę. Naznaczeni to jeden z przedstawicieli tego gatunku, jednak co ciekawe, nie jest to sam czysty kryminał. Bardzo mi się spodobało, że jest to połączenie powieści New Adult oraz thrillera. Jak dotąd chyba nie słyszałam o zbyt wielu takich miksach i właśnie to najbardziej zwróciło moją uwagę - w końcu jest to połączenie dwóch lubianych przeze mnie gatunków. Nie da się jednak ukryć, że często, mimo szczerych chęci autora, nie wszystko wychodzi po jego myśli i koniec końców otrzymujemy coś, co bardzo odbiega od naszych oczekiwań. Ale czy tak było w odniesieniu do Naznaczonych?

Książkę od pierwszych stron poznajemy dzięki głównej bohaterce imieniem Cassie. Bardzo lubię, gdy to właśnie główny bohater pełni funkcję narratora, gdyż dzięki temu możemy się z nim o wiele bardziej utożsamić poznając głębiej jego uczucia, postrzeganie świata oraz historie z przeszłości, którymi niezbyt chętnie dzieli się z innymi. Cassie spodobała mi się już na samym wstępie, jednakże z początku trochę ciężko było mi ją rozgryźć. Nie mogłam do końca odkryć, jaka to jest osoba - czy może to, co przeżyła ukształtowało ją w jakiś określony sposób, jakie uczucia darzyła do swojej rodziny od strony ojca u której mieszkała. Gdy teraz o tym myślę dochodzę do wniosku, że jest to jedna z tych postaci, które tak na prawdę nigdy nie pokazuje czytelnikowi do końca swojego wnętrza i chociaż mamy większą możliwość,aby ją poznać (bo w końcu dzięki narracji pierwszoosobowej mamy dostęp do tego, co wie tylko główna bohaterka), to tak na prawdę koniec końców stwierdzamy, że tak na prawdę jej raczej nie znamy. Takie przynajmniej odniosłam  wrażenie w stosunku do Cassie. Jednakże w żaden sposób nie oznacza to, że jest to złe. Wręcz przeciwnie. Z racji tego, że Naznaczeni to początek cyklu pod tym samym tytułem, mam wielką nadzieję, że z każdą kolejną częścią będziemy mogli poznać Cassie lepiej.

Spodobał mi się sam motyw naznaczonych, czyli ludzi, którzy posiadają specyficzne zdolności, których normalni ludzie w żaden sposób nie są w stanie nauczyć. Nie są to jakieś wybujałe i paranormalne zdolności, lecz takie, które zdecydowanie mogą znaleźć się w prawdziwym świecie - poznawanie uczuć innego człowieka, dzięki obserwacji jego zachowania, mimiki i gestów, profilowanie ludzi za sprawą obserwacji i wcielanie się w rolę ów osoby, niebywały umysł do liczb i statystyk, czy w końcu dostrzegania kłamstwa i prawdy. Myślę, że takie zagranie autorki nie jednemu się spodoba, gdyż tak jak mówiłam, zdecydowanie możemy mieć z tym do czynienia w naszym własnym życiu.  Ciekawe było również wykorzystanie tych ów zdolności na potrzeby FBI. Dzięki temu mogliśmy przeniknąć do świata rządowej organizacji, do której zapewne nigdy nie będziemy mieć dostępu. Spodobało mi się, jak autorka opisała różne dedukcje bohaterów dotyczących przykładów spraw, z którymi musiało borykać się FBI oraz nawiązanie do seryjnych morderców. Jednakże to, co spodobało mi się najbardziej to to, że mogłam wniknąć chociaż trochę do mózgu mordercy i poznać choć ten mały tok jego rozumowania. Zawsze coś takiego mnie ciekawiło, a dzięki Jennifer Lynn Barnes miałam okazję, by poznać ten świat w chociaż najmniejszym stopniu.

Choć z początku książki trochę nudziła mnie sama fabuła, dalej na szczęście wszystko ciekawie się rozwinęło i sprawiło, że nie mogłam oderwać się od powieści, gdyż bardzo byłam ciekawa dalszych losów głównej bohaterki. Ciekawe było to, że do końca nie byłam pewna, kto tak na prawdę jest kim. Gdy już myślałam, że jestem bliska rozwiązaniu zagadki, okazywało się jednak, że chodzi o coś całkowicie innego. Dzięki temu autorka bardzo mnie zaciekawiła i sprawiła, że z całą pewnością sięgnę po kolejne jej powieści.

Podsumowując, Naznaczeni to bardzo ciekawie zapowiadająca się seria. Pierwsza część, mimo trochę nudnego początku, pokazała że połączenie thrillera z powieścią skierowaną dla młodych dorosłych może być całkiem niezłym pomysłem, z którego powinno skorzystać więcej pisarzy. Fabuła trzyma w napięciu do samego końca, by później zaprezentować nam bardzo zaskakujące zakończenie. Bohaterowie dają się poznawać stopniowo, co jest miłą odmianą w stosunku do innych powieści NA. Naznaczeni to przyjemna powieść, przy której zdecydowanie warto się zatrzymać. Z pewnością spodoba się nie jednemu fanowi gatunku. Ja z całą pewnością niecierpliwie będę czekać na kolejne części.

NAZNACZENI:
naznaczeni | naznaczeni. mroczna strona | all in | bad blood

Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Pascal!

poniedziałek, 18 lipca 2016

[65] FILMOWO: Iluzja 2

Tytuł oryginału: Now You See Me 2

Reżyseria: Jon M. Chu

Scenariusz: Ed Solomon

Gatunek: Kryminał, Thriller

Czas trwania: 2 godz. 9. min.

Premiera: 8 lipca 2016 (Polska), 8 czerwca 2016 (świat)

Produkcja: USA

Obsada: Jesse Eisenberg, Mark Ruffalo, Woody Harrelson, Dave Franco, Daniel Radcliffe. Lizzy Caplan, Jay Chou, Morgan Freeman, Michael Caine

Ocena: 10/10

Klikając w plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com

Czterej Jeźdźcy powracają! Od momentu ich ostatniego wielkiego pokazu, podczas którego oczyścili swoje imię ujawniając prawdę minął rok. Przez ten czas grupa musiała ukrywać się dla własnego dobra. Ktoś jednak postanowił pokazać ludziom, że Czterej Jeźdźcy nie są wcale tacy dobrzy i uczciwi, na jakich pozują. Wkrótce okazuje się jednak, że ów tajemniczy spiskowiec pozostawi ich w spokoju, jeśli tylko wykonają pewne małe zadanie właśnie dla niego. 


Na Iluzję 2 czekałam z taką wielką niecierpliwością, że po prostu nie da się tego opisać! W momencie, gdy tylko obejrzałam pierwszą część serii (recenzja klik) niesamowicie pokochałam całą tą historię, jej bohaterów, klimat oraz niezliczone magiczne sztuczki. Gdy natomiast później dowiedziałam się o tym, że ukażą się kolejne przygody Czterech Jeźdźców moja radość sięgnęła zenitu. Z wielką niecierpliwością czekałam na moment, gdy w końcu będę mogła zasiąść w sali kinowej i ponownie przeżyć magię. Teraz, choć film oglądałam już prawie tydzień temu, cały czas nie mogę zebrać w głowie tego wszystkiego, co chciałabym wam w tej recenzji powiedzieć. Jedyne jednak co jest pewne to fakt, że Iluzja 2 to jeden z najgenialniejszych filmów, jakie widziałam.


Nie chcę wam za dużo tutaj zdradzać z fabuły, gdyż po pierwsze uważam, że zniszczyłabym wam wówczas radość z oglądania Iluzji 2, a tego z całą pewnością bym nie chciała, a po drugie dzieje się tutaj na prawdę dużo, i gdybym miała streścić wam tych kilka momentów z początku filmu i tak myślę, że powiedziałabym wam za dużo. Jest to produkcja zdecydowanie na myślenie, oglądając musisz mocno skupić się na tym, co oglądasz, inaczej bardzo łatwo możesz się we wszystkim pogubić, jednakże na tym właśnie polega ta fantastyczna zabawa, podczas oglądania.

Prócz znanych nam już głównych bohaterów z pierwszej części pojawia się nam tutaj kilku nowych i niezwykle fascynujących bohaterów. Ubolewam trochę nad brakiem Isly Fischer, która w jedynce wcielała się w Henley - jedną z Czterech Jeźdźców. W filmie został wyjaśniony powód jej zniknięcia, jednak coś mi mówi, że jeszcze ukaże się ona w kolejnej części. Na jej miejsce wskoczyła nowa i niezwykle charyzmatyczna i zabawna bohaterka - Lula, którą zaprezentowała nam Lizzy Caplan. Choć oglądając zwiastuny obawiałam się nieco, czy wpasuje się ona w ten fantastyczny klimat Iluzji, już od pierwszych momentów, gdy ukazała się na ekranie wiedziałam, że będzie ona po prostu genialna. No po prostu nie dało się jej nie lubić, a swoją osobą wniosła tam na prawdę wiele dobrego. No i teraz postać, jak i rola, która po prostu wprawiła mnie w taki wielki szok, jakiego jeszcze nigdy nie przeżyłam. Daniel Radcliffe (znany wszystkim oczywiście jako genialny Harry Potter) pokazał, że potrafi coś więcej. W Iluzji 2 wcielił się w postać łotra - Waltera Mabry - gdzie udowodnił, że potrafi być kimś więcej, niż tylko "chłopcem, który przeżył". Powiem wam, że choć wiedziałam, że Daniel Radcliffe jest dobrym aktorem, to nie wiedziałam, że aż tak dobrym! Pokazał wspaniałe połączenie zła oraz przezabawnego poczucia humoru. No po prostu musicie zobaczyć go w tej roli. Niesamowicie spodobała mi się jeszcze postać brata Merritta McKinneya, której się w ogóle tam nie spodziewałam. Pokazała mi całkiem nowe, nieznane mi jak dotąd, oblicze Woody'iego Harrelsona, który również moim zdaniem zasługuje na miano geniusza.


Jedną z naprawdę mocnych stron Iluzji, zarówno jedynki, jak i dwójki, są aktorzy, którzy tam występuję. Myślę, że co do tego nikt nie może mieć wątpliwości. Jednakże kolejne mocna strona to fabuła, która wciągnie chyba każdego. Po prostu cały czas coś się tam dzieje, a gdy myślisz, że wiesz już, jak cała historia potoczy się dalej, okazuje się, że twórcy filmu sobie z tobą tylko żartowali i otrzymujesz całkowicie inne zakończenie, którego nie spodziewałeś się w najmniejszych snach, Tak było w jedynce i to samo otrzymałam w dwójce. Cała fabuła została przemyślana tu w najdrobniejszych szczegółach, co zaowocowało po prostu genialnym filmem! Dodatkowo te wszystkie jeszcze bardziej spektakularne sztuczki magiczne... no po prostu arcydzieło.


Zdaję sobie sprawę z tego, że recenzja ta może być mocno chaotyczna, jednak mimo to mam wielką nadzieję, że chociaż trochę zachęciła was ona do zapoznania się z Iluzją 2. Osobiście uważam, że to jedne z najbardziej fantastycznych filmów, jakie w życiu widziałam i chyba szybko zdania nie zmienię. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z nim. Słyszałam już opinię, że po przeczytaniu różnych opisów filmu, ktoś uważał, że film jest nudny i nie go obejrzeć. A ja mówię, nie wierzcie do końca w opisy, bo one w na prawdę małym stopniu tylko oddają to, co możecie znaleźć w Iluzji 2. Polecam sięgnięcie po zwiastun. 
A mówiąc krótko,  polecam, Polecam i jeszcze raz POLECAM!


ILUZJA:
iluzja | iluzja 2 | iluzja 3

wtorek, 12 lipca 2016

[64] FILMOWO: Zwierzogród

Tytuł oryginału: Zootopia

Reżyseria: Byron Howard, Rich Moore

Scenariusz: Jared Bush, Phil Johnston

Gatunek: Animacja, Komedia, Przygodowy

Czas trwania: 1 godz. 48 min.

Premiera: 19 lutego 2016 (Polska), 10 lutego 2016 (świat)

Produkcja: USA

Obsada: Ginnifer Goodwin (Judy Hops - głos), Jason Bateman (Nick Bajer - głos), Idris Elba (Komendant Bogo - głos), Shakira (Gazella - głos), Julia Kamińska (Judy Hops - głos polski dubbing), Paweł Domagała (Nick Bajer - głos polski dubbing), Krzysztof Stelmaszyk (Komendant Bogo - głos polski dubbing), Anna Wodzyńska (Gazella - głos polski dubbing)

Ocena: 8/10

Klikając w plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com

Judy Hops od zawsze chciała być kimś wielkim. Pragnęła zamieszkać w Zwierzogrodzie - cudownej metropolii, która całkowicie różni się od jej rodzinnego miasta. Jej największym marzeniem było zostanie policjantką, jednakże jak dotąd w historii jeszcze żadnemu królikowi się to nie udało. W końcu są to raczej bojaźliwe zwierzątka, które wolą przebywać w towarzystwie przedstawicieli swojego gatunku. Judy jednak odkąd była małym króliczkiem nie pozwalała sobą pomiatać i poprzysięgła, że będzie chronić honoru innych uroczych stworzonek, takich jak ona. Gdy w końcu jej marzenia się spełniają rzeczywistość nie wygląda tak cudownie, jak wyobrażała to sobie Judy. Postanawia jednak udowodnić na co ją stać i z pomocą miejscowego cwaniaczka i złodzieja - lisa Nicka Bajera postawia sobie za cel przeprowadzenie śledztwa i rozwiązanie zagadki tajemniczych zniknięć mieszkańców Zwierzogrodu. Po drodze jednak Judy musi pokonać liczne przeszkody, które stają jej na drodze. Okazuje się bowiem, że ów tajemnicze zniknięcia to jakaś grubsza sprawa, a osoba za nią odpowiedzialna wcale nie chce, aby fakty wyszły na jaw.


Uwielbiam animacje, jednakże sądzę, że w dzisiejszych czasach wiele z nich jest całkowicie przesadzonych i za bardzo przerysowanych. Jednakże zdarzają się również i takie wyjątki, jak chociażby klasyczny Shrek, Madagaskar (recenzja klik), Minionki (recenzja klik) czy w końcu Epoka Lodowcowa, które potrafią przyciągnąć uwagę dosłownie każdego i bawią widza raz za razem. Zwierzogród zdecydowanie moim zdaniem wpasowuje się do grupy tych kilku wybrańców.

Główną bohaterką tej animacji jest królik Judy Hops. Zawsze marzyła ona, by osiągnąć coś innego niż reszta królików. Nie zważała na ograniczenia i poglądy innych co do jej wyborów. Po prostu brnęła na przód mimo przeciwności losu, by w końcu osiągnąć swój wymarzony cel - pełnić funkcję policjantki w Zwierzogrodze. Polubiłam ją dosłownie od pierwszych sekund filmu i przez resztę seansu nie mogłam się od niej oderwać! Jej niesamowity urok (no bo w końcu jest prześlicznym króliczkiem!), charyzma i dążenie do celu i poczucie humory od razu mi się spodobały. Postać Judy jest świetna w każdym calu, gdyż poza tymi pozytywami, które wymieniłam świetnie pokazuje widzowi, że nie warto trzymać się schematów i ograniczeń. Zawsze należy przeć do przodu, aby spełniać swoje marzenia, mimo iż często spotyka się wiele przeszkód, które nam to utrudniają. Judy również musiała się z nimi zmagać, jednakże koniec filmu pokazuje, że zdecydowanie było warto!


Niesamowicie zabawną postacią jest tutaj również lis Nick Bajer. To typowy cwaniaczek, który zawsze wie co zrobić, by zyskać z tego jakąś korzyść. Przez całe życie jednak musi zmagać się z uprzedzeniami co do typowego charakteru lisa, co nie zawsze idzie mu za dobrze. Tutaj również możemy zobaczyć nawiązanie do naszego codziennego życia - często sami jesteśmy do kogoś uprzedzeni ze względu chociażby na plotki, które słyszymy na temat ów osoby. Często zdarza się jednak tak, że są one bezpodstawne. Wniosek - nie oceniaj książki po okładce, ani po plotkach, które słyszysz na czyjś temat!

Moją ulubioną postacią jednak z całego Zwierzogrodu jest niejaki Flash (Uwaga! Imię może nas całkowicie zmylić!). Flash to... leniwiec, ale jaki fantastyczny leniwiec. Nie chcę wam za dużo zdradzać na jego temat, gdyż uważam, że po prostu sami musicie go poznać, a w tedy zrozumiecie, o czym mówię. Gdy jednak Flash pojawił się na ekranie śmiałam się dosłownie przez cały czas! Moment, w którym Judy i Nick udają się do niego z pomocą to zdecydowanie mój ulubiony fragment!


Sama fabuła bardzo mi się spodobała, choć miejscami troszeczkę się gubiłam. Często miały miejsce zwroty akcji, które działy się dosyć szybko, przez co chwilami nie wiedziałam, o co chodzi, jednakże koniec końców szybko odnajdywałam się w fabule. Jest ona zdecydowanie oryginalna - jak dotąd nie spotkałam się z taką historią. Najbardziej jednak spodobało mi się to, że jest ona niezwykłym połączeniem dobrej zabawy i humoru z nauką. Animację mają to do siebie, że w ciekawy i zabawny sposób mają przekazać swojemu widzowi jakieś przesłanie. Nie ze wszystkimi animacjami się to jednak udaje (nad czym bardzo ubolewam), jednak twórcom Zwierzogrodu jak najbardziej się to udało. 

Spodobała mi się również sama grafika i sposób przedstawienia całej animacji, jak również dobór polskiego dubbingu. Patrząc na bohaterów filmu dobrze widać, kto jest jakim zwierzęciem, dodatkowo w większości przypadków ich charaktery doskonale odzwierciedlają ich zachowanie w środowisku naturalnym. Dla mnie jest to jak najbardziej na plus. 


Co mogę więcej powiedzieć o Zwierzogrodzie? To po prostu kolejna świetnie przemyślana animacja, która spodoba się zarówno tym małym, jak i dużym. Posiada cudownych i charyzmatycznych bohaterów,  zabawne dialogi, oryginalną i wciągającą fabułę oraz świetnie opracowanie graficzne. Dodatkowo uczy wielu ważnych kwestii, a ów naukę można bardzo łatwo zauważyć.  Ja jestem jak najbardziej na tak! Polecam ten film każdemu, kto tak samo jak ja uwielbia animacje. Z całą pewnością nie będziecie tego żałować!


poniedziałek, 11 lipca 2016

[118] Podniebny lot


Tytuł oryginału: In Flight
Autor: R.K. Lilley
Cykl: W przestworzach
Tom: 1
Ilość stron: 320 stron
Wydawnictwo: Editio
Ocena: 6/10

Bianca jest wysoką, szczupłą pięknością o jasnozłotych włosach, stewardessą w pierwszej klasie luksusowych linii lotniczych. Jest pewna siebie, wyniosła i chłodna, profesjonalna w każdym calu, nie pozwala nikomu na najmniejszą poufałość. Nawet jeśli ma do czynienia z ludźmi z pierwszych stron gazet, pozostaje uprzejma i niewzruszona — niczym piękny posąg. 

Tylko jeden mężczyzna przyprawia ją o bicie serca, niepokój i drżenie głosu. Sprawia, że traci panowanie nad sobą, nie umie pozbierać myśli, a w kolanach odczuwa zdradliwą miękkość. James Cavendish. Najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego widziała. Najpiękniejsze, turkusowe oczy, w jakie się wpatrywała. Miliarder o zniewalającym głosie i cudownie umięśnionym ciele. Bez wysiłku zyskuje nad Bianką władzę nieograniczoną, uwodząc ją niewypowiedzianą obietnicą dominacji, rozkoszy i bólu, uwalniając najbardziej podstawowe instynkty.

 Pan Cavendish. Pan Uparty. Pan Perwersyjny. Pan Czarodziej. Pan Dominujący. Pan Zaborczy. Pan Czuły Kochanek. Pan Cavendish... 

Tę historię przeżyjesz głęboko. Doświadczysz niezwykłych emocji, świdrującego strachu, tęsknoty i słodyczy uległości. Zatracisz się bez reszty w tej fascynującej opowieści o instynkcie, dotyku, pożądaniu i rozkoszy.
[opis pochodzi z okładki książki]

Bianca to wysoka i piękna stewardessa, która wszystkie swoje obowiązki wykonuje najlepiej jak potrafi. W życiu przeżyła już nie jedno, jednak stara się, aby jej przeszłość nie stykała się z teraźniejszością, czy przyszłością. Jedyną osobą, która wie, co jej się przydarzyło - doskonale zna całą jej przeszłość - jest jej najlepszy przyjaciel Stephan. Przez wielu postrzegani są jako para, jednakże oni są dla siebie jedynie rodziną i z całą pewnością nic poza tym. Zważywszy na to, co było, Bianca nie ma zbyt wielkiego zaufania do mężczyzn, jeśli chodzi o związki. Woli nie mieszać się w nic podobnego, gdyż wie, że większość mężczyzn zwraca uwagę tylko na jej wygląd. Gdy jednak poznaje Jamesa Cavendisha - jednego z pasażerów pierwszej klasy - bardzo szybko zaczyna wątpić, czy aby tylko dobrze zrobiła decydując się na całkowitą rezygnację ze związków.  Mężczyzna ten to zdecydowanie najprzystojniejszy człowiek na świecie, któremu bardzo trudno jest się oprzeć. Tym bardziej z resztą, że ów James Cavendish od początku, gdy poznał Biancę nie spuszcza z niej oczu. Tajemnicze przyciąganie nie daje o sobie zapomnieć, a fizyczne przyciąganie z każdą minutą staje się coraz bardziej widoczne. 

Od samego początku bardzo spodobała mi się okładka książki Podniebny lot - utrzymana w bardzo jasnych, wręcz białych odcieniach z błyszczącymi czerwonymi napisami, zdecydowanie przyciąga wzrok. Po opisie jednak bardzo obawiałam się, że będzie to jakiś przereklamowany i zbyt wulgarny erotyk, który raczej mi się nie spodoba. Jednakże, jako iż bardzo lubię czytać tego typu powieści (lecz zaznaczam, że skupiam się na tych mniej oczywistych i tandetnych), postanowiłam zaryzykować. Już od pierwszych stron zaczynałam się utwierdzać w przekonaniu, że chyba jednak tym razem nie myliłam się co do tej powieści. Wszystko zaczynało dziać się tutaj zdecydowanie zbyt szybko, a sam James Cavendish, czyli główny sprawca całego tego zamieszania, jest zbyt bezpośredni i wulgarny. No bo powiedzmy sobie szczerze, kto normalny zagaduje do osoby, którą zna się jedynie bardzo krótko z widzenia i proponuje jej (bardzo dobitnie z resztą) seks? No chyba nikt. Zaczynałam odnosić wrażenie, że autorka napisała tą książkę po prostu na szybko, chcąc zainteresować ogromną liczbę czytelniczek, a koniec końców w ogóle nie przemyślała tego pomysłu. Jednak... z czasem coś tam troszkę zaczęło się w tym wszystkim zmieniać i właśnie to coś zachęciło mnie do zostania przy tej powieści.

Głowna bohaterka powieści - Bianca - jest stewardessą i pierwsze co przez to spodobało mi się w tej książce to bardzo dokładny sposób przedstawienia pracy bohaterki. Czytając opis powieści oczekiwałam, że dostanę tu kilka scen, które będą odbywały się na pokładzie samolotu i bardzo się cieszę, że dostałam je i to w dodatku z każdym drobnym szczegółem. Osobiście leciałam już kilka razy samolotem (co prawda nie w pierwszej klasie niestety), więc wiele z tych czynności, które wykonywała Bianka mogłam potwierdzić, lecz również dowiedziałam się też wiele nowego. Zawsze interesowało mnie to, jak swoją pracę postrzegają stewardessy czy stewardzi, więc poznanie pracy od wewnątrz, dzięki Biance i Stephanowi uważam za jak najbardziej miłą niespodziankę, jaką spotkałam w Podniebnym locie

Główną bohaterką oraz narratorką powieści jest właśnie Bianca. Dziewczyna ta w swoim krótkim życiu przeżyła już bardzo wiele złego. Wszystko to, cała jej przeszłość, przyczyniła się do tego, jaką osobą się ona stała. Spodobało mi się, że autorka nie przedstawiła jej jako biedną i kruchą dziewczynę, która przez to, co przeżyła zamknęła się w sobie i nie pozwala na chociaż odrobinę radości. Bianca pokazała, że jest silną dziewczyną, która postanowiła przeciwstawić się złej passy i robić to, czego pragnie. James natomiast to młody miliarder, właściciel wielu firm i hoteli, który w brew temu, co wiele osób myśli, do wszystkiego doszedł sam, mimo wielu trudności. Nie da się jednak ukryć, że ma bardzo bogate życie seksualne, jednak jego opinia w żaden sposób przez to nie cierpi. Czy oboje mi się spodobali? Tak. Zdecydowanie miło spędzało mi się z nimi czas i cały czas kibicowałam ich dziwnemu i pokręconemu związkowi.

Co mi się tutaj nie podobało? Przede wszystkim miejscami przesadnie wulgarne momenty oraz  zbyt szybko rozwijająca się fabuła. Jeśli chodzi o to pierwsze to cóż... wiem, że erotyki właśnie na tym polegają i z reguły mi to nie przeszkadza, jednak tutaj wiele razy doszłam do wniosku, że ta wulgarność była zdecydowanie przesadzona, czasem lekko niesmaczna i powiedziałabym, że trochę nierealna. Takie właśnie odniosłam wrażenie na ten temat. Trochę mi to przesadzało i nie raz miałam ochotę po prostu odłożyć Podniebny lot na później. Co do zbyt szybko rozwijającej się fabuły, mam tutaj na myśli między innymi to, o czym wspomniałam prędzej, a mianowicie fakt, że bohaterowie tak szybko postanowili nawiązać ze sobą romans, co w prawdziwym życiu raczej nie dzieje się w aż tak ekspresowym tempie. Choć może nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo jak ów wulgarność, jednakże było to dla mnie po prostu trochę dziwne. Jednakże jeśli przymknie się na to oko, raczej nie będzie przeszkadzać nam to w dalszym czytaniu. 

Podsumowując więc, czy jestem zadowolona z lektury Podniebnego lotu? I tak i nie. Tak, gdyż koniec końców autorka przedstawiła ciekawą fabułę, gdzie nie liczył się tylko sam seks. Występują tam również liczne wątki poboczne, które myślę, że zostaną wyjaśnione czytelnikowi w kolejnej części. Dodatkowo wykreowała ona ciekawych bohaterów z bogatą przeszłością, których sama polubiłam, a to moim zdaniem jedne z ważnych kluczy do sukcesu. Nie, ze względu na te dość kujące w oczy wady, które w bardzo łatwy sposób mogły zostać pominięte. Myślę, że z tej książki mogłaby wyjść bardzo dobra powieść, gdyby tylko autorka skupiła się na wyeliminowaniu tych kilku błędów. Ocenę, czy sięgnąć po tą powieść, czy też nie pozostawiam wam. Ja na pewno sięgnę po kontynuację serii, gdyż jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy Bianci i Jamesa.

W PRZESTWORZACH:
podniebny lot | pod samym niebem | grounded | mr. beautiful

Za możliwość zapoznania się z tą książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio!

piątek, 8 lipca 2016

[117] Chłopak na zastępstwo


Tytuł oryginału: The Fill-in Boyfriend
Autor: Kasie West
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 9/10

Przez całe liceum Gia była typem szkolnej gwiazdy, piękną, pewną siebie przewodniczącą samorządu, obracającą się w popularnych kręgach. A teraz miała jeszcze fajnego, starszego od siebie chłopaka, którego wszyscy znajomi mieli wreszcie poznać na balu maturalnym. Ale na parkingu, godzinę przed balem, Bradley zerwał z Gią.

Jak mógł postawić ją w takiej sytuacji?
Co ona ma zrobić, żeby wyjść z twarzą?

Gdy w jednym z samochodów Gia wypatruje nieznajomego, w jej głowie rodzi się przewrotny plan. Przecież nikt nie będzie wiedział, że to nie Bradley, a ona nie okaże się kłamczuchą, która ściemniała, że ma chłopaka.

Nie wszystko w życiu daje się jednak precyzyjnie zaplanować. Pomysł jest szalony, a jego skutki mogą sięgać dalej, niż ktokolwiek by przypuszczał...
[opis pochodzi z okładki książki]

Gia jest chyba najpopularniejszą dziewczyną w szkole - wszyscy ją znają i chcą się z nią przyjaźnić, pełni funkcję przewodniczącej samorządu szkolnego, ma doskonałe wyniki w nauce, fantastyczne przyjaciółki oraz idealnych rodziców. Do szczęścia brakuje jej jeszcze wspaniałego chłopaka, którego wbrew temu, co sądzą o tym jej przyjaciółki tak na prawdę ma. Problem polega jednak na tym, że choć Gia chodzi z Bradleyem już jakiś czas, nigdy jeszcze nie spotkał się z jej przyjaciółkami, a wspólne zdjęcia nie są niestety dowodem, którym dziewczyna by się mogła posłużyć. Gdy nadarza się w końcu na poznanie dziewczyn z Bradleyem, ten zrywa z Gią przed salą gimnastyczną, gdzie ma się odbyć bal maturalny, gdyż uważa, że wszystko co robi, robi pod publikę. Zrozpaczona tym, że przyjaciółki uznają ją za kłamczuchę postanawia coś z tym zrobić. Na parkingu, w jednym ze stojących tam aut zauważa chłopaka, który troszeczkę przypomina Bradleya. W końcu dziewczyny nigdy go w pełni nie widziały, więc w sumie każdy chłopak mógł by zostać Bradleyem. Pozostaje jednak kwestia przekonania nieznajomego do pomocy. Ten o dziwo bardzo szybko przystaje na jej propozycję. Czy jednak zastępczy Bradley może być dostatecznym rozwiązaniem? I kim tak na prawdę jest ten tajemniczy nieznajomy, który postanowił pomóc Gii?

Pierwsze, co muszę powiedzieć o tej książce to to, że ma ona po prostu prze-genialną okładkę! Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia i aż do teraz nie mogę oderwać od niej oczu. Idealnie pasuje ona moim zdaniem do tego, jaką historię możemy znaleźć w środku. Jest to jedna z nielicznych okładek, która po prostu świetnie odzwierciedla zawartość. Jest prosta i nie przekombinowana. Jednym słowem idealna!

Główną bohaterką i narratorką Chłopaka na zastępstwo jest niejaka Gia. Ciekawe było dla mnie to, że nie jest ona kolejną nieśmiałą, nieświadomą swojej urody bohaterką, która wiedzie dość szare i spokojne życie do czasu, aż spotka miłość swojego życia. Powiedziałabym, że Gia jest zupełnym przeciwieństwem właśnie takiej dziewczyny. Jest mądra, ładna i niezwykle popularna. W większość przypadków okazuje się również, że jest także zaborcza, uważa się za lepszą od innych, a gdy znajduje się w towarzystwie swojej paczki przyjaciół, potrafi być również wredna dla tych określanych mianem wyrzutków. Dotychczas chyba nie spotkałam się jeszcze w żadnej z przeczytanych przeze mnie książek z właśnie taką główną postacią. Autorzy zbyt mocno skupili się nie raz na przedstawianiu właśnie takiej niewinnej postaci, a moim zdaniem ciekawie jest też poznać punkt widzenia tej, która jest jej całkowitym przeciwieństwem. W pierwszej chwili więc gdy poznałam Gię obawiałam się, że się nie polubimy. Z początku wydawała mi się być ona całkowitym moim przeciwieństwem i myślałam, że tak już będzie przez całą powieść. Co ciekawe szybko możemy zorientować się, że Gia nie jest do końca taka, jak widzą ją jej przyjaciele czy rodzina. Dzięki tej książce możemy zobaczyć, im tak na prawdę jest. Koniec końców bardzo więc ją polubiłam i cieszę się, że ta znajomość z Haydenem pomogła jej dojrzeć prawdziwą siebie. Jeśli zaś chodzi o Haydena, czyli tytułowego chłopaka na zastępstwo, jego polubiłam praktycznie od pierwszych stron. To jedna z tych postaci, które potrafią czuć się swobodnie w towarzystwie praktycznie każdego, wprowadzają do powieści "życie", a ich obecność skłania wielu bohaterów do zastanowienia się nad sobą. Hayden ma niezwykłą charyzmę i wcale się nie dziwię, że Gia również go polubiłam, mimo iż prawie go nie znała.

Pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśli, jeśli myślę o fabule książki to zwyczajna, jednak tak zwyczajna, że aż wyjątkowa. Rzadko zdarza się, aby autor potrafił niezwykle normalny wątek fabuły przekształcić w coś fantastycznego, jednak jeśli to się zdarza, książki takie zdecydowanie zasługują na miano perełek. Mają one w sobie coś takiego, że choć historia jaką zawierają jest po prostu zwyczajna, codzienna, nie ma w niej nic niepowtarzalnego, to całość jest tak wciągająca i zapadająca w pamięć, że po prostu uważamy ją za genialną i jedyną w swoim rodzaju. Ja właśnie miałam tak w przypadku Chłopaka na zastępstwo. No bo powiedzmy sobie szczerze, co może być ciekawego w tym, że jakaś dziewczyna, którą chłopak rzuca przed balem maturalnym na szybko znajduje sobie zastępczego chłopaka na parkingu? A no właśnie może być i to właśnie znalazłam w tej książce! Nie wiem, jak autorka to zrobiła, ale mam nadzieję, że uda jej się to powtórzyć w przypadku jej kolejnych powieści. Książka ta jest po prostu cudowna - słowami nie idzie tego wyrazić, po prostu należy ją przeczytać!.

Co więcej mogę powiedzieć na temat Chłopaka na zastępstwo? Chyba tylko tyle, że koniecznie musicie ją przeczytać. Ja podczas całej lektury nie mogłam się od niej oderwać. Niesamowicie się cieszę, że natrafiłam na twórczość Kasie West i mam nadzieję, że kolejne jej powieści, za które trzymam kciuki, by ukazały się w Polsce, mnie nie zawiodą i będę mogła ponownie tak pozytywnie wyrazić swoje zdanie na ich temat. Nie czekajcie więc, tylko koniecznie zabierzcie się za Chłopaka na zastępstwo!

Za możliwość zapoznania się z tą cudowną książką gorąco dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!

wtorek, 5 lipca 2016

[116] Przekroczyć granice


Tytuł oryginału: Pushing the Limits
Autor: Katie McGarry
Ilość stron: 496 stron
Wydawnictwo: Muza
Ocena: 8/10

Zły chłopak
Zagubiona dziewczyna
byli sobie przeznaczeni

Nikt nie wie, co zdarzyło się tamtego wieczoru i co sprawiło, że Echo Emerson z wesołej i lubianej dziewczyny stała się outsiderką z bliznami na rękach.

Nawet ona nie pamięta wszystkiego. Jedyne, czego pragnie, to aby jej życie wróciło do normalności.

Na terapii u szkolnego psychologa poznaje chłopaka o złej sławie, Noah Hutchinsa. Pozornie nic ich nie łączy. Początkowa wrogość stopniowo przeradza się w porozumienie i bliskość, ale z tajemnicami, które skrywają, bycie razem wydaje się niemożliwe.

Echo musi zadać sobie pytanie, ile zaryzykuje dla chłopaka, który nauczy ją znowu kochać.

Czy miłość zdoła wyleczyć ich serca?
Czy pomoże im na nowo odnaleźć sens życia?
[opis pochodzi z okładki książki]

Kiedyś Echo Emerson należała do grona najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Była mądra, zabawna, niezwykle uzdolniona. Miała najlepsze przyjaciółki oraz wspaniałego chłopaka. Wszyscy uważali ją, za najwspanialszą osobę w szkole. Jednak po śmierci ukochanego brata oraz tajemniczym wypadku Echo wszystko całkowicie się zmieniło. Dziewczyna całkowicie wyparła ten dzień z pamięci. Wie tylko, że wplątana w to była jej matka chora na dwubiegunówkę. Jedynym, co przypomina jej o tamtym nieszczęśliwym wydarzeniu, są okropne blizny na rękach, które wyglądają, jakby Echo sama się cięła - co z resztą przyczyniło się do krążących na jej temat plotek. Dziewczyna zmieniła się diametralnie i choć bardzo się stara, nie może poradzić sobie z powrotem do normalności. Gdy zostaje przydzielona jako korepetytorka dla Noah Hutchinsa - szkolnego "złego chłopca" o bardzo rozbudowanej reputacji wie, że choć chłopak może pomóc jej dotrzeć do prawdy, nie wyniknie z tego raczej nic dobrego. Jednak czy dwoje zranionych i bardzo zagubionych nastolatków, może pomóc sobie nawzajem powrócić do tak bardzo upragnionej normalności?

Gdy sięgałam po Przekroczyć granice nie spodziewałam się, że książka ta może aż tak bardzo mi się spodobać! Już od samego początku jej opis bardzo mnie zaciekawił, a okładka niesamowicie przyciągała wzrok, jednak myślałam, że to zapewne kolejna raczej przeciętna powieść dla nastolatków o wybujałych problemach i przesłodzonych bohaterach. Jednakże już po pierwszym przeczytanym rozdziale przekonałam się, jak bardzo się myliłam. Teraz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Przekroczyć granice to niezwykle wciągająca, wzruszająca, pouczająca i zapierająca dech w piersiach pozycja, którą koniecznie trzeba przeczytać.

Coraz częściej na rynku wydawniczym spotyka się powieści, gdzie główni bohaterowie zmagają się z jakimiś okropnymi problemami, które stały się ich skazą oraz piętnem. Osobiście bardzo lubię czytać tego typu powieści, gdyż poruszają one przynajmniej jakieś ważne problemy, z którymi tak właściwie każdy może kiedyś mieć styczność. Jednakże taka książka musi zostać przedstawiona w inteligentny i przemyślany sposób, aby czytelnik się do niej nie zniechęcił, a jej przesłanie do niego dotarło. W takim przypadku, moim zdaniem, najlepiej sprawdzają się przede wszystkim odpowiedni bohaterowie (jedni zabawni, lecz oczywiście bez przesady, inny znowu przygnębieni tym, co ich spotkało, itp.). Ważne jednak, aby ów postacie się ze sobą zgrały, zostały do siebie dobrane w taki sposób, aby swoimi charakterami mogły się nawzajem uzupełniać. Świetnie to zostało przedstawione właśnie na kartach Przekroczyć granice. Z jednej strony mamy zamkniętą w sobie, lecz mimo to znającą własną wartość Echo - dziewczynę, która po tragicznym wypadku zmieniła się nie do poznania, niemogącą sobie poradzić z tym, co się stało, z drugiej natomiast tajemniczego i niezwykle przystojnego Noah, który przed wszystkimi zgrywa twardziela, a tak na prawdę to kolejny zraniony i nie mogący poradzić sobie z ogromną stratą chłopak. Moim zdaniem jest to idealnie dobrana do siebie para, która choć sama tego nie zauważa, doskonale się uzupełnia. Tylko oni bowiem mogą poradzić sobie nawzajem w uporaniu się z tym co było, by móc w końcu w spokoju skupić się na przyszłości. Obydwoje z nich niesamowicie polubiłam i po prostu nie wyobrażam już sobie innych bohaterów na ich miejscu. Bardzo przyjemnie obserwowało mi się, jak Noah i Echo z czasem bardzo się w sobie zakochują i jak dzięki obecności tego drugiego, zaczynają w końcu żyć pełnią życia. Para ta skradła moje serce już od pierwszych stron powieści, przez co oboje trafili na listę moich ulubionych bohaterów.

Kolejnym, co w moim mniemaniu czyni książkę pokroju Przekroczyć granice udaną jest sposób, w jaki zostaną przedstawione problemy bohaterów, jak i same problemy, z którymi muszą się oni zmagać. Często, jak chociażby w przypadku powieści Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno (recenzja klik), problemy te są aż za bardzo przesadzone - wszystko co tylko możliwe, całe zło na świecie wali się na bohaterów jednym momencie. Cóż... raczej mało prawdopodobne. Trzeba po prostu znać umiar i przedstawić to w bardziej racjonalny sposób. Katie McGarry, autorka Przekroczyć granice, zrobiła to z wielkim wyczuciem. Wszystko sobie dokładnie przemyślała i przedstawiła fabułę tak, że to, z czym musieli zmagać się Echo, czy Noah, mogłoby po prostu w każdym momencie spotkać niejednego z nas. Widać po prostu, że autorka doskonale wiedziała, co chce w tej książce przekazać i nie skusiła się na dodatkowe i zbędne wątki, które z całą pewnością byłyby już przesadzone. Ja osobiście nie mam fabule nic do zarzucenia - po prostu nic dodać, nic ująć! Wciąga od samego początku i do końca książki trzyma w wielkim napięciu. Są chwile smutku i wzruszenia (pierwszy raz od dawna popłakałam się czytając książkę i to jeszcze nie w jakimś wielkim i drastycznym momencie!), lecz także radości i powagi. W książce cały czas coś się dzieje, przez co nie można się z nią nudzić.

Spodobał mi się bardzo jej styl narracji. Mamy tu bowiem do czynienia z książką, gdzie poznajemy uczucia oraz wydarzenia z życia zarówno Echo, lecz również i Noah. Dzięki temu pozycja ta jeszcze bardziej zyskała w moich oczach. Bardzo często bowiem czytając książkę zastanawiam się, co o danym bohaterze, czy bohaterce sądzi ta druga osoba, jak postrzega daną sytuację - po prostu co myśli. Poznając to wszystko jeszcze bardziej mogę wczuć się w czytaną przeze mnie książkę, i utożsamić się z bohaterami. Dla mnie takie zagranie jest jak najbardziej na plus. Jeśli więc tak jak ja lubicie tak wykreowaną powieść, myślę, że Przekroczyć granice powinna was zaciekawić.

Jak wspominałam, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą książką, gdyż na prawdę bardzo wierzyłam w to, że to kolejna raczej przeciętna książka poruszająca ważne, jednak nie do końca dobrze przedstawione problemy. Bardzo się cieszę, że się myliłam i że pozycja ta tak bardzo skradła moje serce. Polecam ją bardzo gorąco tym, którzy gustują właśnie w takich klimatach. Z całą pewnością i wam ona się spodoba o będziecie mieć wielką ochotę, by wracać do niej jeszcze nie jeden raz. Dowiedziałam się ostatni, że Przekroczyć granice to pierwsza część świetnie zapowiadającej się serii. Szkoda tylko, że kolejne tomy nie będą dotyczyć już Echo i Noah, jednak patrząc na to co spotkałam właśnie w tej książce, może być bardzo ciekawie!

PUSHING THE LIMITS:
przekroczyć granice | dare you to | crash into you | take me on

Za możliwość zapoznania się z tą cudowną książką, jaką jest Przekroczyć granice gorąco dziękuję Wydawnictwu Muza!

poniedziałek, 4 lipca 2016

[13] Podsumowanie czerwca [2016]


Czerwiec to dla wielu z was zapewne wyważony miesiąc, bo przecież w końcu zaczynają się wakacje! Dla mola książkowego wakacje równoznaczne są oczywiście w większą ilością czasu, którą można poświęcić na czytanie książek. W końcu przecież możemy przestać myśleć o nauce czy stopniach i w końcu w pełni poświęcić się lekturze, a książek zapewne przez ten cały rok szkolny trochę się nazbierało. Ja na wakacje już nie czekam, gdyż szkołę mam już dawno za sobą, jednak i mi udzielił się w tym roku ten przed wakacyjny klimat, który zaowocował na prawdę fantastyczną moim zdaniem ilością przeczytanych przeze mnie książek. Przyznam się, że lata po prostu nie cierpię (zdecydowanie jestem zimnolubna), jednak nie da się ukryć, że gdy słońce zaczyna coraz mocniej grzać, ma się coraz to większą ochotę na wyjście z książką na zewnątrz, by w końcu w zaciszu własnego ogródka, czy też podziwiając piękną plażę, my - uzależnieni od książek na nowo się odradzamy! 
Zapraszam do mojego podsumowania czerwca!

Liczba wyświetleń: 74,462
(o 3,608 wyświetleń więcej, niż w maju)
Obserwatorzy: 403
(o 4 członków więcej, niż w maju)
Polubienia na FB: 195
(o 3 więcej, niż w maju)
Obserwujących na IG: 105
(o 6 więcej, niż w maju)


Jak mówiłam wcześniej, czerwiec swoją przedwakacyjną aurą mocno zachęca do czytania. Mi w przeciągu minionego miesiąca udało się przeczytać aż 7 książek (w maju było to 5 pozycji), co jak najbardziej mnie cieszy, gdyż widzę, że w porównaniu z poprzednimi, nieco słabszymi miesiącami, widzę, że idę w jak najbardziej dobrym kierunku! Jeśli chodzi o książki, z jakimi udało mi się zapoznać, tutaj jest bardzo ciekawie. Znów udało mi się nadrobić kilka moich czytelniczych zaległości, jednakże nie zabrakło też nowości. Jeśli miałabym wybrać najlepszą pozycję czerwca miałabym tu dylemat - machałabym się między Sercem ze szkła, Fobos, Miastem cieni i Wybierz mnie. Te cztery książki najbardziej mnie zachwyciły - dwie z nich okazały się fantastyczną kontynuacją serii, natomiast pozostałe dwie zapowiadają na prawdę świetnie zapowiadający się cykl. Dużym rozczarowaniem jest dla mnie Ugly love, gdyż choć książka bardzo mi się spodobała, zabrakło mi w niej tego czegoś (z resztą mówiłam już o tym w recenzji ów książki). Najgorszą książką czerwca okazał się zdecydowanie poradnik Ogarnij się i zacznij żyć.



W przypadku obejrzanych przeze mnie filmów w czerwcu jest również o niebo lepiej, niż było to zaledwie miesiąc temu. Obejrzałam cztery produkcje, gdzie trzy zrecenzowałam na blogu (myślę, że recenzja Zwierzogrodu pojawi się na blogu niebawem). Najbardziej jestem zadowolona z genialnej ekranizacji Jestem Bogiem z Bradleyem Cooperem w roli głównej. Jak już wspominałam o tym w recenzji, od dłuższego czasu miałam na nią wielką ochotę (i to nie tylko dlatego, że gra tam Bradley), jednak zawsze coś okazywało się być o wiele ważniejsze. Teraz żałuję, że zwlekałam z tym filmem aż tak bardzo.

jestem Bogiem | królewna śnieżka | do zaliczenia | zwierzogród (recenzja wkrótce)

Z pozostałych postów ukazały się jak co miesiąc podsumowanie poprzedniego miesiąca oraz książkowe zdobycze czerwca, plus dodatkowo zapowiadany tyle czasu przeze mnie post muzyczny, do którego tak bardzo chciałam powrócić. Bardzo się cieszę, że pierwszy wpis z serii Playlist by Katherine tak bardzo wam się spodobał (bardzo mile mnie to zaskoczyło) i mam nadzieję, że podobnie będzie z kolejnymi! Liczę, że również w lipcu uda mi się jakąś ciekawą playlistę dla was stworzyć. 


Tak właśnie prezentuje się moje podsumowanie czerwca. Jeśli chodzi o lipiec zapowiada się raczej podobnie, jednak mam nadzieję, że uda mi się przeczytać jeszcze więcej książek no i w końcu obejrzeć więcej filmów. Zastanawiam się również nad wprowadzeniem postów dotyczących seriali. Na samym początku mojej przygody z tym blogiem napisałam jeden taki wpis, jednak nie był on moim zdaniem do końca przemyślany. Teraz chciałabym do tego powrócić, jednakże w dużo lepszej i ciekawszej formie. Nie wiem czy zauważyliście, ale w ostatnich dwóch recenzjach książek postanowiłam wprowadzić jedną drobną zmianę, a mianowicie własne zdjęcia z udziałem danej książki, zamiast tych gotowych ściągniętych z internetu okładek. Zawsze bardzo mi się podobało, jednak zawsze odnosiłam wrażenie, że sama nie umiem zrobić takich dobrych ( i co najważniejsze), a zarazem satysfakcjonujących mnie zdjęć. Postanowiłam jednak dać sobie szansę i gdy tylko będę miała ku temu okazję takie zdjęcia będę dodawać. W końcu dzięki temu, moim zdaniem, blog staje się jeszcze bardziej osobisty, a za razem sprawia wrażenie, że czytelnik może bardziej poznać blogera, który się za nim kryje. 

A jak prezentuje się wasz czerwiec? Koniecznie pochwalcie się wynikami!
Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek