piątek, 9 marca 2018

Zemsta potrafi być słodka, czyli recenzja filmu "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street"

CZEŚĆ! Niektórzy z was mogą pewnie pamiętać, że film Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street oglądałam już ładnych parę miesięcy temu. Wiem też, że obiecałam wam recenzję, dlatego musicie mi wybaczyć, że zajęło mi to aż tyle czas! 🙈 Dzisiaj więc chciałaby nadrobić zaległości i mam tylko wielką nadzieję, że mimo tak dużego upływu czasu uda mi się opowiedzieć wam o tej historii najlepiej, jak pozwoli mi na to moja pamięć. 

Zapraszam was więc na recenzję bardzo charakterystycznego filmu - Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

ZA POZNAWANIE historii demonicznego golibrody zabierałam się na prawdę długo. Gdy miałam fazę na filmy z Johnny'm Deppem oraz te wyreżyserowane przez Tima Burtona, długo zastanawiałam się, czy warto poznawać akurat tą produkcję. Choć uwielbiam ten czarny humor reżysera i wszystkie dziwne kreacje Deppa, to jednak coś mnie za każdym razem od tego własnie filmu odpychało... Nie cierpię horrorów, a chyba właśnie tak postrzegałam tą historię. Ale ostatni film z Deppem (Morderstwo w Orient Expressie - recenzja klik) zainspirował mnie do poznania czegoś nowego z udziałem tego fantastycznego aktora i mój wybór padł właśnie na Sweeney Todda. Czy żałuję? Cóż... trudno powiedzieć.


W FILMIE, zgodnie z tytułem, poznajemy historię pewnego demonicznego golibrody z Fleet Street. Początkowo nie wiemy tak na prawdę, czym mężczyzna zasłużył sobie na ten przydomek, jednak im dalej zagłębiamy się w fabułę filmu, wszystko zaczyna nabierać sensu. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, że Sweeney Todd powraca do miasta, w którym rozgrywa się akcja, gdyż w jego życiu wydarzyło się coś, co kompletnie mu je zrujnowało. Teraz pragnie zemsty i szuka odpowiedniego sposobu, aby jak najlepiej odegrać się tym, którzy na to zasługują. Oczywiście w rolę ów golibrody wcielił się właśnie Johnny Depp, który jak dla mnie świetnie zaprezentował graną przez siebie postać!

JEŚLI jestem już przy aktorach, koniecznie muszę wspomnieć wam, że w filmie tak na prawdę gra plejada samych świetnych gwiazd - pomijając już Deppa, znajdziemy tu również niesamowitą Helenę Bonham Carter, która po rak już nie wiem który oczarowała mnie swoim kunsztem aktorskim i łatwością wcielania się w całkowicie różniące się od siebie charaktery, Alana Rickman'a (i pewnie teraz wyjdę na jakiegoś totalnego dziwaka, ale uwierzycie, że pierwszy raz w życiu słyszałam głos starszego już Alana Rickman'a? 😱 Wcześniej jego głos słyszałam tylko w filmie o Robin Hood'zie, ale wtedy był o wiele młodszy), Tymothy'ego Spall'a (czyli słynnego Glizdogona z Harry'ego), czy nawet Jamie'go Campbella' Bower'a z Darów anioła. Powiem wam szczerze, że nawet gdyby nie interesowała mnie fabuła, to chyba zerknęłabym na tą produkcję tylko dla tej wspaniałej obsady. Także jeśli chodzi o aktorów, którzy zagrali w Sweeney Todd: Demonicznym golibrodzie z Fleet Street to ja jestem jak najbardziej za! 💗


TERAZ zdecydowanie warto by było wspomnieć o tym, że ów film to... musical! Tak, dobrze widzicie, ten lekko przerażający, tajemniczy i miejscami ohydny film to musical. Powiem wam szczerze, że bardzo lubię musicale, ale jeszcze takiego połączenia gatunków nie widziałam. Nie mówię, że jestem jakąś znawczynią musicali i znam każdą taką produkcję (wręcz przeciwnie, nie oglądam ich za dużo) i pewnie mogłam nie widzieć niczego podobnego, ale jak na ten moment to połączenie wydało mi się być na prawdę bardzo oryginalne. Ciekawie też słuchało mi się tych utworów występujących w filmie utworów w wykonaniu chociażby Johnny'ego Deppa, czy Heleny Bonham Carter i Alana Rickmana. To było na prawdę bardzo ciekawe doświadczenie.

Wracając jednak do samego filmu to pamiętam, że zaraz po obejrzeniu tej produkcji moje uczucia były dość mocno mieszane. Z jednej strony oczarowała mnie ta dziwność Tima Burtona (nie wiem, czy wiecie, ale uwielbiam szalone produkcje tego reżysera), jednak z drugiej strony właśnie ta dziwność trochę mi przeszkadzała. W filmie było bowiem wiele takich momentów już bardzo szalonych i niestety już nawet mi wydawało się to dość przesadzone. Aż do teraz pamiętam reakcję mojego brata na to, gdy zobaczył i usłyszał, jaki film oglądam (cytując go: "Boże... co ty oglądasz?" 😅). Trochę ciężko jest mi teraz opowiedzieć wam, co tak bardzo mi tutaj przeszkadzało (tak to jest, jak recenzję filmu pisze się po czterech miesiącach po jego oglądaniu!) jednak taką główną rzeczą, jaką pamiętam było samo to, że Sweeney Todd robił z zamordowanych przez siebie ludzi paszteciki, które później Pani Lovett sprzedawała w swoim sklepie. Chodzi mi o to, że główny bohater miał jednak jakiś swój cel zemsty, ale po drodze bardzo się pogubił i odnosiłam wrażenie, że czasem zapominał, że miał się zemścić.


Najbardziej przeszkadzał mi jednak ten wątek miłosny z Anthony'm Hope i Johanna (boże... do tej pory ta piosenka, którą Anthony śpiewał dziewczynie strasznie mnie denerwuje...). Jak dla mnie był w ogóle nie potrzebny i trochę wyidealizowany. Wiem, że nie miał on w ogóle grać w tej produkcji głównych skrzypiec, ale no mimo wszystko całkowicie mi się on nie podobał i chętnie wykreśliłabym go z filmu.

Z TYCH POZYTYWNYCH rzeczy odnośnie filmu to muszę powiedzieć, że bardzo podobał mi się styl, w jakim cała produkcja została przedstawiona. Jest on bardzo mroczny i dziwny, jak z resztą przystało na Tima Burtona. Idealnie oddawał on klimat historii golibrody, przez co całość bardzo przyjemnie się oglądało. Z resztą nie tylko ja tak uważam, bo film otrzymał Oscara w 2008 roku za najlepszą scenografię (oj zdecydowanie zasłużył!). Niesamowicie spodobały mi się także kostiumy aktorów, które były bardzo przemyślane i idealnie dopasowane do czasów, w których odgrywa się akcja filmu.


JEŚLI WIĘC chodzi o moje ogólne odczucia w stosunku do  Sweeney Todda: Demonicznego golibrody z Fleet Street to chociaż kilku wad (głównie w fabule), które trochę przeszkadzały mi w trakcie oglądania, myślę, że mogę powiedzieć, że film mi się podobał. Jestem osobą, która lubi od czasu do czasu obejrzeć te specyficzne produkcje Burtona, więc i tym razem mi to jakoś mocno nie przeszkadzało. Także mówiąc krótko sądzę, że film ten bardzo spodoba się osobom, które tak, jak ja lubią czarne komedie lub są fanami tej śmietanki aktorskiej, która zebrała się w tej produkcji.



Tytuł oryginału: Sweeney Todd: The Demon Barber of Fleet Street

Reżyseria: Tim Burton

Scenariusz: John Logan

Gatunek: Musical, Thriller

Produkcja: USA, Wielka Brytania

Czas trwania: 1 godz. 56 min.

Premiera: 22 lutego 2008 (Polska), 3 grudnia 2007 (świat)

Obsada: Johnny Depp, Helena Bonham Carter, Alan Rickman, Timothy Spall, Sacha Baron Cohen, Jamie Campbell Bower

Ocena: 7/10

Klikając na plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku!
Twoja opinia jest dla mnie ważna. Tak więc zostaw po sobie jakiś ślad - tobie zajmie to tylko chwilę, a mi sprawi ogromną przyjemność i satysfakcję, że moja praca nie idzie na marne!
Katherine Parker

Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek