CZEŚĆ! Oj bardzo dawno nie było na blogu żadnej książkowej recenzji! Ale dzisiaj chcę to wszystko naprawić przychodząc do was z przedpremierową recenzją książki jednej z moich ukochanych autorek, która dodatkowo... (WERBLE PROSZĘ!) jest moim kolejnym patronackim dzieckiem! 💗 Nie ukrywam, że strasznie się z tego cieszę - w końcu heloł! to jest książka Kasie West. Jednak jestem zachwycona również z tego względu, że to kolejna cudowna książka, którą powinien poznać każdy fan romansów młodzieżowych.
Także jeśli jesteście ciekawi, jak wypadła powieść "Miłość i inne zadania na dziś" koniecznie zapoznajcie się z dalszą częścią recenzji! 👇
ABBY JEST artystką - to zdecydowanie nie podlega dyskusji. Wszyscy z jej otoczenia zawsze uważali jej obrazy za zjawiskowe i mocno wykraczające poza panujące w tym wieku standardy. Abby sama cały czas również uważała się za dobrą artystkę i nie wątpiła, że ma wielką szansę na wzięcie udziału w miejscowej wystawie dla profesjonalistów. Jednakże jak się okazało, niektórzy uważają nieco inaczej. Dziewczyna dowiedziała się, że nie wkłada serca w swoje prace, a to nie pomoże jej w osiągnięciu tego, o czym od dawna marzy. Po namowie ze strony dziadka i mamy, bohaterka tworzy listę serca, która ma pomóc jej w lepszym przerzuceniu swoich emocji na płótno. Pomóc ma jej w tym jej najlepszych przyjaciel Cooper, do którego dziewczyna czuje coś więcej, jednak ten nie odwzajemnia jej uczuć. Czy zdobywanie nowych doświadczeń pomoże jej w osiągnięciu wyznaczonych sobie celów?
WSPOMINAŁAM o tym na blogu już nie raz, nie dwa, ale powtórzę, że po książki Kasie West zawsze sięgam tak na prawdę w ciemno. Bardzo rzadko zdarza mi się czytać opis z tyłu książki i nigdy tak na prawdę nie mam pojęcia, co tym razem może mnie spotkać. Tak samo było i w tym przypadku. Byłam bardzo zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że jednym z głównych wątków jest sztuka - nie ukrywam też, że trochę się tego obawiałam. Nie można nazwać mnie kimś, kto na co dzień lubuje się w malarstwie, a wcześniejsze doświadczenia w czytaniu powieści z podobnym motywem niestety nie zakończyły się dobrze. Ale no... To jest książka Kasie West, powtarzałam sobie, musi być dobra. No i co - i była dobra! Myślę, że motyw malarstwa świetnie wpasował się w całą historię i dodał jej nawet takiego pewnego konkretnego znaczenia. Bardzo spodobało mi się, że autorka nie zrobiła z tego motywu takiego głównego wątku i nie zamęczała swoich czytelników jakimiś typowymi fachowymi stwierdzeniami. Określiłabym to jako sztuka dla opornych, czyli w takiej swobodnej do przyjęcia dawce. Miejscami przyłapywałam się nawet na tym, że bardzo chciałam zobaczyć w realu, jak prezentują się obrazy Abby.
GDY JESTEM już przy Abby, od razu muszę powiedzieć, że niesamowicie ją polubiłam. Cieszę się, że autorka nie wykreowała jej jako taką typową stereotypową artystkę tylko jako normalną siedemnastolatkę. Jednakże to, co najbardziej mnie w niej urzekło to ten jej sarkazm - szczególnie w połączeniu z jej dziadkiem! Uwielbiam, gdy bohaterowie mają taki cięty język i specyficzne poczucie humoru, bo tym drugim często przypominają mi mnie samą, tylko w o wiele większej dawce. Przywykłam jednak do tego, że zazwyczaj znajdywałam takich bohaterów w wersji męskiej, więc Abby okazała się dla mnie świetnym odejściem od rutyny i takim dość sporym powiewem świeżości. Z wielką niecierpliwością czekałam na każdą kolejną zabawną scenę z jej udziałem - na szczęście nigdy nie musiałam zbyt długo czekać. Jeśli chodzi o Coopera, to tutaj mam trochę mieszane uczucia. Nie chodzi o to, że go nie polubiłam - na prawdę okazał się być bardzo przyjemnym bohaterem - po prostu jakoś niczym specjalnym mnie nie zaskoczył. Ogólnie odniosłam wrażenie, że było o nim trochę mało w całej książce. O głównej bohaterce dowiadujemy się na prawdę sporo, a w przypadku Coopera... tylko, że ma wspaniałe blond włosy, niebieskie oczy, bardzo optymistyczne podejście do życia i uwielbia jeździć kładami. No może jeszcze plus do tego, że ma młodszą siostrę, jego rodzicie nie przepadają za Abby i najprawdopodobniej są dość zamożni. Niby trochę tego jest, ale zabrakło mi jednak tych szczegółów. Odniosłam nawet wrażenie, że o Lacey (czyli dziewczynie, którą później poznaje główna bohaterka) dowiadujemy się mimo wszystko więcej. Także mówię, był on bohaterem na prawdę przyjemnym, jednak jak dla mnie troszeczkę nijakim.
W SAMEJ książce dzieje się na prawdę dużo. Nie znajdziemy tutaj takich momentów, gdzie niby coś się dzieje, ale tak na prawdę stoimy w miejscu i mamy ochotę odłożyć książkę na bok. Dosłownie od pierwszej do ostatniej strony cały czas ma miejsce coś, czego nie możemy sobie odpuścić - co ciekawe mimo wszystko nie dzieje się tam aż tyle, żeby mogło okazać się tego za dużo. Wszystko jest odpowiednio wyważone i dozowane w stosownej ilości. Na tym między innymi polega moim zdaniem fenomen Kasie West - autorka potrafi pisać w taki sposób, że nie dość, że stworzy coś z niczego, to jeszcze potrafi tak przykuć do siebie uwagę swojego czytelnika, że ten czyta dosłownie jak zaklęty! Myślę, że nie tylko mnie to zawsze urzekało w jej książkach.
CÓŻ, CO mogę więcej powiedzieć na temat książki Miłość i inne zadania na dziś? Za każdym razem, gdy sięgam po nową powieść Kasie West myślę sobie, że niczym nie może mnie już zaskoczyć, a i za każdym razem okazuje się, że się mylę. O tym, że koniecznie musicie ją przeczytać chyba nie muszę już wspominać - i nie mówię tak z tego względu, że to mój patronat! Jeśli lubicie sięgać po romanse młodzieżowe zwyczajnie jestem na sto procent pewna, że zakochacie się w tej powieści! W tym momencie zazdroszczę wam, że ta książka jest dopiero przed wami! Pilne wyczekujcie więc daty 9 maja, bo takiej premiery nie można przegapić!
Tytuł oryginału: Love, Life, and the List
Autor: Kasie West
Ilość stron: 416 stron
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 8/10
PREMIERA 9 MAJA 2017!
PS Już niedługo na moim Instagramie wyruszy konkurs, w którym będę miała dla was aż dwa egzemplarze tej cudownej książki! Bądźcie czujni. 😋
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku!
Twoja opinia jest dla mnie ważna. Tak więc zostaw po sobie jakiś ślad - tobie zajmie to tylko chwilę, a mi sprawi ogromną przyjemność i satysfakcję, że moja praca nie idzie na marne!
Katherine Parker