Autor: Matthew Quick
Tytuł oryginału: Boy 21
Ilość stron: 312 stron
Wydawnictwo: Otwarte
Ocena: 10/10
Witajcie w Bellmont, gdzie rządzą czarne gangi i irlandzka mafia (zależy od dzielnicy) i gdzie mieszka Finley. Jego dziadek nie ma obu nóg, ojciec pracuje na nocną zmianę, a matka zginęła w okolicznościach, o których nikt nie chce mówić. Finley też nie chce mówić - odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Woli grać w koszykówkę. Jedyną osobą, która rozumie Finleya, jest jego dziewczyna Erin. Oboje co wieczór spotykają się na dachu jego domu, patrzą w gwiazdy i marzą o tym, aby wydostać się z piekła, jakim jest Bellmont. Pewnego dnia trener Finleya prosi go o dziwną przysługę...
Finley jest bardzo cichym chłopakiem. W sumie odzywa się bardzo rzadko - nie umie obronić się przed szydzeniem innych z jego osoby, nie umie rozmawiać tak po prostu o niczym. Nie jest tak z tego powodu, że się boi, czy się wstydzi. Jest to milczenie z wyboru - z reguły chłopak po protu nie wie co powiedzieć. Jedyną osobą, która rozumie Finleya i nie naciska na niego jest Erin - śliczna blondynka o fantastycznych zielonych oczach, która jest jego dziewczyną. Bohaterowie trzymają się razem na każdym kroku, między innymi dlatego, że oboje kochają koszykówkę, przez co wspólnie ćwiczą, ale również dlatego, że należą do nielicznej grupy białych dzieci w szkole w Bellmont. Jest to miasto, w które normalny człowiek omijałby dość szerokim łukiem - na każdym kroku można tam spotkać podejrzane typy handlujące narkotykami oraz członków irlandzkiej mafii... Ale ciii! Takich rzeczy nie wypowiada się w Bellmont na głos....
"Prawda jest taka, że przydarzyło mi się wiele
rzeczy, zarówno dobrych, jak i złych – rzeczy, które wymagałyby wielu
słów wyjaśnienia, jak dla mnie zbyt wielu."
Pewnego dnia - kilka dni przed końcem wakacji - Finley obarczony został pewnym zadaniem, które według niego musi wykonać bez zająknięcia, gdyż powierzył mu je jego trener koszykówki, a jak wszyscy dobrze wiemy polecenia trenera należy wykonywać. Otóż do miasta przybywa nowy chłopak o imieniu Russel. Jest on jednym z najlepszych koszykarzy w klasie juniorów. Określa się go mianem jednych z najcenniejszych rekrutowanych zawodników w kraju. Jego rodzice byli bardzo bogaci i miał szanse na dostanie się do NBA. Niestety jakiś czas temu zostali zamordowani, a Russel pogrążył się przez to w dziwnej depresji - uważa, że jest przybyszem z kosmosu o nazwie Numer 21, który ma za zadanie zbadać emocje panujące na Ziemi. Z Kalifornii przeprowadza się do swoich dziadków w Bellmont, gdzie wkrótce ma zacząć chodzić do szkoły. Zastanawiacie się pewnie, na czym polega to tajemnicze zadanie Finley'a? Ma on zaopiekować się Numerem 21 i pomóc mu wrócić do normalności, a co najważniejsze zachęcić do powrotu do koszykówki.
"Niezbędnik obserwatorów gwiazd" to druga już książka Matthew Quicka, która ukazała się w Polsce. Sięgając po nią po raz pierwszy zastanawiałam się, czy autor stworzył coś tak genialnego, co pobije sukces "Poradnika pozytywnego myślenia" (klik) albo przynajmniej dorówna tak świetnie wykreowanej historii, która zmieniła mój sposób postrzegania świata.
"Pewnego dnia nadarzy się twoja szansa. Pomyśl o
Harrym Potterze. Jego życie jest koszmarne, ale pewnego dnia dostaje
list, wsiada do pociągu i wszystko się u niego odmienia. Staje się
lepsze. Magiczne.
- To tylko fikcja.
- Tak jak my. My też jesteśmy fikcją."
- To tylko fikcja.
- Tak jak my. My też jesteśmy fikcją."
Ale może zacznijmy od początku.
Gdy zaczynałam czytać tą książkę, fabuła wydawała mi się trochę dziwna - chłopak, obiecujący młody sportowiec zamienia się nagle w przybysza z kosmosu o wymyślnym imieniu, mający nadzieję, że jego rodzice przylecą z odległej galaktyki, aby zabrać go do domu. Pomyślałam sobie - dziwne. No ale jako, że autor książki należy do jednych z moich ulubionych zawzięcie czytałam dalej. Z każdą kartką zagłębiałam się dalej w życie Finleya, życie w najniebezpieczniejszym znanym mi miejscu, pozbawione matki straconej w okropnych okolicznościach, gdzie biały człowiek należy do rzadkości i wiecie co... bardzo mi się to spodobało! Zastanawiałam się, jak zakończy się historia Finleya i Russa, czy ten pierwszy opuści w końcu znienawidzone przez siebie Bellmont - siedzibę irlandzkiej mafii, czy Russ w końcu zacznie zachowywać się normalnie, czy w końcu się zaprzyjaźnią...
Dla wielu osób Finley może się wydawać dziwakiem ze względu na to, że powiedzmy to sobie wprost mówi strasznie mało. Jednakże istnieją takie książki, a raczej ich bohaterowie, z którymi czytelnik potrafi się utożsamić, odnaleźć w nich cząstkę samego siebie. Ja miałam właśnie tak w tym przypadku. Sama należę do tych raczej milczących osób, no może nie aż tak milczących jak Finley, no ale jednak, choć pewnie wielu moich znajomych by temu zaprzeczyło. Nie jest to milczenie związane ze wstydem przed odezwaniem się, ale uwierzcie mi są sytuacje, które na prawdę warto przemilczeć. Po co mówić coś skoro nie wie się co i gorączkowo wymyślać jakąś odpowiedź? W tym przypadku właśnie zgadzam się z Finleyem, a poza tym tak jak u chłopaka cisza mnie uspokaja i miejscami jest o wiele lepsza niż bezsensowna paplanina. Poza tym cisi ludzie są dobrymi słuchaczami :P
Matthew Quick nie zawiódł mnie jeśli chodzi o utrzymanie swojego wspaniałego stylu. Jak zawsze niebanalna i pouczająca historia sprawiła, że ciężko mi się było oderwać od książki. Nie wiem, czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale książki Quicka mają to do siebie, że zawierają w swojej fabule jakiś pouczający wątek, który potrafi odmienić życie. W przypadku "Poradnika..." był to fakt, że myśląc pozytywnie istnieją na prawdę spore szanse na pomyślne potoczenie jakiejś sytuacji. Jeśli mowa natomiast o "Niezbędniku..." to wiedziałam się, że lepiej jest po prostu czasami milczeć, bo nie raz okazuje się to o wiele lepszym wyjściem z sytuacji.
Myślę, że nie muszę się tu już dłużej rozpisywać, więc wspomnę jeszcze parę słów na temat okładki. Każdy zna przysłowie: nie oceniaj książki po okładce, lecz niestety w przypadku "Niezbędnika obserwatorów gwiazd" jest ono zupełnie nietrafione. Jest to chyba najlepsza okładka jaką w życiu widziałam - nie licząc "Poradnika...".
Podsumowując "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" jest to lektura bardzo uniwersalna, która myślę, że spodobałaby się każdemu czytelnikowi. Tych, którzy się jeszcze z nią nie zapoznali gorąco zachęcam do czytania, a tych co mają już ją za sobą zapraszam do dzielenia się doznaniami :)
To na pewno wymaga ogromnego talentu - napisać ciekawą książkę z mądrym przesłaniem, sama chciałabym tak umieć ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zdecyduję się przeczytać akurat tę pozycję, ale być może sięgnę po inne książki Matthew Quicka :)
Chyba czuję, że się rumienie :) Na prawdę miło mi to słyszeć, że moją recenzja tak ci się podobała. :)
OdpowiedzUsuńPolecam ci wszystkie książki Quicka, myślę, że mogłyby ci się spodobać ;)
Wysoka ocena, więc chyba warto sięgnąć po książkę :) Zapiszę sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńz całą pewnością książka jest warta przeczytania :) Daj znać jak przeczytasz :D
Usuń"Pewnego dnia nadarzy się twoja szansa. Pomyśl o Harrym Potterze. Jego życie jest koszmarne, ale pewnego dnia dostaje list, wsiada do pociągu i wszystko się u niego odmienia. Staje się lepsze. Magiczne.
OdpowiedzUsuń- To tylko fikcja.
- Tak jak my. My też jesteśmy fikcją."
Ten cytat jest piękny. Ogólnie, to już po okładce korci, by po nią sięgnąć, ale jeszcze i Ty tak ładnie o niej napisałaś, że gdy tylko mi się uda, to przeczytam tę książkę. :)
Mi również bardzo się ten cytat podoba i kryje się w nim dużo prawdy :D Miło mi słyszeć, że moja recenzja ci się podoba :D
UsuńGdy tylko przeczytasz daj znać. Jestem ciekawa twojej opinii.
Brzmi obiecująco, taką uniwersalność bardzo cenię. Zapisuję na listę książek do przeczytania. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńdaj znać jak ci się podobało ;)
UsuńPozdrawiam
Jeszcze nie czytałam, ale "Poradnik pozytywnego myślenia" bardzo mi się podobał, więc myślę, że i z tą książką tak będzie:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że "Poradnik..." ci się podobał :)
UsuńNie czytałam "Poradnika pozytywnego myślenia" i nie znam twórczości tego autora, jednak "Niezbędnik obserwatorów gwiazd" zapowiada się całkiem zachęcająco. Na pewno się za nim rozejrzę. :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę warto! :)
UsuńCzytałam już jakiś czas temu i według mnie całkiem niezła :)
OdpowiedzUsuńhttp://miasto-inspiracji.blogspot.com/
Podpisuję się pod Twoją recenzją rękami i nogami! Chociaż ja w odróżnieniu od Ciebie i Finleya jestem osobą raczej rozgadaną (jednak tylko przy osobach, przy których czuję się pewnie) to nie miałam problemu z postawieniem się w jego sytuacji.
OdpowiedzUsuń"Poradnik..." jeszcze przede mną, a na mojej półce czekają pozostałe książki pana Quicka. 'Niezbęnik..." wysoko postawił poprzeczkę, ale mam nadzieję, że się nie zawiodę przy kolejnych powieściach :)
Ja również mam taką nadzieję i gorąco polecam ci zapoznanie się w pierwszej kolejności z "Poradnikiem...". Liczę, że i ona ci się spodoba :D
Usuń