czwartek, 29 września 2016

[127] PRZEDPREMIEROWO: Chłopak z sąsiedztwa



Tytuł oryginału: On The Fence
Autor: Kasie West
Ilość stron: 350 stron
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 9/10

 Od śmierci mamy Charlie Reynolds przebywa głównie w męskim towarzystwie - ma trzech starszych braci i sąsiada, honorowego członka rodziny. Jest zdeklarowaną chłopczycą i woli grać z kumplami w kosza, niż bawić się w jakieś gierki i flirty. Jednak gdy musi sama zarobić na kolejny ze swoich mandatów za przekroczenie prędkości, nagle ląduje w butiku z eleganckimi ubraniami. I tam nie pozostaje jej nic innego, jak zachowywać się o wiele bardziej kobieco niż do tej pory. Co sprawia, że zaczyna się nią interesować pewien przystojny chłopak…Wszystkie stresy Charlie odreagowuje wieczorami, gadając przez płot z Bradenem, sąsiadem i przyszywanym czwartym bratem, który zna ją lepiej niż ktokolwiek. Ale nawet się nie domyśla, że Charlie kryje pewną tajemnicę: jest w nim zakochana. I za żadne skarby mu tego nie zdradzi, bo nie chce go stracić.
 [opis pochodzi ze strony Wydawnictwa Feeria]

Dziesięć lat temu Charlie, w wypadku samochodowym, straciła matkę i od momentu jej całe życie to jej trzej starsi bracia, ich przyjaciel z domu na przeciwko oraz ojciec. Różni się ona od innych dziewczyny - uwielbia sport każdego rodzaju, nie maluje się ani nie stroi i uwielbia spędzać czas w towarzystwie swoich braci. Są oni niesamowicie zgraną paczką, przez co Charlie czasem czuje się, jakby była jeszcze jednym chłopakiem w rodzinie. Do tej pory w ogóle jej to nie przeszkadzało - nie martwiła się, że ktoś może zobaczyć ją umazaną błotem, czy spoconą, nie zastanawiała się, jakie ciuchy najlepiej na siebie ubrać, a co najważniejsze nie wstydziła się być sobą. Gdy jednak z powodu narzuconej przez ojca kary Charlie musi znaleźć sobie pracę, wszystko powoli zaczyna się zmieniać. Zatrudnia się w małym butiku z ubraniami u niezwykle charyzmatycznej Lindy, która zaczyna budzić w bohaterce uczucia, jakie dzieliłaby ona ze swoją matką. Tam poznaje też Amber, która wciąga ją w świat makijażu i mody, nie wiedząc tak na prawdę, jaka Charlie jest na prawdę. Szybko okazuje się, że jej bracia, przyjaciel Braiden oraz ojciec znają jedną Charlie, a Linda, Amber oraz inne osoby które poznała za sprawą pracy, poznali tą drugą dziewczynę, która całkowicie różni się od oryginału. Tylko Braiden zauważa, że bohaterka coraz bardziej zanurza się w kłamstwie i stara się ją od tego odwieźć. Bo przecież jedna osoba nie może skrywać w sobie dwóch różnych osób.

Pierwsza książka autorstwa Kasie West, z którą miałam styczność (recenzja klik) niesamowicie mnie oczarowała. Autorka potrafiła zrobić coś z niczego i przedstawiło z pozoru zwykłą, niczym nie wyróżniającą się historię w taki sposób, że powstało z niej coś tak wciągającego, że po prostu nie szło się od tego oderwać. Jednak często zdarza się to tylko raz i już kolejna książka autora okazuje się być zwyczajnie przeciętna, gdyż nie udało mu się powtórzyć swojego wcześniejszego sukcesu. Choć bardzo starałam się zagłuszyć ten cichy głosik, obawiałam się, że może się tyczyć to właśnie Chłopaka z sąsiedztwa. Postanowiłam więc podejść do książki na luzie i nie oczekiwać niczego wielkiego, aby później się nie rozczarować (takie rozczarowania są najgorsze). Bardzo szybko okazało się jednak, że Chłopak z sąsiedztwa to niesamowita i prosta historia, a autorce znów udało się przedstawić ją w taki sposób, że wyszło coś po prostu genialnego!

Główną bohaterką powieści jest Charlie - najmłodsza z czwórki rodzeństwa i jedyna dziewczyna w gronie trzech pokaźnych chłopaków. Wychowywanie przez samych mężczyzn przyczyniło się do tego, że dziewczyna stała się typem chłopczycy, jednak jej wcale to nie przeszkadzało. Charlie to niezwykle przyjazna osoba kochająca każdą dyscyplinę sportową jaka tylko istnieje, która świetnie wprost dogaduje się ze swoimi braćmi i ich przyjacielem Braidenem, którego nawiasem mówiąc również traktuje jak jednego z braci. Już od pierwszych stron powieści bardzo ją polubiłam, mimo iż różnimy się od siebie w bardzo wielu kwestiach. Spodobało mi się w niej to, że tak swobodnie czuje się w towarzystwie chłopaków oraz jej przezabawne podejście do życia. Świetnie poznawało mi się historię przedstawioną właśnie z jej perspektywy - praktycznie pochłonęłam ją za jednym razem. Jednakże po prostu pokochałam wszystkich jej braci oraz Braidena! Choć posiadanie samych braci wydawać by się mogło czymś strasznym i przerażającym, Charlie trafiła na samych wspaniałych facetów, których po prostu nie da się nie lubić! Te ich miejscami głupkowate pomysły, ich podejście oraz troska o siostrę oraz to, że choć bardzo podobni do siebie byli tak na prawdę całkowicie inni niesamowicie mi się spodobał. Jestem po prostu przekonana, że gdyby nie oni książka nie spodobała by mi się tak bardzo, gdyż utraciłaby cały swój niepowtarzalny charakter. No i jest oczywiście jeszcze Braiden, który trafił jako kolejny na listę moich ulubionych męskich bohaterów. Tu również bardzo spodobał mi się sposób, w jaki traktował on Charlie, jak i w sumie pozostałych trzech jej braci, jego niepowtarzalny humor i mimo wszystko troskliwe podejście do każdej sprawy. Od samego początku kibicowałam jemu i Charlie, by w końcu się między nimi ułożyło.

Jak wspomniałam prędzej, historia wydawać by się mogła z pozoru na prawdę zwyczajna, jednak autorka po raz kolejny stworzyła coś z niczego! Rzadko się to zdarza, a Kasie West osiągnęła to już drugi raz pod rząd. Potrafi pisać ona niesamowicie chwytające za serce teksty prezentujące historię zwykłej osoby, która bardzo przypomina czytelnika. Od jej historii po prostu nie idzie się oderwać. Mnie oczarowała po raz kolejny i sprawiła, że z jeszcze większą niecierpliwością będę czekać na kolejne jej powieści, które z całą pewnością dorównają dwóm poprzednim.

Bardzo się cieszę, że mogłam już zapoznać się z Chłopakiem z sąsiedztwa i to w dodatku jeszcze przedpremierowo, jednak ogromnie zazdroszczę tym, którzy tą historię dopiero poznają. Chciałabym być na waszym miejscu i zagłębić się w tej cudownej historii jeszcze raz. Spędzenie czasu w towarzystwie tak charyzmatycznych i przyjacielskich bohaterów to spełnienie marzeń każdego czytelnika. Śmiało mogę więc powiedzieć, że Chłopak na zastępstwo to kolejne wspaniałe dzieło autorki, które z całą pewnością będę polecała każdemu fanowi gatunku. To książka, obok której nie można przejść obojętnie i mam nadzieję, że i wy przystaniecie przy niej na chwilkę, by później już po jej przeczytaniu móc w stu procentach zgodzić się z moim zdaniem.Ja z całą pewnością jeszcze nie raz będę do niej chętnie wracać.

Za możliwość przedpremierowego zapoznania się z kolejnymi fantastycznymi bohaterami z książek Kasie West z całego serca dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!

wtorek, 27 września 2016

[126] Heaven. Miasto elfów


Tytuł oryginału: Heaven
Autor: Christoph Marzi
Ilość stron: 336 stron
Wydawnictwo: Muza
Ocena:  7/10

Porywająca powieść z gatunku urban fantasy.

Na dachach brytyjskiej stolicy osiemnastoletni David znalazł swój drugi dom. Londyn jest jego miastem. Tylko tutaj czuje się wolny i może zapomnieć o swojej niechlubnej przeszłości. Pewnej nocy na jednym z dachów spotyka dziwną i piękną dziewczynę. Ma na imię Heaven o błaga o pomoc. Twierdzi, że właśnie wycięto jej serce. Zaskoczony David nie dowierza słowom Heaven, ale postanawia jej pomóc. W ten sposób rozpoczyna się ich wspólna niebezpieczna przygoda. Przeżyją tylko wtedy, gdy uda im się poznać tajemnicę Heaven.
[opis pochodzi z okładki książki]

 Pewnego dnia, będąc w trakcie doręczania jednej z przesyłek od panny Trodwood, David poznaje na dachu przez przypadek tajemniczą dziewczynę imieniem Heaven. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż dziewczyna twierdzi, że wcześniej wycięto jej serce i ukradziono. Choć logika każdemu w tum momencie podpowiadałaby, że takie rzeczy nie mogą mieć miejsc, bo w końcu bez serca nie da się żyć, Heaven jest święcie przekonana, że właśnie tak się stało. Choć całkowicie sceptycznie nastawiony do tego David, mimo niezbitych dowodów wskazanych przez dziewczynę, uważa, że musiała ona postradać zmysły, postanawia pomóc wrócić jej do domu. Gdy jednak udając się do szpitala, bohaterowie dowiadują się, że Heaven jest ścigana przez tych samych mężczyzn, którzy ukradli jej serce, David postanawia pomóc jej uporać się z problemem. Jednak rzeczy całkowicie niemożliwe bardzo często się zdarzają!

W większości przypadków staram się nie oceniać książek po okładce, jednakże gdy tylko zobaczyłam jak cudownie prezentuje się powieść Heaven. Miasto elfów wiedziałam, że nie mogę przejść koło niej obojętnie. Jej okładka jej po prostu cudowna - utrzymana w ciemnych niebiesko-fioletowych barwach idealnie oddaje charakter całej fabuły i świetnie pasuje do miejsca akcji w niej przedstawionego. Pewnie gdyby nie to w ogóle nie zdecydowałabym się na zapoznanie z tą książką, gdyż czasy, gdy czytałam powieści paranormalne czy fantasy mam już za sobą - teraz zwyczajnie nudzę się przy tego typu książkach. Opis książki, choć trzeba przyznać, że ciekawy i oryginalny, nie przekonał mnie jednak aż tak bardzo do siebie, bym po nią sięgnęła. Teraz jednak bardzo się cieszę, że choć raz to dzięki okładce zdecydowałam się na lekturę, gdyż w Heaven. Miasto elfów otrzymałam na prawdę wciągającą powieść, którą świetnie mi się czytało.

W książce poznajemy młodego chłopaka, który chcąc oderwać się od swojego dotychczasowego życia przeniósł się jakiś czas temu z Cardiff do Londynu. Jego dzieciństwo wcale nie było takie, jak powinno być. Przez większość czasu musiał zmagać się z chorobą matki oraz agresją ojca. Wszystko to posunęło go w końcu do ucieczki z domu, by w końcu móc żyć według własnych zasad. David nie był jednak wcale taki świetny, wcześniej mieszał się nie raz w nieciekawe interesy i spędzał czas w nieodpowiednim towarzystwie, jednak udało mu się trafić na osobę, która pomogła mu się z tego wydostać. Bardzo spodobała mi się osoba Davida - to jego opanowanie, bezinteresowność i spokój. To jeden z tych bohaterów, których poznajemy lepiej za pośrednictwem postrzegania danej historii właśnie z jego perspektywy. Zaimponowało mi to, że spotykając dziewczynę, która wygaduje rzeczy nie mające w ogóle sensu, nie odwrócił się od niej wyzywając od wariatek, lecz widząc ją w potrzebie, trzymając na wodzy swoje przekonania, po prostu jej pomógł. Oczywiście zapewne w tym przypadku miało duże znaczenie to, że Heaven od samego początku mu się spodobała, jednakże nie często znajdziemy już takie osoby, jak David.
Oczywiście nie byłoby też całe historii, gdyby nie Heaven, czyli ta tajemnicza dziewczyna bez serca. Przez większość książki tak naprawdę razem z Davidem i nie raz nią samą, poznajemy ją - jaka jest, skąd pochodzi no i jaką ma tajemnicę. Szybko się okazuje, że tak na prawdę to nawet sama Heaven tak na prawdę nie zna siebie do końca. Wydawać by się mogło, że po prostu znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie - ot przypadkowa dziewczyna, której ktoś chciał wyciąć serce. Dalej jednak wszystko się wyjaśnia - a jest to bardzo intrygujące wyjaśnienie. Co do Heaven mam mieszane uczucia. Bardzo ciężko było mi ją rozgryźć i tak właściwie odnoszę wrażenie, że nawet teraz, gdy już mam lekturę ów książki za sobą, tak na prawdę nie udało mi się tak prawdziwie jej poznać. Odnoszę wrażenie, że autor powieści za bardzo skupił się na tym całym wątku tajemnicy, który towarzyszy jej osobie, a zapomniał bardziej przedstawić czytelnikowi prawdziwą Heaven, a szkoda, bo mogłaby być to na prawdę przyjazna osoba.

Jak już wcześniej wspominałam, sama historia bardzo mile mnie zaskoczyła i wbrew temu, co myślałam na początku, jak najbardziej mi się spodobała. Jej fabuła wydała mi się być jak najbardziej przemyślana, choć miejscami może nie do końca dopracowana. Trochę rozczarowało mnie to, że autor skupił się na bardzo dokładnym przedstawieniu środka książki, natomiast jej zakończenie tak na prawdę zrobił tak, jakby po prostu bardzo mu się gdzieś spieszyło i dopisał je szybciutko na kolanie. Wiele z przedstawionych pod koniec wątków było dla mnie po prostu słabych i błahych - z łatwością można by pociągnąć całość nieco dalej i stworzyć bardziej odpowiadające całości zakończenie. 
W stylu autora nie podobała mi się w sumie jedna jedyna rzecz - to, że podczas przemieszczania się bohaterów po Londynie wymieniał on prawie każdą ulicę, którą mijali. Podejrzewam, że chciał on, aby cała historia stała się przez to bardziej rzeczywista i pragnął umożliwić czytelnikowi lepsze odnalezienie się w tym sporym mieście, jednak jak dla mnie wyszło to raczej bardzo męcząco. Dla osoby, która nigdy w tym mieście nie była, nie ma tak na prawdę znaczenia, jakimi dokładnie ulicami bohaterowie się poruszali, wystarczył wymienić jedną, góra dwie nazwy, a nie wszystkie! Mi osobiście bardzo przeszkadzało to w czytaniu i nie raz ze złości miała ochotę książkę zwyczajnie porzucić. Dzięki jednak bardzo ciekawej fabule tego nie zrobiłam (zdecydowanie później bym tej decyzji żałowała), myślę jednak, że nie jedna osoba może tego nie wytrzymać, przez co straci na prawdę świetną historię. 

Podsumowując więc, Heaven. Miasto elfów to na prawdę ciekawa książka, która jednak sporo traci przez te wymienione przeze mnie wady. Autor miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę, bohaterów oraz umieszczenie wszystkiego na ulicach Londynu, jednakże nie przemyślał on do końca kilku z pozoru mało istotnych, a jednak bardzo ważnych elementów. Mimo wszystko uważam jednak lekturę książki za udaną i będę ją polecać każdemu, kto choć w jakimś stopniu lubi tego typu powieści. Myślę, że warto przymknąć trochę oko na ów wady, by móc zapoznać się z tą ciekawą historią.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza!

poniedziałek, 26 września 2016

[70] FILMOWO: Bridget Jones 3

Tytuł oryginału: Bridget Jones's Baby

Reżyseria: Sharon Maguire

Scenariusz: Helen Fielding, Dan Mazer, Emma Thompson

Na podstawie: Helen Fielding "Bridget Jones"

Gatunek: Komedia romantyczna

Czas trwania: 2 godz. 2 min.

Premiera: 16 września 2016 (Polska), 16 września 2016 (świat)

Produkcja: Wielka Brytania

Obsada: Renée Zellweger, Colin Firth, Patrick Dempsey, Jim Broadbent, Gemma Jones, Emma Thompson, Shirley Henderson

Ocena: 10/10

Klikając na plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com


Od ostatniego naszego spotkania z Bridget Jones mija kilka ładnych lat. W tym czasie jej życie zmieniło się bardzo mocno - rozstała się z Markiem Darcy, osiągnęła wysokie stanowisko w programie telewizyjnym, w którym pracowała i co ważniejsze uwielbia swoją pracę, no i oczywiście w końcu udało jej się zrzucić te kilogramy, których tak bardzo chciała się pozbyć. Wszystko w końcu zaczęło się świetnie układać, jednak jest coś, czego Bridget jeszcze nie osiągnęła - nie udało jej się założyć rodziny. Podczas jednego z festiwali muzycznych bohaterka spędza upojną noc z przypadkowym mężczyzną, którego poznała zaledwie kilka godzin temu. Po tym, w krótkim czasie, znów wdaje się w jednodniowy romans z Darcym. Wkrótce dowiaduje się więc, że jest w ciąży, jednak pozostaje pytanie, który z tych dwóch mężczyzn jest ojcem jej dziecka?


Myślę, że nie tylko ja czekałam na pojawienie się ostatniego z serii filmu z przygodami słynnej i jedynej w swoim rodzaju Bridget Jones z tak wielką niecierpliwością. Zanim dowiedziałam się o planach powstania Bridget Jones 3 byłam pewna, że to właśnie na drugiej części cała historia się skończy. Gdy już usłyszałam tą fantastyczną wiadomość, mocno obawiałam się, że (jak to bardzo często bywa, gdy kontynuacja serii pojawia się po tak długim czasie) film będzie zwyczajnie kiepski, robiony na siłę, tylko i wyłącznie pod publikę. Muszę więc powiedzieć wam to na samym początku... Bridget Jones 3 to po prostu genialny film, który moim zdaniem przebił (i to bardzo mocno) sukcesy dwóch poprzednich części!


Oprócz starych, dobrze znanych nam już bohaterów serii -  miedzy innymi tytułowej Bridget Jones, Marka Darcy, rodziców Bridget oraz jej przyjaciół - poznajemy masę nowych, fantastycznych postaci. Szczególną rolę z nich gra tutaj niejaki Jack Qwant, w którego wcielił się Patrick Dempsey. Z początku myślałam, że bardzo będzie brakować mi Daniela Cleaver'a (zagranego przez Hugh Granta), gdyż przyzwyczaiłam się już do tego, że to właśnie on i Marc Darcy cały czas zabiegają o względy Bridget. Pojawienie się nowego gracza wydawało mi się troszkę takie niepewne. Jednak moje obawy minęły już w pierwszej sekundzie filmu, gdy na planie pojawił się właśnie Jack Qwant. Tak jak główną bohaterkę (i zapewne większość żeńskiej widowni na sali kinowej) i mnie zauroczył on już od pierwszych chwil. Przez większą część filmu, choć dotychczas oddana całkowicie byłam Darcy'iemu, zastanawiałam się, czy to właśnie nie on powinien stać się tym, którego Bridget wybierze. Śmiało mogę więc powiedzieć, że Patrick Dempsey poradził sobie świetnie wkradając się do składu całej obsady - myślę, że większość widzów bardzo dużo oczekiwało od właśnie jego postaci, a jemu udało się wcielić w nią po prostu po mistrzowsku.


Co do Renée Zellweger... po prostu po raz kolejny wykonała kawał na prawdę świetnej roboty! Mimo upływu czasu potrafiła wcielić się ponownie w postać Bridget tak, jakby przez te dwanaście lat nie przestawała nią być ani na moment. Ja byłam oczarowana. Odniosłam nawet wrażenie, że w tej części serii spodobała mi się ona nawet o wiele bardziej niż to było poprzednio. Nie zabrakło towarzyszącego jej na każdym kroku humoru, z którym uosabiam tą postać. Aktorka udowodniła zwyczajnie, że jest świetna w tym co robi i nikt nie mógł by wcielić się w postać Bridget Jones lepiej, niż ona.

To samo mogłabym powiedzieć o roli Colina Firtha, czyli filmowego Marka Darcy. Ponoć autorka książki, na której podstawie powstał film, od samego początku tworząc właśnie jego postać, wzorowała się na jego roli z filmu Duma i uprzedzenie. Niewątpliwie więc tylko Colin Firth musiał zagrać jednego z adoratorów Bridget. Tak, jak mówiłam to w przypadku Renée Zellweger, i Colin Firth zagrał moim zdaniem nawet lepiej, niż to było w przypadku dwóch poprzednich filmów (jeśli jest to w ogóle możliwe) i dosłownie nikt nie mógłby go tutaj zastąpić.


Sama historia przedstawiona w Bridget Jones 3 wydawać by się mogła raczej mało zachwycająca, jednakże twórcy filmu świetnie poradzili sobie z jej wykreowaniem. Bardzo dużo się tam działo, jednakże żaden wątek nie był za bardzo przytłaczający. Wszystko zostało zrobione z dużym umiarem i świetnie do siebie pasowało. Wystarczyło dodać nieodłączny w przypadku Bridget humor, bez którego nie było by całej tej legendarnej postaci oraz świetnych aktorów, by stworzyć coś na prawdę świetnego i wybitnego. Ja jak najbardziej jestem zachwycona i bardzo się cieszę, że twórcy zdecydowali się w końcu na stworzenie właśnie tej trzeciej części, która trafiła do grona moich ulubionych. Wszyscy wspólnie wykonali kawał fantastycznej roboty, za co należą im się ogromne brawa. Jest to na prawdę jedna z najbardziej udanych kontynuacji jakie kiedykolwiek widziałam. Polecam ją każdemu - tym, którym Bridget nie jest obca, jak i tym, którzy pragną się z nią dopiero zapoznać. Pamiętajcie jednak, aby prędzej zapoznać się z dwoma poprzednimi częściami!


BRIDGET JONES:
dziennik bridget jones | bridget jones: w pogoni za rozumem | bridget jones 3

sobota, 24 września 2016

[125] Prawo Mojżesza


Tytuł oryginału: The Law of Moses
Autor: Amy Harmon
Cykl: Prawo Mojżesza
Tom: 1
Ilość stron: 360 stron
Wydawnictwo: Editio
Ocena: 8/10

Znaleziono go w koszu na pranie w Quick Wash. Miał zaledwie kilka godzin i był bliski śmierci. Jego matka, młoda narkomanka, porzuciła go zaraz po narodzinach. Zmarła z resztą kilka dni później. Mojżesz przeżył  - dziecko z problemami, z którego wyrósł chłopak z problemami. Był urodziwy i egzotyczny. Niespokojny, mroczny i milczący. Samotny. Budził lęk i ciekawość.

I oto któregoś lipcowego dnia osiemnastoletni Mojżesz zjawił się na farmie rodziców niespełna siedemnastoletniej  Georgii. Miał pomagać w codziennych zajęciach. Był pracowity i energiczny, ale też oschły i nieprzenikniony. Fascynujący i przerażający. Georgia wbrew ostrzeżeniom i zakazom, zbliżyła się do niego... I zaczęła tonąć.

Ta historia nie kończy się happy endem. Jest pełna bólu, niespełnionych obietnic, smutku i zawodu. To opowieść o złamanym sercu, o życiu i śmierci, o zaczynaniu od nowa, a także o wieczności. A przede wszystkim o miłości. Poczujesz ją głęboko w sercu. Przeżyjesz niezwykłe emocje, strach, niepokój i słodycz młodzieńczych uczuć. Zatracisz się bez reszty, czytając o trudnej miłości, pozbawionej spełnienia.
[opis pochodzi z okładki książki]


Historię małego Mojżesza znalezionego w koszyku w pralni znał każdy. Wszyscy dobrze wiedzieli też, że jest on tak zwanym dzieckiem cracku, z racji tego, że jego matka była narkomanką. Każdy wiedział też z czym to się wiąże - mały Mojżesz był wiecznie zamknięty w sobie, sprawiał trudności swojej rodzinie, u której akurat mieszkał, a dla większości ludzi był po prostu dziwny. Taka opinia ciągnie się za nim przez całe jego życie. Do tego doszło oczywiście zamieszanie się Mojżesza w szemrane towarzystwo, co z całą pewnością nie poprawiło wcale jego i tak już ciężkiej sytuacji. Jednakże, czy ktoś tak na prawdę wiedział, jak on jest na prawdę? Czy wszystkie te plotki na temat dziecka cracku okazały się być prawdziwe? Jedynie Georgia pragnęła poznać go lepiej. Chciała przekonać się, jaki Mojżesz jest tak na prawdę. Jednak czy plotki mogą aż tak bardzo różnić się od rzeczywistości?

O powieści Amy Harmon było ostatnio bardzo głośno w książkowej blogosferze. Sama spotkałam się już z wieloma przeróżnymi opiniami na temat Prawa Mojżesza. Większość z nich była na prawdę bardzo pozytywna. Przepiękna, przyciągająca uwagę okładka, intrygujący opis no i wszystkie te opinie bardzo mocno zachęciły mnie do zapoznania się z właśnie tą historią. Jednak czy również ja stanę za nią murem?

Głównymi bohaterami powieści są Georgia oraz Mojżesz i to właśnie za ich pośrednictwem zapoznajemy się z całą historią przedstawioną w książce. Bardzo spodobało mi się to, że autorka niektóre rozdziały prezentowała z perspektywy dziewczyny, a inne (znacznie większą część) chłopaka. Kilka ważnych wątków ukazana została nawet z obydwóch stron, co jak dla mnie było po prostu fantastyczne, bo mogłam jeszcze bardziej zagłębić się w całą fabułę i poznać zarówno ją, jak i bohaterów o niebo lepiej. Najbardziej spodobał mi się czas w przedstawiony w Prawie Mojżesza, gdzie tytułowy bohater przebywał w zakładzie psychiatrycznym. Wówczas właśnie większość wątków poznajemy za pośrednictwem Mojżesza i cała tajemnica, którą jest on owiany zaczyna powoli się wyjaśniać. Jeśli mowa już o Mojżeszu to właśnie jego postać najbardziej przypadła mi do gustu. Bardzo lubię tajemnicze i nieco wycofane postaci w książkach, a on właśnie do takich się zalicza. Z początku, gdy większość rozdziałów prezentowała nam Georgia, był on dla mnie jedną wielką zagadką - najpierw nie okazywał żadnych uczyć, w ogóle nie szło go rozpracować, a tu już za chwile zmienia się dosłownie na chwilę o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy natomiast z każdym kolejnym rozdziałem poznawałam jego postać bardziej, zaczynałam rozumieć jego dotychczasowe postępowanie. Georgia natomiast to jedno wielkie przeciwieństwo Mojżesza. Choć niezwykle twarda i pewna siebie chłopczyca kochająca konie, jest także pełna niezwykle pozytywnej energii, którą z czasem umiała nawet lekko zarazić tytułowego bohatera. Łatwo jest jednak dostrzec zmianę, jaka zaczęła w niej zachodzić w momencie, gdy zaczęła spędzać z chłopakiem coraz więcej czasu. Z początku była ona może niedostrzegalna, jednakże w dalszej części książki świetnie widać, jakie spustoszenie wywołał w niej Mojżesz. 

Sięgając po Prawo Mojżesza myślałam, że będzie to tylko i wyłącznie powieść o bardzo mocnej, jednakże nieudanej miłości. Zaskoczył mnie więc bardzo wątek z tajemniczymi zdolnościami Mojżesza, oraz ten dalszy bardziej kryminalny. Szczerze mówiąc w ogóle się go nie spodziewałam i choć na samym początku wydawało mi się, że może to być już zbyt wielka przesada, koniec końców mogę powiedzieć, że autorka świetnie sobie to wszystko obmyśliła. Cały czas razem z Mojżeszem starałam się odkryć, kto jest tajemniczym sprawcą tych wszystkich zniknięć młodych dziewczyn, które miały miejsce w okolicy miejscowości Georgii, jednakże, gdy już powoli zaczynałam myśleć, że wiem coś więcej, okazywało się, że tak na prawdę nie wiem dosłownie nic. Osobiście uwielbiam właśnie takie ciekawe zagranie, więc uważam to za ogromny plus. Sama miłosna historia Mojżesza i Georgii jest moim zdaniem na prawdę udana i bardzo przemyślana, jednak sądzę, że gdyby zabrakło w książce tego drobnego wątku kryminalnego, który muszę podkreślić był jedynie dodatkiem do całej powieści i nie zdominował całości, powieść mogłaby być lekko nudna i a bardzo monotonna. W końcu tego typu historii romantycznych jest pełno i trudno jest się autorowi przebić właśnie ze swoją. Dzięki temu dodatkowemu motywowi moim zdaniem Prawo Mojżesza zyskał na prawdę bardzo dużo.

Jestem też bardzo mile zaskoczona stylem pisarskim Amy Harmon. Nie jest przeciętny, a co za tym idzie nudny, lecz właśnie (tak jak cała książka) bardzo przemyślany i zachęcający do dalszego czytania. Autorka potrafi bardzo mocno zaciekawić swoim stylem czytelnika i sprawić, że na bardzo długo nie będzie mógł się on oderwać od czytanej książki. Wszystkie słowa są przez nią doskonale wyważone i nie ma tu żadnych zbędnych momentów. Choć bohaterami powieści są młodzi ludzie, jej styl (jak w przypadku wielu tego typu książek) nie jest wcale oklepany, nudny, czy po prostu zwyczajny. Udało jej się po prostu przedstawić całą historię Mojżesza i Georgii w bardzo inteligentny sposób. Mi się to bardzo spodobało, przez co z całą pewnością sięgnę po jej kolejne powieści.

Książka Prawo Mojżesza zaskoczyła mnie w bardzo pozytywny sposób. Działo się w niej bardzo dużo, jednak wszystko zostało przez autorkę odpowiednio rozmieszczone w całej fabule, by nic ze sobą nie kolidowało i żaden wątek nie był za bardzo przesadzony. Widać, że włożyła w to na prawdę sporo pracy, która z całą pewnością się opłaciła. Powieść ta zdecydowanie wyróżnia się na tle innych powieści tego gatunku. Moim zdaniem koniecznie trzeba zwrócić na nią uwagę, gdyż z całą pewnością nie będzie się żałowało tej decyzji. Prawo Mojżesza dostarczy nam samych świetnych wrażeni prezentując sobą tą wspaniałą, niezwykle oryginalną i bardzo wciągającą historię. Sama z całą pewnością sięgnę po jej kontynuację, która już czeka na swoją kolej na mojej półce. Liczę, że będzie ona w równym stopniu udana, jak jej poprzedniczka, tym bardziej, że ma ona prezentować nam historię Taga, którego udało nam się już poznać na kartach Prawa Mojżesza. Zdecydowanie polecam!

PRAWO MOJŻESZA:
prawo mojżesza | pieśń dawida

Za możliwość zapoznania się z powieścią Amy Harmon serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio!

poniedziałek, 12 września 2016

[2] Seriale: Teoria wielkiego podrywu


Tytuł oryginału: The Big Bang Theory
Czas trwania odcinka: 21 min.
Sezony (obecnie): 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10
Gatunek: Komedia
Rok produkcji: 2007 - obecnie
Kraj: USA
Obsada: Johnny Galecki, Jim Parsons, Kaley Cuoco, Simon Helberg, Kunal Nayyar
Ocena: 10/10

Klikając w poszczególny numer sezonu zostaniesz przeniesiony do spisu odcinków na filmweb.pl

Gdy słyszę o serialach komediowych, od razu kojarzy mi się to z USA. Ten kraj jest moim zdaniem mistrzem jeśli chodzi o ten gatunek seriali. W sumie chyba wszystkie właśnie takie pozycje, które znam, zostały wyprodukowane właśnie przez Amerykanów. Jednakże trafić na dobry, bardzo zabawny, a do tego niosący za sobą coś więcej, niż tylko głupawe żarty serial komediowy jest na prawdę bardzo ciężko. Dla mnie chyba najlepszym przedstawicielem ów gatunku, który dodatkowo posiada wszystkie te wymienione przeze mnie wcześniej cechy jest po prostu genialny serial Teoria Wielkiego podrywu. Myślę, że nie muszę go przedstawiać, gdyż dzięki wspaniałym bohaterom oraz aktorom, którzy się w nich wcielają, fantastycznej i niezwykle oryginalnej fabule, oraz niesamowitemu humorowi stał się jak dla mnie po prostu legendą!



Poznajcie doktora Sheldona Coopera oraz jego współlokatora doktora Leonarda Hofstadtera. Obydwoje są naukowcami, a fizyka (czy to teoretyczna, czy też praktyczna) to całe ich życie. Oprócz tego są wielkimi fanami komiksów, Star Treeka i Gwiezdnych Wojen. Choć z pozoru podobni, różnią się od siebie całkowicie. Leonard to przyjacielski oraz (w miarę) otwarty na ludzi mężczyzna nieśmiały w wielu aspektach życiowych. Sheldon natomiast to cudowne dziecko, które uważa się za najmądrzejszego człowieka na ziemi. Dodatkowo charakteryzuje go pełno różnych dziwactw, które dla niego wydają się po prostu normalne. Gdy pewnego dnia do mieszkania obok wprowadza się śliczna i całkowicie różniąca się od nich blondynka Penny, oczarowany Leonard postanawia nawiązać z nią znajomość. Szybko okazuje się, że mimo ogromnych różnic, bohaterowie bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie, co dodatkowo bardzo ich do siebie przyciąga. 

Wydawać by się mogło, że nie ma nic szczególnego w tym, co opisałam powyżej. W końcu co może być ciekawego w oglądaniu codzienności dwóch naukowców i ich przyjaciółki? Uwierzcie mi, jeżeli poświęcicie niecałe dwadzieścia pięć minut na obejrzenie pierwszego odcinka, już w ogóle nie będziecie się mogli oderwać od serialu. Choć na przestrzeni wszystkich dotychczasowych dziewięciu sezonów obserwujemy, jak rozwija się życie bohaterów, to w każdym następującym po sobie odcinku poznajemy inne wydarzenia z ich życia. Obserwujemy, jak rozwija się ich kariera zawodowa, poznajemy relacje z rodziną, lecz w szczególności skupiamy się na ich życiu uczuciowym, które choć z początku praktycznie znikome, co sezon coraz bardziej się rozwija i zaskakuje widza. 

Największym atutem Teorii wielkiego podrywu są niewątpliwie jego bohaterowie. Jak wspomniałam największą rolę odgrywają tutaj Sheldon i Leonard. Leonard, w którego w serialu wciela się niejaki Johnny Galecki, to niezwykle przyjazny i mający alergię prawie na wszystko, co tylko możliwe mężczyzna. Jest też bardzo nieśmiały - szczególnie jeśli chodzi o kontakty z kobietami. A Sheldon.... cóż to po prostu Sheldon! Jest on tak dziwaczny, że aż po prostu genialny! Jego postaci nie da się po prostu opisać - jego trzeba po prostu poznać i pokochać. Innego wyjścia nie ma. Jim Parsons wykonał po prostu fantastyczną robotę wcielając się w tego ekscentryka. Jeszcze nigdy nie spotkałam żadnego aktora, który w tak idealny sposób zaprezentowałby swoją postać, a jemu się to udało. Zdecydowanie nikt nie mógł by zrobić tego lepiej.
Dalej mamy Howarda Wolowitza - inżyniera o genialnej fryzurze, niesamowitym stylu oraz niepohamowanym pociągu do kobiet. Prócz Sheldona, to właśnie Howard jest moją ulubioną postacią z całego serialu. Jest on przezabawny, potrafi świetnie udawać różne głosy, zna wiele języków oraz potrafi się fantastycznie sprzeczać z własną matką, z którą mieszka. Gdy tylko pojawia się scena, w której Wolowitz krzyczy do swojej matki (i to z wzajemnością) dosłownie płaczę ze śmiechu! Szkoda jednak, że w dalszych sezonach serialu trochę się ustatkował - no cóż, ale i tak jest genialny! Ostatnim z czwórki naukowców jest po prostu kolosalnie nieśmiały w stosunku do kobiet astronom hinduskiego pochodzenia doktor Rajesh Ramayan Koothrappali, lub zwyczajnie Raj. Jeśli macie wśród swoich znajomych mężczyznę, który jest bardzo nieśmiały w stosunku do kobiet, to jeszcze nie poznaliście Raja! Gdy ktoś po prostu nie potrafi wydusić słowa w towarzystwie jakiejkolwiek kobiety (prócz oczywiście swojej siostry i matki), wtedy dopiero zaczynają się problemy. Co zabawne, Kunal Nayyar, który w Teorii... gra właśnie Raja, jeśli chodzi o pierwszy sezon, odzywał się na prawdę bardzo rzadko, a mimo to świetnie potrafił zaprezentować swoją postać - i to się nazywa sztuka! No i na koniec Penny, od której wszystko to się zaczęło. To młodziutka i śliczna blondynka, która postanowiła opuścić swoją rodzinną Nebraskę, by spełnić swoje największe marzenie - zostać znaną aktorką. Niestety, jak to często z marzeniami bywa, nie zawsze dostajemy to, czego pragniemy. I tak, choć oczywiście Penny bardzo się stara, musi dorabiać jako kelnerka w Cheesecake Factory, by móc dalej próbować spełniać swoje marzenia. Kaley Cuoco to kolejna z grona aktorów tego serialu, która włożyła moim zdaniem całe serce w graną przez siebie postać i jestem na sto procent pewna, że nikt w roli Penny nie prezentował by się lepiej, niż właśnie ona.

Oczywiście prócz wymienionych przeze mnie postaci, w każdym kolejnym odcinku poznajemy grono zupełnie nowych i wyjątkowych gościnnych postaci, które mają większy lub mniejszy wkład w całą fabułę - jak na przykład matka Sheldona, Stuart z księgarni z komiksami, gwiazda z serialu Star Trek Wil Wheaton czy Barry Kripke i Leslie Winkle, czyli doktorzy uczelni, gdzie pracują główni bohaterowie. Dodatkowo w dalszych sezonach pojawia się jeszcze kilka osób, które trafiają do stałego grona bohaterów serialu, jednakże ich odkrycie pozostawię wam.

Za co uwielbiam ten serial? Pomijając już bohaterów, o których wspominałam, to chyba dlatego, że jako jedyny z licznych seriali komediowych potrafi rozbawić mnie za każdym razem i to jeszcze tak, że będę się śmiała na głos (nie ważne ile razy będę jakiś odcinek oglądać). Dla mnie jest to niezwykle ważne, bo jednak jestem osobą, którą w przypadku filmów i seriali bardzo rzadko się śmieje tak na prawdę. Teoria wielkiego podrywu ma w sobie to coś, co rozbawi chyba każdego. I jest to również kolejny powód, przez który tak lubię tą produkcję - potrafi zaciekawić prawie każdego. Osobiście sprawdziłam to na kilku osobach i wszyscy ją pokochali. Wcześnie wspomniałam również, że serial prócz humoru, który jest nieodzownym elementem serialu komediowego, można tu spotkać coś więcej, niż tylko głupawe żarty. Otóż Teoria wielkiego podrywu potrafi nas jeszcze sporo nauczyć! I nie mówię tu o jakichś ukrytych motywach, które tylko nieliczni potrafią wychwycić i wcielić swoje życie, tylko o prawdziwej nauce. Dzięki Sheldonowi, który wywyższa się swoją wiedzą w każdym możliwym momencie, sama dowiedziałam się wielu na prawdę ciekawych rzeczy, o których wcześniej nie miałam pojęcia i zapewne nigdy bym się o nich nie dowiedziała. Można więc powiedzieć, że serial łączy w sobie przyjemne z pożytecznym co mi jak najbardziej pasuje. Myślę, że najlepszym rozwiązaniem, abyście ocenili, czy serial ten jest dla was, czy też nie, będzie po prostu poświęcenie tych dwudziestu pięciu minut na obejrzenie odcinka pilotażowego. Gwarantuję wam, że po tym nie będziecie mogli oderwać się od kolejnych.

Podsumowując więc, jak dla mnie Teoria wielkiego podrywu to chyba najlepszy serial komediowy. Jak już kiedyś wspominałam, rzadko zdarza mi się oglądać seriale i to jeszcze po kilka razy te same odcinki, a w tym przypadku mogłaby to robić w każdej wolnej chwili. Jestem więc przekonana, że i wam historia tych przezabawnych naukowców z całą pewnością się spodoba i wówczas w stu procentach zgodzicie się z moją opinią!

piątek, 9 września 2016

[69] FILMOWO: Gnijąca panna młoda

Tytuł oryginału: Corpse Bride

Reżyseria: Tim Burton, Mike Johnson

Scenariusz: John August, Pamela Pettler, Caroline Thompson

Gatunek: Animacja, Czarna komedia

Czas trwania: 1 godz. 16 min.

Premiera: 7 września 2005 (świat)

Produkcja: USA, Wielka Brytania

Obsada: Johnny Depp (Victor Van Dort - głos), Helena Bonham Carter (Gnijąca panna młoda - głos), Emily Watson (Victoria Everglot - głos)

Ocena: 8/10

Klikając w plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com

Rodzina Van Dortów to sławni w mieście właściciele hurtowni ryb. Marzy im się jednak posiadanie znacznie lepszej pozycji społecznej - takiej jak mają Everglotowie. Ci natomiast ukrywają swoje problemy finansowe, a właściwie bankructwo. Chcą jednak znów znaleźć się na szczycie drabiny społecznej. Van Dortowie oraz Everglotowie, ukrywając swoje pobudki przed tymi drugimi, postanawiają powiązać rodziny za sprawą swoich dzieci - Victora Van Dorta oraz Victorii Everglot. Nie znając siebie nawzajem zmuszeni są do zawarcia ślubu. Nieśmiały Victor ma jednak ogromne problemy w czasie próby zaślubin. Zdenerwowany postanawia w pobliskim lesie przećwiczyć sobie swoje wystąpienie. Niestety, wymawiając w końcu poprawnie przysięgę ślubną, oświadcza się przez przypadek nieżyjącej już dziewczynie, której ciało spoczywało w lesie. Ta oczarowana nowym mężem zabiera go ze sobą do świata umarłych, by tam żyć razem jako małżeństwo. Zdesperowany Victor postanawia znaleźć sposób, by wydostać się z całego tego bałaganu.


Gnijąca panna młoda to jedna z najbardziej rozpoznawalnych produkcji Tima Burtona. Słyszałam o niej oczywiście już dawno temu, jednakże długo zbierałam się do jej obejrzenia. Jak się jednak bardzo szybko okazało moje obawy były całkowicie zbędne, gdyż jest to na prawdę kawał świetnej produkcji z gatunku czarnych komedii - dla fanów Tima Burtona pozycja po prostu obowiązkowa!


Film opowiada bardzo specyficzną historię młodego Victora Van Dorta, gdzie z dobrze znanego nam świata żywych przenosimy się do krainy nieumarłych. Wydawać by się mogło, że miejsce to będzie spełnieniem najgorszych koszmarów, a okazuje się, że świat, z którego pochodzi tytułowa Gnijąca panna młoda, jest niezwykle przyjazny - nawet dla osoby żyjącej. Poznajemy tam wiele przedziwnych, strasznych i zabawnych za razem postaci, a każda z nich jest bardziej charyzmatyczna i zjawiskowa od poprzedniej.  Zarówno z opisu filmu, jak i jego zwiastuna tak na prawdę nie wiemy do końca czego możemy się tak całkowicie spodziewać, a jego twórcy przygotowali dla nas na prawdę sporo atrakcji i tajemniczych wątków. Należy jednak pamiętać, że z racji, iż jest to czarna komedia, na pewno nie każdemu humor przedstawiony w filmie się spodoba. Myślę jednak, że zdecydowanie warto dać tej produkcji szansę - myślę, że wielu z was może ona bardzo pozytywnie zaskoczyć!


Niesamowite wrażenie zrobiły na mnie postaci, jakie spotkałam w filmie, a tak właściwie ich wygląd. Zostały one dopieszczone w każdy możliwy sposób, przez co całość prezentuje się wprost fenomenalnie. Bardzo zachwyciła mnie wyobraźnia osób, które stworzyły poszczególnych bohaterów - każdy z nich (czy to żywy, czy umarły) idealnie wpasował się do filmu i z żadnego nie można by tu zrezygnować. Moją ulubienicą została oczywiście przepiękna gnijąca panna młoda, od której po prostu nie można oderwać wzroku. Dodatkowo jej charyzma niesamowicie mnie zauroczyła, a historia jej śmierci bardzo wzruszyła. Jako, że specjalnie oglądałam ów film z napisami, aby dobrze usłyszeć oryginalny dubbing, bardzo spodobała mi się również cudowna Helena Bonham Carter, która użyczyła właśnie jej głosu. Wpasowała się tu ona po postu idealnie. 


Gdy już wspomniałam o oryginalnym dubbingu, to myślę, że warto tu ogólnie bardzo pochwalić wszystkich aktorów, gdyż świetnie się oni spisali dzieląc się z bohaterami Gnijącej panny młodej swoimi głosami. Szczególnie widać to podczas kilku piosenek wykonanych podczas akcji filmu (nawiasem mówiąc dodały one jeszcze większego charakteru całej produkcji). Rzadko zdarza mi się oglądać animacje z oryginalnym dubbingiem, ale dzięki Gnijącej pannie młodej chyba będę to robić częściej - wówczas głosy postaci jeszcze bardziej odzwierciedlają moim zdaniem ich charakter przez co całość ogląda się fantastycznie.


Co tu dużo mówić, Gnijąca pana młoda to kolejna pozycja, którą po prostu trzeba zobaczyć! Każdym swoim najdrobniejszym aspektem film ten zasłużył sobie na wszystkie te pochwały i zachwyty. Łączy w sobie mieszankę specyficznego humoru z nutką grozy - ja jestem w tym przypadku jak najbardziej na tak. Liczę, że po obejrzeniu Gnijącej panny młodej będziecie mogli chociaż po części zgodzić się z moją opinią! Jeszcze raz gorąco polecam.


czwartek, 8 września 2016

[124] Drugie życie


Tytuł oryginału: Second Life
Autor: S.J. Watson
Ilość stron: 456
Wydawnictwo: Sonia Draga
Ocena: 8/10

Julia Plummer wiedzie spokojnie życie na przedmieściach Londynu. Mieszka ze swoim o 10 lat starszym mężem, uznanym chirurgiem oraz adoptowanym synem Connorem, z wychowaniem którego nie mogła sobie poradzić jego biologiczna matka, młodsza siostra Julii, Kate. Sielankowe życie rodziny przerywa tragiczna wiadomość o śmierci Kate, która została brutalnie zamordowana na ulicach Paryża. Gdy śledztwo policji utyka w martwym punkcie, Julia bierze sprawy w swoje ręce. Kobieta dowiaduje się, że jej siostra zawierała znajomości z mężczyznami za pośrednictwem Internetu i umawiała się z nimi na intymne spotkania. Wkrótce sama w sieci poznaje mężczyznę, który sprawia, że traci nad sobą kontrolę. Szukając odpowiedzi na kolejne pytania, stawia na szali swoje małżeństwo, rodzinę, a nawet życie.
[opis pochodzi z okładki książki]

S. J. Watson zwrócił na siebie moją uwagę, gdy tylko przeczytałam jego debiutancką powieść Zanim zasnę (recenzja klik). Zachwycił mnie on nie tylko swoją niezwykłą i bardzo oryginalną historią, ale również fantastycznym stylem, od którego po prostu nie można się oderwać. Wiedziałam, że koniecznie muszę zapoznać się z każdą kolejną powieścią, która wyjdzie z pod jego pióra. Wielką radość wywołała u mnie wiadomość o nowej książce autora, która wspaniałą okładką, jak i intrygującym opisem niezwykle przyciągnęła moją uwagę. Czy S. J. Watson powtórzył swój debiutancki sukces?

Julia Plummer to młoda żona i matka z przeszłością, o której wolałaby zapomnieć. Wcześniejsze życiowe wybory życiowe doskonale ją jednak ukształtowały i sprawiły, że stała się ona pewną siebie kobietą, która zrobi wszystko dla swojej rodziny. Jednak przeszłości nigdy nie da się wymazać do końca i to, jaką osobą byliśmy wcześniej prędzej czy później da o sobie znać. Pewnego wieczoru Julia dowiaduje się, że jej młodsza siostra mieszkająca w Paryżu została zamordowana. Nikt nie wie, kto to zrobił  oraz jaki był motyw zabójcy. Kobieta nie może pogodzić się ze śmiercią Kate i postanawia sama poszukać wskazówek, które w jakiś sposób mogłyby pomóc jej w poznaniu prawdy. W tym czasie dowiaduje się, jak wielu rzeczy jeszcze na jej temat nie wiedziała. Okazuje się, że w morderstwo zamieszany może być ktoś z internetowego portalu dla dorosłych, którego Kate była aktywną członkinią. Julia postanawia więc poszukać kogoś na portalu, kto mógłby być zamieszany w śmierć jej siostry. Nieoczekiwanie jednak nawiązuje z pozoru nieszkodliwy romans internetowy. Takie rzeczy nigdy nie kończą się jednak dobrze...

Musicie wiedzieć, że miałam już jedno podejście do tej książki. Wówczas zapoznałam się jedynie z dwoma pierwszymi rozdziałami powieści i na tym właśnie się skończyło. Obawiałam się bardzo, że Drugie życie będzie kompletną klapą, a nie chciałam popsuć sobie opinii na temat autora. W końcu jednak postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę i teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że S. J. Watson w żaden sposób sobie nie zaszkodził, a jedynie jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że jest na prawdę wspaniałym i niezwykle obiecującym autorem.

Główną bohaterką powieści jest właśnie Julia Plummer i to z jej perspektywy poznajemy całą historię. Prócz wydarzeń z teraźniejszości w miedzy czasie poznajemy też kilka ciekawych wątków z przeszłości kobiety, których kompletnie byśmy się nie spodziewali. Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autor przedstawił nam postać kobiety. Ukazał, jak ktoś  pogrążony w bólu po stracie bliskiej osoby postrzega świat, jak się zachowuje, co nim kieruje i przede wszystkim do czego jest zdolny, by bronić tych, którzy mu jeszcze zostali. Czytając miałoby się ochotę powiedzieć "Ja z pewnością nie posunąłbym się do czegoś takiego", czy "To w ogóle mnie nie dotyczy". Autor pozwala poznać podświadomość takiej osoby od podszewki, co uświadamia nam, że tak naprawdę nigdy nie możemy być do końca pewno, jak my postąpilibyśmy w danej sytuacji.

Książka Drugie życie zdecydowanie różni się od swojej poprzedniczki, jeśli chodzi o główny wątek, jednakże jest coś, co je łączy - niesamowite zwroty akcji, które czyhają na czytelnika na dosłownie każdym kroku. Gdy tylko myślisz, że wiesz już co czeka cię dalej, okazuje się, że jest to całkowita nieprawda! Osobiście uwielbiam takie właśnie nieoczekiwane momenty (szczególnie w przypadku thrillerów) i myślę, że większość z was powie dokładnie to samo. Dodatkowo utrzymana jest ona w fantastycznym klimacie mrocznego Paryża i tajemniczego Londynu, które tylko jeszcze bardziej sprawiają, że powieść ta jest niesamowicie wciągająca.

Jedyne do czego mam tutaj zastrzeżenia, to zakończenie. Można powiedzieć, że autor urwał całą historię w w pewnym momencie, przez co nie wiadomo, co dalej działo się zarówno z główną bohaterką jak i mordercą Kate. Wygląda to tak, jakby miała powstać druga część, jednak z tego co widziałam, na razie chyba nic na to nie wskazuje. Jeśli autor po prostu postanowił urwać historię we właśnie takim momencie, to z pewnością nie jest to fajne zagranie. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że będzie nam dane poznać dalsze losy bohaterów Drugiego życia.

Podsumowując więc, Drugie życie to kolejna wspaniała książka z pod pióra S. J. Watson. Przedstawił on niezwykle wciągającą, oryginalną i przede wszystkim całkowicie nieprzewidywalną historię, która zaskakuje na każdym kroku. Z pewnością spodoba się ona każdemu fanowi gatunku, jak również zaciekawi tych, którzy z thrillerami dopiero się poznają. Ja jak najbardziej polecam i z niecierpliwością czekam na kolejne powieści autora.

Za możliwość zapoznania się z kolejną świetną książką S. J. Watson serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.

sobota, 3 września 2016

[15] Podsumowanie sierpnia [2016]


Oficjalnie można powiedzieć, że choć lato jeszcze trwa, wakacje już za nami. Ja osobiście bardzo się cieszę, że i lato wielkimi krokami dobiega końca - nie wiem, czy wspominałam, ale po prostu nie cierpię ciepła! Dlatego z wielką niecierpliwością czekam na to aż temperatura zacznie się ochładzać, a liście na drzewach będą spadać i w końcu zacznie się jesień. A to jeszcze bardziej przybliży nas do mojej ulubionej pory roku, jaką jest zima. Moja aktywność na blogu w sierpniu była raczej przeciętna. Posty pojawiały się raczej regularnie z czego ja jestem zadowolona. Udało mi się przeczytać kilka wciągających książek, jednak żadna nie wywarła na mnie jakiegoś spektakularnego wrażenia. Podsumowując więc, sierpień był dla mnie miesiącem neutralnym.

Liczba wyświetleń: 84,859
(o 6,949 więcej, niż w lipcu)
Obserwatorzy: 407
(o 1 więcej, niż w lipcu)
Polubienia na FB: 202
(o 1 więcej, niż w lipcu)
Polubienia na IG: 195
(o 75 więcej, niż w lipcu)


W sierpniu przeczytałam pięć książek, czyli tak samo, jak było to w lipcu. Choć oczywiście nie jest to zły wynik (zdecydowanie lepiej pięć przeczytanych pozycji, niż nic)liczyłam, że uda mi się zapoznać z jeszcze innymi książkami. Bardzo cieszę się jednak, że w końcu udało mi się skończyć czytać nową powieść S.J. Watsona Drugie życie, którą to miałam ukończyć już jakiś czas temu, jednak po pierwszym podejściu, jakoś mi to nie wychodziło. Jej recenzji możecie spodziewać się już niebawem, jednak już mogę wam powiedzieć, że autor jak najbardziej utrzymał dotychczasowy poziom. W sierpniu sięgnęłam również po polską książkę, co dla mnie jest wielką nowością! Choć koniec końców powieść Agaty Czykierdy-Grabowskiej jakoś wielce mnie nie zauroczyła, to i tak cieszę się, że dałam jej szansę. 



Filmów obejrzałam w sierpniu zdecydowanie więcej, niż to było chociażby w lipcu. Prócz tych powyżej było jeszcze kilka dodatkowych pozycji, jednak z racji tego, że nie zamierzam pisać na ic temat recenzji postanowiłam tu o nich nie wspominać. Najbardziej podobał mi się Legion samobójców, na który tak bardzo czekałam. Najmniej chyba Miasteczko Halloween, jednak nie w jakiś bardzo tragiczny sposób. Cieszę się, że w sierpniu udało mi się poznać kolejne trzy dzieła w reżyserii Tima Burtona (chyba wspominałam, że uwielbiam jego twórczość), tym bardziej, że już dawno miałam na nie wielką ochotę.

legion samobójców | cyber-prześladowca | charlie i fabryka czekolady (recenzja wkrótce) | gnijąca panna młoda | miasteczko halloween (recenzja wkrótce)

Pozostałych postów było w tym miesiącu aż pięć, w tym jedno podsumowanie miesiąca, dwa posty o książkowych zdobyczach, jeden z odpowiedzią na wyzwanie, które znalazłam na jednym z blogów oraz nowość, nad którą bardzo długo pracowałam - recenzja serialu Flash


Wrzesień przynosi ze sobą dla mnie trochę zmian, które również będą miały późniejszy wpływ na moje życie. Większość czasu w tym miesiącu będę spędzać na szkoleniu, dodatkowo zapisałam się na studia! Co do blogowych planów, chcę we wrześniu opublikować kolejny post z serii porozmawiajmy, do którego chciałabym zaangażować zarówno kilku blogerów, jak i osoby z mojego otoczenia. Na razie nie zdradzę o co chodzi, jednak mam wielką nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Myślę również, że pojawi się kolejny post serialowy.

A jak prezentuje się wasz sierpień? Pochwalcie się wynikami!
Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek