środa, 31 stycznia 2018

[201] PREMIERA: Silence


Tytuł oryginału: Silence
Autor: Natasha Preston
Cykl: Silence
Tom: 1
Ilość stron: 360 stron
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 8/10

📚 Wypożycz Silence Natashy Preston w bibliotece! 📚

W stylu Natashy Preston zakochałam się, gdy po raz pierwszy przeczytałam Uwięzione. Do teraz pamiętam, jak bardzo książka mną wstrząsnęła i z jakim wielkim zapałem pochłaniałam wszystko to, co autorka miała mi do zaoferowania. Pamiętam też, że obiecałam sobie, że wezmę w ciemno każdą kolejną powieść, jaka wyjdzie z pod pióra tej pani. I w końcu, po tak długim (jak dla mnie) czasie wyczekiwania, mam już kolejną książkę Natashy Preston, która pozostawiła mnie w całkowitej rozsypce... Nie wiem, jak wytrzymam, zanim ukaże się w Polsce kolejny tom serii!!

Pewnie już nie raz, nie dwa wspominałam wam, jak bardzo lubię zagłębiać się w lektury, które poruszają tematy znęcania psychicznego (głównie), czy fizycznego. Nie wiem, dlaczego, ale po prostu uwielbiam poznawać historie gnębionych bohaterów, czy próbować zagłębiać się w umysł ich oprawców, aby zrozumieć tok ich postępowania. W Silence autorka idzie jednak o jeden krok na przód tworząc opowieść, w której główna postać nie dość, że przeżyła w swoim życiu coś na prawdę strasznego, to jeszcze nie mówi. I nie chodzi tutaj o to, że Oakley jest niemową - nie mówi, bo w ten sposób chce chronić swoją rodzinę. Jej bliscy nie wiedzą, co sprawiło, że dziewczyna nagle zamilkła i niekiedy na siłę starają się ją naprawić, zmuszając do wizyt u psychiatry i tym podobne. Jedynie Cole wydaje się być tym, który całkowicie akceptuje swoją przyjaciółkę taką, jaka jest.

Najbardziej w tej powieści spodobało mi się to, że autorka nie wyjawia czytelnikowi od razu całej historii życia głównej bohaterki - to byłoby zdecydowanie za łatwe. Wszystkie informacje dozuje stopniowo i to w taki sposób, że tak na prawdę nigdy nie wiemy, kiedy pojawi się jakaś kolejna informacja odnośnie przeszłości Oakley. Dodatkowo dzięki temu, że to właśnie Oakley jest narratorką powieści, możemy zagłębić się w jej tok rozumowania oraz postrzeganie świata. To właśnie ona wybiera kiedy, jak i jaki konkretnie kawałek swojej historii nam przedstawić. Było to na prawdę świetne posunięcie, bo przez to cały czas książkę czyta się z wielkim zaangażowanie i zaciekawieniem, ponieważ nie chce uronić się żadnej wartościowej informacji.

Jeśli jestem już przy Oakley to zdecydowanie muszę powiedzieć na jej temat parę słów. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że bardzo ją polubiłam, chociaż nie ukrywam, że było wiele takich momentów, gdzie dość mocno mnie denerwowała. Chociażby to, jak bardzo przy byle błahostce panikowała, że Cole nie darzy jej takim uczuciem, jak ona jego. Wystarczyło, że chłopak inaczej na nią spojrzał, a ona już zaczynała to swoje "o Boże o Boże, o Boże...". Rozumiem, że przez to autorka chciała pokazać, jak bardzo poczucie własnej wartości Oakley posypało się po tym wydarzeniu z przeszłości, które zmieniło całe jej życie, ale no jak dla mnie to była lekko przesadzona reakcja. Ale mimo to na prawdę dobrze poznawało mi się historię z jej perspektywy i cały czas kibicowałam jej, aby w końcu wszystko w jej życiu się ułożyło. Jeśli chodzi o Cole'a to myślę, że pokochałam go tak mocno, jak Oakley. Tego chłopaka po prostu nie dało się nie lubić. To niesamowicie serdeczna i pełna optymizmu postać. Dodatkowy plus ma oczywiście za to, że jako jedyny potrafił dostrzec prawdziwą Oakley mimo jej wielu problemów i że jako jedyny starał się jej tak na prawdę pomóc. Myślę, że gdyby nie on, główna bohaterka albo popełniłaby samobójstwo, albo jej życie byłoby pełne smutku i mroku (i w końcu, prędzej czy później i tak by się zabiła). Obydwoje z resztą stanowili jak dla mnie niezwykle uroczą parę bohaterów i gdy tylko coś wyjątkowego działo się w ich wzajemnej relacji, wewnątrz mnie wszystko się topiło i miałam chęć wyduszenia z siebie takiego "Oooo..".


Troszkę nie podobało mi się w tej powieści to, że autorka większą część fabuły poświęciła relacji Cole'a i Oakley. Przez to miałam wrażenie, że czytam jakąś zwyczajną powieść dla młodszych nastolatków, a zdecydowanie nie tego się po tej książce spodziewałam. Na szczęście powieść uratowała się na prawdę fantastycznym i niezwykle wzruszającym oraz rozrywającym serce zakończeniem, które doprowadziło mnie (i z tego, co wiem, nie tylko mnie) do potoku łez - serio, dawno tak nie płakałam podczas czytania. Także troszkę szkoda, że tych chwytających za serce momentów nie było więcej, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że było źle. 
Bardzo spodobało mi się również to, jak autorka poradziła sobie z tym, że jej główna bohaterka nie mówiła. Dla czytelnika zrozumienie jej było bezproblemowe, bo w końcu mogliśmy zajrzeć do jej głowy i poznać jej myśli, jednak dla osób z otoczenia Oakley to już nie było takie zabawne. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam to, w jaki sposób dziewczyna wyrażała swoje myśli. Niekiedy wydawało mi się to lekko naciągane, ale w sumie jak by się nad tym zastanowić jej rodzina i przyjaciele znali ją na tyle dobrze, że czasem potrafili domyślić się, co chciałaby przekazać. Na prawdę dobrze czytało mi się książkę w taki sposób. Nie ukrywam też, że czekałam jak na szpilkach, by w końcu dotrwać do momentu, w którym dziewczyna się odezwie - czy się tego doczekałam? Dowiecie się, jeśli sami sięgniecie po Silence?

Podsumowując więc, mimo tego momentu, gdy myślałam, że nic ciekawego mnie już więcej w tej książce nie spotka, myślę że mogę powiedzieć, iż Silence okazała się być na prawdę dobrą lekturą. Chociaż ja nadal pozostanę przy tym, że Uwięzione była zdecydowanie lepsza, to i ta książka na prawdę nie ma się czego wstydzić. Autorka potrafiła mnie zaciekawić - większą część książki czytałam jednym tchem -  wzbudzić we mnie ogromną dozę radości i miłości, a dodatkowo tym rozdzierającym serce zakończeniem doprowadzić do łez. Już teraz nie mogę się doczekać, kiedy w Polsce pojawi się kolejny tom, bo po prostu MUSZĘ wiedzieć, co będzie dalej! Jedyną rzeczą której jeszcze troszkę żałuję jest jedynie to, że autorka trochę mało poruszyła temat tego, co przytrafiło się Oakley w przeszłości. Przez większą część historii nie mówiła prawie nic, jeśli chodzi już o konkretne szczegóły (dowiadywałam się tylko takich strzępków informacji) i później pojawił się ten temat nagle - jednak tak powiedziałabym "po łebkach". Ale nie zrażam się do tego jakoś bardzo, bo możliwe, że Natasha Preston wyjaśni wszystko dokładniej w kolejnej części - mam przynajmniej taką nadzieję.
Także kończąc, mogę wam śmiało polecić Silence bo to na prawdę dobrze przemyślana i pełna przeróżnych emocji książka. Myślę, że będziecie nią zachwyceni i tak jak jak, po jej przeczytaniu, z niecierpliwością będziecie czekać na jej kontynuację!

SILENCE
silence

Za możliwość przedpremierowego zapoznania się z tą książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!


czwartek, 25 stycznia 2018

[ZAKOŃCZONE] Rozdanie - Wygraj "Fake It" Sandry Nowaczyk


Tak,  jak obiecałam przy chodzę do was z drugą niespodzianką związaną z książką Fake It, a mianowicie z rozdaniem, w którym, dzięki uprzejmości Wydawnictw Feeria Young możecie zdobyć właśnie tą książkę! Jeśli jeszcze jakimś cudem, nie wiecie, co to za pozycja, koniecznie zajrzyjcie pod link poniżej, gdzie będziecie mogli zapoznać się z moją przedpremierową opinią na jej temat. Dodatkowo odsyłam was również do posta z wywiadem, który miałam przyjemność przeprowadzić z Sandrą - autorką Fake It!


📚 WYWIAD Z SANDRĄ NOWACZYK📚

A tak dla przypomnienia zamieszczę wam tutaj jeszcze opis książki:

Czy poznałaś kiedyś kogoś takiego, kto wydawał się odbiciem twojej duszy? 
Kogoś, z kim rozumiesz się bez słów i z kim każda chwila nabiera milionów znaczeń? 
Bez kogo życie stanie się całkiem puste?

 Sparks postanawia skończyć ze sobą. Jej analityczny umysł nie widzi innego rozwiązania… Życie straciło dla niej sens, gdy wiele lat temu zniknęła jej mama. Wszystko już zaplanowane – do zrobienia zostało już tylko jedno. Idzie w miejsce gdzie będzie mogła bezlitośnie wyszydzić i zdemaskować to, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć: intuicję, zdolność przewidywania, uczucia. Nie wie jednego: że spotka tam kogoś, kto rzuci jej wyzwanie.
[opis pochodzi z okładki książki]

CO TRZEBA ZROBIĆ, ABY WYGRAĆ KSIĄŻKĘ?

📌 bądź obserwatorem mojego bloga
📌 udostępnij podlinkowany baner na swoim blogu lub koncie społecznościowym (na Instagramie dodaj #rozdanieukatherine @kath_parker)
📌 w komentarzu napisz:
Zgłaszam się!
Obserwuję jako: .....
Baner: ..... (link do udostępnionego banera)
E-mail: ..... (podaj e-mail, który umożliwi mi kontakt w razie twojej wygranej)

Byłoby mi miło, gdybyście zaobserwowali mnie również na FB i Instagramie, ale nie jest to konieczne, aby wygrać!

Regulamin rozdania: 

1. Organizatorką rozdania jestem ja, Katherine Parker - właścicielka bloga About Katherine. 
2. Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Feeria Young. 
3. Konkurs trwa od 25.01.2018 do 15.02.2018. 
4. Aby wziąć udział w rozdaniu należy spełnić wszystkie obowiązkowe kryteria, o których wspominałam wyżej. 
5. Zwycięzca rozdaniau zostanie wyłoniony w drodze losowania. 
6. Wyniki rozdania zostaną ogłoszone na blogu najpóźniej w ciągu 7 dni od daty zakończenia rozdania. 
7. O wygranej zwycięzca zostanie poinformowany drogą mailową. 
8. Osoba, która wygra rozdanie ma 3 dni, aby odpowiedzieć na maila z informacją o wygranej, w przeciwnym wypadku wybiorę innego zwycięzcę.
9. Bawimy się tylko na terenie Polski. 
10. Koszty związane z wysyłką pokrywa sponsor nagrody. 
11. Zarówno ja, jak i Wydawnictwo Feeria Young nie ponosimy odpowiedzialności za zagubienie przesyłki w czasie jej podróży do zwycięzcy. 
12. W rozdaniu można wziąć udział tylko raz! W przypadku próby jakiegokolwiek obejścia tej zasady, osoba taka zostanie natychmiastowo zdyskwalifikowana. 
13. Regulamin rozdania może ulec zmianie. 
14. Biorąc udział w rozdaniu akceptujesz regulamin oraz warunki wzięcia udziału w rozdaniu. 
15. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).



wtorek, 23 stycznia 2018

Wywiad z Sandrą Nowaczyk - autorką "Fake It" i "Friendzone"!


Przyszła pora na pierwszą z moich niespodzianek dla was w związku z niedawną premierą książki Fake It Sandry Nowaczyk! Dzięki uprzejmości autorki udało mi się przeprowadzić z nią wywiad i zadać jej parę pytań, które zarówno wam, jak i mi, pozwolą poznać ją lepiej. 
Osobiście cieszę się z tego wywiadu również dlatego, że była to moja pierwsza taka powiedzmy profesjonalna rozmowa z autorem, dlatego mam wielką nadzieję, że całość wam się spodoba!

Przypomnę wam jeszcze, że z moją opinią o Friendzone oraz Fake It możecie zapoznać się pod poniższymi linkami!

📚 Recenzja FAKE IT 📚

Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem? Publikowałaś swoje historie w sieci - np. na stronach typu Wattpad?

Nie, moje opowieści raczej nie trafiały do sieci. Pierwsze opowiadania powstawały w podstawówce spisywane na lekcjach na kartkach. Zresztą – Friendzone pisany był ręcznie, dopiero przy Fake it przerzuciłam się na komputer. A jeśli chodzi o początek przygody z pisaniem… chyba wszystko zaczęło się od tego, że pokochałam od najmłodszych lat czytanie książek. Tak mnie to wciągało, że postanowiłam kiedyś sama coś stworzyć. I do teraz fascynuje mnie to, że pisarz może sprawić za pomocą słów, że czytelnik będzie się śmiał, płakał albo się zakocha.

Czy spodziewałaś się tego, że jakakolwiek historia napisana przez ciebie zostanie kiedykolwiek opublikowana w formie książki? Co czułaś, gdy Friendzone została opublikowana?

Jak już wspomniałam, postanowiłam sobie kiedyś, że spróbuję wydać książkę. Moim największym marzeniem było zobaczyć własne dzieło na swojej półce. Oczywiście byłam ogromnie szczęśliwa, kiedy Friendzone miał swoją premierę. Chyba na początku to do mnie nie docierało. Ale zaraz kiedy niedowierzanie zniknęło, poczułam wielką radość.

Jeśli dobrze pamiętam masz obecnie 17 lat - jak więc godzisz pisanie ze szkołą?

Cóż, chodzę teraz do drugiej klasy liceum. W gimnazjum, kiedy pisałam pierwszą książkę, spisywałam rozdziały na kartkach podczas lekcji. Teraz tego nie robię, by nie zaniedbać szkoły, ale czasem zdarza mi się zarwać noc przez pisanie. Za rok piszę maturę, więc zgaduję, że od trzeciej klasy liceum zacznie się prawdziwa zabawa.

Skąd wziął się pomysł na napisanie Fake It ?

Zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby jedno spotkanie – przypadkowe – mogło zmienić całe życie jednej osoby. Poza tym chciałam poruszyć znacznie poważniejszy temat niż ten, który pojawia się we Friendzone.

Po zakończeniu Fake It doszłam do wniosku, że pokazanie tej historii światu musiało być odważne - poruszasz w niej między innymi temat samobójstwa oraz uczucia pomiędzy dwoma dziewczynami, co dla niejednych stanowi temat tabu. Nie bałaś się tego, jak ludzie z twojego najbliższego otoczenia na to zareagują?

Właściwie myślę, że nie powinno być tematów tabu. Bo jednak to jest coś, co wymyślili ludzie. W Fake It staram się pokazać uczucie między dwójką ludzi oraz problem samobójstwa, który staje się coraz większy. Co do ludzi z mojego otoczenia – chciałabym, by przede wszystkim zrozumieli, co ta historia ma na celu przekazać.


Czytając obydwie książki widać zdecydowaną różnicę w ich historiach - Friendzone to powieść o przyjaźni i trudzie dojrzewania, natomiast Fake It porusza nieco bardziej skomplikowane tematy. Czy ma to związek z twoim życiem osobistym? Co tobą kierowało w trakcie pisania obydwóch powieści?

Od zawsze chciałam napisać książkę, która by poruszała poważne tematy stanowiące dla niektórych temat tabu. I myślę, że musiałam najpierw zmierzyć się z czymś prostszym i – najprościej mówiąc – dojrzeć. A przecież Friendzone powstał, gdy miałam 15 lat, a Fake It – 17. Dla mnie to bardzo duża różnica i też sama czuję, że zmienił się mój światopogląd w tym czasie, dlatego poczułam, że druga książka powinna być poważniejsza i bardziej skomplikowana. Nie mogę się doczekać, co przyniesie następna.

W jaki sposób kreujesz bohaterów swoich historii? Wzorujesz się na osobach z własnego otoczenia, a może jest to odzwierciedlenie twojej osoby?

Nie. Wyznaję zasadę, że bohaterem nie mogę być ani ja, ani żadna osoba, jaką znam. To, co zaczyna się w wyobraźni, powinno się tam kończyć. Jeśli chodzi o proces powstawania bohaterów – oni po prostu się pojawiają. To nie jest tak, że decyduję, jaki mają kolor włosów albo jacy są. Kiedy tworzy się historia, tworzą się wraz z nią bohaterowie.

Spotkałam się kiedyś z opinią, że autorzy traktują swoje książki, jak własne dzieci i niekiedy nie potrafią zdecydować, z którą z historii są bardziej związani - czy w twoim przypadku jest tak samo? A może umiałabyś zdecydować, z którą z twoich książek jesteś bardziej związana?

Do Friendzone mam niezwykły sentyment i szczerze kocham Griffina i Tate. Tak samo jak jestem bardzo związana ze Sparks i Indie z Fake It. I jeśli miałabym zdecydować, z którą historią jestem bardziej związana, to powiedziałabym, że z Fake It. Dla mnie ich emocje są bardzo głębokie, też chyba utożsamiłabym się, z którąś z dwóch dziewczyn. No i przy pisaniu ostatnich stron Fake It płakałam. Pisałam i płakałam na przemian.

Często zdarza się tak, że po wydaniu książki autor dochodzi do wniosku, że gdyby mógł, zmieniłby coś w swojej historii. Czy w twoim przypadku jest tak samo? Zmieniłabyś coś we Friendzone lub w Fake It ?

Nie. Kieruję się mottem (z filmu Kill Your Darlings), że pierwsza myśl to najlepsza myśl. To znaczy, że każda napisana przeze mnie historia kończy się właśnie tak, jak było dane jej się skończyć.

Jak odnosisz się do stwierdzenia, że jesteś jedną z najmłodszych polskich pisarek NA?

Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się. Zwłaszcza że wiążę moją przyszłość z pisaniem. Mam nadzieję, że wraz z innymi twórcami pokażemy, że Polacy mają moc.

Na koniec chciałabym się ciebie zapytać, co powiedziałabyś osobom, które chciałyby wydać swoją książkę? Masz jakieś rady/przestrogi?

Przede wszystkim pisać. Jeśli ktoś chce wydać książkę nie pozostaje nic innego jak… zrobić to. A to naprawdę wiele pracy. Trzeba być cierpliwym, wytrwałym i nieustępliwym. Kochać to, co się pisze i pisać o tym, co się kocha. Wierzyć w siebie. Czasem zarywać noce, czasem kasować całe rozdziały. Nie bać się. I pisać. Pisać, pisać, pisać.



AUTORKA O SOBIE

Urodziłam się w 2000 roku w Szczecinie. Książki od zawsze były moją pasją, więc postanowiłam stworzyć coś, co sama chciałabym przeczytać. Prywatnie jestem stuprocentowym zodiakalnym Skorpionem, interesuję się psychologią, sportem i ezoteryką. Do pisania potrzebuję jedynie muzyki i dobrej mocnej kawy.

źródło: okładka książki
zdjęcie: archiwum prywatne autorki


poniedziałek, 15 stycznia 2018

[200] PRZEDPREMIEROWO: Fake It


Tytuł oryginału: Fake It
Autor: Sandra Nowaczyk
Ilość stron: 284 strony
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 8/10

Premiera: 17 stycznia 2018

📚 Wypożycz Fake It Sandry Nowaczyk w bibliotece! 📚


Powiem wam, że odkąd poznałam pierwszą książkę autorki Sandry Nowaczyk coś mi mówiło, że warto mieć tą dziewczynę na oku, bo w przyszłości może stworzyć na prawdę dobrą powieść. Ale nie spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko! Z początku podchodziłam do Fake It czyli najnowszej książki z pod pióra Sandry dość sceptycznie. Wiązało się to głównie z moją awersją do polskich autorów. Pamiętałam jednak, że całkiem dobrze bawiłam się podczas lektury Friendzone - po Fake It sięgnęłam jednak tak na prawdę z czystej ciekawości. Czy było warto? Zdecydowanie tak!

W książce poznajemy dwie z pozoru mocno różniące się od siebie bohaterki - Sparks i Indie. Spotykają się one w dość specyficznych okolicznościach, to jest podczas wizyty u wróżki. I chociaż zamieniają ze sobą zaledwie parę słów to Sparks czuje, że zna swoją rozmówczynię, jakby spędziła z nią całe życie. Jest jednak pewien mały szkopuł - Sparks chce się zabić, zaraz po powrocie od wróżki. Ma ona bowiem swoje powody, które kumulowały się przez siedem lat i to właśnie teraz dziewczyna chce się od nich uwolnić. Jednakże jej plany zostają całkowicie pokrzyżowane pojawieniem się Indie. Dowiaduje się ona o planach Sparks i chce zrobić wszystko, aby dziewczynę od nich odwieźć. W ten oto sposób bohaterki spędzają ze sobą jeden dzień, który ma pokazać naszej narratorce, że życie potrafi być cudowne, a samobójstwo to nie jest wcale rozwiązanie problemu. 

Tak jak mówiłam wcześniej, choć wiedziałam, że historia stworzona może być ciekawa, to jednak nie liczyłam na to, że zachwyci mnie ona w jakiś na prawdę mocny sposób. Ale obiecałam sobie podejść do niej raczej z czystym umysłem i na spokojnie przyjąć to, co miała do zaoferowania autorka.
Początek powieści już stopniowo zaczynał mnie zaciekawiać, jednak wiecie, nie było jeszcze tego zachwytu w stylu "o boże uwielbiam to!". Jednakże jak mówi przysłowie im dalej w las... tym książka okazywała się być co raz lepsza. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to to, że styl Sandry Nowaczyk na prawdę się poprawił. Pamiętam, że niektórzy z was, w przypadku Friendzone zarzucali jej, że wiać, iż jest dopiero początkującą autorką, itp. Ja również to zauważyłam, ale nie uderzyło mnie to tak bardzo, jak niektórych. Jednak tak jak mówiłam, od razu widać, że Sandra na prawdę mocno pracowała nad swoim stylem. Przemyślany dobór słów, filozoficzne podejście do sytuacji - ja jestem zdecydowanie na tak! Ciężko jest mi trochę wytłumaczyć to w recenzji, ale myślę, że gdy sami sięgniecie po książkę stwierdzicie "Tak! Kasia miałaś rację.". Przypomnę wam tylko, że autorka ma obecnie osiemnaście lat, jednakże w Fake It widać jej dorosłe i na prawdę przemyślane podejście do życia. Jak dla mnie pozycja ta jest doroślejszą wersją jej twórczyni. I sądzę, że to jest na prawdę sporym atutem tej książki.

Akcja książki dzieje się tak na prawdę na przestrzeni dwudziestu czterech godzin, które bohaterki spędzają razem. Zawsze bardzo podobało mi się takie przedstawienie fabuły, gdyż uważałam, że potrzeba nie lada talentu oraz zaangażowania w pracę, aby nie dość że zaciekawić czytelnika to jeszcze utrzymać wszystko w chronologicznym porządku. I choć po zastanowieniu się dochodzę do wniosku, że jakoś nie działo się w książce za dużo przez ten czas, to jednak.... cały czas akcja się rozwijała i nie było tutaj żadnych nudnych momentów, kiedy chciało by się przewinąć akcję do przodu.


Jeśli chodzi o bohaterki to tutaj na chwilkę się zatrzymam, bo zdecydowanie jest o czym mówić. W tekście poznajemy Sparks oraz Indie - dziewczyny całkowicie od siebie różne. Przez większą część książki skupiamy się tak na prawdę głównie na życiowych problemach Sparks. W sumie, z racji tego, że jest ona narratorką książki, możemy poznać również jej myśli i samo podejście do życia - a nie da się ukryć, że jest ono na prawdę pesymistyczne. Bardzo dokładnie możemy zagłębić się w jej umysł i poznać to, co nią kieruje. Powiem wam, że mocno spodobał mi się ten filozoficzny umysł Sparks. Sama uwielbiam zatapiać się w swoich myślach i rozwodzić się nad różnymi nurtującymi mnie sprawami, przez co w pewnym sensie poczułam się połączona z bohaterką. Co prawda moje rozmyślania nie idą w takim mrocznym kierunku, jak jej, ale mimo wszystko ucieszyłam się, że spotkałam na swojej czytelniczej drodze taką postać. O powodzie, który popycha Sparks w kierunku samobójstwa już od siedmiu lat, dowiadujemy się tak na prawdę na samym początku książki. Odniosłam wrażenie jednak, że w trakcie trwania książki bohaterka tak jakby chciała przekonać siebie, a za razem i nas, czytelników, że jej postępowanie jest słuszne. Gdyby jednak stanąć z boku i na spokojnie przyjrzeć się tej postaci od razu idzie zauważyć, że jest ona niezwykle zagubioną i przestraszoną dziewczyną, która tak na prawdę nie do końca wie, co ma zrobić.
Indie, jaką przedstawiła nam autorka i jaką zna również Sparks, wydaje się być całkowitym przeciwieństwem głównej bohaterki - jest szalenie pozytywna (ale nie w ten denerwujący dla większości ludzi sposób), we wszystkim stara się dostrzegać tą jasną, dobrą stronę i najważniejsze - chce zrobić wszystko, aby pomóc Sparks. Ale jest to tylko jedno oblicze Indie. Tak na prawdę przez całą książkę Sandra Nowaczyk umiejętnie dozuje nam informacje o drugiej dziewczynie. W ten sposób cały czas chcemy wiedzieć, co ukrywa Indie - a zdecydowanie jest coś na rzeczy.
Bohaterki bardzo szybko zaczyna łączyć coś, co niesamowicie przeraża a zarazem intryguje Sparks. Z początku ma to związek jedynie z takim bractwem dusz, jednakże później szybko przeradza się w coś zdecydowanie poważniejszego. Przez całą książkę obserwujemy więc, jak rozwija się relacja pomiędzy dziewczynami.

Najbardziej wbijającym w fotel punktem książki jest zdecydowanie jej zakończenie! Owszem, całość czyta się bardzo szybko i z wielkim zainteresowaniem, ale to końcówka jest tutaj tym punktem kulminacyjnym. Szczerze, gdy doszłam do ostatniego słowa powieści, pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna miałam wielką ochotę cisnąć książką po prostu przez okno! I nie przez to, że było tam coś złego - to było po prostu genialne zagranie autorki! Kompletnie nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji i gdy w końcu cała ta złość na Sandrę mnie opuściła, powoli zaczynało do mnie docierać, co tak na prawdę się wydarzyło i walczyłam z przemożną chęcią pogrążenia się w rozpaczy... O tak! Przygotujcie się na to, że książka ta zdecydowanie wyciśnie was ze wszystkich emocji...

Także przechodząc już do podsumowania, mogę wam z ręką na sercu polecić nową książkę Sandry Nowaczyk, jaką jest Fake It. Powieść jest bardzo mocno przemyślana praktycznie na każdym kroku. Cały czas trzyma w napięciu, ciekawi i zachęca do dalszej lektury. No i to zakończenie... czego chcieć więcej! Ja jeszcze raz podkreślę tylko, że jestem na prawdę zaskoczona tym, co autorka zaprezentowała i mam ogromną nadzieję, że kolejne jej książki będą równie dobre i emocjonujące co poprzednia.

Za możliwość przedpremierowego zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!

PS Już niedługo będę miała dla was dwie małe niespodzianki związane z książką! Pierwsza to wywiad z autorką Sandrą Nowaczyk, która uprzejmie zgodziła się dopowiedzieć na kilka moich pytań (za co jej oczywiście serdecznie dziękuję!). Druga to konkurs! Będę miała dla was aż 2 egzemplarze Fake It! Także obserwujcie uważnie bloga!

czwartek, 11 stycznia 2018

[1] ZAPOWIEDŹ: "Fake It" Sandra Nowaczyk

Tytuł oryginału: Fake It
Autor: Sandra Nowaczyk
Ilość stron: 300 stron
Wydawnictwo: Feeria Young


PREMIERA 17 stycznia 2018 r.


Czy poznałaś kiedyś kogoś takiego, kto wydawał się odbiciem twojej duszy? 
Kogoś, z kim rozumiesz się bez słów i z kim każda chwila nabiera milionów znaczeń? 
Bez kogo życie stanie się całkiem puste? 

Sparks postanawia skończyć ze sobą. Jej analityczny umysł nie widzi innego rozwiązania… Życie straciło dla niej sens, gdy wiele lat temu zniknęła jej mama. Wszystko już zaplanowane – do zrobienia zostało już tylko jedno. Idzie w miejsce gdzie będzie mogła bezlitośnie wyszydzić i zdemaskować to, czego nie da się racjonalnie wytłumaczyć: intuicję, zdolność przewidywania, uczucia. Nie wie jednego: że spotka tam kogoś, kto rzuci jej wyzwanie.
źródło opisu i okładki: Feeria Young

Już niedługo będziecie mogli zapoznać się z moją opinią na temat książki! Jak pamiętacie pierwszą książkę autorki Friendzone (recenzja klik) objęłam swoim patronatem i bardzo mocno ciekawiło mnie, jak dalej potoczy się kariera pisarska Sandry. Już teraz mogę powiedzieć wam, że na prawdę mocno poprawił się jej styl pisarski, a Fake It niesamowicie wciąga i intryguje.

Niedługo będę miała dla was również małą niespodziankę związaną z książką! A jeśli wszystko dobrze pójdzie to nawet dwie małe niespodzianki. Także śledźcie z uwagą bloga i wyczekujcie zbliżającej się premiery!


środa, 3 stycznia 2018

[199] Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Wydanie ilustrowane


Tytuł oryginału: Fantastic Beasts and Where to Find Them
Autor: J.K. Rowling
Ilustrowała: Olivia Lomenech Gill
Cykl: Harry Potter
Tom: -
Ilość stron: 138
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ocena: 7/10

Pewnie zdążyliście się już domyślić, że jestem wielką fanką Harry'ego Pottera i wszystkiego co z nim związane. Nic  więc dziwnego, że jedną z moich ostatnich must have była ilustrowana wersja Fantastycznych zwierząt.... Gdy dowiedziałam się, że ta pozycja ma zostać zilustrowana nie posiadałam się z radości. Miałam wielką nadzieję, że okaże się podobna do tych ilustrowanych przez Jima Kay'a. I choć ogólnie muszę przyznać ze to wydanie Fantastycznych zwierząt... jest na prawdę ciekawe, to jednak chyba liczyłam na coś troszkę lepszego.

Dla jasności wytłumaczę, że to wydanie to nic innego jak dobrze znany nam podręcznik Hogwartu tyle, że dodatkowo został wzbogacony o ilustracje autorstwa Olivii Lomenech Gill. Treść jest więc dokładnie ta sama (tak mi się przynajmniej wydawało, gdy ją czytałam). W tej recenzji nie będę się skupiała na tekście, bo w sumie jaki byłby sens ponownie o tym pisać, skoro moją opinię macie już tutaj. Ciekawych treści zapraszam więc do tamtego posta, a ja teraz skupię się na wyglądzie wizualnym książki.

Od samego początku bardzo spodobała mi się okładka książki. Przypominała mi ona trochę taką encyklopedię dla dzieci (nie pytajcie, dlaczego), ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Teraz trochę żałuję jednak, że nie została ona utrzymana w takich klimatach rodem ze świata czarodziejów. W przypadku podręczników Hogwartu już od samego początku można było poczuć się, jakbyśmy wypożyczyli je z biblioteki czarodziejów. Ta jaką otrzymaliśmy jest na prawdę dobra, ale myślę, że można by tutaj pójść w nieco inną stronę. 


Ilustracje wewnątrz książki skupiły się głównie na tych wszystkich fantastycznych zwierzętach, które zostały zawarte w spisie. Nie znam się za bardzo na rysunku, ale wydaje mi się, że niektóre zostały namalowane przy użyciu akwareli, a kilka to nawet prace wykonane węglem. Wiele z tych ilustracji na prawdę zapiera dech w piersiach - są stworzone z najmniejszymi detalami i odwzorowują opis zawarty przez Newta Skamandra. Ale - tak, muszę znowu troszkę na coś ponarzekać - patrząc na nie tak ogólnie, znowu mam wrażenie, jakby trochę odbiegały one od stylu czarodziejów. Chodzi mi tutaj głównie o całą otoczkę ilustracji. Zabrakło w nich takiej magi, takiego wiecie - wow! Często jest tak, że ilustracja jakiegoś zwierzęcia znajduje się na na środku strony a reszta jest w zasadzie pusta. Gdy teraz przeglądam książkę odnoszę wrażenie, że jest tak bardzo często, przez to książka wydaje się być pusta. Owszem, są i takie strony, które zostały całe pokryte jakimś rysunkiem, jednak jak dla mnie większość jest trochę skromna. W kilku przypadkach przeszkadzało mi również to, że ilustracje są nieco chaotyczne i trzeba poświęcić trochę czasu, aby to konkretne zwierzę odnaleźć. Gdy nie zna się jeszcze opisu, jest to niekiedy niemożliwe. Na plus zasłużyły jednak strony poświęcone smokom. Byłam bardzo zaskoczona, gdy dotarłam na tą rozkładaną planszę, gdzie mogłam w całej okazałości zobaczyć, jak wygląda Spiżobrzuch Ukraiński. Spodobało mi się również to, że przy opisie Śmierciotuli zamieszczono coś w stylu rękopisu człowieka, który opowiada o jej ataku. Właśnie czegoś takiego oczekiwałam w przypadku ilustrowanych Fantastycznych zwierząt... i cieszę się, że chociaż w jednym przypadku to otrzymałam.

Z rzeczy takich bardziej technicznych nie jestem do końca zadowolona z tego, że książka została wydrukowana na takim matowym papierze. Plus za to, że jest on gruby i ciężko go zagiąć, ale nie przywodzi mi on na myśl takiej starej księgi. Myślę, że książka prezentowałaby się nawet o wiele lepiej, gdyby całość została wydrukowana na tych połyskujących kartkach, jak ilustrowane wersje Harry'ego.

Podsumowując to wszystko powiem tak - jest dobrze, ale nie do końca tak, jak być powinno. Książka, pod względem graficznym, za bardzo odbiega od świata czarodziejów. Idealnym określeniem na to było by powiedzenie, że zostały pomieszane tam dwa style - stary i nowy, który moim zdaniem całkowicie wszystko zepsuł. Przez ten lekki chaos i ogólne niezdecydowanie wyszło coś moim zdaniem nie do końca pasującego do świata czarodziejów. Jestem tym trochę rozczarowana, bo akurat w przypadku Fantastycznych zwierząt... ilustrowana wersja mogła wyjść na prawdę obłędnie. Tutaj, jak mówiłam, nie jest do końca tragicznie, ale no... to nie jest to. 
Czy warto się z nią zapoznać? Myślę, że tak, jeśli jest się fanem Harry'ego i Fantastycznych zwierząt... Jednak zdecydowanie nie warto nastawiać się na coś na prawdę mocno spektakularnego. 

HARRY POTTER - FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA I JAK JE ZNALEŹĆ: 

Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina!


wtorek, 2 stycznia 2018

Podsumowanie roku 2017


No i mamy to! Oficjalnie 2017 rok jest już za nami - przyszła pora na wszystkie podsumowania i odkreślenie tego czasu grubą krechą. Pamiętam, jak pisałam wam, że rok 2016 nie był dla mnie za dobry i bardzo chciałam, żeby ten kolejny okazał się być o wiele lepszy. I chociaż nie jestem do końca pewna, czy tak się stało, myślę że mogę śmiało stwierdzić, że koniec końców jestem z tego 2017 roku nawet zadowolona.

W planach na 2017 rok mówiłam wam, że nie chcę narzucać sobie zbyt wiele, jednakże miałam kilka takich obowiązkowych punktów, których na prawdę chciałam dopilnować.

Co spotkało mnie w 2017 roku?
Najważniejszym punktem na mojej liście było to, aby uporać się z zaległymi egzemplarzami recenzenckimi, które wówczas mi się uzbierały. Chciałam ruszyć z czystym kontem i powrócić do radości z czytania i z blogowania. Czy mi się to udało? Po części chyba tak chociaż było to dopiero przy końcówce 2017 roku. Na pewno ograniczyłam egzemplarze recenzenckie. Co prawda jeszcze kilka czeka ich w kolejce, jednak teraz dopiero widzę, jak ten brak kontroli źle wpływał na moją radość z czytania i prowadzenia tego bloga. Zauważyłam, że więcej uwagi poświęcam na to, aby zastanowić się, czy faktycznie daną książkę warto przeczytać, czy też nie. Owszem zdarzały mi się (i w sumie zdarzają czasem) takie sytuacje, kiedy okazywało się, że brałam coś pod wpływem impulsu i później podczas czytania niemiłosiernie się męczyłam, jednak widzę, że idę w dobrym kierunku i może w kolejnym podsumowaniu będę mogła pochwalić się wam, że całkowicie poradziłam sobie z tym problemem. W podsumowaniu 2016 roku mówiłam wam, że chciałabym wprowadzić zmiany w wyglądzie bloga. Jak widzicie nic z tym nie zrobiłam, dlatego chciałabym zmienić to w tym roku. Mniej więcej jakiś zarys już mam, muszę tylko naleźć czas, żeby wprowadzić to w życie. W minionym roku blog obchodził swoje trzecie już urodziny i strasznie ubolewam nad tym, że nie świętowałam tego wydarzenia tak, jak chciałam. Prawdę mówiąc całkowicie to olałam - po prostu jakoś nie byłam w nastroju, żeby tego dopilnować. 
Najważniejsza w mim życiu prywatnym okazała się w końcu upragniona przeprowadzka! Wraz z rodziną zamieszkaliśmy na reszcie w naszym nowym domu z czego ja niemiłosiernie się cieszę, bo to oznaczało przeniesienie się do całkowicie nowej biblioteczki. Myślę, że może stworzę dla was kiedyś post poświęcony mojej biblioteczce, bo bardzo chciałabym wam się nią pochwalić.

Statystyki 2017 roku:
Jak zawsze przypomnę wam, że bloga założyłam dokładnie 11 sierpnia 2014 roku i prowadzenie go aż do teraz (mimo licznych wzlotów i upadków) jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Jestem osobą, która z reguły szybko się wszystkim nudzi. Myślałam, że z blogiem będzie podobnie, a tutaj proszę - jeszcze trochę i będą cztery lata! Strasznie się cieszę, że chociaż jednak taka rzecz mi się udała. Dodatkowo całe to blogowanie mogę wykorzystywać na studiach (dużo z tego prowadzenia bloga przydało mi się w praktyce), a także na praktykach, czy zwyczajnie w szukaniu pracy na przyszłość. 

Liczba wyświetleń: 144,389 (o 47,568 więcej, niż w 2016 r.) 
Liczba obserwatorów: 453 (o 37 więcej, niż w 2016 r.)
Liczba postów ogółem: 120 (o 3 mniej, niż w 2016 r.) 
❄ posty książkowe: 61 (o 6 więcej, niż w 2016 r.) 
❄ posty filmowe: 25 (bez zmian) 
❄ inne: 34 (o 9 mniej, niż w 2016 r.) 
Liczba obserwatorów na FB: 262 (o 49 więcej, niż w 2016 r.)
Liczba obserwatorów na IG: 498 (o 268 więcej, niż w 2016 r.)

Książkowe TOP 10 2017 roku:
Przeglądałam ostatnie podsumowania poprzednich lat i jak zawsze miałam problem z wyborem minimum dziesięciu książek, tak teraz miałam problem z tym, żeby te dziesięć pozycji w ogóle było.. Doszłam do wniosku, że choć przeczytanych przeze mnie powieści było więcej, niż w zeszłym roku, to chyba jednak było bardzo dużo tych przeciętnych historii. Trochę mnie to smuci, bo jednak wydawało mi się, że wybieram raczej interesujące pozycje. Teraz dochodzę więc do wniosku, że chyba muszę bardziej zastanawiać się nad tym, co czytam, bo czuję się, jakby to czytanie w 2017 roku było troszkę stratą czasu. Ale żeby ten rok nie wyglądał na całkiem zmarnowany, udało mi się znaleźć kilka tytułów, z których na prawdę jestem dumna.



Bad Mommy Tarryn Fisher
Był sobie pies W. Bruce Cameron
Czerwień rubinu Kerstin Gier
Dziewczyna z pociągu Paula Hawkins
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz J.K. Rowling


Pierwszy dotyk Laurelin Paige
Ponad wszystko Nicola Yoon
Układ Elle Kennedy
Uwięzione Natasha Preston
Księżniczka wampirów Alyxandra Harvey

Filmowe TOP 10 2017 roku:
Filmów w 2017 roku oglądałam na prawdę mało. Większość z nich to nowe produkcje, na których seans wybrałam się do kina, lub takie, które po prostu widziałam już kilka razy. Akurat tutaj nie miałam jednak problemu z wyborem tych najlepszych - większość filmów była świetna i na pewno miło będę je wspominać. Kilka recenzji tych produkcji nie znalazło się jeszcze na blogu, ale chcę to nadrobić w najbliższym czasie, więc możecie się ich spodziewać.


183 metry strachu (2016)
Aż do kości (2017)
Before I Fall (2017)
Ciemniejsza strona Greya (2017)
Gru, Dru i minionki (2017)


Hotel Transylwania (2012)

Plany na 2018 rok!
Najważniejszym postanowieniem nowego roku jest dla mnie po prostu prowadzenie bloga z taką radością i zaangażowanie, jak robiłam to na początku. Zbyt wiele pracy w to wszystko włożyłam, by teraz się poddawać i zbyt dużo to wszystko dla mnie znaczy. Liczę, że teraz jakoś sobie z tym poradzę - na pewno będę do tego mocno dążyć. Jak też wam mówiłam prędzej, chciałabym zmienić trochę wygląd bloga, jednak nie wiem jeszcze kiedy to nastąpi. Chciałabym też wprowadzić lekkie urozmaicenie w moich postać - oczywiście pisać więcej takich wpisów około książkowych i zrobić coś, aby recenzje były dla was bardziej przyjazne. Jeśli chodzi o książki, na pewno będę robić większą selekcję tego, co czytam, aby tak jak w minionym roku, nie tracić czasu na coś, co w ogóle nie jest tego warte. Jednym z moich największych planów jest zaczęcie umieszczania filmików na YouTube. Już od dawna o tym marze - chciałabym spróbować swoich sił, sprawdzić, czy się do tego nadaję i czy chcielibyście mnie oglądać. Chcę też, aby była to taka forma ćwiczeń w stosunku do moich studiów (bardzo by mi się te zdobyte umiejętności przydały w tworzeniu pracy licencjackiej). Nie mam pojęcia, jak się za to zabrać, ale wiem, że chcę spróbować - zobaczymy, więc jak to będzie.

Pora więc odkreślić 2017 grubą kreską i znów zacząć od nowa! 
A jak wam minął ten rok? Pochwalcie się!


Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek