Autor: Sarah Dessen
Ilość stron: 382 strony
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Ocena: 7/10
Sydney przez całe życie czuła się niewidzialna. Zawsze przyćmiewał ją starszy brat - obiekt dumy i uwielbienia rodziców. Pozostawiona sama sobie, szuka akceptacji u znajomych.
Pewnego dnia zaprzyjaźnia się z rodziną Chathmanów: z Laylą, która zawsze wybiera niewłaściwych chłopaków, utalentowaną Rosie, która z własnej winy przegrała wielką szansę, a także ich matką, która mimo ciężkiej choroby jest oparciem dla wszystkich. Ale to Mac, starszy brat Layli - spokojny, zrównoważony i opiekuńczy - sprawia, że Sydney rodzi się na nowo. Wreszcie czuj, że ktoś naprawdę ją dostrzega.
[opis pochodzi z okładki książki]
Coś świętego to czwarta z kolei powieść autorstwa Sarah Dessen, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Po ostatniej - Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej (recenzja klik) - byłam jednak nieco zawiedziona i chociaż nie skreśliłam jeszcze autorki na dobre obawiałam się, że i ta książka okażę się raczej przeciętna. Szybko okazało się jednak, że Coś świętego już od samego początku zapowiada bardzo ciekawą historię, której poznawanie okaże się być świetną zabawą.
Główną bohaterką ów historii jest niejaka Sydney - to bardo cicha i skromna osoba, która przez całe swoje życie nie sprawiała swoim rodzicom żadnego problemu. W przeciwieństwie do jej starszego brata, który z cudownego synka będącego oczkiem w głowie rodziców, przeobraził się w problematycznego chłopaka mającego problemy z prawem. Od momentu, gdy został skazany na karę więzienia, zainteresowanie ze strony rodziców jeszcze bardziej skierowało się w jego stronę, co za tym idzie, Sydney została skierowana na jeszcze odleglejszy plan. Choć oczywiście dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że dla rodziców ważniejszy jest Peyton, dotychczas jej to jednak nie przeszkadzało. Gdy jednak poznała rodzinę Chathmanów - zakręconą i niezwykle przyjacielską Laylę, opiekuńczego i uroczego Maca oraz ich mamę, która mimo swojej choroby nadal była filarem, który niestrudzenie podtrzymywał całą rodzinę - zobaczyła, co tak na prawdę jest nie tak w jej życiu.
Pierwsze o czym muszę tu wspomnieć to to, że strasznie, ale to strasznie denerwowała mnie matka Sydney. Chyba jeszcze nigdy żaden bohater czytanej przeze mnie powieści nie działał mi na nerwy aż tak bardzo. Gdy widziałam, jak okropnie traktuje ona swoją córkę oraz jak ślepo jest zapatrzona w swojego syna, który wbrew temu co kobieta myślała wcale nie był niewiniątkiem, już otwierał mi się scyzoryk w kieszeni. Strasznie było mi więc żal głównej bohaterki, jednak miejscami byłam zła również na nią - że nie potrafiła powiedzieć rodzicom, że nie podoba jej się, jak jest przez nich traktowana, że ma swoje zdanie, które jest odmienne z ich własnym oraz że ona również jest ważna a nie tylko Peyton. Można by powiedzieć, że Sydney była sobie sama trochę winna całej zaistniałej sytuacji, jednak i tak całą winę zwalam za to na jej matkę.
Tak jak Sydney, bardzo polubiłam również rodzinę Chathmanów, którzy są dla mnie wzorem prawdziwej, szczęśliwej i kochającej się rodziny. Różne spory i nieporozumienia są u nich na porządku dziennym, lecz według mnie tak właśnie wygląda rodzina warta naśladowania. Moim faworytem był oczywiście Mac, który choć nie grał przez całą powieść pierwszych skrzypiec i tak stanowił bardzo ważną część powieści.
Bardzo spodobała mi się historia, jaką autorka przedstawiła w powieści. To jedna z tych historii, które wydają się być zwyczajne i niczym niewyróżniające, jednak autorka potrafiła uczynić z niej na prawdę świetną i niezwykle wciągającą opowieść. Dzięki zabawnym bohaterom oraz wielu powiedziałabym przyjaznym wydarzeniom, udało jej się podrasować książkę w taki sposób, aby zapadła ona czytelnikowi na długo. Całość czyta się na prawdę bardzo szybko - historia nie przytłacza oraz nie przynudza, nie ma w niej zbędnych opisów, a wszystko wydaje się być odpowiednio wyważone.
Cieszę się, że w powieści Coś świętego autorce udało się stworzyć przemycić dwa wątki, które sprawiły, że książka tak mi się podobała. Równomiernie połączyła ona zabawne i przyjemne wątki z tymi bardziej ważnymi, trudniejszymi i bardzo pouczającymi. Lekturę właśnie tej pozycji uważam za jak najbardziej udaną i cieszę się, że miałam okazję się z nią zapoznać. Dzięki niej zyskałam nadzieję, że kolejne powieści autorki mogą być równie świetne, jak ta.
Główną bohaterką ów historii jest niejaka Sydney - to bardo cicha i skromna osoba, która przez całe swoje życie nie sprawiała swoim rodzicom żadnego problemu. W przeciwieństwie do jej starszego brata, który z cudownego synka będącego oczkiem w głowie rodziców, przeobraził się w problematycznego chłopaka mającego problemy z prawem. Od momentu, gdy został skazany na karę więzienia, zainteresowanie ze strony rodziców jeszcze bardziej skierowało się w jego stronę, co za tym idzie, Sydney została skierowana na jeszcze odleglejszy plan. Choć oczywiście dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że dla rodziców ważniejszy jest Peyton, dotychczas jej to jednak nie przeszkadzało. Gdy jednak poznała rodzinę Chathmanów - zakręconą i niezwykle przyjacielską Laylę, opiekuńczego i uroczego Maca oraz ich mamę, która mimo swojej choroby nadal była filarem, który niestrudzenie podtrzymywał całą rodzinę - zobaczyła, co tak na prawdę jest nie tak w jej życiu.
Pierwsze o czym muszę tu wspomnieć to to, że strasznie, ale to strasznie denerwowała mnie matka Sydney. Chyba jeszcze nigdy żaden bohater czytanej przeze mnie powieści nie działał mi na nerwy aż tak bardzo. Gdy widziałam, jak okropnie traktuje ona swoją córkę oraz jak ślepo jest zapatrzona w swojego syna, który wbrew temu co kobieta myślała wcale nie był niewiniątkiem, już otwierał mi się scyzoryk w kieszeni. Strasznie było mi więc żal głównej bohaterki, jednak miejscami byłam zła również na nią - że nie potrafiła powiedzieć rodzicom, że nie podoba jej się, jak jest przez nich traktowana, że ma swoje zdanie, które jest odmienne z ich własnym oraz że ona również jest ważna a nie tylko Peyton. Można by powiedzieć, że Sydney była sobie sama trochę winna całej zaistniałej sytuacji, jednak i tak całą winę zwalam za to na jej matkę.
Tak jak Sydney, bardzo polubiłam również rodzinę Chathmanów, którzy są dla mnie wzorem prawdziwej, szczęśliwej i kochającej się rodziny. Różne spory i nieporozumienia są u nich na porządku dziennym, lecz według mnie tak właśnie wygląda rodzina warta naśladowania. Moim faworytem był oczywiście Mac, który choć nie grał przez całą powieść pierwszych skrzypiec i tak stanowił bardzo ważną część powieści.
Bardzo spodobała mi się historia, jaką autorka przedstawiła w powieści. To jedna z tych historii, które wydają się być zwyczajne i niczym niewyróżniające, jednak autorka potrafiła uczynić z niej na prawdę świetną i niezwykle wciągającą opowieść. Dzięki zabawnym bohaterom oraz wielu powiedziałabym przyjaznym wydarzeniom, udało jej się podrasować książkę w taki sposób, aby zapadła ona czytelnikowi na długo. Całość czyta się na prawdę bardzo szybko - historia nie przytłacza oraz nie przynudza, nie ma w niej zbędnych opisów, a wszystko wydaje się być odpowiednio wyważone.
Cieszę się, że w powieści Coś świętego autorce udało się stworzyć przemycić dwa wątki, które sprawiły, że książka tak mi się podobała. Równomiernie połączyła ona zabawne i przyjemne wątki z tymi bardziej ważnymi, trudniejszymi i bardzo pouczającymi. Lekturę właśnie tej pozycji uważam za jak najbardziej udaną i cieszę się, że miałam okazję się z nią zapoznać. Dzięki niej zyskałam nadzieję, że kolejne powieści autorki mogą być równie świetne, jak ta.
Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.
Mam za sobą dwie powieści Sarah Dessen - wspominam je całkiem miło, ale nie zapadły mi w pamięci zbyt dobrze. Czytało mi się je szybko, aczkolwiek to takie książki na jeden raz.
OdpowiedzUsuńTak, są to książki raczej na jeden raz lub jeszcze do poczytania, gdy na prawdę nie ma się już jakiejś innej książki do poznania :) Jednak chyba właśnie ta pozycja od autorki spodobała mi się najbardziej i to ją ci polecam :)
UsuńDo tej pory czytałam jedynie "Teraz albo nigdy" od tej autorki i jakoś nie ciągnie mnie na razie do jej twórczości :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Sylwia
http://ravenstarkbooks.blogspot.com
"Teraz albo nigdy" to właśnie ta jednak książka autorki, z którą się jeszcze nie zapoznałam :) Jeśli miałabym ci polecić jeszcze którąś z nich, wybrałabym właśnie "Coś świętego" :)
UsuńBrzmi ciekawie, ale o pani Dessen słyszałam zarówno dobre, jak i złe słowa, więc szczerze nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek po nią sięgnę. Może kiedyś, gdy nadarzy się ku temu okazja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
recenzje-koneko.blogspot.com
Według mnie autorka ma wady jak i zalety i właśnie dla tych zalet warto się zapoznać z jej twórczością :) Ja polecam ci jak najbardziej właśnie tą książkę :)
Usuń