TAK, KOCHANI, STAŁO SIĘ! Styczeń już dawno za nami! Wiem, że mówię to praktycznie za każdym razem, ale na prawdę nie wiem, jak to się stało, że ten miesiąc tak szybko mi minął. Tzn. w sumie wiem - sesja i te sprawy zdziałały swoje 😃 Powiem wam szczerze, że jakoś nigdy nie przepadałam za styczniem... Może wiązało się to trochę z tym, że to jest taki okres, że najpierw wracałam po świętach do szkoły, a już zaraz były ferie zimowe. Co prawda, szkołę mam już za sobą, ale uwierzcie, że studia wyglądają bardzo podobnie. Był to dla mnie zawsze taki okres, kiedy jeszcze żyło się świętami i z wielką niecierpliwością czekało się na ferie, a to zawsze sprawiało, że nie mogłam znaleźć odpowiedniego rytmu. Dopiero gdy to wszystko minęło potrafiłam wrócić do normalności. Także reasumując - styczeń jest bee 😊
Ale jak to zawsze bywa - koniec miesiąca to czas podsumowań. Ogólnie powiem wam, że zastanawiałam się, czy czasem nie zrezygnować tym razem z pisania tego posta. Wydawało mi się, że jakoś nie osiągnęłam w styczniu za bardzo nic, czym chciałabym się z wami podzielić. Ale z racji tego, że sama zawsze chętnie takie wasze podsumowania przemogłam się. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Dla wielu osób styczeń to zawsze udany, pod względem przeczytanych książek, miesiąc. Jednak dla mnie zarówno w styczniu, jak i jeszcze w grudniu, nigdy nie ma czasu na czytanie. Świetnie to widać właśnie w tym podsumowaniu, bo przeczytałam zaledwie trzy książki - w tym jedną, którą w sumie już kiedyś czytałam, a ta była w ilustrowanym wydaniu. Czyli można tak na prawdę przyjąć, że w styczniu poznałam zaledwie dwie książki. Cieszę się jednak, że w obydwóch przypadkach były to książki, które na prawdę mi się podobały.
GDYBYM MIAŁA WYBIERAĆ wydaje mi się, że to właśnie "Fake It" wskazałabym jako tą lepszą. Wiem też, że cały czas to powtarzam, ale nigdy bym się nie spodziewała, że jakaś polska książka może wywołać we mnie takie emocje i że tak mocno mnie wciągnie. I choć Sandra Nowaczyk zaczarowała mnie swoim stylem już w swojej debiutanckiej powieści, to jednak "Fake It" stała się tą, do której jeszcze nie raz będę zaglądać.
Jeśli chodzi o "Silence" Natashy Preston, na pewno ochrzciłabym jej mianem tej najgorszej. Tego na pewno nie mogę o niej powiedzieć. I ona bardzo mnie zaciekawiła, jednakże miała kilka wad, które podczas czytania, dość mocno kuły mnie w oczy. Na pewno jednak będę czekać na dalsze tomy serii!
Jak wiecie, jestem wielką fanką Harry'ego i zawsze chętnie sięgam po każde dodatki do mojej ulubionej serii. Z reguły miałam tak, że raczej wszystkie mi się podobały - dopiero ilustrowane "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" dość mocno mnie zawiodły. Jak mówiłam w recenzji, książka pod względem wizualnym nie jest zła, jednakże ja spodziewałam się czegoś całkowicie innego...
Bardzo ubolewam nad tym i w sumie sama nie mogę w to do końca uwierzyć, ale ostatnimi czasy kompletnie olałam oglądanie filmów. Mogłabym w tym miejscu podać wam co najmniej dziesięć wymówek, dlaczego nie sięgam po filmy, ale są to tylko wymówki. Bardzo chciałabym w tym przypadku nad sobą popracować, gdyż jak dla mnie - osoby, która uwielbia filmy - takie zachowanie jest absolutnie niedopuszczalne. Bardzo brakuje mi filmów i liczę, że w lutym uda mi się to choć troszkę zmienić. Na pewno będę się wybierała do kina na ostatnią część Greya, więc będziecie mogli spodziewać się mojej opinii na blogu.
A CO W LUTYM?
Jeśli chodzi o książki, na pewno będę czytać "Kredziarza" i "Zieleń szmaragdu". Odnośnie postów chciałabym pisać dla was więcej takich około książkowych wpisów, bo sama uważam je za na prawdę ciekawe - dodatkowo jest to miła odskocznia od typowych postów z recenzjami. Myślę o jakiejś topce, filmowe i książkowej. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praniu.
Przypomnę wam tylko, że cały czas możecie zgłaszać się do rozdania, gdzie możecie wygrać swój własny egzemplarz Fake It! Wystarczy kliknąć TUTAJ.
A jak wam minął styczeń?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku!
Twoja opinia jest dla mnie ważna. Tak więc zostaw po sobie jakiś ślad - tobie zajmie to tylko chwilę, a mi sprawi ogromną przyjemność i satysfakcję, że moja praca nie idzie na marne!
Katherine Parker