Tytuł oryginału: Fifty Shade Darker
Reżyseria: James Foley
Scenariusz: Niall Leonard
Gatunek: Melodramat
Produkcja: USA
Na podstawie: E L James "Ciemniejsza strona Greya"
Czas trwania: 1 godz. 55 min.
Premiera: 10 lutego 2017 (Polska), 7 lutego 2017 (świat)
Obsada: Dakota Johnson, Jamie Dornan, Eric Johnson, Eloise Mumford, Bella Heathcote, Rita Ora, Luke Grimes, Victor Rasuk
Ocena: 10/10
Klikając na plakat filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com
Po tym, jak Ana postanowiła zakończyć szaloną przygodę u boku Christiana, dziewczyna stara się żyć normalnym życiem. Skupia się więc na nowej pracy w wydawnictwie jako asystentka redaktora. Jednakże Christian nie odpuszcza i postanawia walczyć o Anastazję. Bohaterowie postanawiają dać sobie jeszcze jedną szansę - tym razem na zasadach Any - i gdy w końcu wszystko powoli zaczyna się układać, przeszłość Christiana daje o sobie znać. W końcu nie da się żyć teraźniejszością, gdy nie zakończyło się przeszłości.
O tym, że jestem wielką fanką Greya wspominałam już chyba nie raz. Mam to gdzieś, że inni tak bardzo hejtują całą tą historię (czy to książki, czy to ich ekranizacje) - wiem, że nie jest to pozycja wysokich lotów, ale mi się podoba i basta! Także nic dziwnego w tym, że to właśnie Ciemniejsza strona Greya stała się moją filmową pozycją obowiązkową na luty. Pierwsza część ekranizacji (recenzja klik) bardzo mi się podobała i gdy tylko wyszłam z sali kinowej, zaczęłam odliczać dni do premiery dwójki, które po prostu ciągnęły się w nieskończoność. Ale warto było tyle czekać! Osobiście jestem niesamowicie zadowolona z tego, co otrzymałam w filmowej adaptacji Ciemniejszej strony Greya.
Wszystkie powieści E L James mam już za sobą, dlatego fabuła nie była dla mnie żadną zagadką. Bardzo ciekawiło mnie jednak, jak tym razem twórcy przedstawią całą tą historię. Pięćdziesiąt twarzy Greya utrzymane było raczej w bardzo tajemniczym i lekko (ale to bardzo leciutko) mrocznym klimacie, który świetnie oddawał moim zdaniem charakter wszystkich zdarzeń. W Ciemniejszej stronie Greya, choć jak sama nazwa mówi poznajemy tą mroczniejszą przeszłość tytułowego bohatera, twórcy postanowili nadal utrzymywać znany nam klimat dodając do niego lekką dawkę humoru. Mi osobiście bardzo to pasowało - w końcu Christian zmienia się z tego przygaszonego i mrocznego mężczyznę, dla którego nie ważne są uczucia i staje się o wiele bardziej przystępny. Czytając książkę odczuwałam, że bohater zaczyna się zmienić i dzięki Anie jest o wiele bardziej szczęśliwy. Cieszę się więc, że i w filmie udało się to właśnie tak przedstawić, jakby oddając wewnętrzne samopoczucie tytułowego bohatera. Nie obawiajcie się jednak, nie zrobili z tego jakiejś kiepskiej komedii (chyba bym ich za to zamordowała...) - wszystko zostało tutaj odpowiednio wyporcjowane (jeśli w ogóle istnieje takie słowo) i nie ma mowy o żadnej przesadzie.
Samej fabuły nie chcę wam za dużo zdradzać, gdyż chciałabym, abyście sami się o wszystkim dowiedzieli oglądając ów ekranizację. Zdradzę jedynie, że da o sobie znać pewna znajoma Christiana, która będzie chciała trochę namieszać, jednak i ze strony Any zacznie się robić nieco niebezpiecznie, co z resztą pociągnie się aż do ostatniej części trylogii. Będzie więc wiele ciekawych wątków oraz dużo niespodzianek. Uwierzcie mi jednak na słowo, że zdecydowanie warto poznać tą część - nawet mój brat stwierdził, że Ciemniejsza strona Greya o dziwo mu się podobała i to nawet bardziej niż jej poprzedniczka.
Do gry aktorskiej zarówno w przypadku głównych bohaterów, jak i tych podocznych nie mam żadnych zarzutów. Bardzo dużo ludzi uważa, że gra Jamiego Dornana i Dakoty Johnson (a już zwłaszcza dakoty) jest raczej kiepska i bardzo sztuczna, ja jednak tego w ogóle nie zauważam - bardzo przyjemnie ogląda mi się ich na ekranie i choć może miałabym jedno czy dwa małe ale właśnie do Dakoty, to jednak są to bardzo drobne sprawy, na które jestem wstanie przymknąć oko. Jak wspomniałam wyżej w przypadku zmiany jaką zaczyna przechodzić Christian, spodobało mi się to, jak Jamie Dornan to przedstawił - ten uroczy uśmiech, którego w Pięćdziesięciu twarzach Greya było tak mało, teraz nie schodził mu z ust, co bardzo pasowało mi do tej wersji Greya. Jak dotąd oglądałam Dornana tylko w takiej lekko zdystansowanej wersji, dlatego cieszę się, że zaczęłam poznawać tę jego radośniejszą stronę za sprawą granej przez niego postaci. Także jeśli chodzi o aktorów wcielających się w poszczególne role, jak dla mnie było świetnie!
Podsumowując więc, ja Ciemniejszą stroną Greya jestem bardzo zachwycona. Nie znalazłam tutaj żadnych minusów, wszystko mi się spodobało, a to najważniejsze. Co pewnie ucieszy niektóre osoby, w tej części nie skupiono się już aż tak bardzo na scenach erotycznych, jak w przypadku pierwszej części - owszem nadal one występowały, jednak wydaje mi się że było ich nieco mniej i nie stanowiły już one tego głównego motywu filmu, a skupiono się na całkowitym życiu bohaterów. Jeśli jednak liczyliście właśnie na takie momenty to uwierzcie mi, że i tak nie będziecie się nudzić! Uważam więc, że ta ekranizacja to na prawdę dobrze zrobiona adaptacja powieści, w której wiele sytuacji zostało przedstawionych w takiej sytuacji i kolejności, jak miało to miejsce w książce. Nie obyło się oczywiście bez zmian (chociażby w zakończeniu, a przynajmniej tak mi się wydaje), jednak i one świetnie tu się wpasowały. Także ja jestem jak najbardziej na tak i uważam, że warto było czekać te dwa lata na poznanie dalszych losów Christiana i Anastasii i już zaczynam odliczać dni do poznania ostatniej części trylogii, która ma ukazać się już w przyszłym roku.
O tym, że jestem wielką fanką Greya wspominałam już chyba nie raz. Mam to gdzieś, że inni tak bardzo hejtują całą tą historię (czy to książki, czy to ich ekranizacje) - wiem, że nie jest to pozycja wysokich lotów, ale mi się podoba i basta! Także nic dziwnego w tym, że to właśnie Ciemniejsza strona Greya stała się moją filmową pozycją obowiązkową na luty. Pierwsza część ekranizacji (recenzja klik) bardzo mi się podobała i gdy tylko wyszłam z sali kinowej, zaczęłam odliczać dni do premiery dwójki, które po prostu ciągnęły się w nieskończoność. Ale warto było tyle czekać! Osobiście jestem niesamowicie zadowolona z tego, co otrzymałam w filmowej adaptacji Ciemniejszej strony Greya.
Wszystkie powieści E L James mam już za sobą, dlatego fabuła nie była dla mnie żadną zagadką. Bardzo ciekawiło mnie jednak, jak tym razem twórcy przedstawią całą tą historię. Pięćdziesiąt twarzy Greya utrzymane było raczej w bardzo tajemniczym i lekko (ale to bardzo leciutko) mrocznym klimacie, który świetnie oddawał moim zdaniem charakter wszystkich zdarzeń. W Ciemniejszej stronie Greya, choć jak sama nazwa mówi poznajemy tą mroczniejszą przeszłość tytułowego bohatera, twórcy postanowili nadal utrzymywać znany nam klimat dodając do niego lekką dawkę humoru. Mi osobiście bardzo to pasowało - w końcu Christian zmienia się z tego przygaszonego i mrocznego mężczyznę, dla którego nie ważne są uczucia i staje się o wiele bardziej przystępny. Czytając książkę odczuwałam, że bohater zaczyna się zmienić i dzięki Anie jest o wiele bardziej szczęśliwy. Cieszę się więc, że i w filmie udało się to właśnie tak przedstawić, jakby oddając wewnętrzne samopoczucie tytułowego bohatera. Nie obawiajcie się jednak, nie zrobili z tego jakiejś kiepskiej komedii (chyba bym ich za to zamordowała...) - wszystko zostało tutaj odpowiednio wyporcjowane (jeśli w ogóle istnieje takie słowo) i nie ma mowy o żadnej przesadzie.
Samej fabuły nie chcę wam za dużo zdradzać, gdyż chciałabym, abyście sami się o wszystkim dowiedzieli oglądając ów ekranizację. Zdradzę jedynie, że da o sobie znać pewna znajoma Christiana, która będzie chciała trochę namieszać, jednak i ze strony Any zacznie się robić nieco niebezpiecznie, co z resztą pociągnie się aż do ostatniej części trylogii. Będzie więc wiele ciekawych wątków oraz dużo niespodzianek. Uwierzcie mi jednak na słowo, że zdecydowanie warto poznać tą część - nawet mój brat stwierdził, że Ciemniejsza strona Greya o dziwo mu się podobała i to nawet bardziej niż jej poprzedniczka.
Do gry aktorskiej zarówno w przypadku głównych bohaterów, jak i tych podocznych nie mam żadnych zarzutów. Bardzo dużo ludzi uważa, że gra Jamiego Dornana i Dakoty Johnson (a już zwłaszcza dakoty) jest raczej kiepska i bardzo sztuczna, ja jednak tego w ogóle nie zauważam - bardzo przyjemnie ogląda mi się ich na ekranie i choć może miałabym jedno czy dwa małe ale właśnie do Dakoty, to jednak są to bardzo drobne sprawy, na które jestem wstanie przymknąć oko. Jak wspomniałam wyżej w przypadku zmiany jaką zaczyna przechodzić Christian, spodobało mi się to, jak Jamie Dornan to przedstawił - ten uroczy uśmiech, którego w Pięćdziesięciu twarzach Greya było tak mało, teraz nie schodził mu z ust, co bardzo pasowało mi do tej wersji Greya. Jak dotąd oglądałam Dornana tylko w takiej lekko zdystansowanej wersji, dlatego cieszę się, że zaczęłam poznawać tę jego radośniejszą stronę za sprawą granej przez niego postaci. Także jeśli chodzi o aktorów wcielających się w poszczególne role, jak dla mnie było świetnie!
Podsumowując więc, ja Ciemniejszą stroną Greya jestem bardzo zachwycona. Nie znalazłam tutaj żadnych minusów, wszystko mi się spodobało, a to najważniejsze. Co pewnie ucieszy niektóre osoby, w tej części nie skupiono się już aż tak bardzo na scenach erotycznych, jak w przypadku pierwszej części - owszem nadal one występowały, jednak wydaje mi się że było ich nieco mniej i nie stanowiły już one tego głównego motywu filmu, a skupiono się na całkowitym życiu bohaterów. Jeśli jednak liczyliście właśnie na takie momenty to uwierzcie mi, że i tak nie będziecie się nudzić! Uważam więc, że ta ekranizacja to na prawdę dobrze zrobiona adaptacja powieści, w której wiele sytuacji zostało przedstawionych w takiej sytuacji i kolejności, jak miało to miejsce w książce. Nie obyło się oczywiście bez zmian (chociażby w zakończeniu, a przynajmniej tak mi się wydaje), jednak i one świetnie tu się wpasowały. Także ja jestem jak najbardziej na tak i uważam, że warto było czekać te dwa lata na poznanie dalszych losów Christiana i Anastasii i już zaczynam odliczać dni do poznania ostatniej części trylogii, która ma ukazać się już w przyszłym roku.
PIĘĆDZIESIĄT ODCIENI:
pięćdziesiąt twarzy greya | ciemniejsza strona greya | nowe oblicze greya
Dla mnie to właśnie Dakota była jasnym punktem w poprzednim filmie i to raczej Dornan sprawia wrażenie jakby grał tam za karę :) nie oglądałam dwójki, książka była przenudna i okropna. Nie jestem jakąś wielką przeciwniczką Greya, żeby nie było, ale daleko mi do zachwytów, bo za bardzo mnie rażą pewne rzeczy. Cieszę się, że fani są jednak zadowoleni. O to chodziło :)
OdpowiedzUsuńJa jako fanką jestem bardzo zadowolona :D
UsuńJestem zawiedziona tym filmem, ta fabuła tak nudna i okrojona, że to aż smutne. Mogli zrobić z tego ciekawy film, a postawili na jakieś urywki wydarzeń, które ni to nic nie wnoszą, a wręcz przeszkadzają.
OdpowiedzUsuńDwie strony książek
Szkoda, że tak sadzisz. Moim zdaniem film prawie idealnie odzwierciedla to, co było w książce :) mi film oglądało się bardzo przyjemnie, ale rozumiem, że nie każdemu przecież musiał się podobać ;)
UsuńGra Jamiego Dornana podobała mi się bardzo, a Dakotę traktuję dość neutralnie :)
OdpowiedzUsuńNie czepiam się fabuły, bo odzwierciedlała to, co zawierał drugi tom powieści. Z pewnością można przyczepić się do kilku elementów, ale za to muzyka zasługuje na wiele pochwał. Pozdrawiam!
Mi chyba również gra Jakiego bardziej się podobała :D i tak masz rację, muzyka jest świetna!
UsuńMnie w tym filmie podobała się jedynie ścieżka dźwiękowa. Ale ja należę do tych osób, które Greya nie lubią. Przez cały film zastanawiałam się o co chodzi z cyckami Dakoty. Jakieś takie spłaszczone były w tych jej wieczorowych sukienkach XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Co do muzyki musze się z tobą zgodzić, ścieżka jest na prawdę dobra :D
Usuń