Tytuł oryginału: A Dog's Purpose: A Novel for Humans
Autor: W. Bruce Cameron
Ilość stron: 392 strony
Wydawnictwo: Kobiece
Ocena: 8/10
Na poznanie historii przedstawionej w książce Był sobie pies nie miałam ochoty tak naprawdę od razu – od momentu, gdy książka ukazała się w księgarni, a na ekranach kin zagościła jej ekranizacja. Choć prędzej, gdy przypadkowo zapoznałam się z kilkoma stronami powieści doszłam do wniosku, że owszem, to może być ciekawe, to jednak koniec końców nie ciągnęło mnie do niej na tyle, aby akurat w tym momencie chcieć ją przeczytać. Ale jak to często bywa w moim przypadku, gdy przez jakiś czas bronię się przed poznaniem danej książki, to wkrótce okazuje się, że żałuję, że z tym poznaniem tak długo zwlekałam. Tak też było właśnie w przypadku powieści Był sobie pies i teraz, gdy lektura już za mną, niecierpliwie czekam na moment, kiedy będę mogła zapoznać się z filmową adaptacją tej książki – bo jest na co czekać!
Głównym bohaterem tejże powieści jest… pies – i to pies, który przeżywa po kolei kilka wcieleń. Na samym początku poznajemy go jako szczeniaczka, który dopiero co się urodził i razem z matką oraz trójką rodzeństwa zmaga się z życiem „pod mostem”. Niektóre jego „życia” są krótkie, inne natomiast długie i przez ten czas pies ten nazywany różnie – Tobby, Koleżka, Bailey, Ellie, czy też Misiu – stara się zrozumieć, dlaczego wciąż się odradza i jaki jest sens jego życia. Nie chcę za dużo opisywać wam fabuły, bo boję się, że mogłabym powiedzieć za dużo i zdradziłabym wam tak naprawdę całą fabułę.
Powiem wam, że choć początkowo obawiałam się, jak taka książka przedstawiona z perspektywy psa będzie wyglądać, to powiem wam, że wyszło to naprawdę genialnie! Z resztą sam autor pokazał przez to, jak wielki posiada talent. No bo w końcu nie jest sztuką przedstawienie historii z perspektywy człowieka, który rozumie wszystko, co się wokół niego dzieje i może nam o tym powiedzieć, ale zaprezentowanie jej w taki sposób, aby nierozumiejący większości ludzkich zachowań pies mógł przedstawić nam wszystko tak, żeby cała książka miała sens. I autorowi się to jak najbardziej udało! Z pewnością musiała być to dla niego naprawdę ciężka praca, ale wysyłki z pewnością się opłaciły. Sam styl pisarski autora jest naprawdę bardzo wciągający i niesamowicie ciekawy. Na swoim Instagramie przeczytałam komentarz odnośnie tej książki, że dzięki niej możemy lepiej zrozumieć psy i chociaż ja psa nie mam (mam kota, co z pewnością spotkałoby się z dezaprobatą Bailey’a) to jednak sądzę, że wiele z tego, co zostało odnośnie psów w książce przedstawione ma naprawdę spory sens. Dzięki Był sobie pies zyskałam naprawdę świetną możliwość zapoznania się ze światem psów w taki sposób, w jaki nigdy nie było mi to dane – a to naprawdę fantastyczne przeżycie!
Odnośnie samego psiaka, na którego będę może mówić Bailey muszę powiedzieć, że na prawdę bardzo mocno go polubiłam, a śledzenie fabuły z jego perspektywy było na prawdę wielką przyjemnością. Dzięki niemu nie raz, nie dwa się śmiałam, jak i obawiałam tego, co może się zaraz wydarzyć, ale również nie obyło się bez potoków łez, kiedy Bailey (w różnych wcieleniach), musiał pożegnać się z życiem i ze wszystkim co łączyło się na jego dotychczasowe życie. Głównie te momenty były niesamowicie emocjonujące i jeśli między innymi czegoś takiego szukacie w tej książce, śmiało możecie się za nią zabierać! Choć jak mówiłam, niesamowicie pokochałam Bailey'a to jednak nie obyło się bez momentów, w których niesamowicie mnie denerwował - na przykład, gdy tak oceniał wszystkie inne zwierzęta i uważał, że tylko psy (choć głównie on), są najlepszymi zwierzakami na świecie i tylko one powinny towarzyszyć ludziom. Dla mnie, jako typowej kociary, takie traktowanie było niesamowicie krzywdzące, dlatego słysząc te liczne komentarze psiaka pod względem moich ulubionych futrzaków, obrażałam się za wszystkie koty świata! Ale niestety moja złość szybko przechodziła, gdy Bailey znów zrobił coś niezwykle zabawnego, czy uroczego. Także kociaki, przepraszam... chyba nie jestem waszym najlepszych obrońcom...
Z tych ludzkich bohaterów książki, niesamowicie polubiłam również Ethan'a oraz jego mamę i dziadków, Joe'go (mimo jego braku uczuć) oraz Mayę. To właśnie w ich towarzystwie najlepiej spędzało mi się czas i z przyjemnością czytałam o wszystkim tym, co tyczyło się ich życia.
Podsumowując więc uważam, że książka Był sobie pies jest niezwykle emocjonalną i uroczą książką, którą każdy miłośnik psów (i nie tylko) powinien przeczytać! Jak dla mnie jest to typowo familijna powieść i jestem przekonana, że każdemu czytelnikowi (niezależnie od wieku) by się ona spodobała. Przygotujcie się jednak, że nie zawsze historia ta będzie łatwa, lekka i przyjemna, bo mimo wszystko nie braknie w niej smutku i wzruszających momentów. Jednakże jak dla mnie to książka, którą zdecydowanie warto przeczytać! Sama teraz bardzo chcę się zapoznać z jej ekranizacją i mam tylko wielką nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu będzie tak dobra, jak jej papierowy pierwowzór. Widziałam, że w rolę nastoletniego Ethana wcielił się KJ Appa (jeden z moich ulubieńców), a w rolę nastoletniej Hannah Britt Robertson (moja kolejna ulubienica), więc jak na razie jestem pozytywnie do tego filmu nastawiona.
Za możliwość zapoznania się z tą cudną książką gorąco dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!
Przepiękna powieść dla każdego! Oczarowała mnie, ekranizacja również :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że tak uważasz :)
UsuńKsiążki nie czytałam, ale chętnie bym to zrobiła nawet po obejrzeniu filmu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
BLOG
INSTAGRAM
Bardzo ci ją polecam :)
UsuńIntrygujący jest już sam fakt w jaki została tu poprowadzona narracja i jest to niewątpliwie coś oryginalnego, czego trudno szukać w innych powieściach. Ponadto kocham psy i ten fakt ostatecznie mnie do tej pozycji przekonuje.
OdpowiedzUsuńW takim razie myślę, że ta książka będzie dla ciebie wprost idealna :)
UsuńNie byłam przekonana do tej historii, ale okazuje się, że może być ciekawa ze względu na tą narrację. :)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że tak właśnie jest :)
UsuńDo naszego bohatera przekonałam się oglądają ekranizację. Wzruszył mnie wielokrotnie, zużywając całe opakowanie chusteczek. Też nie spodziewałam się tak pięknej historii, jednak po obejrzeniu filmu, nie mam już ciśnienia by przeczytać książkę. Ale zapewne, tym którzy nie znają tej fabuły,polecam najpierw książkę.
OdpowiedzUsuńJa właśnie dlatego najpierw chciałam zapoznać się z książką :D Teraz pozostał mi jedynie film, którego jestem strasznie ciekawa i widzę po twojej opinii, że zdecydowanie warto go obejrzeć :D
Usuń