Reżyseria: Christian Ditter
Scenariusz: Juliette Towhidi
Na podstawie: Cecelia Ahern "Love, Rosie"
Gatunek: Komedia romantyczna
Czas trwania: 1 godz. 42 min.
Premiera: 5 grudnia 2014 (Polska), 17 października 2014 (świat)
Produkcja: Niemcy, Wielka Brytania
Obsada: Lily Colins, Sam Claflin, Christian Cooke, Jaime Winston,
Ocena: 8/10
Klikając w okładkę filmu zostaniesz przeniesiony do jego zwiastuna na youtube.com
Przyjęło się, że dziewczyny przyjaźnią się z dziewczynami a chłopcy z chłopakami. Uważa się, że jeśli już dziewczyna przyjaźni się z chłopakiem to na pewno skończy się to albo miłością albo rozstaniem. Rosie i Alex udowodnili jednak, że wbrew stereotypom przyjaźń pomiędzy przedstawicielami przeciwnych płci może jak najbardziej być tylko i wyłącznie przyjaźnią i przede wszystkim może trwać całe lata. Przynajmniej tak im się wydawało. Wszystko zmienia się, gdy przyjaciele zamiast iść na bal maturalny razem, tak jak to zaplanowali w końcu decydują się iść zupełnie z kim innym wzbudzając tym zazdrość u siebie nawzajem. Choć sami głośno się do tego nie przyznają widać, że nie podoba im się, że ich przyjaciel może spotykać się z kimś innym. Dodatkowo sytuacji nie poprawia fakt, że Rosie pechowo zachodzi w ciążę z chłopakiem, z którym była na balu i nie mówi nic o tym Alexowi. Planuje oddać dziecko do adopcji, a dzieląc się tą informacją z przyjacielem już do reszty pożegnałaby się z marzeniami, które chciała spełnić po zakończeniu szkoły. Gdy w końcu jednak Alex dowiaduje się o dziecku Rosie pokazuje jej, że może na niego liczyć w każdej sytuacji. Niestety chłopak mieszka w Bostonie, a Rosie musi zajmować się macierzyństwem sama w Dublinie. Wiodą zupełnie odmienne życie z dala od siebie i wciąż boją przyznać się do swoich uczuć. Czy rzeczywiście przyjaźń damsko-męska może obyć się bez miłości?
Po przeczytaniu powieści Love, Rosie z wielką niecierpliwością wyczekiwałam momentu, gdy będę mogła już zapoznać się jej ekranizacją, tym bardziej, że film zyskał tak wiele pochlebnych opinii. Nie nastawiałam się jednak za bardzo, że będzie to jakieś filmowe arcydzieło, by później już po seansie nie być zawiedzioną. Ta ekranizacja, z resztą jak chyba każda, odbiega w pewnym stopniu od książki. Jednakże w przeciwieństwie do innych ekranizacji, które okazują się być kompletną klapą, filmowa wersja Love, Rosie choć miejscami inna okazała się być na prawdę bardzo fajnym i zabawnym filmem. W głównych bohaterów filmu, czyli Rosie i Alexa wcielają się Lily Collins, znana głównie z filmu Dary anioła. Miasto kości, Porwanie czy też Królewny Śnieżki oraz Sam Claflin, którego mogliśmy podziwiać między innymi jako Finnicka Odaira w ekranizacji serii Suzanne Colins Igrzyska śmierci oraz jak się ostatnio dowiedziałam w jednej z części Piratów z Karaibów. Wcielając się w te postacie aktorzy wykonali kawał dobrej roboty - zachowywali się tak, jak wyobrażałam sobie Rosie i Alexa podczas lektury książki. Tak więc z całą pewnością nie można im niczego zarzucić.
Jeśli chodzi o różnice pomiędzy książką a ekranizacją, gdyż jak mówiłam wcześniej takich się tu sporo pojawia, przede wszystkim brakowało mi tu chyba tej prawdziwej Ruby, jaką poznałam na kartkach powieści. Tak, którą poznaliśmy w filmie również nie była zła niestety jednak bardziej pasowała mi tu ta, którą wykreowała autorka powieści. Brakowało mi również tego, że Alex w przeciwieństwie do tego przedstawionego w książce nie miał dzieci. Znalazłoby się tu jeszcze kilkanaście takich różnic, jednak jeśli jeszcze nie oglądaliście filmu pozostawię wam ich odnalezienie. Mimo to, że jednak różni się od powieści (choć było też jeszcze wiele takich momentów, które były dosłownie wyjęte z książki) to film na prawdę mi się podobał. Przedstawiał tą samą historię tylko w troszeczkę inny sposób. I choć książka podobała mi się o wiele bardziej, jestem pewna, że do jej ekranizacji będę powracać jeszcze wiele razy.
Tak więc podsumowując, jeśli czytałeś już książkę nie nastawiaj się na to, że film będzie idealnym odzwierciedleniem tego, o czym już czytałeś. Nie zrażaj się jednak do filmu, gdyż mimo różnic pomiędzy nim a książką jest również niesamowity, wciągający i pełen emocji. Z pewnością spędzisz miłe chwile oglądając go i tak jak ja na pewno będziesz jeszcze nie raz do niego wracał. Jeśli natomiast cała historia jeszcze przed tobą głośno mówię przeczytaj najpierw książkę! Z wielką chęcią zapoznałabym się z innymi takimi historiami, które nie trwają tylko kilka lat bądź dni. Dzięki temu, że w filmie spędziliśmy z bohaterami aż dwanaście lat (w książce było to aż 45 lat - kolejna różnica :D ) mogliśmy poznać ich o wiele bardziej i zobaczyć jak dalej toczy się ich życie i przede wszystkim jak zmieniają się przez ten długi okres. Jest to z pewnością ciekawa odskocznia od wszystkich filmów, które prezentują nam tylko króciutki fragment z życia bohaterów. Tak więc słowem zakończenia, jak najbardziej polecam!
Film jest świetny, ale książka jeszcze lepsza ;)
OdpowiedzUsuńRóżnic między książką, a filmem, rzeczywiście było sporo, ale film i tak mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam filmową wersję Love Rosie ♥ Książki jeszcze nie czytałam ( trochę mnie przeraziłaś tymi 45 latami : D).
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Tea Book TAG. Jeśli chciałabyś odpowiedzieć na nominację- zapraszam :)
Usuńhttp://czytelniadominiki.blogspot.com/2015/06/tea-book-tag.html#comment-form
Nie przerażaj się tym, że w książce fabuła rozciągnięta jest aż do 45 lat. Uwierz mi nie przeszkadza do w lekturze :) Jestem bardzo ciekawa twoje opinii na temat książki. A jeśli chodzi o tak to jeśli tylko znajdę chwilkę z wielką chęcią odpowiem na nominację :)
UsuńUwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam na razie filmu, ale planuję - książkę po prostu uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńJa również ją pokochałam :D
UsuńOczywiście oglądałam ten film, podobał mi się ;)
OdpowiedzUsuńJak pisałam - oglądałam go :) I całkiem fajny - chyba też dałam mu 8 na filmwebie :D ale lepsze są :)
OdpowiedzUsuńMnie film do gustu jednak nie przypadł. Książkę kocham, ale film nieee, wynudziłam się na nim strasznie, główne role mnie denerwowały, a wstawki które miały być śmieszne - jak bieg do szkoły z ramą od łóżka.. irytowały.
OdpowiedzUsuńWedług mnie akurat ten moment był bardzo śmieszny, ale nie każdych śmieszy to samo :) Cieszę się jednak, że uwielbiasz książkę :D
UsuńJa filmu nie widziałam i książki też nie czytałam ale chyba murze to zmienić bo wszyscy chwalą i chwalą.
OdpowiedzUsuńhttp://kochamczytack.blogspot.com
Oj koniecznie musisz nadrobić zaległości! :D
UsuńFilm zaczęłam oglądać, ale nie wiem dlaczego, nie skończyłam. Mnie również nie pasowała Ruby, choć na aktorkę nie mam co narzekać. Po prostu nie tak sobie ją wyobrażałam. I ogólnie nie podobało mi się, że było tak dużo różnić. Może kiedyś, jeszcze raz spróbuję :)
OdpowiedzUsuńTak, co do Ruby to też całkowicie inaczej ją sobie wyobrażałam (choć tak jak mówisz nie chodzi mi tu również o aktorkę, która się wcieliła w tą postać). Brakowało mi tu między innymi jej zabawnych tekstów pod tekstem syna i oczywiście samego jej syna :D
UsuńW filmie jestem zakochana, książkę przeczytałam w połowie, ale też bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńhttp://diamentowe-slowa.blogspot.com
W takim razie drygą połowę książki koniecznie musisz nadrobić :)
UsuńNie widziałam ale mam nadzieję, że wkrótce to zrobię, a do tego przeczytam książkę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do komentowania:
http://fandomowe-zycie-prim.blogspot.com/
Nie podobał mi się ten film... Za dużo tych różnic było i bardzo mnie to rozdrażniło:(
OdpowiedzUsuńI książka, i film były wspaniałe, chociaż to zupełnie dwie różne historie ;)
OdpowiedzUsuńGaleria Książek
piękny film, nawet mojemu Narzeczonemu się podobał:)
OdpowiedzUsuńCzęsto do niego wracam.. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam i książkę i film, ale to film mogę oglądać dwieście razy pod rząd :) Jest fenomenalny :)
OdpowiedzUsuńwithcoffeeandbooks.blogspot.com
Faktycznie Ruby w książce była barwniejszą postacią, jednak nadal pozostaję przy tym, że bardziej film mi się podobał niż książka :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie mój gatunek filmowy.
OdpowiedzUsuńDziękuję! W wolnej chwili postaram się odpowiedzieć na pytania :)
OdpowiedzUsuńJak na razie książka czeka cierpliwie na półce, więc film odpuszczam. Jak mam okazję to zawsze najpierw czytam książki, na podstawie których są kręcone ekranizacje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
oglądałam, cudowny film <3
OdpowiedzUsuńDla mnie książka i film to dwa różne światy, ale oba mi się podobały ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LBA. Więcej szczegółów: http://fandomowe-zycie-prim.blogspot.com/2015/06/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się Twoja recenzja "Love, Rosie"! To naprawdę uroczy film, który pięknie pokazuje, jak skomplikowane mogą być relacje międzyludzkie. Historia Rosie i Alexa jest pełna emocji i wzlotów oraz upadków, co sprawia, że można się z nimi łatwo utożsamić.
Ciekawi mnie, jak odbierałeś zakończenie. Czy myślisz, że to była najlepsza droga dla bohaterów? Ja osobiście uwielbiam filmy, które pokazują, że miłość może przetrwać nawet przez najtrudniejsze chwile.
Czy masz jakieś inne ulubione romanse, które również mocno Cię poruszyły? Chętnie poznam Twoje rekomendacje!
Dzięki za świetną recenzję!
Pozdrawiam!