czwartek, 20 czerwca 2019

O miłości na trzy kroki 💕 - "Trzy kroki od siebie"


Uwielbiam książki, w których występuje motyw choroby lub szpitali! Jednak zawsze wywołują one we mnie ogrom przeróżnych emocji - przeważnie jest to wzruszenie i smutek, ale często towarzyszy temu także radość, śmiech, czy zauroczenie. Zawsze jednak po przeczytaniu takiej książki potrzebuję trochę czasu, żeby się pozbierać - to u mnie stały element. Do tej pory nie trafiłam jeszcze na taką pozycję z tym motywem, która by mnie rozczarowała i cieszę się bardzo, że "Trzy kroki od siebie" również nie muszę zaliczać do tego grona!

"Przepaść między nami nigdy nie zniknie ani nawet się nie zmniejszy. Zawsze będą nas dzielić trzy kroki."


Myślę, że o tej historii zrobiło się głośno głównie przez jej ekranizację, która jakiś czas temu miała swoją premierę, oraz na pewno też trochę przez Cole'a Sprouse'a, który zagrał Willa. Sama nie widziałam jeszcze filmu, więc jego nie mogę jeszcze ocenić, ale cały czas, gdy czytałam książkę właśnie jego osoba wkradała mi się do wizji Willa. Strasznie tego nie lubię, bo potem przeszkadza mi to w dobrym zrozumieniu postaci. Ale jakoś sobie z tym poradziłam, więc nie jest źle!

Głównych bohaterów (Stelle oraz Willa) poznajemy w szpitalu, do którego trafiają na kolejne badania z racji mukowiscydozy na którą chorują. Od razu coś zaczyna się między nimi dziać, jednak na oddziale zasada jest jedna - zachowaj minimum trzy kroki odległości od innego muko. 
Gdy o tym przeczytałam od razu dotarło do mnie, że ta znajomość pomiędzy bohaterami, a raczej rozwijające się pomiędzy nimi uczucie będzie na prawdę trudne i nie tylko będzie ogromnym wyzwaniem dla nich, ale również i we mnie wzbudzi ogromną dozę uczuć. Zastanawiałam się też, jak autorzy to wszystko wykreowali, żeby jednak cała historia okazała się ciekawa dla czytelnia o oddawała to wszystko, co czują Will oraz Stella. No cóż... udało im się! A mi bardzo się to spodobało.

Cała książka to tak na prawdę wizja kwitnącego powoli uczucia pomiędzy dwójką młodych ludzi okraszona cudownymi bohaterami, których zwyczajnie  nie da się nie lubić, oraz fantastycznym klimatem, od którego ja sama nie mogłam się oderwać. 
Wszystkie opisy wnętrz czy sytuacji zostały przedstawione w bardzo realistyczny i szczegółowy sposób, co pozwoliło mi w pełni oddać się książce. Z tego co wiem, pomysł na powieść wyszedł od Mikki Daughtry oraz Tobias'a Iaconis'a, ale to Rachel Lippincott przełożyła wszystko na papier. Mogę więc powiedzieć, że wykonała ona na prawdę świetną robotę. Bardzo spodobał mi się jej styl, od którego nie mogłam się oderwać. Jest on niezwykle lekki i wciągający. Mimo dość poważnego tematu przedstawionego w książce nie poczułam się przytłoczona tym co czytam, a to uważam za bardzo duży plus. 

"- Nie martw się o mnie. - Uśmiecha się zapłakany. - Nawet jeżeli jutro miałbym przestać oddychać nie zmieniłbym ani jednej sekundy."


Jeśli więc szukacie świetnego romansu młodzieżowego, ale takiego, który jednak będzie umiał was czegoś nauczyć, to jak najbardziej polecam wam Trzy koki od siebie". Ta książka ma to coś, co sprawi, że nie będziecie się mogli od niej oderwać, a przedstawiona w niej historia poruszy was do głębi. Poznanie jej mogę jak najbardziej zaliczyć do udanych - teraz pozostaje mi obejrzenie jej ekranizacji, która mam nadzieję, oczaruje mnie tak bardzo, jak jej pierwowzór.


Tytuł oryginału: Five Feet Apart

Autor: Rachel Lippincott, Mikki Daughtry, Tobias Iaconis
Ilość stron: 336 stron
Wydawnictwo: Media Rodzina
Premiera: 15.05.2019
Ocena: 7/10

📚WYPOŻYCZ W BIBLIOTECE📚

Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina!

sobota, 1 czerwca 2019

[230] "Wynajmij sobie chłopaka" Steve Bloom


Wynajmij sobie chłopaka to była jedna z tych książek, na które w ostatnim czasie miałam na prawdę wielką chrapkę! Najpierw słyszałam o filmie, w którym miał grać Noah Centineo (i już w tym momencie niesamowicie podekscytowałam się tą historią), a dopiero później dotarła do mnie informacja, że jest to adaptacja książki. Akurat nadarzyła mi się taka okazja, aby poznać papierowy pierwowzór netflixowego hitu, więc stwierdziłam - a czemu by nie skorzystać?

"Brooks Rattigan nie robił tego dla pieniędzy. 
W każdym razie nie na początku. 

Kiedy Brooks proponuje, że zabierze na bal absolwentów kuzynkę Brudette’a, którą chłopak wystawił do wiatru, kierują nim jak najszlachetniejsze pobudki. Dostaje jednak trzysta dolarów napiwku, a wśród najbogatszych mieszkańców trzech stanów niesie się wieść o jego nienagannych manierach. Brooks wykorzystuje więc okazję, żeby sobie dorobić – oferuje usługi niezwykle zamożnym, nadopiekuńczym rodzicom, pragnącym, by ich córki mogły przeżyć niepowtarzalne chwile podczas szkolnych imprez, w które obfituje kalendarz ostatniego roku liceum. Poza tym Brooksowi kasa jest potrzebna, żeby mógł się dostać na wymarzony uniwersytet. To dla chłopaka jedyna szansa, żeby wyrwać się z robotniczego miasteczka i osiągnąć sukces. Co z tego, że po drodze trzeba się uciec do paru oszustw i kilka razy pójść na skróty? Nikomu przecież nie dzieje się krzywda. 

Brooks nie przewidział jednak, że na swej drodze napotka nieprzewidywalną Celię Lieberman... I pociągającą Shelby Pace."
[opis pochodzi od wydawcy]

Brooks Rattigan to typowy amerykański nastolatek, który będąc już w ostatniej klasie liceum zastanawia się, co zrobić ze swoją przyszłością. Chociaż nie! O Brooksie nie można powiedzieć, że się zastanawia, bo chłopak doskonale wie, na jakie studia chce iść. Musi on włożyć sporo pracy i ciężkiego zakuwania, aby osiągnąć najbardziej odpowiedni wynik na testach, które otworzą mu drzwi do wymarzonej Columbii. Gdy jednak większość czasu poświęca na naukę, nie ma kiedy zarabiać na swoje codzienne wydatki. Nieoczekiwanie nadarza się okazja, kiedy Brooks postanawia towarzyszyć kuzynce jednego z uczniów ze szkoły. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby to zdarzenie zainspirowało chłopaka do otworzeniu nowej działalności - a mianowicie wynajmu towarzysza na bal dla zdesperowanych rodziców samotnych nastolatek.

Powiem wprost - moje uczucia względem tej książki są bardzo mieszane... Z jednej strony mogę powiedzieć, że mi się podobała, ale z drugiej mam co do niej sporo uwag. Zacznę może jednak od tego, co mi się tutaj podobało. Przede wszystkim zachwycił mnie sposób, w jaki autor przedstawił postać głównego bohatera, czyli Brooksa Rattigana. No kurczę! Tak mnie ten chłopak zauroczył, że chętnie przeczytałabym tą książkę tylko i wyłącznie dla jego osoby. Steve Bloom świetnie poprowadził narrację z jego punktu widzenia. Sprawił, że przez to cała historia nabrała takiego żywiołu oraz autentyczności. Czytając wiedziałam, że na sto procent mam do czynienia z nastolatkiem - a to przez sposób, w jaki się wypowiadał a to poprzez jego zachowanie. Tutaj jestem na jedno wielkie TAK! Dawno już żaden główny bohater mnie tak nie zauroczył. Może Steve Bloom napisze kolejną książkę. Jeśli tak, to ja sięgnę po nią, aby sprawdzić, czy kolejna jego postać jest równie charyzmatyczna.

Sam pomysł na historię również mi się podobał - był bardzo ciekawy i oryginalny. Ja to kupuję. Jednakże mimo wszystko coś mi tutaj trochę zabrakło. Miejscami książkę czytało mi się trochę ciężko i żmudnie, a to sprawiło, że często miałam ochotę odłożyć tą pozycję na półkę. Niekiedy odniosłam wrażenie, że niektóre momenty są niepotrzebne, a w ich miejsce można by dołożyć coś znacznie ciekawszego. Właśnie to sprawiło, że książka trochę mi się nie podobała. Mówię - pomysł był fajny, ma ona kilka mocnych elementów, ale braki niestety też są.

Ale nie żałuję, że ją przeczytałam. Fajna historia - znacznie lepsza niż film, który był bardzo ubogi w wątki z książki (co jest dziwne, bo jeśli dobrze pamiętam scenariusz współtworzył sam autor książki).  Jeśli więc będziecie mieć okazję to sięgnijcie po nią. Myślę, że może wam się spodobać.




Tytuł oryginały: The Stand-In

Autor: Steve Bloom
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: YA!
Premiera: 15.05.2019 r.
Ocena: 5/10

📚 WYPOŻYCZ W BIBLIOTECE 📚

Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu YA!
Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek