Tytuł oryginału: Timide
Autor: Sarah Morant
Okładka: miękka
Ilość stron: 451 stron
Wydawnictwo: Feeria Young
Ocena: 2/5
Myślę, że na samym początku tej recenzji wypada powiedzieć, że nie skończyłam tej ślicznej książki ze zdjęcia... Nadal jestem bardzo oczarowana oładką, jednakże reszta to dla mnie temat tabu. Nie sądziłam, że powieść ta aż tak bardzo mi się nie spodoba, bo właśnie wręcz przeciwnie - wydawało mi się, że historia Eleonore będzie dla mnie wręcz idealna! No ale cóż... Tak więc w tej opinii będę opierać się na połowie przeczytanej przeze mnie książki.
Główna bohaterka Eleonore to bardzo nieśmiała i skryta osoba. Obecnie mieszka sama ze swoim ojcem i młodszym braciszkiem i śmiało można powiedzieć, że to ona zastępuje im wszystkim zmarłą mamę. Kiedyś dziewczyna była jednak bardzo otwarta na nowe znajomości i świetnie radziła sobie w większym gronie rówieśników. Gdy jednak dwójka jej najlepszych przyjaciół ją zostawiła (oraz jej mama odeszła), Eleonore bardzo się załamała. Choć sama nie ma tak na prawdę problemu ze swoją nieśmiałością, to jest niestety bardzo szykanowana z tego powodu w szkole. Pewnego dnia na jej drodze staje nowy uczeń Jason, który już od pierwszego ich spotkania bierze ją sobie za cel - chce zrobić wszystko, żeby Ruda go pocałowała, aby mógł zaliczyć ją do grona swoich zdobyczy. Kto jednak wiedział, że ta dwójka z czasem się zaprzyjaźni?
Zacznę może od tego, co mi się w tej książce podobało, a jest to przede wszystkim zarys fabuły oraz narracja w wykonaniu Eleonore. Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na przedstawienie historii, natomiast rozdziały w wykonaniu dziewczyny pochłania się dosłownie jednym tchem. Ale to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy. Tym, co przede wszystkim zniechęciło mnie całkowicie do wytrwania przy tej książce były rozdziały pisane z perspektywy Jasona. Ja nie wiem co ten chłopak miał w głowie, albo co autorka myślała, jak pisała rozdziały z jego perspektywy, ale no dla mnie to jest po prostu strasznie dziwne. Czytając to, jak on postrzegał Eleonore i w zasadzie wszystkie dziewczyny miałam wrażenie, że wyrośnie z niego w przyszłości jakiś seryjny morderca albo prześladowca. Z resztą nie bardzo pasowało mi to do tego, jak Jason postrzegał własną mamę. Mówiąc w wielkim skrócie bardzo ją szanował i zawsze był z nią w świetnych stosunkach. Natomiast przez to, że raz w życiu się sparzył w związku chciał się odegrać na każdej chodzącej dziewczynie na ziemi. Nie pojmuję tego.
Sama fabuła, jak pisałam, zapowiadała się w sumie ciekawie, ale całość była nudna jak flaki z olejem. Problemy bohaterów były jak dla mnie za bardzo przerysowane, błahe i przesadzone. Tak na prawdę z większości autorka mogłaby spokojnie zrezygnować i wyszła by całkiem niezła młodzieżówka. Nie bardzo pojmowałam też relacji Eleonore i jej dawnych przyjaciół. I tutaj taki mały spojler - jeśli nie chcecie sobie zdradzać fabuły, nie czytajcie! Znała się z Tylerem na prawdę bardzo dobrze, bo sumie mówiła, że byli nierozłączni, a ona nie wiedziała nic o jego rodzinie i nie miała pojęcia, że ma siostrę? Ha, ha... bardzo zabawne....
Żałuję, że ta książka tak bardzo mnie do siebie zniechęciła, bo zapowiadało się na prawdę świetnie i liczyłam, że może sięgając po Nieśmiałą otrzymam kolejną świetną młodzieżówkę. A tu nic... Może gdybym tylko doczytała tą powieść do końca, to moja opinia o niej byłaby nieco inna, ale szczerze ostatnio trochę zmieniło się moje postrzeganie na samo czytanie i stwierdziłam, że na prawdę nie warto męczyć się z jedną książką tyle czasu, jeśli mogłabym wówczas poznać coś o wiele lepszego. Tak więc jeśli o mnie chodzi tym razem niestety nie polecę wam tej książki, bo jak dla mnie jest ona zwyczajnie bardzo przeciętna. Może kiedyś jeszcze zmienię zdanie i postanowię ją dokończyć, ale wydaje mi się, że w najbliższym czasie raczej to nie nastąpi.
Buziaki,
wasza Katherine
Za możliwość zapoznania się z tą książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria Young!