Tytuł oryginału: Until November
Autor: Aurora Rose Reynolds
Cykl: Do utraty tchu
Tom: 1
Ilość stron: 210 stron
Wydawnictwo: Editio
Ocena: 5/10
📚 Wypożycz Until November Aurory Rose Reynolds w bibliotece! 📚
Na swoim Instagramie wspominałam wam ostatnio, że książka Until November wpadła do mnie dość niespodziewanie. Nie lubię otrzymywać egzemplarzy recenzenckich, o których nie miałam pojęcia, gdyż z reguły nie trafiają one wówczas w moje czytelnicze gusta. Jednak gdy zapoznałam się z opisem tej książki wydała mi się być całkiem ciekawa i wyczekiwałam momentu, kiedy w końcu będę mogła się z nią zapoznać. Powiem wam, że czytanie Until November było, jak jazda na rollercoasterze - tak bardzo bowiem zmieniały się moje odczucia w stosunku do niej w trakcie lektury. Doszło do tego, że sama już nie wiem, co mam o niej myśleć...
Już po okładce książki widać, że Until November to typowy erotyk, jednakże mi spodobało się, że została utrzymana ona w takich jasnych, powiedziałabym nawet, że w pastelowych kolorach. Zazwyczaj erotyki prezentowane są w ciemniejszych tonach, dlatego tak okładka to przyjemna odmiana dla oka.
Główną bohaterką książki jest tytułowa November - dziewczyna, która z racji pobicia, którego stała się ofiarą w Nowym Jorku, postanawia przeprowadzić się do ojca do Tennessee. Okoliczności w jakich ją poznajemy są bardzo ciekawe i tajemnicze, bo choć dziewczyna wyjaśnia mniej więcej swoją sytuację, to jednak nie znamy dokładnie wszystkich szczegółów a to sprawia, że mamy ochotę dowiedzieć się wszystkiego jeszcze bardziej. Czytając opis książki bardzo spodobał mi się pomysł na to, aby przedstawić ojca dziewczyny jako właściciela klubu ze striptizem i miałam wielką nadzieję, że autorka jakoś ten wątek pociągnie. Niestety tutaj bardzo się przeliczyłam, bo otrzymałam zaledwie wzmiankę o tym - tak na prawdę autorka bardzo mało wspominam nam, jak to się stało, że November oraz jej ojciec się odnaleźli. Mówi nam tylko, że bohaterka została wychowana przez matkę, która postanowiła ograniczyć kontakt z dzieckiem ojcu dziewczyny i z którą nie miała łatwego życia (mówiąc łagodnie) oraz że gdy dziewczyna miała osiemnaście lat ten kontakt z ojcem - Wielkim Mike'iem - się odnowił. Przez całą książkę liczyłam, że może jednak Aurora Rose Reynolds opowiem nam jeszcze co nie co na temat rodziny November ze strony ojca, jednak autorka tak na prawdę postanowiła ten temat przemilczeć - ot, pojawił się on tylko na początku i później wiemy tylko, że rodzina ta w życiu November była. Jak więc mówiłam jestem tym z lekka rozczarowana.
Dalej, w trakcie czytania książki, bardzo szybko dowiadujemy się, że dziewczynę zaczyna coś łączyć z Asherem - pracownikiem ochrony klubu (chociaż jak się później okazuje ten wątek jest troszkę zagmatwany, więc nie będę się wdawała tutaj w żadne szczegóły). Powiem wam, że dotąd jak na razie książka bardzo mi się podobała i myślę, że mogę nawet śmiało powiedzieć, że byłam nią lekko oczarowana - od dawna potrzebowałam takiego dobrego romansidła i liczyłam, że właśnie dzięki Until November to dostanę. Po drodze dowiadujemy się oczywiście różnych nowych ciekawostek z życia zarówno November, jak i Ashera. Autorka wtrąca też wątek o tym, że życie November powoli zaczyna być w niebezpieczeństwie, co ma być ponoć skutkiem napadu, który spowodował przyjazd dziewczyny do ojca.
I jak mówiłam wszystko było dobrze, do czasu, aż autorka zaczęła dla mnie porządnie przesadzać. Pierwsze, co zaczęło mnie drażnić w bohaterach to to, że Asher był za bardzo dominującym typem - serio, nie wierzę, że w prawdziwym życiu takie osoby się zdarzają - a drugi to to, że November była taka aż nazbyt rozemocjonowana i nie umiała żyć samodzielnie - jak dla mnie cały czas potrzebowała kogoś, kto dyrygowałby za nią wszystkimi jej życiowymi problemami. Ale myślałam, że jest to tylko taki chwilowy wybuch pisarskich ambicji autorki i że może jednak im dalej w las, tym będzie lepiej.... nie było... Choć na początku bardzo lubiłam Ashera oraz November bardzo szybko zaczęli mnie oni denerwować i doszło do tego, że w myślach zaczęłam ich dość często przedrzeźniać (szczególnie November). Tak, jak mówiłam, w Asherze bardzo nie podobało mi się to, że zawsze wszystko musiało być tak, jak on chciał. Było widać, że nie robi tego, żeby zaspokoić swoje potrzeby, lecz dba o dobro dziewczyny, no ale jak dla mnie to już była totalna przesada - nakazywanie komuś wprowadzenia się do swojego domu po dniu znajomości, wkurzanie się za każdym razem, gdy November choćby pomyślała o innym facecie, wybuchy złości, gdy dziewczyna nie chciała zrobić czegoś, co Asher chciał, czy w końcu traktowanie jej jak laleczki lub dużego dziecka.... No ej bez przesady! Ale, żeby nie było, że to wszystko wina Ashera, November wcale nie była lepsza. Z początku wydawała mi się być bardzo zabawna i podziwiałam ją za to, że mimo i matka tak źle ją traktowała, nadal pozostała pogodna i pełna życia. Jednak jej dalsze reakcje na zwykłe błahostki były już po prostu przesadzone. Najbardziej denerwowało mnie to, że nie miała ona tak na prawdę własnego rozumu... To Asher musiał jej uświadamiać, czego ona tak na prawdę chce. Wystarczyło, żeby chłopak zatrzepotał rzęsami, seksownie się do niej uśmiechnął, czy pocałował, a ona już całkowicie traciła dla niego głowę i zgadzała się na wszystko, co ten chciał. Jednak czarę goryczy przelało to, że to Ahser musiał zapisać ją do ginekologa, bo ona zapomniała..... Boże, jak to piszę to aż mi wstyd za tą kobietę. Szczerze, to nie wiem, co wstąpiło w autorkę, jak pisała swoją książkę, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach to coś ją zostawi, a ona zastanowi się najpierw sto razy, zanim znowu zacznie w taki sposób kreować swoich bohaterów. Moim zdaniem na prawdę wiele przez to stracili, a szkoda, bo zapowiadali się na prawdę dobrze i myślałam, że dołączą do grona moich ulubionych książkowych par.
Byłam zawiedziona również tym, że choć autorka przez cały czas kusiła nas tym wątkiem prześladowania November, to koniec końców nie wyszło z tego nic ciekawego. Nie chcę zdradzać wam tutaj za dużo z fabuły, ale no spodziewałam się większej ilości akcji. Nawet ta końcowa walka, że tak to ujmę, była jak dla mnie po prostu słaba i wciśnięta na siłę. Myślę sobie nawet, że gdyby autorka całkowicie zrezygnowała z tego wątku, to nic by się nie stało, a książka mogłaby być nawet lepsza.
Żeby nie było jednak, że wciąż jestem na nie, to powiem, że bardzo podobało mi się przedstawienie dalszego życia głównych bohaterów. Autorka nie zostawiła nas w niewiedzy, tylko czarno na białym zaprezentował, jak ułożyło się życie November i Ashera.
Byłam zawiedziona również tym, że choć autorka przez cały czas kusiła nas tym wątkiem prześladowania November, to koniec końców nie wyszło z tego nic ciekawego. Nie chcę zdradzać wam tutaj za dużo z fabuły, ale no spodziewałam się większej ilości akcji. Nawet ta końcowa walka, że tak to ujmę, była jak dla mnie po prostu słaba i wciśnięta na siłę. Myślę sobie nawet, że gdyby autorka całkowicie zrezygnowała z tego wątku, to nic by się nie stało, a książka mogłaby być nawet lepsza.
Żeby nie było jednak, że wciąż jestem na nie, to powiem, że bardzo podobało mi się przedstawienie dalszego życia głównych bohaterów. Autorka nie zostawiła nas w niewiedzy, tylko czarno na białym zaprezentował, jak ułożyło się życie November i Ashera.
I pewnie czytając tą recenzję myślicie sobie, że książka mi się totalnie nie podobała i nie mam zamiaru sięgać po kolejne tomy z serii - otóż nie! Mimo wszystko, podsumowując ogólnie moje odczucia co do tej powieści powiem wam, że książka mi się podobała, przyjemnie mi się poznawało zawartą w niej historię i chcę poznać dalsze części z pod pióra autorki. Bo choć główni bohaterowie mnie denerwowali, a sam styl pisarski autorki wymaga jednak dopracowania, to historia mnie wciągnęła i z ciekawością śledziłam to, co będzie dalej. Było w książce kilka takich momentów które na prawdę mi się podobały i nawet bawiły, ale jednak było ich zdecydowanie za mało. Odnośnie kolejnych tomów nie mam już żadnych oczekiwań, ale z czystej ciekawości chcę się z nimi zapoznać, aby zobaczyć, czy może dalej będzie lepiej. Widziałam, że kolejny z nich ma opowiadać historię Trevora (jednego z braci Ashera) oraz Lizz, której tak mało było w Until November, a to zapowiada się nawet interesująco. Także trzymam kciuki za to, żeby dalej było już tylko lepiej, bo jeśli autorka zrobi z Lizz taką bezmózgą panienkę, a z Trevora jednego wielkiego samca alfa, to chyba już tego nie zniosę.
Czy polecam książkę? Powiem tak, jeśli macie ochotę na lekki romans to tak, ale nie spodziewajcie się tutaj cudów.
Czy polecam książkę? Powiem tak, jeśli macie ochotę na lekki romans to tak, ale nie spodziewajcie się tutaj cudów.
DO UTRATY TCHU:
until november | until trevor |until lilly | until nico
Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio.