Autor: Kerstin Gier
Cykl: Trylogia Czasu
Tom: 3
Ilość stron: 368 stron
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ocena: 9/10
Powiem wam, że bardzo się ucieszyłam mogąc powrócić do fantastycznego świata wykreowanego przez genialną Kerstin Gier. Uwielbiam to, w jaki autorka tworzy swoje powieści i możliwość zajrzenia do nich jest dla mnie zawsze świetną przygodą. Po zakończeniu Czerwieni rubinu zwyczajnie nie mogłam doczekać się momentu, gdy w moje ręce trafi kolejna część serii i chociaż mogłabym sięgnąć po tą książkę, tyle że w tej starszej okładce, postanowiłam wytrwać, by później móc cieszyć oko tą przecudną okładką - no bo przyznajcie sami, to nowe wydanie jest zwyczajnie genialne! Pokazałam tą część mojej mamie, która skomentowała to tak "A o czym to jest? bo w sumie już przez samą okładkę chce się czytać". I coś w tym jest!
Nie raz, nie dwa mówiłam wam już, że strasznie lubię, gdy serie zaczynają się w dokładnie w tym samym momencie, w którym kończą się poprzednie tomy. Jak dla mnie jest to bardzo wiarygodne i daje poczucie, że tak na prawdę nic wartościowego nas nie ominęło i nie musimy domyślać się, co działo się w tym momencie, który autor postanowił opuścić. No więc Błękit szafiru zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym kończy się Czerwień rubinu, czyli w chwili, gdy Gwendolyn i Gideonowi udaje się uciec przed ludźmi, którzy postanowili na nich napaść. Z racji tego, że Czerwień rubinu czytałam na początku lipca (także jednak jakiś czas temu to było) z początku miałam mały problem, aby przypomnieć sobie dokładnie, o co w tym wszystkim chodziło, ale później poszło już tak na prawdę z górki. Choć wydawać by się mogło, że w Błękicie szafiru nie dzieje się za dużo, to jednak autorka postanowiła odkryć przed swoimi czytelnikami wiele nowych i ciekawych wątków. Oczywiście również wprowadziła do fabuły kilka nowych postaci, jak na przykład mojego ulubieńca Xemeriusa (też bym chciała, żeby taki demon-duch-gargulec za mną chodził!). Kerstin Gier pokazała również, że niektóre ze znanych nam już wcześniej postaci mają swoje za uszami i coś mi się wydaje, że wszystkie ich karty odsłoni w ostatnim tomie serii.
Zanim zabrałam się za tą część natknęłam się na kilka opinii o książce i wielu czytelników narzekało, że autorka niepotrzebnie wprowadziła do fabuły więcej Charlotte, czyli kuzynkę głównej bohaterki, która to miała okazać się rubinem, a nie Gwen. Szczerze to nie mam pojęcia, czemu Charlotte została tak skrytykowana, bo znowu tak dużo to jej tutaj nie ma - pojawia się tak na prawdę tylko w niektórych momentach i jak dla mnie jest świetnym uzupełnieniem fabuły. Ja bym się jedynie poskarżyła na to, że tak mało w tym tomie było rodziny Gwendolyn - jej mamy, rodzeństwa, ciotki Maddy, a nawet Lady Aristy i ciotki Glendy. Choć nie rozumie, dlaczego te dwie ostatnie (plus Charlotte) tak bardzo wywyższają się nad rodziną Gwen, to jednak bardzo lubiłam czytać o ich chimerach i wyrzutach - to zawsze była świetna zabawa. Żywię wielką nadzieję, że jednak w Zieleni szmaragdu pojawią się znacznie częściej.
W tym tomie Kerstin Gier skupia się najbardziej tak na prawdę na samej istocie podróży w czasie i na przygotowaniach Gwendolyn do wzięcia udziału w dwóch ważnych spotkaniach w przeszłości oraz na jej relacji z Gideonem. I choć nie mam nic przeciwko temu, bo przyjemnie poznawało mi się wszystko to, co autorka przedstawiła, to troszkę zabrakło mi tutaj tego bardziej prywatnego życia głównej bohaterki. Nie oznacza to jednak, że przez to książka straciła w moich oczach - i tak uważam, że jest na prawdę świetna!
Cóż, nie będę się więcej rozpisywać na temat fabuły, czy stylu pisarskiego autorki, bo jak dla mnie Kerstin Gier zwyczajnie nada utrzymuje wysoki poziom i mocno trzyma się tej swojej charyzmy - myślę, że zwyczajnie najlepiej będzie, jeśli sami zapoznacie się z tym tomem. Mimo, że widać, iż książka przeznaczona jest dla młodszych czytelników, to ja na prawdę świetnie się przy niej bawiłam! Nie mogę doczekać się już, kiedy w końcu nakładem Wydawnictwa Media Rodzina ukaże się ostatni tom z całej trylogii (cały czas trzymam kciuki za to, żebym nie musiała aż tyle czekać), a tym czasem już zabieram się za drugą cześć ekranizacji właśnie na podstawie Błękitu szafiru. Jestem bardzo ciekawa, jak wszystko to, o czym dopiero czytałam zostało przedstawione w filmie (oby chociaż trochę dorównywało temu, co napisała autorka) i choć nie nastawiam się za bardzo na coś genialnego, to jednak nie mogę się tego filmu doczekać.
Także słowem zakończenia, książkę polecam oczywiście wszystkim tym, którzy tak jak ja są wielkimi fanami Kerstin Gier, którzy przeczytali poprzedni tom, oraz tym, którzy jeszcze nie zdecydowali się, czy warto zapoznawać się z tą serią - spoiler... zdecydowanie warto!
TRYLOGIA CZASU:
czerwień rubinu | błękit szafiru | zieleń szmaragdu
Za możliwość zapoznanie się z kolejnym tomem tej fantastycznej serii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina!