czwartek, 30 kwietnia 2015

Poradnik początkującego blogera część II

Tak jak wraz z Emily B. obiecałyśmy, dzisiaj przychodzę do was z drugą częścią naszego poradnika początkującego blogera. W pierwszej odsłonie mogliście zapoznać się z naszymi radami dotyczącymi ogólnej osoby blogera, dzisiaj natomiast będą porady odnoście samego prowadzenia bloga, powiedziałabym takie bardziej techniczne. Piszcie w komentarzach, czy zgadzacie się z tym, co tutaj przedstawiłyśmy i dzielcie się swoimi radami!


6. ZAREKLAMUJ SWOJEGO BLOGA

Katherine Parker: Nie można zyskać popularności, jeśli nikt o tobie nie wie. Dlatego musisz najpierw się zareklamować. A jak? Przede wszystkim odwiedzaj inne blogi w podobnej do swojej tematyce, komentuj i zapraszaj do siebie. Musisz jednak pamiętać, że nikt nie lubi nachalnej reklamy, dlatego nie możesz pisać tylko i wyłącznie "Zapraszam do mnie", czy inne tego typu zdania. Przeczytaj posta, sensownie go skomentuj, a na samym dole komentarza zaproś grzecznie do siebie. Kultura to podstawa. Nie wszyscy blogerzy jednak tolerują coś takiego, więc musisz uważnie czytać notatki dla komentujących, czy akurat temu konkretnemu blogerowi to nie przeszkadza. Jeśli się na to nie zgadza, nie spamuj!Pomocne są również równe portale internetowe poświęcone blogowaniu, jak chociażby zblogowani.pl Tu jednak również musisz pamiętać, że jeśli ty nie będziesz odwiedzać innych profilów, do ciebie też nikt nie będzie zaglądał. Jeśli jednak twoje podejście jest takie, że inni mają czytać twoje teksty, ale ty nie będziesz do nikogo zaglądał, radzę ci od razu zrezygnować z prowadzenia bloga.

EmilyB: Nie możesz liczyć na czytelników i komentarze, gdy nikt nie ma pojęcia o istnieniu Twojego bloga. Jednak uwierz mi - komentarze w stylu: "Fajny blog. Obserwuję. Zapraszam do siebie" w rzeczywistości nikogo nie zachęcą do zajrzenia na Twojego bloga. Wręcz przeciwnie, takie komentarze mogą zostać potraktowane jako zwykły spam. Mi też zdarzają się takie komentarze i czasami nawet nie mam ochoty ich publikować. Na dole mojego bloga specjalnie zawarłam prośbę o niespamowanie adresami, ponieważ mam w zwyczaju odwiedzać blogi moich komentatorów i nie potrzebuję do tego zachęty. To, co przyciągnie innych blogerów do Ciebie to wartościowy i sensowny komentarz, wnoszący coś do dyskusji odbywającej się pod postem. Jeśli masz tylko napisać "świetny post", "przydatny wpis" lub coś w tym stylu to czasami lepiej jest nie pisać nic.

Z czasem, gdy Twój blog nabierze rozmachu możesz pomyśleć o rozreklamowaniu bloga na innych portalach takich jak Facebook, Twitter, Bloglovin', Instagram, Ask czy Zblogowani. Dobrym pomysłem jest też dodanie swojego bloga do znanych katalogów blogów (których jest naprawdę cała masa). Nie zakładaj kont na wszystkich portalach od razu, bo i tak nie będziesz w stanie dopilnować swojej aktywności na dziesięciu kontach na raz. Rób to krok po kroku. Jeśli już zdecydujesz się na założenie konta na portalu społecznościowym - dbaj o nie i regularnie publikuj wpisy. Nie muszą to być rzeczy związane tylko i wyłącznie z postami na Twoim blogu. Pozwól by czytelnicy poznali się trochę lepiej, nie zaszkodzi trochę prywaty :D


7. DBAJ O SWOICH CZYTELNIKÓW

K: By zadbać o swoich czytelników urządzaj od czasu do czasu konkursy, rozdania, czy wymiany. Nagroda nie musi być wielka, jeśli prowadzisz bloga książkowego może być to nawet jedna książka z twojej domowej biblioteczki, która tobie za bardzo nie przypadła do gustu, ale innym na pewno się spodoba. Musi być jednak zadbana, pamiętaj powinna być w takim stanie, w jakim ty byś chciał ją dostać. To zdecydowanie przyciągnie też do ciebie czytelników. Nie zapominaj jednak, że jeśli organizujesz konkurs musisz go skończyć w ustalonym przez siebie terminie! Przy urządzaniu konkursów występują pewne ważne zasady, których ściśle trzeba przestrzegać. Nie chcesz przecież stracić zaufania swoich czytelników.

E: Jeżeli ktoś skomentował Twojego bloga - warto odwdzięczyć się tym samym. Odpowiadaj też na komentarze zamieszczone na Twoim blogu. Oczywiście nie musisz odpowiedzieć na każdy jeden komentarz. Ale czytelnikom będzie na pewno miło, że się nimi interesujesz i chętniej wrócą do Ciebie po raz kolejny.

Dobrym pomysłem są też konkursy i rozdania. Nagroda naprawdę nie musi być wielka i bardzo droga. Pomyśl o jakimś drobnym upominku, który poprawiłby Tobie humor i taki sam sprezentuj któremuś ze swoich czytelników. Będzie to przy okazji dodatkowa sposobność na nadanie rozgłosu Twojemu blogowi. Oczywiście, że w tym momencie możesz natrafić na 'grube ryby', które złapały się tylko i wyłącznie na nagrodę, ale na pewno znajdą się też i wartościowi czytelnicy, którzy pozostaną z Tobą na dłużej.


8. WYGLĄD BLOGA I GRAFIKA
K: Każdy zna to powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce". Co jednak zrobić, większość ludzi jest wzrokowcami i jeśli blog nie podoba im się wizualnie, odwiedzają go niechętnie, bądź nawet wcale. Ważny więc jest wygląd bloga. Powiedziałabym nawet, że jest to już połowa sukcesu. Już kilka razy zdarzało mi się, że odwiedzałam blogi, które swym wyglądem kuły mnie w oczy i musiałam zmuszać się, by ich nie wyłączyć. Tak samo ważne są grafiki do różnych postów. To pierwsze, na co potencjalny czytelnik zwraca uwagę. Nie trzeba być mistrzem w obsłudze skomplikowanych programów graficznych, by stworzyć coś na prawdę ciekawego i cieszącego oko. Owszem początki są trudne, ale jeśli będziesz ćwiczyć w wolnej chwili, na pewno wkrótce zauważysz poprawę swoich graficznych prac. A co jest potrzebne do tworzenia tych grafik czy też banera dla bloga? A chociażby zwykły Paint, którego każdy ma na swoim komputerze. Jak na początek program ten będzie idealny. Pomijając już tą grafikę, chcę jeszcze wspomnieć, iż ważny jest układ gadżetów na blogu - najważniejsze i najbardziej potrzebne rzeczy (takie jak chociażby gadżet do obserwacji bloga) powinny znajdować się na samej górze. Nie umieszczaj tam też niepotrzebnych rzeczy, które tylko zaśmiecają twojego bloga. Trzymaj się zasady - czasem mniej oznacza więcej.

E: Nikt z nas nie lubi być oceniany po wyglądzie, to nie jest miłe. Ale nie ukrywajmy - ta zasada raczej nie odnosi się do blogowania. Mimo, że to co piszemy i jak piszemy jest niezwykle ważne, to niestety wygląd jest pierwszą rzeczą, którą dostrzega czytelnik zanim jeszcze zacznie czytać nasze wpisy. Rozumiem - nie każdy rodzi się ze zdolnościami graficznymi, ale przy odrobinie wysiłku każdy może je nabyć. Przypatrz się ja wyglądają szablony popularnych blogów - przeważnie nie są kolorowe jak tęcza i nie zawierają w sobie miliarda niepotrzebnych migających elementów. W Internecie można znaleźć mnóstwo stron z darmowymi, gotowymi szablonami, które trzeba tylko wgrać, a następnie można łatwo dostosować je do swoich potrzeb.

Jeśli zdecydujesz się na samodzielne tworzenie szablonu pamiętaj, że 2-3 kolory wystarczą i muszą być to kolory które do siebie pasują i nie męczą oczu. Wiem, zasada banalna, po co w ogóle o tym pisać? A no chyba jednak nie taka banalna. Czasami na niektórych blogach oczy aż bolą od patrzenia, nie mówiąc już o czytaniu czegokolwiek.

Ja wiem, że niektórzy powiedzą Ci, że to Twój blog i jeśli Tobie podoba się wygląd to innym nic do tego. Osobiście nie do końca się z tym zgadzam. W końcu inni ludzie też czytają Twojego bloga, to właśnie Twoi czytelnicy współtworzą go razem z Tobą. A żeby tak było to miejsce musi być dla nich przyjazne.

Zapomnij o płatkach śniegu/serduszkach/kwiatuszkach i tym podobnych elementach spadających od góry do dołu ekranu. To jest naprawdę niepotrzebne!

Jest jeszcze jedna rzecz o której chciałabym wspomnieć jeśli chodzi o wygląd. Chodzi mi o gadżet umożliwiający obserwację bloga. Ostatnio znalazłam multum blogów naprawdę świetnych które chciałabym obserwować i widzieć najnowsze posty na mojej liście czytelniczej. Ale niestety te blogi nie posiadają gadżetu, który by to umożliwił. Nigdzie, nawet na samym dole go nie ma. Nie wiem czy Ci blogerzy mają jakąś awersję do tego gadżetu, czy co...nie mam pojęcia. Nie dziwcie się, że ludzie nie czytają Waszych blogów, skoro nie widzą najświeższych postów.


9.  MUZYCE W SZABLONIE MÓWIMY NIE
K: Nie umieszczaj gadżetów z odtwarzaniem muzyki na swoim blogu! Najgorsze są te, które włączają się automatycznie.  Wyobraź sobie, wchodzisz na czyjegoś bloga by przeczytać dodanego przez autora posta, siedzisz w ciszy, a tu nagle słyszysz jakiś jazgot. Dosłownie można przeżyć mini zawał serca. Albo słuchasz swojej muzyki i nagle słyszysz jakieś piski, które zakłócają ci słuchany przez ciebie utwór. Dodatkowo strasznie przeszkadza to w czytaniu. Uwierz mi to na prawdę nie jest przyjemne, dlatego jeśli masz takie cudo u siebie, lepiej od razu to zlikwiduj.

E:  Wydawałoby się, że player wgrany w szablon odtwarzający nastrojową (albo i nie) muzykę to normalnie hit roku, po prostu wow, gadżet taki że ja nie mogę i wszyscy będą ci go zazdrościć. Otóż moi drodzy, nie! Nie, nie, nie! To jest jedna z najbardziej denerwujących rzeczy ever na jakie można natknąć się przeglądając blogi.

Bardzo często poruszając się po sieci słuchamy naszej ulubionej muzyki. Aż tu nagle wchodzisz na bloga i dostajesz zawału, bo muzyka pochodząca ze strony, włączająca się w najmniej oczekiwanym momencie jest słyszana przez całą ulicę, a może i nawet przez okoliczne miasta. Myślę, że nie muszę nikomu uświadamiać jak bardzo jest to denerwujące i jak bardzo zniechęca do ponownych odwiedzin.


10. NIE LEJ WODY!
K: Ludzi interesują konkrety. Nikt nie lubi tracić czasu, dlatego ważne jest, abyś w swoich postach pisał tylko to o czym sam chciałbyś przeczytać. Na przykład, w przypadku bloga recenzenckiego, gdy opisujesz jakąś książkę, kosmetyk, film, czy co tam jeszcze, staraj skupiać się na tych najważniejszych rzeczach. Nie chodzi mi tu o to, aby była to jakaś sztywna notka rodem z wikipedii. Wręcz przeciwnie. Pisz, jakbyś opowiadał znajomemu, ale pamiętaj o tym co jest według ciebie najważniejsze. Sprawa nie dotyczy tylko postów, to samo ma się z komentarzami. Wiele osób, wchodząc na bloga i czytając, bądź też tego nie robiąc, jakiegoś posta, który akurat je nie interesuje mimo to chce go skomentować. I tu jest problem - co napisać. Potem wychodzą różne niepotrzebne teksty, które są czasami aż śmieszne. Po co komentować coś, gdy nie mamy nic do powiedzenia? Tak więc jeśli nie wiesz co powiedzieć, nie mów nic!

E: Nie ważne o czym piszesz, pisz konkretnie. Jeśli masz do powiedzenia trzy zdania - napisz je, ale nie rozwijaj ich do wielkości rozprawki, bo i jaki to ma sens?

Owszem, czasami lubimy poczytać coś lekkiego, coś co nie wymaga zbytniego zaangażowania naszego umysłu i wyobraźni. Ale nawet takie teksty muszą być napisane z sensem.


PORADA EXTRA OD CZYTELNICZKI:

EmilyB: Pod pierwszą częścią Poradnika jedna z blogerek, Angie z bloga Angelika Niedźwiedzka Beauty Blog zwróciła nam uwagę na jeszcze jedną bardzo ważną kwestię. Nazwa bloga - to również coś, co szybko rzuca nam się w oczy po wejściu na stronę. Jeśli decydujecie się na angielską nazwę - zwracajcie uwagę na to, czy aby na pewno jest ona dobrze napisana. Nie ma nic bardziej nieprofesjonalnego niż źle napisana nazwa. A jeśli zdecydujecie się na polską nazwę, starajcie się by nie była ona mega długim zlepkiem słów którego nikt nie zapamięta.

Katherine Parker: Nazwa nie może być też zbyt dziecinna. Gdy czasami wchodzę na właśnie takie blogi z tego typu nazwami, nie mam ochoty ich czytać. Nie wiem, czy osoba ta traktuje pisanie na poważnie, czy to tylko jakieś dziecko znalazło sobie nową zabawkę. Nazwa musi być zachęcająca i przykuwająca wzrok.

środa, 29 kwietnia 2015

[7] Muzyczne podsumowanie miesiąca

http://www.deezer.com/playlist/1195302511
Jak ten czas szybko leci! Dopiero co szykowaliśmy się do świąt wielkiej nocy, zaczynając tym kwiecień. A tu co? Za chwilę mamy maj. W tym miesiącu nie było zbyt wielu postów, w porównaniu z chociażby marcem czy lutym, z racji mojej twórczej przerwy blogowej. Obiecuję wam jednak, że wszystko szybko nadrobię i będę przychodziła do was z coraz to ciekawszymi postami.

A co działo się z moimi muzycznymi wyborami kwietnia? A no postanowiłam poznać bardziej utwory zespołu Linkin Park, który jak do tej pory znałam tylko za sprawą utworu Numb/Encore w wykonaniu razem z Jay-Z oraz pochodzącego z soundtracku Zmierzchu - Leave Out All The Rest. Tak wiec ciekawskich zapraszam do zapoznania się z poniższą listą utworów, a jeśli chcielibyście, klikając w powyższą grafikę możecie posłuchać całą playlistę, którą stworzyłam dla was na stronie deezer.com

Top 20 kwietnia
(kolejność utworów przypadkowa, tytuły to jednocześnie linki do utworów na youtube.pl)

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

[38] DUFF. Ta brzydka i gruba

Autor: Kody Keplinger
Tytuł oryginału: The Duff: (Designated Ugly Fat Friend)
Ilość stron: 332 strony
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Ocena: 7/10

Siedemnastoletnia Bianka ma lojalne grono przyjaciół, dosadne poczucie humoru i niezawodny wykrywacz głupoty i pozerstwa. Wesley, bezczelny licealny podrywacz, szczególnie działa jej na nerwy. Tym bardziej, że uważa ją za DUFF - dziewczynę z drugiej ligi, tło dla ładniejszych koleżanek. 

Mimo, że Wes ją wkurza, jest nim zaintrygowana. Zaczynają się spotykać. Jego męski punkt widzenia pozwala Biance zrozumieć, że nie musi się wstydzić swoich uczuć i wyglądu. Okazuje się, że Wes, największe szkolne ciacho, ukrywa kłopoty z poczuciem własnej wartości, a atrakcyjne przyjaciółki Bianki też mają kompleksy. 

Bianka nabiera pewności siebie, ma coraz większe powodzenie, ale czy dzięki temu rozwiąże wszystkie swoje problemy?

O książce pierwszy raz usłyszałam, gdy natknęłam się na zapowiedź filmu na jej podstawie. Niestety wtedy jeszcze książka nie była wydana w Polsce. Nie potrafię opisać jakie wielkie było dla mnie zaskoczenie, gdy będąc w kinie dowiedziałam się z plakatu, że nie dość, iż film już niedługo będzie miał swoją premierę w Polsce, to na dodatek jeszcze prędzej będę mogła zapoznać się z jego papierową wersją. Domyślacie się pewnie, że długo nie zastanawiałam się nad jej kupnem :)

Bianka, jak każda młoda dziewczyna, ma wiele kompleksów. Sytuacji nie poprawia fakt, iż dziewczyna dowiaduje się od szkolnego casanovy, że jest duff'em. Co to do licha jest, zapytacie? Taka sama była reakcja Bianki. Jest to dziewczyna brzydsza, grubsza i ogólnie mniej ciekawa, która pełni funkcję tła dla swoich bardziej atrakcyjnych przyjaciółek. Bohaterce na bardzo długo określenie to zapada w pamięć. Dodatkowo problemy związane z rozwodem jej rodziców sprawiają, że dziewczyna pragnie w jakiś sposób o wszystkim zapomnieć. W końcu stwierdza, że jedynym sposobem może być tutaj seks z ów casanovą, którego wręcz nie cierpi. 

Powiem szczerze, że po przeczytaniu opisu filmu, spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Myślałam, że spotkam się tu z sytuacją, gdzie Wes będzie uczył Biankę, jak pozbyć się etykietki duff'a. Przeżyłam więc nie mała zaskoczenie. Mimo to książka bardzo mi się podobała. Gdybym miała określić ją jednym słowem użyłabym tu określenia "przyjemna". Jest to idealna książka, gdy chcemy się odprężyć. Miejscami zabawna prezentuje nam jednak kilka poważnych problemów, z którymi borykać się musi główna bohaterka. Czyta się ją bardzo szybko i nawet nie zauważamy, że już dobrnęliśmy do końca.

Czas spędzony z Bianką, jej przyjaciółkami i  Wes'em na pewno nie należał do straconego. Jest to bardzo przyjemna lektura, która może zaskoczyć czytelnika swoim wnętrzem. Niecierpliwie czekam, gdy w końcu udam się na seans filmowy i poznam inne przedstawienie tej historii. Jestem jak najbardziej na tak! :)

Książka bierze udział w wyzwaniu:

KSIĄŻKOWE WYZWANIE 2015
autor ma takie same inicjały jak ja

niedziela, 26 kwietnia 2015

[17] 52 Week Blog Challenge

Czy wiecie, że dokładnie za cztery dni zaczyna nam się maj! Kwiecień zdecydowanie przeminął mi najszybciej ze wszystkich dotychczasowych miesięcy. Tradycyjnie w niedzielę pojawiają się u mnie posty 52 Week Blog Challenge, które organizuje Emily B. i do którego, jeśli jesteście chętni, nadal możecie się zgłosić. Dzisiaj będzie coś, co zdecydowanie sprawiło mi chyba jak dotąd, ze wszystkich dotychczasowych pytań, największą radość. Ciekawi? Zapraszam do dalszego czytania.


Music of My Heart / Muzyka mojego życia

Ci, którzy znają mnie bardzo dobrze wiedzą, że od jakiegoś już czasu największą część mojego serca nieodwołalnie pochłonął zespół Hurts (klik). Była to miłość od pierwszego wejrzenia (a raczej od pierwszego usłyszenia. Poznałam ich za sprawą piosenki Calvina Harrisa - Under Control, gdzie wokalista Hurts - Theo Hutchcraft, zajmował się kwestiami wokalnymi.Już wtedy po prostu zakochałam się w jego głosie i po prostu musiałam poznać pozostałe piosenki zespołu. 


Kolejnym moim ulubionym zespołem, którego muzykę dosłownie wielbię jest Thirty Seconds to Mars (klik). Początkowo długo wstrzymywałam się przed poznaniem ich dorobku, jednakże najważniejsze jest to, że w końcu się zaprzyjaźniliśmy. Nie uważam się jednak za jakiego wielkiego eksperta jeśli chodzi o Marsów. Zespół cały czas mnie zaskakuje i już nie mogę doczekać się ich kolejnych kawałków.


To zdecydowanie są moje dwa najukochańsze zespoły. Nie oznacza to jednak, że tylko ich słucham. Podzieliłabym się z wami moimi ulubionymi kawałkami, niestety oczywiście jak na złość nic w tej chwili nie przychodzi mi do głowy... Odsyłam więc was do postów z muzycznego podsumowania miesiąca, gdzie możecie przejrzeć to, czego słucham w danym miesiącu najczęściej (klik).

A jaka jest wasza "Music of My Heart"?

piątek, 24 kwietnia 2015

[28] FILMOWO: Filmowe guilty pleasures

Dzisiaj nie przychodzę do was z recenzją filmu. W tym poście chciałabym wam przedstawić moje filmowe guility pleasures, czyli filmy, które uważam za interesujące, jednakże nikomu o tym nie mówię. Są to głównie pozycje z czasów gimnazjalnych, jednakże przyczepiły się do mnie jak przysłowiowy rzep do psiego ogona i po prostu nie mogę o nich zapomnieć. Chętnie od czasu do czasu do nich wracam i mówiąc krótko - świetnie się przy nich bawię.


Te pozycje, które chcę wam przedstawić kierowane są właśnie dla młodszych nastolatek, ale cóż poradzić, wiążą mi się z nimi pewne wspomnienia i nie zamierzam z nich rezygnować. Są to filmy produkcji Disney Channel Orginal Movie, Nickelodeon itp. więc nie należy spodziewać się po nich zbyt ambitnej historii.

 

Angus, stringi i przytulanki / Angus, thongs and perfect snogging (2008)
obsada: Georgia Groome, Aaron Johnson, Kimberley Nixon

Główna bohaterka imieniem Georgia wiedzie normalne życie typowej brytyjskiej nastolatki. Jak każda dziewczyna ma wiele kompleksów, których stara się pozbyć. Razem z przyjaciółką - Jas, próbują zdobyć serca Robbiego i Toma, którzy wpadli im w oko od pierwszego wejrzenia.

Bunt FM / Radio Rebel (2012)
obsada: Debby Ryan, Sarena Parmar, Adam DiMarco

Nieśmiała dziewczyna imieniem Tara wiedzie tajemnicze życie. W ścianach swojego pokoju zmienia się w pewną siebie Buntowniczkę, która prowadzi audycję we własnym internetowym radiu. Jest ona idolką każdego ucznia jej szkoły, jednakże nikt nie wie kim ów Buntowniczka jest na prawdę. Z czasem dziewczyna dostaje ogromną szansę - ma prowadzić audycję radiową w miejscowym radiu. 

Dziewczyny z St. Trinian / St. Trinian's (2007)
obsada: Rupert Everett, Colin Firth, Talulah Riley, Russel Brand

AnnabelleFritton trafia do szkoły z internatem dla dziewcząt prowadzonej przez jej ciotkę. Nie wie, że ojciec skierował ją tam, by mieć spokój i móc wieść beztroskie życie. Mężczyzna nie ma pojęcia, że St. Trinian zdecydowanie różni się od zwykłej tradycyjnej szkoły. Gdy szkole grozi bankructwo dziewczęta postanawiają wziąć sprawy we własne ręce i znaleźć sposób, by do tego nie dopuścić.

Podryw na głupka / The Jerk Theory (2009)
obsada: Josh Henderson, Tom Arnold, Jenna Dewan-Tatum

Po zaliczeniu bolesnego zerwania ze strony swojej byłej dziewczyny, Adam postanawia wymyślić nowy sposób podrywu - tak zwany podryw na głupka. Chłopak dzieli się zdobytą przez siebie wiedzą z innych chłopakami. Jednak, gdy Adamowi wpada w oko Molly, która nie daje się nabrać na gierki bohatera, ten stara się zrobić wszystko by ją zdobyć.

Wymarzony luzer / Geek Charming (2011)
obsada: Sarah Hyland, Jordan Nichols, Matt Prokop

By przystąpić do konkursu młodych filmowców Josh musi przygotować krótki film z życia wzięty. Postanawia nakręcić dokument z udziałem szkolnej divy - Dylan, która jest zupełnie od niego różna. Z czasem jednak bohaterowie poznają się lepiej i zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu.

A jakie są wasze filmowe guility pleasures? Może to coś z przedstawionych przeze mnie pozycji? Czekam na wasze komentarze.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Poradnik początkującego blogera część I


Dziś przychodzę do was z całkiem czymś innym. Takiego czegoś jeszcze na blogu nie było. Razem z Emily B. Z bloga I Am Just Myself, jako że mamy już jako takie doświadczenie w prowadzeniu naszych blogów, postanowiłyśmy stworzyć poradnik początkującego blogera. Jak to powiedziała Emily, to poradnik od mniej początkujących dla bardziej początkujących :D Dziś przedstawię wam pierwszą część, która będzie zawierała wskazówki bardziej ogólne dotyczące was samych, jako blogerów. Kolejna część ukaże się w następny czwartek i będziecie mogli tam poczytać już o sprawach technicznych. Post ten jest również do przeczytania na blogu Emily.

Mam nadzieję, że spodoba wam się taki poradnik i co najważniejsze przyda się tym, którzy go potrzebują. Gdybym ja sama, na początku mojej przygody z pisaniem natknęła się na coś takiego zdecydowanie lepiej poradziłabym sobie z całą tą sytuacją. Tak więc zapraszam was do czytania!


1. Bądź cierpliwy
Katherine: Wielu początkujących blogerów chce bardzo szybko zyskać popularność i wielu czytelników. Ale powiedzcie mi, jak to może być możliwe, przecież na sukces trzeba sobie zapracować. Ja sama też z początku marudziłam, że nikt nie czyta tego co napiszę, nie komentuje, nie obserwuje bloga. Zdarzały mi się nawet takie momenty, iż zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zrezygnować z prowadzenia bloga, no bo przecież nikt tego nie czyta. Jak chcesz uzyskać od razu miliony obserwatorów, jak nikt nie wie, że założyłeś bloga? Musisz jednak pamiętać, iż jeśli będziesz ciężko pracować i dbać o swojego bloga z czasem zyskasz rozgłos i wielu czytelników. Potrzebny jest tylko czas.
Emily: To pierwsza i nadrzędna zasada. Każdy bloger zaczynał od zera. Nie możesz się zniechęcać. Dzięki pracy nad blogiem i wytrwałości możesz dojść do wymarzonego celu. Nie od razu Rzym zbudowano. Każdy cel, jaki sobie wyznaczymy potrzebuje czasu na realizację, nie inaczej jest z blogowaniem. Początki zawsze są trudne. Musisz dać sobie czas "na rozwinięcie skrzydeł", a czytelnikom czas na dostrzeżenie i docenienie twoich wpisów.

2. Określ tematykę bloga
K: Wydaje się banalne, nieprawdaż. Wiele osób ma jednak z tym problem. Zakładają swojego bloga z myślą, że będą pisać o wszystkim, a tak na prawdę w końcu nie piszą o niczym, gdyż w sumie nie wiedzą o czym. Nie chodzi mi tu o to, że masz pisać w kółko  o jednej i tej samej rzeczy - na przykład ciągłe recenzje książek, czy kosmetyków i nic więcej, Ja sama uwielbiam czytać o książkach, ale w końcu staje się to nudne, gdy niczego innego nie możesz przeczytać. Określ sobie główny temat oraz kilka pod-tematów - w moim przypadku schemat jest taki: główny motyw - książki, pod-tematy - filmy, muzyka, przepisy kulinarne. Uwierz mi to na prawdę ułatwia sprawę, gdyż wiesz już, w jakim kierunku masz iść. Dzięki temu pomysły przyjdą same.
E: Już przy zakładaniu bloga musisz określić jego główny temat, np. czy będzie to blog urodowy, modowy, książkowy, a może zwracający uwagę, na zdrowy styl życia. Z drugiej strony nie oznacza to, że masz kurczowo trzymać się jednego tematu, który prędzej czy później znudzi twoich czytelników. Zaskocz czymś, napisz o czymś nowym. W ten sposób urozmaicisz swojego bloga. Ograniczenia w tej kwestii nakłada tylko i wyłącznie twoja wyobraźnia.

3. Odkrywaj i poznawaj
K: W czasie prowadzenia swojego bloga, musisz ciągle się rozwijać. Mam tu na myśli poznawanie na przykład nowych gatunków literackich, coraz to nowszych zespołów muzycznych, itp. Nie możesz przecież ciągle pisać o tym samym. Ważna jest różnorodność. Będzie to też pożytek dla ciebie, bo poznasz coś nowego, co na pewno zaskoczy cię swoją odmiennością od dotychczasowych znanych przez ciebie rzeczy.
E: Prowadząc bloga nie możesz stać w miejscu. Bądź zaznajomiony z tematyką swojej "branży" i stale poszerzaj swoją wiedzę. Dzięki temu zawsze będziesz miał o czym pisać. Wiedza o nowościach zawsze jest w cenie. Niezależnie od tego o czym piszesz powinnaś/powinieneś się w nich orientować.

4. Pamiętaj o regularności
K: Ludzie lubią systematyczność, nie możesz więc dodawać postów raz na miesiąc i jeszcze później dziwić się, że nikt cię nie odwiedza. Staraj publikować się co najmniej 2-3 razy tygodniowo. Idealnie byłoby, gdybyś dodawał posty codziennie, ale jeśli miałbyś pisać jakieś bezsensowne głupoty, pisz co kilka dni. Ludzie będą wiedzieć wtedy, że blog żyje, a ty na poważnie podchodzisz do jego prowadzenia. Pomyśl w ten sposób, czy podobałoby ci się, gdyby uwielbiany przez ciebie serial, bądź też gazeta, pojawiały się w różnych odstępach czasowych. Oglądałbyś jeden odcinek dzisiaj, a następny na przykład za dwa tygodnie, a już kolejny może jeszcze za rok? Chyba nie. Dokładnie tak samo jest w przypadku prowadzenia bloga.
E: Mamy w życiu różne okresy i zawirowania. Czasami prowadzenie bloga z różnych powodów jest po prostu niemożliwe. Ale jeżeli masz taką możliwość dodawaj posty często i regularnie. Z drugiej strony nie przesadź i nie pisz dziesięciu wpisów dziennie. Twoi czytelnicy muszą wiedzieć, że ktoś dba o bloga i że zawsze znajdą tam coś ciekawego do przeczytania.

5. Zapisywanie pomysłów i planowanie postów.
K: Wiele osób, mających problem z systematycznością, nie wie jak sobie z tym poradzić. Obiecują sobie, że będą dodawać posty, aż w końcu, poprzez liczne bezsensowne wymówki, to im się nie udaje. Ja rozumiem, że człowiek może być zabiegany, mieć tysiące spraw na głowie. Też tak często mam. Po co w takim razie chcesz prowadzić bloga, jak nie masz czasu dla swoich czytelników? Ale na wszystko da się zaradzić. Ja stosuję system planowania - prowadzę kalendarz, w którym głównie zapisuję tytuły postów, jakie chciałabym dodać na przyszłe dni. Na początku tygodnia, bądź też na sam jego koniec, planuję posty na cały tydzień lub czasem nawet na dwa. Uwierz mi to na prawdę pomaga. Później, gdy z jakiegoś powodu nie dodam posta w zaplanowanym dniu, dręczą mnie wyrzuty sumienia i staram się nadrobić zaległości następnego dnia. Daje mi to swego rodzaju nauczkę. Musisz po prostu nauczyć się systematyczności, gdyż to ona jest kolejnym kluczem do sukcesu. Nie musisz jednak kupować specjalnie drogiego książkowego kalendarza, który byłby pewnie w połowie pusty. Wystarczy chociażby wydrukować sobie kalendarz na dany miesiąc znaleziony w internecie, bądź też zrobić prostą tabelkę w wordzie, którą ponumerujesz zgodnie z dniami miesiąca, czy chociażby narysujesz na kartce kratki i to będzie twój kalendarz! Ja sama nie wyobrażam sobie bez tego mojego blogowego życia.
E: A co, jeśli masz problem z regularnym pisaniem? Nasza pamięć jest ulotna. Gdy szukasz inspiracji zapisuj pomysły i planuj posty z wyprzedzeniem. Możesz nawet stworzyć awaryjną listę z pomysłami, by sięgać do niej, gdy twoja wyobraźnia cię zawodzi.Ja sama taką mam. Są to z reguły tak zwane "luźne posty". Często zawierają one więcej zdjęć niż tekstów, bądź też wyjawiają moim czytelnikom więcej informacji o mnie. Bardzo często przeglądam inne blogi w poszukiwaniu pomysłów. Zwracam też uwagę na to, jakie posty są chętnie czytane i komentowane. Zawsze na początku miesiąca tworzę sobie taką listę w kalendarzu i kolejno odhaczam wykorzystane pomysły. Nie zawsze wykorzystam wszystkie. Wtedy przepisuję je na kolejne miesiące. To moja strategia, ty musisz odnaleźć swoją dostosowaną optymalnie do potrzeb twoich i twojego bloga. 

środa, 22 kwietnia 2015

[7] Książkowe zdobycze kwietnia


Każdy mól książkowy uwielbia poszerzać swoją kolekcję książek. Gdybym tylko miała wór pieniędzy kupiłabym sobie całą bibliotekę do swojego własnego użytku :) Niestety mój portfel nie jest aż taki bogaty, a po ostatnich zakupach jeszcze bardziej wyszczuplał. Jednakże w tym miesiącu nie mogłam powstrzymać się od zakupu książek, które niedawno miały swoje premiery. Jestem pewna, że maj będzie zdecydowanie uboższym w książkowe zdobycze miesiącem, więc muszę na zapas nacieszyć oko tym, co chcę wam zaprezentować w tym poście.W tym miesiącu nabyłam tylko cztery książki, ale jakie to są książki :D Po prostu nie mogłam się bez nich obejść.


Pierwszej książki wprost nie mogłam się doczekać. Kiedy ukończyłam lekturę After. Płomień pod moją skórą, której recenzję możecie przeczytać tutaj, wprost nie mogłam się doczekać na jej kontynuację. After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem Anny Todd, bo o tej książce tu mowa, mam już za sobą. Zaskoczyła mnie ona w każdym calu i sprawiła, iż jeszcze bardziej pokochałam jej bohaterów. Anna Todd Powinna dostać nagrodę za najlepsze zakończenia powieści. Za każdym razem szczęka opada mi do samej ziemi, a ciekawość wywierca mi tak ogromną dziurę, że wprost nie mogę doczekać się kontynuacji. Kto jeszcze nie czytał może zapoznać się z moją opinią na jej temat tutaj. Kolejną książką, którą również udało mi się już przeczytać jest DUFF. Ta brzydka i gruba Kody Keplinger. Pierwszy raz dowiedziałam się o tej książce za sprawą informacji na temat jej ekranizacji, która 17 kwietnia tego roku miała swoją premierę. Cieszę się, że udało mi się najpierw zapoznać z oryginałem. Na film wybiorę się z całą pewnością, więc będziecie mogli spodziewać się jego recenzji. A jeśli chodzi o posta z moją opinią na temat książki będziecie mogli go przeczytać już 27 kwietnia.


Kolejną pozycją, której wprost nie mogłam się doczekać są Igrzyska śmierci. W pierścieniu ognia Suzanne Collins. Tej historii chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Jeśli chcielibyście zapoznać z recenzją pierwszej części Igrzysk... możecie znaleźć ją tutaj, a jeśli chodzi o dotychczasowe ekranizacje powieści zapraszam was do zapoznania się z nimi tutaj. Ostatnią książkową zdobyczą kwietnia jest u mnie druga część serii Rywalki, czyli mówiąc dokładniej Elita, której autorką jest Kiera Cass. Pierwsza część serii nadal czeka grzecznie na półce na swoją kolej, ale coś mi się wydaję, że szybko się z nią zapoznam. Sam pomysł na napisanie powieści wydaje się być na prawdę ciekawy, więc z całą pewnością nie pominę tej pozycji.


Które z tych książek czytaliście? Które polecacie, a które wręcz przeciwnie? Dajcie znać w komentarzach.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

[37] After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem

Tytuł oryginału: After We Collided
Autor: Anna Todd
Cykl: After
Tom: 2
Ilość stron: 754 strony
Wydawnictwo: Między Słowami
Ocena: 10/10

Życie Tessy można podzielić na to, co zdarzyło się PRZED POZNANIEM HARDINA, i na to, co zdarzyło się PÓŹNIEJ.

Kiedy wydawało się już, że ich związek wkracza w nowy etap, Tessa dowiaduje się, co naprawdę kierowało Hardinem na początku ich znajomości. Takiego okrucieństwa Tessa nie może wybaczyć nawet jemu. Aby o nim zapomnieć, rzuca się w wir pracy. A Hardin nie ma zamiaru się poddać...

Czy Tessa jest w stanie wybaczyć Hardinowi? I - co ważniejsze - czy Hardin jest w stanie się zmienić?

Przyznam się szczerze, że wprost nie mogłam się doczekać kolejnej części After. Pierwsza dosłownie sprawiła, że zakochałam się w niej całym sercem. Wiele więc oczekiwałam po jej kontynuacji, jednocześnie nie ustalając zbyt wielkiego progu, by później, w razie czego, za bardzo się nie rozczarować. I już na samym początku powiem wam, że w ogóle, ani troszeczkę się nie rozczarowała.

"Jeśli książka na ciebie nie oddziałuje, nawet w najmniejszym stopniu, to nie czytasz odpowiedniej książki."

Tessa, po poznaniu prawdy na temat zakładu nie może się pozbierać. Wciąż nie wieży, że Hardin był wstanie zrobić jej takie świństwo, a ona tak bezgranicznie się w nim zakochała, jak dotąd myślała z wzajemnością. Z czasem jednak, gdy zjawia się matka chłopaka, by spędzić z nimi wspólnie święta Bożego Narodzenia i bohaterowie muszą ukrywać przed kobietą rozstanie, wszystko powoli się układa. Jednak przytrafiają się kolejne problemy i nieprzemyślane wybryki Hardina. Tessa jest już zmęczona tymi gierkami i w końcu postanawia od niego całkowicie i nieodwołalnie odejść. Czy jednak będą potrafili do siebie wrócić, jak miało to miejsce raz za razem?

"[...] kiedy pozwolisz sobie uwierzyć w zbyt wiele kłamstw, trudno już odnaleźć drogę powrotną do prawdy."

Ta książka to zdecydowanie jedna wielka bomba uczuć. Nie da się ukryć, że bohaterowie kłócą się na każdym kroku i aż dziwiłam się, że nikt, w realnym świecie, nie słyszy tych ciągłych wrzasków złości i rozpaczy. Zarówno Tessa jak i Hardin mają trudne charaktery, a bezkresna miłość jaką do siebie czują nie ułatwia całej i tak już trudnej sytuacji. Wielu z was powie: "i co w tym takiego wspaniałego, że ciągle się kłócą, a za każdym razem i tak do siebie wracają, by znów i znów popełniać te same błędy". A ja wam powiem, że to na prawdę coś fantastycznego. Pełno jest powieści, gdzie przedstawiony jest jeden i ten sam schemat: para się poznaje, zakochuje w sobie mimo istniejących między sobą różnic, później z jakiegoś powodu kłócą się i rozstają, by już na koniec książki wrócić do siebie i żyć długo i szczęśliwie. Jednak prawdziwe życie takie nie jest. Pary bez przerwy się kłócą, by później się znów godzić i później znów kłócić powtarzając wciąż ten sam schemat. Życie nie jest takie różowe jak przedstawiają nam książki czy też filmy, a Anna Todd to świetnie przedstawiła. Dzięki temu książka jest bardziej prawdziwa i realna, a to bardzo mi się podoba.

Powieść czyta się strasznie szybko. Gdy powtarzałam sobie, że skończę tylko jeszcze jeden rozdział, bardzo szybko okazywało się, że ukończyłam ich dziesięć. No po prostu strasznie trudno jest się od niej oderwać. Przez nią pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, żeby czytać książkę do 2:30 w nocy. Byłoby znacznie dłużej, jednak musiałam wstać dosyć wcześnie, ale gdyby nie to podejrzewam, że czytałabym do rana. 

Anna Todd znów sprawiła, że zakochałam się jeszcze bardziej w bohaterach jej książki, choć myślałam, że to już nie możliwe. Zakończenie dosłownie wbiło mnie w fotel i musiałam walczyć z wielką potrzebą wyrzucenia książki przez okno. Ale oczywiście mam tu na myśli, że było takie zaskakujące, przez co jeszcze bardziej nie mogę doczekać się kontynuacji. Jest to książka, która zdecydowanie zajmuje bardzo wysoką pozycję na liście powieści które skradły moje serce.

Książka bierze udział w wyzwaniach:



AFTER:

after. płomień pod moją skórą | after. już nie wiem, kim bez ciebie jestem | after. ocal mnie | after. bez siebie nie przetrwamy

niedziela, 19 kwietnia 2015

[14|15|16] 52 Week Blog Challenge

Ostatnio miałam spore zaległości w wyzwaniu organizowanym przez Emily B. tak więc dzisiaj przychodzę do was z trzema zadaniami.

Something that never fails to make you feel better | Coś, co nigdy cię nie zawodzi, byś poczuł się szczęśliwie

Trochę trudne pytanie, gdyż w sumie nigdy jakoś głęboko się nad tym nie zastanawiałam. Myślę jednak, że tym czymś, co mnie pociesza, gdy mam zły dzień może być muzyka. Słucham wtedy głośnej, rockowej i alternatywnej muzyki, w której muzycy chcą wprost wykrzyczeć swoje emocje. Wtedy ja śpiewam z nimi i całkowicie się w tym zatracam. Tak to zdecydowanie najbardziej poprawia mi humor.

The biggest dream in my life | Największe marzenie mojego życia

Znaleźć życiowy cel... Strasznie zazdroszczę osobą, a jednocześnie je podziwiam, które już od samego początku wiedzą, czym chciałby się zajmować przez resztę życia. Wiedzą jaką szkołę wybrać, by później nie żałować swojej decyzji i w końcu pracować w uprawnionym fachu. Ja nadal się z tym męczę i nie mam kompletnego pojęcia jaki miałby być mój życiowy cel. Wierzę jednak, że prędzej czy później odkryję swoje przeznaczenia.

My favourite month | Mój ulubiony miesiąc

Chyba nie mam jednego konkretnego ulubionego miesiąca. Z pewnością jednak będą to między innymi miesiące wiosenne i letnie. Świat wtedy rozkwita i wszystko staje się takie radosne i pełne życia. Nie wspomnę już o tych fantastycznych możliwościach ubraniowych :D


piątek, 17 kwietnia 2015

[27] FILMOWO: Mroczne cienie

https://www.youtube.com/watch?v=FNPPROgGrR4
Tytuł oryginału: Dark Shadows

Reżyseria: Tim Burton

Scenariusz: Seth Grahame-Smith

Gatunek: Fantasy, Horror, Komedia

Czas trwania: 1 godz. 53 min.

Premiera: 18 maja 2012 (Polska), 9 maja 2012 (świat)

Produkcja: USA

Obsada: Johnny Depp, Michelle Pfeiffer, Helena Bonham Carter, Eva Green, Chloë Grace Moretz

Ocena: 9/10

Klikając w plakat filmu możesz obejrzeć jego zwiastun.

Barnabas Collins zostaje ukarany przez wiedźmę, która zakochała się w nim bez wzajemności. Kobieta nie dość, że przyczynia się do śmierci ukochanej Barnabasa, rzuca na niego klątwę (każda miłość w jego rodzie będzie kończyła się śmiercią) i zamienia go w wampira. Nastawia też mieszkańców Collinsport przeciwko krwiopijcy i doprowadza do tego, że mężczyzna zostaje żywcem pogrzebany. Po przeszło dwustu latach więzienia Barnabas w końcu wydostaje się z niewoli. Próbując odnaleźć się w całkiem nowych czasach, postanawia pomóc swojej rodzinie odzyskać dawną pozycję. Zakochuje się również w żywej dziewczynie Victorii, przez co stara się znaleźć sposób by pozbyć się ciążącej na nim klątwy. Czy czarownica Angelique w końcu odpuści Barnabasowi i pozwoli mu żyć szczęśliwie?


Gdy pierwszy raz spotkałam się z tym filmem nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Połączenie komedii z horrorem wydaje mi się być dość ciekawym pomysłem. Dodatkowo fakt, iż w Mrocznych cieniach główną postać zagrał Johnny Depp jeszcze bardziej pobudził moją ciekawość. Po prostu nie mogłam przejść koło tego obojętnie. 

Bardzo spodobała mi się postać Barnabasa Collinsa, a Depp fantastycznie wykreował tą postać. Idealnie przedstawił człowieka, który budzi się w zupełnie innych czasach niż te do jakich przywykł. Wszystko wydaje mu się nowe i niezrozumiałe, a ówczesna technologia trochę i zwyczaje ludzi trochę go przerażają. W przypadku niektórych reakcji Barnabasa nie raz bardzo się uśmiałam.
Ciekawą postacią była tu także Elizabeth Collins - jedna z rodu Collinsów, w którą to wcieliła się Michelle Pfeiffer oraz Dr Julia Hoffman zaprezentowana nam przez niesamowitą Helenę Bonham Carter. 

Ciekawi bohaterowie i bardzo oryginalna historia sprawiają, że nie można się oderwać od tego filmu. Dodatkowo fantastyczne wykonanie czynią go niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju. Nie wszystkim jednak może od przypaść do gustu ze względu na dość oryginalny humor - z czego słynie reżyser Mrocznych cieni Tim Burton - jednak myślę, że warto dać mu szansę, gdyż może wywołać u nas nie mała zaskoczenie. 


środa, 15 kwietnia 2015

[1] THE BEST ACTOR EVER: Johnny Depp - the man of a hundred faces


Johnny Depp... któż nie zna tego aktora chociażby z takich filmów jak Piraci z Karaibów, czy też Alicja w Krainie Czarów. Głównie chyba kojarzy się nam z ekstrawaganckimi postaciami, lecz na swoim koncie ma także i te bardziej tradycyjne osobowości. Każda z wykreowanych przez niego postaci jest jednak inna, ma swój własny, oryginalny charakter, a Johnny za każdym razem zaskakuje nas jeszcze bardziej.

W dzisiejszym poście przedstawię wam te filmy z Johnnym Deppem, które uważam za najlepsze. Ale najpierw może poznajmy lepiej tego człowieka o stu twarzach.


Zacznijmy od kilku podstawowych informacji. Bohater dzisiejszego posta urodził się 9 czerwca 1963 roku w Owensboro w stanie Kentucky. We wcześniejszych latach aktor miał problemy z narkotykami oraz nieprzyjemne zatargi z prawem. Wiedzieliście, że w młodości Depp należał do kilku zespołów? Osobiście byłam tym faktem bardzo zaskoczona, gdyż nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że może mieć on coś związanego z muzyką, a tu takie zaskoczenie. Aktor słynny jest również z licznych romansów, jak chociażby z modelką Kate Moss. Był również niejednokrotnie zaręczony między innymi z aktorkami Winoną Ryder, a także Jennifer Grey - odtwórczynią głównej roli w filmie Dirty Dancing. Johnny Depp często pracuje z reżyserem Tim'em Burton'em, zagrał w siedmiu filmach przez niego wyreżyserowanych, którymi są chociażby Edward Nożycoręki, Mroczne cienie czy Alicja w Krainie Czarów. Jeśli chodzi natomiast o aktorów, to najwięcej filmów zagrał wspólnie z Heleną Bonham Carter, odtwórczynią postaci Bellatrix Lestrange z Harrego Pottera czy też Czerwonej Królowej w filmie Alicja w Krainie Czarów. Do ich wspólnego dorobku należą takie filmy jak Charlie i fabryka czekolady, Jeździec znikąd jak również Mroczne cienie i Alicja w Krainie Czarów.

Za co lubię Johhny'ego Depp'a? Przede wszystkim chyba za to, że każda grana przez niego postać jest zupełnie inna od jego poprzedniej roli, każda ma swój własny, niepowtarzalny charakter, a Johnny potrafi to idealnie odzwierciedlić. Jak sam powiedział, chyba większość granych przez niego postaci łączy to, że tak zwani normalni ludzie określają je jako dziwaków, cóż... zgadzam się z tymi "normalnymi ludźmi", ale bardzo dobrze, że to właśnie Johnny się w nie wciela, bo tylko on potrafi wydobyć z nich to piękno i niesamowitość, które przyciągają mnie do wszystkich filmów z jego udziałem.

Depp ma w swoim dorobku bardzo dużo ról więc ja cały czas poznaję go od innej strony. Chętnie opisałabym wam wszystkie moje ulubione jego wcielenia ale podejrzewam, że zasnęlibyście przy pierwszym zdaniu. Tak więc z trudem wybiorę tylko pięć filmów z udziałem Johnny'ego i postaram się jak najkrócej, jednocześnie starając się zawrzeć wszystkie najważniejsze szczegóły, opisać je.

Mroczne Cienie
dark shadows

W tym filmie Johnny Depp wcielił się w postać Barnabasa Collinsa - arystokratę, który przez wściekłą, zakochaną w nim wiedźmę, zostaje zamieniony w wampira i zakopany w trumnie. Po dwustu latach udaje mu się wydostać z "więzienia" i będąc teraz w latach 70. stara się odnaleźć pomagając jednocześnie swoim krewnym odzyskać dawną pozycję rodziny Collins'ów. Pomijając już niesamowitą charakteryzację Johnny'ego wspomnę jedynie, że postać ta jest niezwykle intrygująca i charyzmatyczna. Aktor doskonale przedstawił nam postać osoby "nie z naszych czasów". Zaintrygowały mnie też tutaj jego charakterystyczne ruchy, które jeszcze bardziej odzwierciedlają  mi postać tego klasycznego wampira.  W filmie tym towarzyszyła mu Helena Bonham Carter, Michelle Pfeiffer oraz Chloë Grace Moretz.






Czekolada
chocolat

Jest to historia Vianne Rocher, która wraz ze swoją córeczką Anouk wędruje po świecie, by "leczyć" ludzi dzięki czekoladzie. W czasie kolejnej już wędrówki trafiają do małego francuskiego miasteczka. Jego mieszkańcy mają strasznie tradycyjne poglądy i żyją bardzo rygorystycznie. Głową miasteczka jest Hrabia de Reynaud, który krytycznym okiem patrzy na wszystko co nie zgadza się z jego poglądami i do tego samego nakłania mieszkańców.  Depp wcielił się tu w postać wędrownego cygana Roux, który zakochuje się w Vianne. Jest to chyba jedna z nielicznych że tak powiem normalnych wcieleń aktora, które widziałam. Widząc jego liczne fantazyjne wcielenia, oglądając Czekoladę nie mogłam uwierzyć, że to ten sam aktor. Był tu taki spokojny no i mówiąc po prostu normalny, bo nie znajduję innego słowa na opisanie tej postaci. Jest to z pewnością miła odmiana, jeśli widziało się już inne wcielenia aktora. Oprócz Johnny'ego Depp'a możemy zobaczyć tutaj również Juliette Binoche, Judi Dench oraz Alfreda Molinar.





 Alicja w Krainie Czarów
alice in wonderland

Tej historii chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Wszyscy znają chyba małą, złotowłosą Alicję, która wpadła do króliczej nory i dzięki temu przeniosła się do niezwykłej krainy. Tutaj jednak poznajemy już dorosłą, dziewiętnastoletnią Alicję, która zapomniała o swoich wcześniejszych przygodach. Teraz jednak znowu potrzebna jest w Krainie Czarów, aby pozbawić korony Czerwoną Królową pokonując Żaberzwłoka automatycznie oddając władzę prawowitej władczyni - Białej Królowej. Wcielając się w Szalonego Kapelusznika Johnny Depp już całkowicie podbił moje serce. Spokojnie mogę przyznać, że według mnie to chyba najlepsze dotychczasowe jego wcielenie. W Alicji w Krainie Czarów możemy zobaczyć także Mię Wasikowską w roli Alicji, Helenę Boncham Carter jako Czerwoną Królową, czy też Ann Hathaway - czarującą Białą Królową.






 Piraci z Karaibów
pirates of the carribean

Wcielając się w Kapitana Jack'a Sparrow'a Depp zyskał chyba największą popularność. No bo kto nie zna tego aroganckiego, wiecznie pijanego i zabawnego pirata? Nie będę streszczać wszystkich części tej serii, tylko opowiem krótko o pierwszej. Kowal Will Turner łączy siły właśnie ze Sparrow'em by odzyskać uprowadzoną przez piratów ukochaną Elizabeth. Z czasem okazuje się, że Jack Sparrow ma w tym własny interes i tak na prawdę zależy mu na odzyskaniu Czarnej Perły - statku piratów, na którym znajduje się ELizabeth. W postać Willa wcielił się Orlando Bloom, a Elizabeth Swan zagrała Keira Knightley.










Edward Nożycoręki
edward scissorhands  

I na koniec został nam wspaniały Edward Nożycoręki. Jego pełną recenzję możecie przeczytać tutaj. Tą postać mogę określić tylko używając słowa dziwny - ale taki dziwny pozytywnie :D Chociaż Depp chyba nic nie powiedział w tym filmie i tak był genialny. Mogłabym go tu oglądać na okrągło. Idealnie zaprezentował nam postać chłopca robota, który został przygarnięty przez ludzi i uczył się życia z nimi. 












Przedstawiając wam sylwetkę Johnny'ego chciałabym zaprosić was do nowej serii postów - THE BEST ACTOR EVER - gdzie będę przedstawiać aktorów, którzy dzięki swojej grze zasłużyli sobie na mój szacunek. Mam nadzieję, że pomysł wam się spodoba no i że wy również będziecie dzielić się ze mną swoimi faworytami.
 
Czy są tu jacyś fani Johnny'ego Depp'a? Jakie filmy z nim uważacie za najlepsze? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

[6] PRZEPISOWO: Chocolate cupcakes z marchewką


Uwielbiam piec babeczki, a czekoladowe należą do moich faworytów. Nie znam nikogo, kto powiedział by "nie cierpię babeczek!". Wszyscy je kochamy, a ja przychodzę do was dzisiaj z przepisem na chocolate cupcakes z marchewką. I teraz wasze zdziwienie: z marchewką? A czemu nie? Jest ona bardzo zdrowa oraz słodka i dzięki niej babeczki nie będą suche. Ja akurat robiłam je z połowy składników, ale wam podam dokładny przepis.

SKŁADNIKI
- 1/2 szklanki oleju
- 1/2 szklanki cukru,
- 1 szklanka mąki
- 2 jajka
- 1 szklanka marchewki startej na grubych oczkach
- 1 łyżeczka sody
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 łyżeczka kakao
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Do osobnej miski przesiewamy mąkę i łączymy ją z sodą, cynamonem, kakaem i proszkiem do pieczenia. Mikserem mieszamy cukier z olejem. Następnie dodajemy jajka - najpierw jedno, mieszamy, potem drugie, mieszamy. Do powstałej masy dodajemy stopniowo mąkę z przyprawami i całość mieszamy drewnianą łyżką. Gdy masa jest już gotowa rozdzielamy ją do foremki z papierowymi papilotkami do babeczek. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni Celsjusza przez około 25 minut. Gotowe babeczki możemy polukrować lub posypać zwyczajnie cukrem pudrem. Równie pysznie smakują jednak bez żadnych dodatków.

Co powiecie na takie wykorzystanie marchewki?


P. S. W końcu minęły moje dwa tygodnie przerwy od blogowania. Nawet nie wiecie jaka to była dla mnie tortura nie móc umieszczać postów i czytać książek. Teraz jednak wróciłam z nowymi pokładami energii, które mam nadzieję, nie zawiodą mnie i dadzą mi siły do dalszego pisania. Mam też nadzieję, że podoba wam się nowy wygląd bloga :) Dodatkowo mam do was pytanie, czy jesteście zainteresowani dalszymi postami z przepisami? Zapraszam was do krótkiej ankiety na ten temat znajdującej się po prawej stronie na samej górze.
Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek