poniedziałek, 31 października 2016

[20] Książkowe zdobycze października

Wierzyć mi się nie chce, że mamy już koniec października! Strasznie szybko minął mi ten miesiąc i cały czas zastanawiam się, jak to się mogło tak szybko stać. W ciągu października znów udało mi się nazbierać kilka na prawdę wspaniałych książek. Przewagę stanowią nowości wydawnicze, jednakże miejsce znalazło się również dla kilku troszeczkę starszych pozycji.
Zapraszam do poznania mojego październikowego stosika!


♥ Silver. Druga księga snów Kerstin Gier [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Media Rodzina]
Bardzo zaciekawiło mnie to, co spotkałam czytając pierwszą część serii, dlatego nie wyobrażam sobie, abym tylko na tej pierwszej zakończyła swoją przygodę ze światem snów. Wydawnictwo Media Rodzina świetnie zadbało o promocję Drugiej księgi snów, dzięki czemu poczułam się, jakbym sama miała zaraz wkroczyć do tajemniczego świata snów, by tak jak Silver poznawać jego zakamarki. Myślę, że nie będę rozczarowana lekturą.

♥ Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes [zakup własny]
Z początku jakoś nie ciągnęło mnie do poznania tej historii w formie książki. Miałam już nawet jedno podejście, jednakże już po pierwszym rozdziale odpuściłam. Postanowiłam jednak dać szansę jej ekranizacji (recenzja klik) i po prostu przepadłam... Teraz nie mogę doczekać się, gdy będę mogła w końcu zabrać się za ponowne poznawanie historii Lou i Willa.

♥ Dziewczyna z pociągu Paula Hawkins [j.w.]
Na tą historię czaiłam się już od jakiegoś czasu. Pewnie długo bym jeszcze się zastanawiała, czy sięgnąć po książkę, czy też nie, gdyby nie promocja w księgarni Świat książki, która zaowocowała właśnie zakupem Dziewczyny z pociągu oraz Zanim się pojawiłeś w bardzo atrakcyjnej cenie. W tym przypadku koniecznie chciałabym się jednak zapoznać najpierw z książką i mam nadzieję, że już niebawem będę mogła to zrobić.

♥ Serce w kawałkach Kathrin Lange [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Muza]
Pokochałam klimat, jaki autorka przedstawiła nam w Sercu ze szkła (recenzja klik) oraz bohaterów książki i samą fabułę, dlatego i ta pozycja jest dla mnie po prostu obowiązkowa. Liczę na na prawdę świetną kontynuację i coś mi mówi, że właśnie taką dostanę.

♥ Chłopak z sąsiedztwa Kasie West [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Feeria Young] recenzja klik
Chłopaka z sąsiedztwa miałam przyjemność przeczytać jeszcze w wersji przedpremierowej, nie w formie książki (nawiasem mówiąc, kocham tą historię!), bardzo się więc cieszę, że prócz tego mam ją już w prawidłowej wersji. Dodatkową radość sprawia mi fakt, że nazwa mojego bloga znalazła się na wewnętrznej stronie okładki (Polscy blogerzy polecają). Cały czas niesamowicie się z tego cieszę - z całą pewnością będzie to dla mnie świetna pamiątka.

♥ Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię? Estelle Maskame [j.w.]
Z wielką niecierpliwością wyczekiwałam tej ostatniej części serii. Choć jej poprzedniczka nie spodobała mi się aż tak bardzo, jak pierwsza część DIMILY (recenzje klik), jej zakończenie pozostawiło po sobie tak ogromny niedosyt, że myślę, iż właśnie za tą książkę zabiorę się w pierwszej kolejności. Oczekuję genialnego zakończenia i mam nadzieję, że autorka takie właśnie dla nas przygotowała.

♥ Serce z popiołu Kathrin Lange [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Muza]
Jak w przypadku Serca w kawałkach.

♥ Harry Potter i Przeklęte dziecko J.K. Rowling [zakup własny]
No i tu już w ogóle nie powinniście być zdziwieni, że i ta książka się znalazła w moim październikowym stosiku. To chyba pozycja obowiązkowa u większości moli książkowych w tym miesiącu. Nie mam pojęcia, kiedy się za nią zabiorę, gdyż najpierw chciałabym przeczytać do końca pozostałe części Harry'ego (tak, skończyłam przygodę z wersją papierową na trzeciej części, co jest dziwne, bo uwielbiam Harry'ego!), a nie mam pojęcia, jak szybko uda mi się to zrobić. Jedno jest pewne - dla poznania tej historii zrobię wszystko!

Co czytaliście, co polecacie, a co odradzacie?

sobota, 29 października 2016

[130] Coś świętego


Tytuł oryginału: Saint Anything
Autor: Sarah Dessen
Ilość stron: 382 strony
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Ocena: 7/10

Sydney przez całe życie czuła się niewidzialna. Zawsze przyćmiewał ją starszy brat - obiekt dumy i uwielbienia rodziców. Pozostawiona sama sobie, szuka akceptacji u znajomych.
Pewnego dnia zaprzyjaźnia się z rodziną Chathmanów: z Laylą, która zawsze wybiera niewłaściwych chłopaków, utalentowaną Rosie, która z własnej winy przegrała wielką szansę, a także ich matką, która mimo ciężkiej choroby jest oparciem dla wszystkich. Ale to Mac, starszy brat Layli - spokojny, zrównoważony i opiekuńczy - sprawia, że Sydney rodzi się na nowo. Wreszcie czuj, że ktoś naprawdę ją dostrzega.
[opis pochodzi z okładki książki]

Coś świętego to czwarta z kolei powieść autorstwa Sarah Dessen, z którą miałam przyjemność się zapoznać. Po ostatniej - Gwiazdka z nieba i jeszcze więcej (recenzja klik) - byłam jednak nieco zawiedziona i chociaż nie skreśliłam jeszcze autorki na dobre obawiałam się, że i ta książka okażę się raczej przeciętna. Szybko okazało się jednak, że Coś świętego już od samego początku zapowiada bardzo ciekawą historię, której poznawanie okaże się być świetną zabawą.

Główną bohaterką ów historii jest niejaka Sydney - to bardo cicha i skromna osoba, która przez całe swoje życie nie sprawiała swoim rodzicom żadnego problemu. W przeciwieństwie do jej starszego brata, który z cudownego synka będącego oczkiem w głowie rodziców, przeobraził się w problematycznego chłopaka mającego problemy z prawem. Od momentu, gdy został skazany na karę więzienia, zainteresowanie ze strony rodziców jeszcze bardziej skierowało się w jego stronę, co za tym idzie, Sydney została skierowana na jeszcze odleglejszy plan. Choć oczywiście dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że dla rodziców ważniejszy jest Peyton, dotychczas jej to jednak nie przeszkadzało. Gdy jednak poznała rodzinę Chathmanów - zakręconą i niezwykle przyjacielską Laylę, opiekuńczego i uroczego Maca oraz ich mamę, która mimo swojej choroby nadal była filarem, który niestrudzenie podtrzymywał całą rodzinę - zobaczyła, co tak na prawdę jest nie tak w jej życiu.

Pierwsze o czym muszę tu wspomnieć to to, że strasznie, ale to strasznie denerwowała mnie matka Sydney. Chyba jeszcze nigdy żaden bohater czytanej przeze mnie powieści nie działał mi na nerwy aż tak bardzo. Gdy widziałam, jak okropnie traktuje ona swoją córkę oraz jak ślepo jest zapatrzona w swojego syna, który wbrew temu co kobieta myślała wcale nie był niewiniątkiem, już otwierał mi się scyzoryk w kieszeni. Strasznie było mi więc żal głównej bohaterki, jednak miejscami byłam zła również na nią - że nie potrafiła powiedzieć rodzicom, że nie podoba jej się, jak jest przez nich traktowana, że ma swoje zdanie, które jest odmienne z ich własnym oraz że ona również jest ważna a nie tylko Peyton. Można by powiedzieć, że Sydney była sobie sama trochę winna całej zaistniałej sytuacji, jednak i tak całą winę zwalam za to na jej matkę.

Tak jak Sydney, bardzo polubiłam również rodzinę Chathmanów, którzy są dla mnie wzorem prawdziwej, szczęśliwej i kochającej się rodziny. Różne spory i nieporozumienia są u nich na porządku dziennym, lecz według mnie tak właśnie wygląda rodzina warta naśladowania. Moim faworytem był oczywiście Mac, który choć nie grał przez całą powieść pierwszych skrzypiec i tak stanowił bardzo ważną część powieści.

Bardzo spodobała mi się historia, jaką autorka przedstawiła w powieści. To jedna z tych historii, które wydają się być zwyczajne i niczym niewyróżniające, jednak autorka potrafiła uczynić z niej na prawdę świetną i niezwykle wciągającą opowieść. Dzięki zabawnym bohaterom oraz wielu powiedziałabym przyjaznym wydarzeniom, udało jej się podrasować książkę w taki sposób, aby zapadła ona czytelnikowi na długo. Całość czyta się na prawdę bardzo szybko - historia nie przytłacza oraz nie przynudza, nie ma w niej zbędnych opisów, a wszystko wydaje się być odpowiednio wyważone.

Cieszę się, że w powieści Coś świętego autorce udało się stworzyć przemycić dwa wątki, które sprawiły, że książka tak mi się podobała. Równomiernie połączyła ona zabawne i przyjemne wątki z tymi bardziej ważnymi, trudniejszymi i bardzo pouczającymi. Lekturę właśnie tej pozycji uważam za jak najbardziej udaną i cieszę się, że miałam okazję się z nią zapoznać. Dzięki niej zyskałam nadzieję, że kolejne powieści autorki mogą być równie świetne, jak ta.

Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska.

poniedziałek, 17 października 2016

[129] Wszystko to co wyjątkowe


Tytuł oryginału: Every Exquisite Things
Autor: Matthew Quick
Ilość stron: 256 stron
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Ocena: 8/10

Oto Nanette. Wzorowa uczennica, gwiazda szkolnej ligi piłkarskiej i posłuszna córka. Zawsze robi to, czego się od niej oczekuje. Ale wszystko zmienia się w dniu, w którym dostaje podniszczony egzemplarz Kosiarza balonówki – tajemniczej, niewydawanej od lat kultowej powieści. Nanette czyta ją dziesiątki razy. Chce być taka jak główny bohater. Chce być buntowniczką. Choć udaje wygadaną rebeliantkę, w środku to jednak ta sama Nanette, samotna introwertyczka, która usiłuje znaleźć swoje miejsce w nieprzyjaznym świecie. Zmuszona dokonać kilku trudnych wyborów nauczy się, że za bunt trzeba czasem zapłacić wysoką cenę.
[opis pochodzi z okładki książki]

Jestem ogromną fanką twórczości Matthew Quicka i gdy tylko dowiedziałam się o wydaniu w Polsce kolejnego jego dzieła wprost nie posiadałam się z radości! Quick ma to do siebie, że nie dość iż tworzy niezwykle ciekawe i wciągające historie, to jeszcze każda z jego książek niesie ze sobą jakąś lekcję, która potrafi nauczyć wiele dobrego niejednego czytelnika. Ja miałam tak w przypadku powieści Poradnik pozytywnego myślenia (recenzja klik) i śmiało mogę powiedzieć, że to samo przeżyłam zagłębiając się w lekturze cudownej pozycji Wszystko to co wyjątkowe.

Nanette O'Hare to młoda dziewczyna, która przez większość swojego życia robiła wszystko to, czego się od niej oczekiwało. Nigdy nie sprawiała rodzicom problemów, świetnie grała w piłkę nożną, by sprawić przyjemność współczłonkom drużyny, trenerowi i ojcu i nigdy przenigdy nie sprzeciwiała się. Wolała jednak przebywać w samotności, gdyż interesowały ją zupełnie inne rzeczy, niż osoby w jej wieku. Gdy pewnego razu dostaje od swojego ulubionego nauczyciela egzemplarz książki Kosiarz balonówki, jej życie zmienia się całkowicie. Szybko zakochuje się w treści powieści i chcąc dowiedzieć się, jak właściwie cała historia się zakończyła, kontaktuje się z jej autorem mając nadzieję, że rozjaśni jej on całą sprawę. Booker, choć nie chce w ogóle poruszać tematu Kosiarza balonówki, proponuje Nanette przyjaźń, przez co spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. Jednak jak wiadomo fikcja nie zawsze przedstawia to, co realne i trzeba jedynie pamiętać, by umieć te różnice rozróżnić.

Szczerze mówiąc, gdybym miała zacząć wymieniać wszystkie elementy, które spodobały mi się we Wszystko to co wyjątkowe podejrzewam, że zwyczajnie nie zanudziłabym was na śmierć. Matthew Quick po raz kolejny udowodnił mi, jaki wspaniałym jest autorem i że ze zwykłej historii potrafi zrobić fantastyczną powieść, która rozbawi, poruszy oraz nauczy czegoś dosłownie każdego czytelnika! 

Jak można się domyślać, główną bohaterką i narratorką powieści jest niejaka Nanette O'Hare. Jej postać polubiłam praktycznie już od pierwszych stron i mogę powiedzieć, że w bardzo wielu przypadkach się z nią utożsamiałam. W wielu sytuacjach odnosiłam wrażenie, jakby czytała nie o Nanette, lecz właśnie o sobie - szczególnie widać było to, gdy bohaterka wyrażała swoje zdanie na temat tego, jak zachowują się jej rówieśnicy i co uważają za normalne. Niezmiernie jednak wzruszyło mnie w Nanette to, że przez większą część swojego życia ukrywała tak na prawdę samą siebie, Zawsze robiła wszystko, by dostosować się do innych, nie patrząc przy tym na dobro samej siebie. Kontrowersyjną postacią w tej książce jest dla mnie Alex, który nie jest do końca tym, za kogo się podaje. Z początku bardzo przypominał mi on jednego z moich znajomych (mam tu na myśli oczywiście jego zachowanie), przez co dzięki temu, że za pośrednictwem powieści spędzałam z tą postacią dość dużo czasu, zaczęłam w inny sposób postrzegać mojego ów znajomego. Jednak Alex to jedna wielka chodząca zagadka, która zaskoczy zapewne niejednego czytelnika.

Bardzo spodobał mi się pomysł na włączenie Kosiarza balonówki do treści powieści Matthew Quicka. Gdy coraz bardziej zagłębiałam się w historię, która towarzyszyła tej książce, miałam jeszcze większą ochotę, by samemu się z nią zapoznać. Szkoda więc, że to jedynie książka w książce, gdyż myślę, że bardzo przyjemnie by się ją czytało.
Jak już wcześniej wspomniałam Matthew Quick ma to do siebie, że w jego powieściach zawsze znajdziemy jakieś przesłanie, życiową lekcję, która z całą pewnością będziemy mogli utożsamić z jakąś sytuacją z naszego życia. Strasznie spodobało mi się, że autor poruszył właśnie ten temat odmienności, gdyż jeszcze nigdy nie spotkałam się z książką, która by ten wątek tak dokładnie wyjaśniała. Myślę, że powieść tą powinny przeczytać wszystkie osoby, które nie raz naśmiewały się z osób o odmiennych do tradycyjnych zainteresowaniach, które większość społeczeństwa postrzega jako dziwne. Myślę, że w końcu przejrzały by one na oczy, bo w końcu to, że nie naśladuje się większości w cale nie oznacza, że jest się dziwnym.

Podsumowując więc, sięgając po powieść Wszystko to co wyjątkowe po raz kolejny otrzymałam od autora niezwykle wciągającą, oczarowującą i jakże mądrą historię. Sprawiła ona, że nie mogłam oderwać się od lektury i pochłonęłam ją w bardzo krótkim czasie. Nie zawiodłam się również na stylu autora, który utrzymał swój fantastyczny poziom. Wszystko to co wyjątkowe to kolejna świetna książka z pod pióra Matthew Quicka, która zapadnie w moim umyśle na bardzo długo i z pewnością jeszcze nie raz będę do niej wracać. Jednym słowem polecam!

Za możliwość zapoznania się z kolejną cudowną książką Matthew Quicka serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins Polska!

piątek, 14 października 2016

[128] Szaleństwo


Tytuł oryginału: Insanity
Autor: Susan Vaught
Ilość stron: 368 stron 
Wydawnictwo: YA!
Ocena: 6/10

Miasteczko Never w Kentucky tylko z pozoru jest zwyczajne... Osiemnastoletnia Forest dorabia do studiów, pracując na cmentarzu przy szpitalu psychiatrycznym, pełnym niestabilnych pacjentów i długich, tajemniczych podziemnych tuneli. Co skrywa pewna szpitalna szafa i czemu dzwony na wieży biją niespodziewanie? Kiedy pewnej nocy przed dziewczyną pojawia się martwy mąż jednej z pacjentek, Forest zupełnie traci poczucie rzeczywistości. Wkrótce przekona się, że odgrywa kluczową rolę w tej historii i odkryje dziedzictwo, o którego istnieniu nie miała pojęcia.
[opis pochodzi z okładki książki]

Szpital Psychiatryczny Lincolna nie jest zwyczajnym miejscem. Wiedzą o tym dokładnie zarówno jego pracownicy, jak i mieszkańcy Never, w którym to ów tajemnicze miejsce się znajduje. Od dawna na jego terenie dzieją się przeróżne dziwne, czasem przerażające rzeczy, które zakłócają spokój pacjentów szpitala. Osiemnastoletnia Forest, aby zyskać finansową niezależność, która pozwoli jej w końcu pozostawić przeszłość za sobą, zatrudnia się w Lincolnie i choć z początku nie zauważa tego, co się tam dzieje, pewnego dnia na korytarzach szpitala spotyka dwójkę tajemniczych mężczyzn - wygląda to tak, jakby jeden był ścigany przez drugiego. Dziewczyna myśląc, że są to jedni z pacjentów, którzy jakimś sposobem uciekli ze swoich sal, postanawia odprowadzić ich z powrotem, jednak gdy wraca do swoich obowiązków i przełożonej okazuje się, że zamiast kilku minut nie było jej kilku godzin! To tajemnicze spotkanie nie daje dziewczynie spokoju, a chłopak, którego spotkała - niezwykle zagadkowy, pociągający i przerażający za razem Levi - co raz częściej wpada na nią ponownie. Jakie tajemnice skrywa w swoich murach Szpital Lincolna?

Jakiś czas temu o Szaleństwie było dość głośno. Już wtedy miałam wielką ochotę sprawdzić, jaką tajemnicę w swojej powieści zawarła autorka, jednak dopiero teraz za sprawą Book Tour, które na swoim blogu organizowała Martyna (klik) udało mi się w końcu z nią zapoznać. I choć wówczas wydawało mi się, że książka ta będzie dla mnie wręcz idealna, koniec końców nie jestem aż tak do końca zadowolona z tego, co otrzymałam.

Jedno, co mi się w Szaleństwie na prawdę mocno spodobało, to cały klimat powieści. Jest on po prostu niesamowity - miejscami bardzo mroczny i tajemniczy, a czasem nawet przerażający, Nie jest to jednak aż tak mocno straszne, jak to bywa w horrorach - autorka przygotowała dla swoich czytelników po prostu taką o wiele bardziej delikatniejszą wersję, która mimo wszystko potrafi miejscami przyprawić o ciarki. Zauroczył mnie również sam Szpital Psychiatryczny Lincolna i wszystkie te jego zagadki, które czyhały nie mal na każdym kroku. Podejrzewam, że gdybym znalazła się w takim miejscu, zapewne gnałabym gdzie pieprz rośnie, jednak czytanie o tym miejscu sprawiło mi niezwykłą frajdę i bardzo mocno wciągnęło. Autorce udało się stworzyć na prawdę świetne miejsce, w którym odgrywają się wszystkie zdarzenia i za to należy się jej na prawdę spory plus. 

Nie wiem do końca co mam myśleć o sposobie, w jaki autorka przedstawiła całą historię. Otóż nie poznajemy jej za pośrednictwem tylko i wyłącznie jednego narratora, lecz w trakcie trwania całej powieści zmieniają się aż pięć razy - najpierw opowiada Levi, później Forest, następnie Dariusz i Triny, by na samym końcu znów wrócić do Leviego. Szczerze mówiąc mi nie do końca się to spodobała, bo choć każdy z bohaterów prezentował jakiś kolejny okres, to jednak wydaje mi się, że było z tym wszystkim zbyt wielkie zamieszanie. Gdy zaczynałam się już przyzwyczajać do któregoś z nich, wkrótce znów była zmiana i  musiałam zaczynać od początku. Moim zdaniem, gdyby autorka wybrała tylko jedną osobę, która zaprezentowałaby czytelnikowi wszystko, lub nawet te dwie, to książkę czytałoby się przyjemniej. Ja wiele razy się gubiłam i po prostu za dużo czasu zajmowało mi odnalezienie się w całej fabule, przez co nie mogłam do końca skupić się na całości. W ten sposób też wiele wątków dotyczących konkretnych bohaterów nie zostało do końca wyjaśnionych, z czego jestem bardzo niezadowolona. W tym przypadku wolałabym bardziej tradycyjną formę narracji.

Czy fabuła była wciągająca? I tak, i nie. Wiele było takich momentów, gdzie wprost nie mogłam oderwać się od książki, jednakże te najciekawsze momenty bardzo szybko się skończyły, W ogóle odniosłam wrażenie, że tak na prawdę książka mogłaby się zakończyć już w połowie, gdyż praktycznie większość została tam dokładnie przedstawiona. Druga połowa to dla mnie raczej po prostu naciągana fabuła, która została przedstawiona przez autorkę tylko i wyłącznie po to, aby zapełnić czymś lukę, z którą nie mogła sobie ona poradzić. Myślę, że Susan Vaught nie do końca zastanowiła się nad tym, jak w całości ma się prezentować wymyślona przez nią historia, przez co wyszło jej to, co wyszło. A wielka szkoda, gdyż fabuła posiada na prawdę spory potencjał, który z łatwością można by wykorzystać. 

Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie większa część mojej recenzji to tak na prawdę przedstawienie wad, jakie ma Szaleństwo. Może to zniechęcić wielu z was, jednakże ja uważam, że mimo wszystko warto dać tej powieści szansę. Jest ona w wielu momentach nie do końca dopracowana, jednak moim zdaniem zapoznanie się z tym fantastycznym klimatem oraz bardzo ciekawym mimo wszystko stylem pisarki (mam tutaj na myśli sposób, w jaki buduje ona zdania oraz opisywanie różnych sytuacji) jest warte całego zachodu. Cieszę się, że w końcu udało mi się zapoznać z Szaleństwem, gdyż choć nie była to do końca aż tak udana lektura, jakiej się spodziewałam, to jednak zaspokoiłam swoją ciekawość i już wiem, że nie zawsze to, czego się po czymś spodziewamy, potrafi nas zaspokoić.

Książkę udało mi się przeczytać w ramach Book Tour, które na swoim blogu  Zaczytana Majka zorganizowała Martyna. Dziękuję!

piątek, 7 października 2016

[16] Podsumowanie września [2016]

Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia, jak to się stało, że wrzesień minął tak szybko! W porównaniu z poprzednimi miesiącami dosłownie prześlizgnął mi się między palcami, a najśmieszniejsze jest to, że nie wiem nawet kiedy. Ani się obejrzałam, a tu już początek października i... pora w końcu iść na studia! Wspominałam już o tym, ale powtórzę już tak oficjalnie, w końcu udało mi się wybrać odpowiedni (mam taką nadzieję) i interesujący (jak na razie) kierunek, jakim są nowe media. Z racji tego, że chcę się porządnie do tego przyłożyć i dodatkowo muszę codziennie dojeżdżać na uczelnię godzinę w jedną stronę, na pewno ten pierwszy miesiąc będzie dla mnie najtrudniejszy. Ale więcej o tym na samym końcu posta. 
Tak oto prezentuje się w skrócie mój wrzesień!

Liczba wyświetleń: 87,256 
(o 2 397 więcej, niż w sierpniu)
Obserwatorzy: 406
(o 1 mniej, niż w sierpniu)
Polubienia na FB: 206
(o 4 więcej, niż w sierpniu)
Polubienia na IG: 202
(o 7 więcej, niż w sierpniu)


We wrześniu udało mi się przeczytać zaledwie (albo aż) trzy książki. Dodatkowo na blogu ukazała się również zaległa recenzja Drugiego życia. Choć z jednej strony to dobrze, że przeczytałam te trzy pozycje, z drugiej jednak wydaje mi się to bardzo mało w stosunku do czasu jaki na to miałam. Cieszę się jednak z tego, że zapoznałam się z akurat tymi pozycjami, gdyż wszystkie w większym lub mniejszym stopniu bardzo mi się spodobały. Tym razem nie było w śród przeczytanych przeze mnie książek żadnej kiepskiej pozycji, co mnie jak najbardziej zadowala. W dodatku udało mi się przeczytać jedną z lektur przedpremierowo z czego jestem bardzo dumna!



Wrzesień pod względem filmów był dla mnie bardzo ubogi. Obejrzałam zaledwie jedną pozycję, na którą czekałam już od bardzo dawna i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie miałam jakoś zbyt wielkiej ochoty na oglądanie nowych pozycji i praktycznie większość czasu poświęciłam oglądanie tego, co już widziałam. Prócz tego na blogu pojawiała się jeszcze zaległa recenzja Gnijącej panny młodej i to praktycznie by było na tyle.


Pozostałe dwa posty, które ukazały się na blogu we wrześniu to po pierwsze tradycyjnie podsumowanie poprzedniego miesiąca (tu oczywiście sierpnia) oraz dodatkowo kolejny wpis z serii seriale, gdzie głównym bohaterem był genialny serial komediowy Teoria wielkiego podrywu. Z postem o moich książkowych nowościach niestety się spóźniłam i pojawił się on już w październiku. 


A co przyniesie ze sobą październik? Jak już pisałam wcześniej rozpoczęłam właśnie studia. Obawiam się bardzo, że (przynajmniej na samym początku) nie będę mogła poradzić sobie z pogodzeniem studiowania i prowadzenia bloga w takim stopniu, jak to było dotychczas. Absolutnie jednak nie mam w planach zawieszenia działalności bloga! Nie zdziwcie się jednak, jeśli w październiku posty będą pojawiały się znacznie rzadziej. Postaram się do tego nie dopuścić, jednak mam nadzieję, że z czasem uda mi się odpowiednio połączyć studia z prowadzeniem bloga. Ukształtowanie tego, co teraz tu widzicie zajęło mi trochę czas i pracy, więc szkoda by było to teraz zaprzepaścić. Liczę, że w październiku uda mi się opublikować kolejny post muzyczny z tematyczną playlistą oraz kolejny wpis serialowy. Ostatnio też zastanawiałam się nad kolejnym tematem serii postów porozmawiajmy i już jako taki zarys treści mam. Bardzo chciałabym, żebyście i wy uczestniczyli w tworzeniu tego posta, dlatego mam do was prośbę - poniżej znajdziecie krótką ankietę, która ma na celu pomóc mi w tworzenia ów posta oraz dodatkowo zaspokoić moją ciekawość. Byłabym wam więc bardzo wdzięczna, gdybyście poświęcili chwilkę na jej wypełnienie. Temat - co sądzisz o książkowej miłości?

A jak wam minął wrzesień?

środa, 5 października 2016

[19] Książkowe zdobycze września


Ostatnio jakaś nieznana mi siła sprawia, że przeoczam wszystkie ważne posty, które już jakiś czas temu sobie zaplanowałam. Tak się stało między innymi właśnie z wpisem o książkowych nowościach września, jak i podsumowaniem września! Nadrabiam więc zaległości i choć już lekko spóźniona przedstawiam wam mój wrześniowy stosik z nowościami. Już w sierpniu było tych książek na prawdę sporo (a najsmutniejsze jest to, że udało mi się z nich przeczytać (o zgrozo) tylko jedną), a i we wrześniu uzbierałam na prawdę sporo pozycji. Jest to głównie zasługa egzemplarzy recenzenckich od różnych wydawnictw i właśnie zaczynam się powoli zastanawiać, czy przypadkiem nie zrezygnować z którejś współpracy. Od października zaczęłam studia (muszę poświęcić dwie godziny dziennie na dojazd) i obawiam się, że dalej nie poradzę już sobie z takimi zaległościami, dlatego rezygnacja z kilku współprac wydaje mi się najodpowiedniejsza. Co o tym sądzicie? Jak wy radzicie sobie w takich sytuacjach? Żeby nie było, oczywiście nie narzekam na te wszystkie książki, no bo jak można by było, gdy wszystkie są takie cudowne!
Jak więc prezentują się moje książkowe zdobycze września?


♥ Uratuj mnie Anna Bellon [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Znak]
Wiem, wiem... Już nie raz powtarzałam, że nie czytam polskich książek i choć próbuję, to i tak nie jestem do nich przekonana, a tu nagle znów wyskakuję z polską książkę. To dobrze, czy źle? Pewnie raczej bym się na nią nie zdecydowała, jednak jej historia strasznie mnie zaciekawiła. Zawsze uwielbiałam książki, których jednym z wątków jest muzyka, gdzie to właśnie ona odgrywa bardzo dużą rolę. Jak więc mogłam przejść obok tej pozycji obojętnie? Coś mi podpowiada, że to może być na prawdę świetna książka i mam szczerą nadzieję, że się na niej nie zawiodę.

♥ Coś świętego Sarah Dessen [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Pascal]
Co tu dużo mówić, bardzo lubię książki tej autorki i zwyczajnie nie mogę sobie odmówić żadnej, która wyszła z pod jej pióra. Choć kilka razy trochę się nudziłam czytając którąś z powieści, jednak zawsze zwycięża moja ciekawość, która nie pozwala mi przejść kolo kolejnego nowego tytułu obojętnie. 

♥ Wszystko to, co wyjątkowe Matthew Quick [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa HarperCollins Polska]
Tak, jak w przypadku poprzedniej pozycji, tu również wybrałam tą powieść głównie ze względu na autora. No po prostu uwielbiam go! Matthew Quick napisał moją najukochańszą książkę (Poradnik pozytywnego myślenia - recenzja klik), a każda kolejna tylko jeszcze bardziej utwierdzała mnie w miłości do dzieł autora. Ostatnią książkę Quicka czytałam chyba jakieś dwa lata temu i gdy już powoli zaczynałam wątpić, że ukaże się w Polsce coś nowego z pod jego pióra, dowiedziałam się właśnie o książce Wszystko to, co wyjątkowe i mam nadzieję, że to czekanie będzie jak najbardziej uzasadnione.

♥ Naznaczeni: Mroczna strona Jennifer Lynn Barnes [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Pascal]
Poprzednia część serii (recenzja klik) niesamowicie mi się spodobała - potrafiła wciągnąć od samego początku i na każdym kroku zaskakiwała coraz to nowszymi zwrotami akcji. Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło i nie wyobrażam sobie, abym mogła nie chcieć zapoznać się z dalszym ciągiem tejże historii.

♥ Working it Kendall Ryan [j.w.]
Autorkę znam już dzięki serii Unravel Me (recenzja klik), w której przedstawiona historia bardzo mnie zaintrygowała i sprawiła, że autorka zapadła mi w pamięci. Z opisu Working it może wydawać się niczym niezbyt zaskakująca, a powiedziałabym nawet, że to kolejna pozycja pełna wciąż powtarzanych schematów. Ja jednak jak na razie nie mam z takimi rzeczami problemu i choć zapewne czytałam już kilka podobnych historii, to i tak chętnie zapoznam się z kolejną, gdyż każda wnosi za sobą coś zupełnie innego. Liczę, że to właśnie otrzymam czytając Working it.

Pieśń Dawida Amy Harmon [egzemplarz recenzencki od Wydawnictwa Editio]
Akurat, gdy byłam w trakcie czytania Prawa Mojżesza (recenzja klik) dowiedziałam się o wchodzącej na polski rynek wydawniczy kolejnej części serii. Od razu stała się ona moim książkowym must have. Po tym, co poznałam czytając historię Mojżesza (zapoznając się z nie tylko wciągającą i bardzo oryginalną historią, lecz przede wszystkim z bardzo obiecującym stylem autorki) nie było dla mnie innej opcji, jak tylko ponowne sięgnięcie po kolejną powieść autorki. Jestem jej niesamowicie ciekawa i tylko czekam już z wielką niecierpliwością na moment, gdy będę mogła w końcu zagłębić się w tą nową historię.

Niebezpieczne istoty Kami Garcia & Margaret Stohl [zakup własny]
Do serii Kroniki Obdarzonych ma na prawdę bardzo spory sentyment. Choć tak właściwie nie przeczytałam jeszcze wszystkich części (została mi jeszcze trzecia) to jednak jest to jedna z tych pozycji, do których mogłabym wracać zawsze. Historia zawarta w Niebezpiecznych istotach niesamowicie mnie ciekawi, gdyż strasznie zastanawia mnie, co też ciekawego może wydarzyć się za pośrednictwem Ridley i Linka. Jak wspomniałam, nie wie jeszcze jak skończyły się Kroniki Obdarzonych, tak więc co za tym idzie, nie mam zielonego pojęcia, czego mogę spodziewać się właśnie po tej nowej serii. Na pewno sięgnę po nią jednak, gdy uda mi się już w pełni ukończyć Kroniki...

Niebezpieczne złudzenie Kami Garcia & Margaret Stohl [j.w.]
j.w.


DODATKOWO:
Królewna Śnieżka (2012) DVD recenzja klik
Tą interpretację historii Śnieżki zawsze bardzo miło wspominam i gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, równie chętnie do niej wracam. Bardzo się cieszę, że udało mi się upolować własne DVD z filmem, tym bardziej, że za bardzo małą (można śmiało powiedzieć, że śmieszną) kwotę. Na pewno sprawi to, że będę powracać do tej historii znacznie częściej, niż dotychczas.

Moje książkowe zdobycze września prezentują się właśnie w taki sposób. Tradycyjnie pytam, co polecacie, a co raczej odradzacie? No i jakie wam udało się zdobyć książki na przestrzeni minionego miesiąca?
Copyright © 2014 About Katherine
Designed By Blokotek