Tytuł oryginału: Boyond the Blackboard
Reżyseria: Jeff Bleckner
Scenariusz: Camille Thomasson
Gatunek: Dramat
Produkcja: USA
Na podstawie: Stacey Bess "Nobody don't love nobody"
Czas trwania: 1 godz. 35 min.
Premiera: 24 kwietnia 2011 (świat)
Moja ocena: 10/10
Stacey Bess (Emily VanCamp) od najmłodszych lat kochała szkołę. Nauka nie sprawiała jej takiego problemu jak jej rówieśnikom, wręcz przeciwnie sprawiała jej ogromną przyjemność. Uwielbiała podpisywać kartki i zeszyty swoim imieniem niczym ktoś ważny. Szkoła była także jej odskocznią od domowych problemów. Gdy rodzice dziewczynki wdawali się w kłótnie Stacey wymykała się z domu na podwórko gdzie z dala od krzyków i negatywnych emocji mogła porzucić życiowe problemy zatapiając się w lekturze. Już od samego początku wiązała swoje życie z karierą nauczycielki, lecz jednak nie wszystko poszło tak, jak to sobie zaplanowała.
Stacey miała szesnaście lat, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży. Połączenie nauki i macierzyństwa byłoby nie lada problemem, dlatego musiała opuścić szkołę, by zająć się opieką nad swoim pierwszym dzieckiem. Był to dla nie nie lada cios, musiała na razie zrezygnować ze swoich marzeń, aby poświęcić się rodzinie. To jej jednak nie powstrzymało. Wyszła za mąż za ojca pierwszego dziecka - Greg'a (Steve Talley), urodziła Nichole (Savannah McReynolds), a później Brandon'a (Colin Baiocchi), ukończyła szkołę i poszła na studia, dzięki którym mogła zacząć swoją karierę nauczycielki.
Jako, ze Stacey nie miała jeszcze żadnego doświadczenia jako nauczycielka skierowaną ją do szkoły w schronisku dla bezdomnych. Był to nowy program, który polegał na tym, że bezdomne dzieci mogły się uczyć (nie mogły chodzić do normalnych szkół, gdyż nie miały dokumentów). Dla kobiety było to nie lada wyzwanie, przygotowała cały harmonogram pracy, jednak nie spodziewała się tego co zobaczyła w schronisku. Okazało się, że jej zadanie miało polegać jedynie na tym, aby pilnowała dzieci, by te nie szwendały się po niebezpiecznych ulicach Salt Lake City. Stacey nie dawała jednak za wygraną. Starała się prowadzić zajęcia tak jak w normalnej szkole, lecz utrudniało jej to brak ławek w klasie, książek do nauki, czy po prostu samo nastawienie niektórych rodziców maluchów, którzy zbytnio nie interesowali się edukacją swoich pociech.
Stacey bardzo zaangażowała się w przyszłość swoich podopiecznych. Uważała bowiem, że jeśli już ma się nimi opiekować to warto ich czegoś nauczyć, bo wiedza to coś, co im nikt nie odbierze. Tak więc pewnego wolnego od zajęć dnia przyjechała do schroniska aby doprowadzić salę do użyteczności, aby dzieci mogły czuć się tam bezpiecznie i jak w domu, którego nie miały. Za własne pieniądze kopiła farbę i niektóre pomoce naukowe i wzięła się do roboty. Nikt zajmujący się tym programem nie reagował na prośby Stacey o pomoc, tak więc kobieta zdecydowała się załatwić sprawę sama. Spotkała się również z pomocą niektórych osób ze schroniska, którzy nie mogli uwierzyć, że kobieta z własnej woli postanowiła zrobić coś dla ich dzieci.
Stacey pokochała swoich podopiecznych i była gotowa zrobić dla nich wszystko, aby na ich uśmiechach zobaczyć radosne uśmiechy. Choć dzieci nie miały nic za dobroć jaką im okazała dawały jej swoje największe skarby: własnoręcznie zrobione bransoletki, małe paczuszki krakersów, czy pluszaki.
Wkrótce jednak poznała pewnego mężczyznę zajmującego się sprawami edukacji, którego urzekła historia dzieci ze schroniska ofiarował swoją pomoc w zaopatrzeniu szkoły w ławki, książki, mapy, atlasy, itp...
"Szkoła bez nazwy" to wspaniała historia oparta na faktach. Pokazuje nam, że są na tym świecie jeszcze ludzie, którym nie są obojętni inni ludzie i są gotowi pomóc im nie osiągając z tego żadnych korzyści. Jedyną nagrodą była dla niej radość widniejąca na małych buziach uczniów. Rzadko bywają jeszcze na tym świecie osoby tak bezinteresowne. Film ten ukazuje że jest jeszcze jednak na to nadzieja.
Jeśli chodzi o aktorów, według mnie nie można było wybrać osoby bardziej pasującej do postaci Stacey. Emmily VanCamp świetnie wcieliła się w rolę nauczycielki w pełni poświęconej swojej pasji. Zaprezentowała obraz idealnej nauczycielki, którą każde dziecko z pewnością by pokochało. Na duże brawa zasługują również dzieci, które występowały w filmie i wcieliły się w role uczniów ze schroniska. Z początku niepewne w stosunku do pani Stacey z dnia na dzień przekonywały się do niej, aby później stać się jej wielkimi fanami. Spowodowało to również, że poświeciły się nauce i w przeciwieństwie dzieci z normalnych szkół, dla których pójście na lekcje to niewyobrażalna tortura, chętnie biegły na zajęcia aby dowiedzieć się czegoś nowego.
Stacey dała dzieciom i ich rodzicom nadzieję, że nic jeszcze nie jest przesądzone i chociaż teraz im się nie udało w życiu, jeszcze mogą zajść wysoko,bo to czego się nauczyły już zawsze będzie ich i nikt im tego nie odbierze.
Pozdrawiam Katherine Parker
Brzmi ciekawie, czasami takie filmy są dobrą odskocznią od wszystkich pięknych historii. ;) Obejrzę w wolnej chwili. ;)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak ci się podobał ;)
UsuńNie widziałam tego filmu :) Chyba warto to naprawić! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzdecydowanie warto :D
UsuńLubię tę autorkę, a film wydaje się niezwykle ciekawy i intrygujący, chyba spędzę z nim miło kilka chwil! :D
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
Co prawda widziałam ją na razie tylko w tym filmie ale też bardzo ją polubiłam i uważam że idealnie nadaje się do tej roli. :D
UsuńBardzo mi się podobał a i wzruszyłam się na nim nie raz ;)
OdpowiedzUsuńSuper recenzja, przydała mi się! :)
OdpowiedzUsuń