Autor: Kathryn Taylor
Cykl: Colours of Love
Tom: 3
Ilość stron: 368 stron
Wydawnictwo: Akurat
Ocena: 5/10
Sophie Conroy reprezentuje interesy rodzinnego domu aukcyjnego i zabiega o lukratywny kontrakt w Rzymie. Profesor historii sztuki Matteo Bertani, którego tam poznaje, sprawia wrażenie wyjątkowo antypatycznego człowieka, ale Sophie nie może go ignorować, ponieważ znajomość z nim może okazać się dla niej bardzo przydatna. W miarę jak coraz częściej się spotykają, początkowa niechęć ustępuje miejsca zainteresowaniu, fascynacji, a wreszcie gorącej namiętności. Na przekór zdrowemu rozsądkowi dziewczyna daje się wciągnąć w romans, który zmieni jej dotychczasowe życie i postawi na głowie jej cały świat.
Wydaje się, że wszystko układa się jak najlepiej, lecz los płata Sophie okrutnego psikusa. Matteo niespodziewanie się od niej odsuwa. Dziewczyna nie wie, dlaczego tak się dzieje, choć przypuszcza, że przyczyna może kryć się w przeszłości mężczyzny i wiązać się z tragiczną śmiercią jego żony oraz tajemniczą blizną na jego piersi.
Czy Sophie pozna sekret Mattea? Czy uda jej się na nowo rozpalić gorące uczucie, które niespodziewanie ich połączyło? Ma na to mało czasu, bo powrót do Londynu jest coraz bliżej…
[opis pochodzi z okładki książki]
Pamiętam, że gdy czytałam dwie poprzednie części serii Colours of Love, bardzo dobrze spędzało mi się czas w ich towarzystwie. Choć czasem niektóre posunięcia autorki troszkę mnie denerwowały, to jednak myślę, że śmiało mogę uznać lekturę jej powieści za udaną. Gdy więc dowiedziałam się o kolejnej części, jaką jest Barwy miłości. Zatracenie ucieszyłam się, że będę mogła dalej zagłębiać się w poznaną już wcześniej historię. Myślałam, że zwyczajnie poznam dalsze losy Grace i Jonathana, jednak jak się szybko okazało, Kathryn Taylor postanowiła wprowadzić małą zmianę i tym razem zaprezentować nam historię kogoś innego.
Dość długo głowiłam się, kim tak na prawdę jest Sophie Conroy, czyli główna bohaterka Zatracenia. Nie mogłam rozgryźć, jaki związek ma ona z poprzednimi bohaterami, sąd się w ogóle wzięła i co autorka zamierza z nią zrobić. Gdy w końcu udało mi się tą zagadkę rozwiązać (jest przyjaciółką szwagierki Grace), nadal nie wiedziałam, dlaczego akurat niej autorka postanowiła poświęcić tą książkę - trochę dziwne zagranie, ale dobrze, skoro ona tak chciała.
Sama Sophie to jak dla mnie dość specyficzna osoba. Szybko dowiadujemy się, że jest pracoholiczką i że to właśnie praca jest najważniejszym elementem jej życia - oczywiście nie licząc chorej matki, którą wspólnie z ojcem się opiekuje. Osobiście nie polubiłam jej jakoś szczególnie. Nie mogę powiedzieć, że jej nie lubiłam, po prostu była dla mnie neutralna. Wiele też z cech jej charakteru nieco mnie denerwowało, przez co nie bardzo miałam ochotę spędzać z nią czas. Troszkę się to wszystko poprawiło, gdy bohaterka zaczęła spędzać więcej czasu z Matteo, który wyzwolił w niej niektóre elementy jej charakteru, których sama wcześniej nie znała. I choć właśnie dalej Sophie była już bardziej przyjazna, to jednak, gdy skończyłam czytać tą książkę ucieszyłam się, że mogę sobie w końcu od niej odetchnąć.
Sama historia wciąga, jednak jak dla mnie jest również nieco nijaka. Owszem były momenty, które śledziłam z zapartym tchem, jednakże było tutaj też dużo takich sytuacji, których najchętniej bym się pozbyła, bo zwyczajnie albo były moim zdaniem niepotrzebne, albo po prostu nudne. Pamiętam, że tak samo było, gdy czytałam obydwie poprzednie części serii i z żalem muszę stwierdzić, że autorka jednak się nie poprawiła. Powiedzmy sobie szczerze - przez połowę książki tak na prawdę nic się nie dzieje. Sophie próbuje zyskać zlecenie od Giacoma, który chce pozbyć się swojej kolekcji dzieł sztuki, a gdy już jej się to udaje, opowiada, jak to przeprowadza ich klasyfikacje. Na początku postać Mattea pojawia się sporadycznie i dopiero, gdy później zaczynają spędzać ze sobą więcej czasu, akcja się nieco rozkręca i nie czytamy już tyko o dziełach sztuki. Jednak nie przesadzajmy też za bardzo z tym rozkręcaniem, bo aż takiego zwrotu akcji nie ma się tutaj co doszukiwać.
Jeśli chodzi właśnie o te wszystkie dzieła sztuki, to jak dla mnie było tego o wiele, wiele za dużo. Jestem osobą, która tak na prawdę nie ma zielonego pojęcia o sztuce (nie interesuję się nią i większości zwyczajnie nie rozumiem), dlatego ta nadmierna wiedza przedstawiona w książce była dla mnie zbyt przytłaczająca. Gdy czytałam książki Sylvaina Reynarda, gdzie sztuka była również obecna spodobało mi się to, że chociaż ona tam jest, to występuję w idealnych proporcjach - nie za dużo, nie za mało, lecz w sam raz. Tutaj było jej zdecydowanie za wiele, co całkowicie mi się nie podobało. Myślę, że autorka podczas pisania tej książki za mocno pod tym względem zboczyła z kursu i wyszło, jak wyszło.
Podsumowując więc, cieszę się, że zapoznałam się z Zatraceniem i choć książkę czytało mi się przyjemnie, to jednak jestem pewna, że drugi raz bym się na nią nie zdecydowała. Stała się ona zwyczajnie kolejnym punktem odhaczonym na mojej liście książek do przeczytania i tyle. Jestem przez to troszkę zawiedziona, bo jednak liczyłam, że książka spodoba mi się dużo mocniej, ale w sumie spodziewałam się, że na jakieś wielkie szaleństwa raczej nie mogę liczyć. Myślę, że w przyszłości i tak zapoznam się z kolejną częścią serii, jednak bardzo się cieszę z tego, że na jakiś czas będę mogła dać sobie z tym spokój.
COLOURS OF LOVE:
barwy miłości | barwy miłości. czerwień | barwy miłości. zatracenie | verführt
Za możliwość zapoznania się z książką serdecznie dziękuję Wydawnictwu Akurat!
Na mojej półce od dawna czekają dwa pierwsze tomy tej serii, za które wypadałoby się w końcu zabrać. Chociaż nie ukrywam, że nie za bardzo mnie do nich ciągnie.
OdpowiedzUsuńPowiem ci, że właśnie te dwa pierwsze tomy są jeszcze nawet wciągające i interesujące. Tylko właśnie w przypadku "Zatracenia" sprawy się trochę bardziej komplikują ;)
Usuń